Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Ukraińcy są nam potrzebni!

30-03-2022 20:53 | Autor: Tadeusz Porębski
Obserwuję wśród moich przyjaciół, kolegów i znajomych, a mam ich wielu, coraz mniejsze zainteresowanie wojną na Ukrainie i coraz większy dystans do ponad dwóch milionów Ukraińców szukających schronienia nad Wisłą. Moim zdaniem, zmniejszające się zainteresowanie wojną jest zrozumiałe – od miesiąca jest to w mediach temat nr 1 wałkowany przez przynajmniej 20 godzin na dobę, więc problem robi się dla ludzi trywialny. Gorzej, że zmniejsza się w społeczeństwie sympatia do uchodźców. Widzę to na każdym kroku, choć ludzie starają się być poprawni politycznie i kamuflują swoje wypowiedzi. Mnie napływający zza wschodniej granicy Ukraińcy wcale nie wadzą. Liczę, że wiele rodzin z małymi dziećmi pozostanie w naszym kraju i będzie to „dodatni plus”, bo za kilkanaście lat zyskamy zastęp młodych obywateli, którzy zapracują na nasze przyszłe emerytury. Niestety, polskie społeczeństwo starzeje się w zastraszającym tempie i świeża krew jest nam po prostu niezbędna. Jak wiadomo, koniunkturę najlepiej napędzają wojny, ponieważ po zakończeniu działań militarnych zawsze następuje odbudowa państwa z wojennych zgliszczy. Tak wkrótce stanie się na Ukrainie – prawie cały kraj stracił bowiem dach nad głową i trzeba go będzie odbudować.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Ołeksandrowycz Zełenski to polityczna klasa sama w sobie. Nie pała do rosyjskich napastników nienawiścią, nie kieruje się emocjami, jest wyważony w osądach, a rozważny styl jego wypowiedzi należałoby wprowadzić do dyplomatycznego elementarza. Z każdego zdania tego na pozór niepozornego człowieka przebija troska o rodaków i ojczyznę. Bynajmniej nie na pokaz. Widać, że jego głównym celem jest doprowadzenie do zakończenia wojny. To tęga głowa – zapewne pozwoli Putinowi coś ugrać, by zaspokoić gigantyczne ego pana na Kremlu i nie pozostawić go na pozycji przegranego. Już zgodził się na demilitaryzację i neutralność Ukrainy oraz niewstępowanie tego kraju do struktur NATO. Myślę, że pogodzi się z utratą Krymu, który z historycznego punktu widzenia bardziej należy się Rosji niż Ukrainie, by w zamian za to zachować dla kraju Odessę, gwarantującą dostęp do Morza Czarnego. Zapewne zgodzi się na autonomię tzw. Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej, pod warunkiem przeprowadzenia tam referendum. Z pewnością jednak nie zrezygnuje z członkostwa w Unii Europejskiej i Putin powinien przełknąć tę nieco gorzką pigułkę.

Po pięciu godzinach gorących nocnych dyskusji w Wersalu liderzy UE zgodzili się co do eurointegracji Ukrainy. Co prawda, złożenie wniosku o członkostwo to dopiero pierwszy krok na drodze do akcesji – Polska czekała na przyjęcie do Unii 10 lat. Jest jednak szansa, że ze względu na wyjątkową sytuację Ukrainy parlament Wspólnoty i Komisja Europejska zastosują szybszy tryb rozpatrywania wniosku. Potem przyjdzie czas na przygotowanie Ukrainy do członkostwa, ale to nie znaczy, że po zakończeniu działań wojennych Ukraina – niejako awansem – nie otrzyma finansowego wsparcia z Brukseli. Oczywiście nic za darmo. Zachodni biznes doskonale wie, co oznacza odbudowa kompletnie zrujnowanego 44-milionowego europejskiego kraju o powierzchni dwa razy większej niż Polska. To manna z nieba, sam biznesowy miód – miliardowe kontrakty i miliardowe zyski. Pierwsze w kolejce po lukratywne kontrakty tradycyjnie ustawią się firmy amerykańskie, brytyjskie, niemieckie i francuskie, a za nimi reszta UE. Mam podejrzenie graniczące z pewnością, że Polska tradycyjnie nie dostanie nic, a w najlepszym wypadku okruchy z pańskiego stołu (vide: Irak) i tradycyjnie będzie biadolić, jak to Polacy dają z siebie bardzo dużo, otrzymując w zamian bardzo mało. Jeśli Viktor Orban przegra kwietniowe wybory, nowy węgierski rząd wynegocjuje od UE dużo więcej niż nasze polityczne tumany, określające Unię jako „wyimaginowaną wspólnotę”, „szmatę” lub „okupanta”.

Tak czy owak, można założyć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że nazajutrz po podpisaniu traktatu pokojowego pomiędzy Federacją Rosyjską a Ukrainą rozpocznie się exodus w drugą stronę – z zachodu na wschód. Własny dom i własny kraj jest dla większości Ukraińców ważniejszy niż luksusy na obczyźnie. Dzisiejsi bojownicy, którzy wysłali swoje żony i dzieci do Polski, wezwą rodziny do powrotu. Odbudowa kraju to gwarancja pracy, stałego zarobku, a miliardowe dotacje z UE będą stanowić dodatkowy napęd dla gospodarczej koniunktury. Oby nie stało się tak, że na Ukrainę wróci 90 proc. uchodźców, bo wtedy znów pojawiłby się problem z brakiem w Polsce rąk do pracy. Więc nie lękajcie się, rodacy, dzisiejszego zalewu Ukraińców – oni w większości wkrótce wrócą na łono ojczyzny. Część pozostanie i będzie się tu edukować, pracować, płacić podatki i łożyć na nasze emerytury. Plusem będzie także to, że każdy Polak wizytujący w przyszłości piękną Ukrainę spotka się wreszcie z sympatią i szacunkiem rdzennych mieszkańców. Nie zawsze tak było. Historia dowodzi, że nigdzie na świecie nie wsiąkło w ziemię więcej polskiej krwi, niż na Ukrainie. Ale to przeszłość, którą należy oddać w ręce historyków.

Martwię się dwiema rzeczami – tym, że entuzjazm towarzyszący Polakom w niesieniu wsparcia dotkniętym straszną wojną Ukraińcom szybko opadnie oraz tym, że sporo polityków zarówno z górnej, jak i z dolnej samorządowej półki usiłuje na solidarności z Ukraińcami kręcić własne lody, przeważnie wizerunkowe. Jako dziennikarz muszę oglądać serwisy informacyjne różnych stacji telewizyjnych, choć niekiedy zbiera mi się na wymioty, czytać najróżniejsze wydawnictwa i doznawać szczypania w pewnej części ciała, jak również nurkować w necie po różnych Facebookach i Messengerach, często nurzając się w internetowym błocie. Czytam posty, ale rzadko je komentuję, ponieważ zakompleksiony frustrat, a takich na FB jest według mnie aż około 80 proc., to osobnik agresywny, impregnowany na argumenty i dyskusja z nim, to przysłowiowa mowa dziada do obrazu. Jednak onegdaj nie wytrzymałem. Niejaka Magdalena Mika – Kosior, radna powiatu piaseczyńskiego, niestety z Platformy Obywatelskiej, co mnie zmartwiło, przegięła bowiem na całej linii.

Na FB opiekunka osoby niepełnosprawnej poprosiła panią radną o udzielenie wsparcia w znalezieniu asystenta dla tej osoby, co w związku z masowym napływem uchodźców z Ukrainy jest obecnie zadaniem bardzo trudnym. Co na to pani Mika – Kosior, przedstawiająca się na swojej stronie FB jako „polityk”? Odpowiedziała niczym Richelieu zza obrazu: „Jesteśmy w stanie wojny i pierwszeństwo pomocy należy się Ukraińcom”. Nie wytrzymałem i zadałem pytanie, z kim do jasnej cholery Polska jest w stanie wojny, bo ja nic o tym nie wiem?! Poprosiłem też grzecznie, by powstrzymała się od publikowania na FB bredni. Kilka dni później natknąłem się na potężny elaborat jej autorstwa, po przeczytaniu którego uroniłem łzę współczucia. Pani polityczka biadoli, jak to pada na twarz pomagając uchodźcom z Ukrainy i jak wysupłała dla nich 2400 zł, licząc, że lud pójdzie jej śladem i również sięgnie do portfeli. Pewna pani odpisała, że jest to prośba na wyrost, ponieważ nie każdego stać na wyłożenie 2400 zł. Ja zaś spuentowałem moją korespondencję z polityczką Miką – Kosior subtelną wzmianką, że prawdziwi bohaterowie dzisiejszego dnia, to setki tysięcy anonimowych, pracujących pro bono wolontariuszy z Dworca Centralnego, Stadionu Narodowego i przejść granicznych, jak również tysiące anonimowych polskich rodzin goszczących Ukraińców pod swoim dachem, a nie pan premier, pan Prezes, czy radni chwalący się przeznaczeniem 2400 zł na pomoc uchodźcom, by zaprezentować elektoratowi twarz społecznika z krwi i kości.

Na koniec zmienię temat. Zwracam się do Czytelników, by na bieżąco zechcieli informować mnie na stronie internetowej „Passy” o losach pani Joanny Opozdy, podobno aktorki filmowej. Internet od miesięcy żywi się informacjami o jej problemach rodzinnych, miłosnych i w ogóle, a ja o tej osobie nic nie wiem! Ba, nie obejrzałem nawet jednego filmu z jej udziałem, co może być dla mnie wielkim obciachem. Proszę więc o każde info dotyczące losów jej, progenitury spłodzonej przez Antka Królikowskiego, ponoć także aktora, który miał okazać się huncwotem i porzucić powabną Opozdę. A może już się zeszli i tworzą wspaniałe stadło? Umieram z ciekawości, więc pokornie proszę jak wyżej.

Wróć