Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Nudą wiało z każdego kąta

08-05-2024 22:21 | Autor: Tadeusz Porębski
Ostatni mityng na Służewcu można zaliczyć do najnudniejszych w historii polskich wyścigów konnych. Nie dość, że w weekend zorganizowano tylko jeden dzień wyścigowy, to odbyło się tylko sześć gonitw, w tym dwie dla kłusaków.

Emocje towarzyszyły jedynie gonitwie o nagrodę Irandy (2000 m) dla trzyletnich folblutów I grupy, którą wygrał nieliczony Juvenil ze stajni Krzysztofa Ziemiańskiego. Memoriał Stanisława Sałagaja, wybitnego dżokeja, a później trenera, padł łupem francuskiej hodowli araba Bad Guy Pompadour, który pokonał dystans 2000 m w bardzo dobrym czasie 2`16,05 sek., deklasując rywali aż o 7 długości. Zwycięzca wyścigu z tak dobrym czasem powinien być obowiązkowo poddawany kontroli antydopingowej, ponieważ na Służewcu zanotowano w ostatnich latach kilka przypadków „koksowania” koni. Skomentowanie dnia wyścigowego w zaledwie kilku zdaniach… nie wymaga komentarza. Nic zatem dziwnego, że na dżokejce przy celowniku, gdzie gromadzą się właściciele koni, trenerzy i obsługa stajenna, panowała atmosfera przygnębienia. W dyskusjach przeważała rezygnacja. Oto zapis zasłyszanej rozmowy, która oddaje nastrój panujący dzisiaj w służewieckim środowisku.

A: Widziałeś już kiedyś coś takiego – tylko jeden dzień wyścigowy w weekend i tylko sześć gonitw, w tym dwie dla kłusaków?

B: To już nie są wyścigi, to karykatura. Ręce opadają…

A: Jak długo tu jesteśmy, bo ja od 32 lat.

B: A ja od 1979 roku. Takiego syfu jeszcze nie widziałem.

A: To agonia, która rozpoczęła się zadyszką, gdy odszedł Feliks (Klimczak, były prezes Polskiego Klubu Wyścigów Konnych – przyp. TP). Potem przeszła w stan kliniczny, gdy odszedł Włodek (Bąkowski, były dyrektor Toru Służewiec) i jest to, co jest. Paweł (Gocłowski, obecny prezes PKWK) chciałby podjąć reanimację, ale Dominik (Nowacki, urzędujący dyrektor Toru Służewiec) z prezesami z Totalizatora Sportowego zatrzasnął przed anestezjologiem drzwi.

B: Uważasz, że jest jeszcze jakaś szansa, czy czas rozglądać się za kupcami?

A: Chcesz się pozbywać koni?

B: A co, mam pójść z torbami? To wór bez dna. Pasja pasją, a rachunek ekonomiczny rachunkiem ekonomicznym. Mam ciekawsze pomysły na wydawanie swoich pieniędzy.

A: Szansa może by i była, ale pod warunkiem, że reanimacja rozpocznie się przed Derbami. Takie jest moje zdanie. Dlatego jeszcze poczekam z decyzją, podejmę ją po Derbach.

B: Człowieku, mam dosyć bajek i obietnic. Pula od 15 lat ta sama, koni w tym sezonie o 200 mniej! Za rok nie da się sklecić 46 dni wyścigowych, a wtedy umowa pomiędzy TS a PKWK przestanie być realizowana i wszystko upadnie. Może komuś właśnie o to chodzi…

A: Jak to?

B: Tak to. Ministrowie, którzy parafowali umowę, oraz NIK powinni zażądać wyjaśnień.

A: Od kogo?

B: Od TS i PKWK. W umowie stoi jak wół, że TS ma obowiązek rozwijać wyścigi konne. Jaki to, k…a, rozwój? To kpina. Eventy na torze powinny być dodatkiem do wyścigów konnych, a jak jest? Rozejrzyj się. To wyścigi konne są dodatkiem do eventów. Polska hodowla folblutów nie istnieje. Umowa dzierżawy z 2008 r. nie jest, k…a, w ogóle realizowana. Trzeba wymusić reakcję ministra rolnictwa. Może poszukać innego dzierżawcy, może PMI, może szejkowie. Nie wiem, ale jak tak ma być dalej, to ja odpadam.

A: Trzeba by pilnie opracować jakiś program naprawczy, ruszyć z miejsca…

B: Niby kto?

A: No, PKWK i TS.

B: He, he… Wierzysz w duchy? A co z Trafem i zakładami?

A: Tu też można wprowadzić zmiany i pozyskać poważnych partnerów biznesowych. Trzeba tylko chcieć.

B: To jasne jak słońce. Nie ma w Polsce fachowców, którzy się na tym znają? Są, ale zatrudnia się obiboków, kolesiów i nieudaczników. Daj spokój… Bomba w górze, chodźmy pod celownik.

Dwóch właścicieli koni wyścigowych, którzy nie chcieli się ujawnić w obawie przed popadnięciem w niełaskę u służewieckich decydentów, w lapidarny sposób oddało to, co obecnie dzieje się na Służewcu. Do powyższego dochodzi jeszcze uporczywe manipulowanie przez dyrekcję toru sprzedażą i frekwencją, które rzekomo wzrastają. To najbardziej irytuje środowisko, ponieważ jest ono obecne na Służewcu od lat i dobrze widzi, w jakim miejscu znajdują się obecnie polskie wyścigi konne. W niedzielę faktycznie frekwencja dopisała, ale nie ma w tym fakcie niczyjej zasługi. Od zakończenia wojny dobra pogoda i wolny dzień od pracy były i nadal są znakomitymi wabikami zachęcającymi warszawiaków oraz turystów do odwiedzin hipodromu. Podobnie Derby i Wielka Warszawska – tu niepotrzebna jest reklama za miliony złotych, ponieważ działają nazwy i terminy zakorzenione w ludzkich umysłach, jak również tradycja. Problem leży gdzie indziej – jak zachęcić ludzi do gry w końskim totalizatorze, która jest bardziej grą wiedzy, niż twardym hazardem? Jakie kroki podjąć, by nasze wyścigi konne wyszły wreszcie z zaklętego kręgu, a Polska przestała być jedynym państwem na świecie, gdzie wyścigi konne nie są przedsięwzięciem opłacalnym dla organizatora i nie przynoszą setek milionów do budżetu państwa. W wielu krajach wyścigi stanowią poważną gałąź gospodarki narodowej, w Polsce są od trzech dekad nieopłacalne.

Rozwój końskiego totalizatora, a nie masowe spędy organizowane przez dyrekcję Służewca kilka razy w sezonie, jest jedynym lekiem na wyciągnięcie naszych wyścigów z głębokiej niszy. Znaczny wzrost wpływów w zakładach wzajemnych nierozerwalnie wiąże się bowiem ze znacznym wzrostem środków pozyskiwanych przez PKWK z tzw. odpisu, który z kolei jest ściśle powiązany ze znacznym wzrostem dofinansowania koniecznym do odbudowy rodzimej hodowli folblutów. Wraz ze zmianą władzy w państwie i zmianą zarządu w państwowej spółce Totalizator Sportowy, która do 2038 r. jest dzierżawcą zabytkowego hipodromu oraz organizatorem gonitw tamże, środowisko wyścigowe liczyło na rychłe przystąpienie prezesa PKWK i przedstawiciela TS do opracowywania planu naprawczego dla polskich wyścigów konnych. Prezes PKWK gotowy jest zasiąść do stołu rozmów natychmiast, ale co z przedstawicielem TS? Dwóch czołowych trenerów ze Służewca zaproszono ostatnio na rozmowę do siedziby spółki. Trawestując prasę PRL, „rozmowy toczyły się w miłej i pełnej zrozumienia atmosferze”, tyle że konkretów brak. Jedynym konkretem była subtelna sugestia ze strony TS, by zamiast poddawać krytyce urzędującego od 2018 r. dyrektora Oddziału Służewiec – Wyścigi Konne, zacząć z nim się integrować i rozpocząć owocną współpracę.

W wyścigowych kuluarach obaj trenerzy wyznali, że potraktowali sugestię jako ponury żart. „Mielibyśmy współpracować na rzecz odnowy i rozwoju wyścigów konnych z kimś, kto przez ostatnie sześć lat niszczył wyścigi i hamował ich rozwój?”. Jest w tym pytaniu pewna logika.

Wróć