Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Kto wciska ciemnotę na Jasnej Górze?

12-07-2023 20:23 | Autor: Maciej Petruczenko
Zastanawiając się, czy przyspieszone przez prezydenta Rafała Trzaskowskiego działania, zmierzające do zbudowania odpowiadającego dzisiejszym potrzebom miejskiego stadionu lekkoatletycznego na miejscu ruiny, którą przez dziesiątki lat zarządzał klub sportowy Skra – to akcja akurat na czasie, doszedłem do wniosku, że jak najbardziej. Nawet legendarny, ostatni przed wojną prezydent miasta Stefan Starzyński, który okazał się dalekowzrocznym włodarzem stolicy, nie bał się ogłosić w 1937 na sesji Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego w naszym mieście, że będzie ono przygotowane do ewentualnej roli gospodarza igrzysk najpóźniej w 1952 roku. Starzyński zaczął już szykować miejsce pod olimpijską infrastrukturę w nadwiślańskim krajobrazie Czerniakowa. W zrealizowaniu planów przeszkodził mu dyktator Niemiec Adolf Hitler. Czy teraz w zrealizowaniu nawet skromnych planów budowy nowej Skry przeszkodzi Trzaskowskiemu faktycznym dyktator Polski Jarosław Kaczyński, diabli wiedzą.

Wielokrotnie wychwalany przez Kaczyńskiego jego guru na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego prof. Stanisław Ehrlich, gdy go zapytałem podczas wykładu w Audytorium Maximum, dlaczego wedle jego podręcznika do teorii państwa i prawa państwo socjalistyczne ma w gruncie rzeczy takie same cechy jak faszystowskie – odpowiedział z całą bezczelnością: – To tylko tak na pozór wygląda, bo brzmiące tak samo cechy (jak np. kult jednostki) są tylko nominalnie identyczne, albowiem za samą nazwą w praktyce PRL kryje się... socjalistyczna treść.

No cóż, z taką samą bezczelnością jak wtedy Ehrlich prawne bezeceństwa i nadużycia obecnej władzy RP tłumaczy regiment usłużnych propagandystów, sowicie wynagradzanych za robienie obywatelom obecnej RP wody z mózgu. Zgodnie z linią narzuconą przez współczesnego Jarosława Mądrego, dzisiejszej Polsce zagraża nie tylko nasz tradycyjnym wróg, czyli Niemcy, lecz także coraz bardziej rozpasany agresor w postaci usiłującej nas całkowicie zniewolić Unii Europejskiej. Tej cholernej Unii jak najsłuszniej bał się wielusetletni rządca polskich dusz – czyli polski Kościół Rzymskokatolicki, będący odnogą Watykanu, dziś funkcjonującego jako odrębna jednostka państwowa. Pamiętam, jak prominentni funkcjonariusze naszego Kościoła wzbraniali się przed wstąpieniem Polski do Unii. Gdyby nie zdecydowane poparcie unijnego akcesu przez papieża Jana Pawła II, wypowiedziałyby się być może przeciwko niemu niemal wszystkie plebanie w naszym kraju. Pamiętajmy zatem, że w przeciwieństwie do innych państw Watykan nie ma w Polsce tylko jednego ambasadora, lecz jest ich cała gwardia, a wszyscy bardzo ładnie ubrani. Wielu z nich mieszka w luksusowych pałacach, będących często nie byle jakimi zabytkami.

Osobną kategorię kościelną stanowią zakonnicy, również paulini, których w 1382 sprowadził ponoć spod węgierskiej Budy na Jasną Górę koło wsi Stara Częstochowa książę Władysław Opolczyk. Dostali na początek drewniany kościół parafialny pod wezwaniem Najświętszej Panny Maryi Dziewicy i Rodzicielki. Murowaną strażnicę obok kościoła nowi lokatorzy rozbudowali do rozmiarów potężnego klasztoru, w którym zaczęli przechowywać podrzucony przez Władysława Opolczyka obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem, nazwany później obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej. Z biegiem lat klasztor obrastał legendą, zwłaszcza od momentu, gdy król Jan Kazimierz modlił się tam o uratowanie Rzeczypospolitej przed potopem szwedzkim, składając odpowiednie śluby w 1655 i 1656. Jak to było z twierdzą częstochowską, gdy zaatakowali ją Szwedzi, trudno powiedzieć, bo są sprzeczności w źródłach historycznych. Nie ulega jednak wątpliwości, że od tamtego czasu i sam klasztor, i legenda Madonny Jasnogórskiej stały się ważnym elementem spajającym chrześcijański naród polski pod względem duchowym. A już apogeum owego kultu rozwinęło się po opublikowaniu stworzonej z dramatopisarskim nerwem powieści Henryka Sienkiewicza „Potop”, niebędącej wprawdzie wiarygodnym dokumentem historii, ale wymyślonej przez autora „ku pokrzepieniu serc” Polaków, których ojczyzna pozostawała wówczas pod zaborami obcych mocarstw.

Nie wiem, czy organizując ostatnio na Jasnej Górze polityczny wiec partii Prawo i Sprawiedliwość w rządowej wersji wspomniany Jarosław Kaczyński bardziej nawiązywał do węgierskiej proweniencji ojców paulinów, czy raczej do sienkiewiczowskiej opowieści. Obie przesłanki były mu z całą pewnością na rękę, bo postanowił zagrać w tegorocznej kampanii wyborczej jasnogórską kartą.

Co tu dużo mówić, nasz żoliborski rezydent ogłosił faktycznie urbi et orbi, że władzy nad Polską nie odda, uzasadniając to zdradzieckimi działaniami obecnej opozycji politycznej oraz antypolskim postanowieniom różnych agend Unii Europejskiej, której członkowie – jeśli dobrze rozumiem Jarosława Mądrego – stanęli nagle jak jeden mąż przeciwko narodowi, który wydał papieża, jakiego świat nie widział.

Przemowa Jarosława Mądrego na Jasnej Górze miała być zapewne odwołaniem do wielkiej tradycji państwa polskiego. Utwierdzającym słowa Jarka był ojciec duchowy polskiego Ciemnogrodu Tadeusz Rydzyk. Gdy zaraz potem członkowie rządu wykonali zbiorowo rytualny taniec religijny, chwyciwszy się za ręce, cała Polska miała zrozumieć, że nasze państwo opiera się na Jasnej Górze i Maryi zawsze Dziewicy. W związku z tym – trudno nie przypuszczać, że dyktatorska władza, panująca dzisiaj, nad Polską w praktyce nie dopuści do legalnych wyborów albo albo je ustawi w jednym kierunku lub ewentualnie zawiesi.

I trudno ukryć, że stosunkowo mała partia Prawo i Sprawiedliwość ma za sobą partię, która na Jasnej Górze już oficjalnie odkryła karty. A tą partią polityczną jest Kościół. Dlatego polityczny show ja Jasnej Górze nastąpił w miejscu, gdzie z pełnymi honorami był podczas wojny przyjmowany niemiecki zbrodniarz wojenny Heinrich Himmler.

Wróć