Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Czy Trzecia Droga to wartość dodana polskiej demokracji?

21-09-2023 21:07 | Autor: Tadeusz Porębski
Wynik wyborczy koalicji Trzecia Droga może zadecydować, czy w powyborczej Polsce tak podstawowym wartościom jak niezależność sądów i organów ścigania, wolność ekspresji oraz równość (kobiet i osób LGBT) zostanie przywrócone należne miejsce.

Polska znajduje się obecnie w apogeum kampanii wyborczej do parlamentu. Gra idzie o ogromną stawkę – trzecia kadencja dla PiS i tzw. Zjednoczonej Prawicy lub zmiana władzy i przywrócenie powyższych wartości, które przez ostatnie 8 lat były przez obecną władzę deptane. Społeczeństwo zostało podzielone jak nigdy dotąd, dlatego kampania jest wyjątkowo brutalna i opiera się przede wszystkim na wzajemnym oskarżaniu się, a nie na przedstawianiu programów. Popularny internetowy serwis informacyjny „OKO.Press” pisze m. in.: „W niedzielę 15 października zdecydujemy, czy PiS otrzyma możliwość, by domknąć projekt budowy w Polsce państwa autorytarnego w katolicko – narodowym sosie. Takiego, gdzie jeszcze mocniej niż dziś podporządkowane partii sądy, media, zideologizowana szkoła, aparat urzędniczy i siłowy będą pracowały pełną parą wedle znanego z historii hasła „Naród z Partią, Partia z Narodem”. I nie zostawią ani milimetra miejsca dla „odmieńców”, niemieszczących się w partyjno – narodowym schemacie”.

W innych mediach coraz częściej przewija się teza, że zbliżające się wybory będą najważniejsze od 1989 roku i obalenia komunizmu w Polsce. Można się z taką tezą zgodzić, ponieważ w istocie nie mamy do czynienia z konfliktem pomiędzy PO Donalda Tuska i jego zwolennikami oraz PiS i zwolennikami Jarosława Kaczyńskiego, lecz ze zderzeniem dwóch cywilizacji – nowoczesnej, europejskiej z zaściankową katolicko – narodową. Taką tezę można by poprzeć kolejną tezą, że 15 października Polacy staną przed wyborem… cywilizacyjnym. Zgadzając się z oboma tezami, można przyjąć za pewnik, że faktycznie zbliżające się wybory są najważniejsze nie od roku 1989, ale od sfałszowanego referendum przeprowadzonego w Polsce 30 czerwca 1946 roku.

Wartość dodana (lean value added) to każda czynność, która zwiększa wartość danego dobra. Takim dobrem jest dzisiaj wolna, prawdziwie europejska i w pełni demokratyczna Polska z niezawisłymi sądami, niezawisłym Trybunałem Konstytucyjnym, nowoczesnym szkolnictwem i uodpornioną na polityczne naciski prokuraturą. Polska, gdzie każdy – czy to gej, lesbijka, ateista – bądź buddysta jest przez władzę szanowany i chroniony. Polska kulturowo zbliżona do Zachodu, a nie do Wschodu. Otrzymaliśmy dziejową szansę 1 maja 2004 r. na mocy Traktatu Akcesyjnego do UE, ale jakoś nie potrafimy jej w pełni wykorzystać. Powodem jest chroniczny brak w naszym kraju wytrawnych polityków, potrafiących sprawnie poruszać się po krętych salonach polityki międzynarodowej. Język polityki na salonach diametralnie różni się od krajowego i nie polega na słownych przepychankach, wykłócaniu się oraz publicznym wysuwaniu roszczeń czy gróźb. Każdą sporną kwestię załatwia się tam w ciszy gabinetów za pomocą żmudnych negocjacji. Kto bardziej sprawny, przebiegły i potrafiący pozyskać odpowiednie poparcie innych – wygrywa. Jaka jest wartość polskiej polityki międzynarodowej, widać na każdym kroku i każdego dnia. Skłóciliśmy się praktycznie ze wszystkimi, a tłumaczenie jest naiwne i proste jak cep – my (PiS) bronimy polskich interesów.

Tylko że narodowych interesów nie broni się pyskówką i pieniactwem. Przykładem są nasi najbliżsi sąsiedzi, którzy bez uszczerbku dla swoich interesów potrafią żyć w zgodzie z UE, Komisją Europejską i wodzącymi rej we Wspólnocie Niemcami. USA nas tolerują, ale nie z sympatii, lecz z racji osiąganych korzyści gospodarczych (miliardowe zakupy systemów rakietowych, samolotów, ostatnio 2 mld USD pożyczki w ramach finansowania wojskowego FMF).

W polskich mediach coraz częściej przewija się kolejna teza – odsunięcie PiS od władzy możliwe jest jedynie w sytuacji wejścia do Sejmu koalicji „Trzecia Droga”, czyli Polski 2050 i Polskiego Stronnictwa Ludowego. W ubiegłym tygodniu jeden ze znanych i cenionych komentatorów politycznych stwierdził bez ogródek: „Tylko wynik minimum 8-10 proc. poparcia dla Trzeciej Drogi pozwoli na stworzenie stabilnej większości sejmowej. KO i Nowa Lewica wezmą swoje i o wejście do Sejmu nie muszą się martwić, ale bez Trzeciej Drogi mogą mieć trudność z uzyskaniem większości i wzięciem władzy. Dlatego wynik wyborczy ugrupowania Hołowni i Kosiniaka-Kamysza jest kluczowy dla dalszych losów Polski”. To twierdzenie ma swoje oparcie w arytmetyce i może znaleźć wielu zwolenników. Program wyborczy tego ugrupowania jest dosyć spójny, a będąc w Sejmie języczkiem u wagi politycy „Trzeciej Drogi” są w stanie go forsować i w dużej części zrealizować. Według licznika obietnic wyborczych – społecznego projektu tworzonego przez portal money.pl – obietnice wyborcze „Trzeciej Drogi” miałyby kosztować budżet 126,4 mld złotych. Przy zsumowanym przez ekspertów money.pl koszcie wyborczym wszystkich partii i ugrupowań zgłoszonych do październikowych wyborów (739,1 mld zł) obietnice Hołowni i Kosiniaka-Kamysza prezentują się na poziomie średnim.

Najmniej obiecuje Koalicja Obywatelska, której program kosztowałby podatników 80,9 mld zł. Na drugim miejscu jest Polska 2050 i PSL (126,4 mld), a na trzecim PiS (157 mld – najkosztowniejszą obietnicą jest budowa super armii za 45 mld zł). Kolejne miejsca w kosztach wyborczych obietnic zajmują Konfederacja (189,5 mld) i Nowa Lewica (227,4 mld). Należy zaznaczyć, że im bliżej wyborów, tym obietnice stają się coraz droższe.

Skoro „Trzecia Droga” miałaby być w Sejmie języczkiem u wagi, co jest wielce prawdopodobne, warto przyjrzeć się programowi wyborczemu tego ugrupowania przedstawionemu na konwencji w dniu 9 września. Hasło wyborcze to „Gospodarka, do przodu!”. Liderzy koalicji słusznie podkreślali podczas konwencji, że dobrobyt bierze się z wiedzy, edukacji i finalnie z pracy. Pierwszym krokiem ma być przywrócenie możliwości odliczania składki zdrowotnej od podatku. Taka możliwość istniała przed wprowadzeniem „Polskiego Ładu”, ale wraz z reformą podatków składkę podniesiono i wynosi ona dzisiaj 9 proc. A przez brak możliwości odliczenia można ją uznać za podatek. „Trzecia Droga” chce też intensywnej transformacji energetycznej i będzie dążyć do tego, by Polska postawiła na zieloną energię. Koalicja ma również pomysł na problemy z dostępem do mieszkań. Chce, by na cele mieszkaniowe przeznaczać więcej terenów komunalnych i skarbu państwa, a tym samym zwiększyć budowę tanich mieszkań pod wynajem. Nowością, która ma być odpowiedzią na „800 Plus”, jest "Rodzinny PIT". Zamiast comiesięcznego świadczenia na każde dziecko koalicja oferuje zmniejszenie podatku dla rodzin wielodzietnych. Ma to zachęcić do zakładania rodzin oraz ich powiększania. Eksperci podsumowali koszt obietnic „Trzeciej Drogi” na 126,4 mld zł. Najkosztowniejsze rozwiązania to te zapowiedziane jeszcze przed konwencją. Przeznaczenie 6 proc. PKB na służbę zdrowia ma kosztować 46,5 mld zł, a 6 proc. PKB na oświatę 30,2 mld zł.

Polska 2050 i Polskie Stronnictwo Ludowe zobowiązały się, że realizacja ich „12 Gwarancji” będzie priorytetem w ramach tworzonego rządu. Priorytetem „Trzeciej Drogi” są strategiczne reformy polegające m. in. na skierowaniu przez przyszły rząd gros wydatków na inwestycje, które napędzają narodową gospodarkę. Ciekawym postulatem jest odpartyjnienie spółek Skarbu Państwa i wprowadzenie rynkowych standardów zarządzania majątkiem publicznym. Jaka będzie powyborcza rzeczywistość na tym niezwykle ważnym dla każdej rządzącej partii obszarze, wkrótce się okaże, ale nie można zapomnieć o tej właśnie obietnicy. Koalicja obiecuje maksymalne uporządkowanie i uproszczenie systemu podatkowego, co jest równie ważne, a może i ważniejsze od odpartyjnienia spółek Skarbu Państwa. Podatnik ma zapłaci jedną daninę od dochodów z pracy. Będzie ona zawierać wszystkie obecne podatki i składki, które będą rozdysponowywane na poszczególne fundusze. Ma zostać wprowadzona zasada, że wszystkie zmiany podatkowe będą uchwalane z co najmniej półrocznym wyprzedzeniem przed nowym rokiem podatkowym. Koalicja obiecuje również, że przez całą kadencję nie dopuści do podwyższenia CIT, VAT i PIT, co ma być gwarancją stabilności dla przedsiębiorców i każdego podatnika.

Kolejnym ciekawym krokiem jest wprowadzenie dobrowolnego ZUS oraz wakacji od składek dla mikrofirm zagrożonych niewypłacalnością. Obietnica wprowadzenia zasady, zgodnie z którą VAT i PIT będzie płacony tylko od uregulowanych faktur, jest od dawna oczekiwana przez polskich przedsiębiorców. Natomiast przeznaczenie 6 proc. PKB na edukację pozwoli m. in. na sfinansowanie godziny języka angielskiego dziennie od pierwszej klasy oraz zatrudnienie w szkolnych placówkach psychologów i opiekunów medycznych. Arcyciekawy jest pomysł wprowadzenia zasady: wizyta u lekarza specjalisty w ciągu 60 dni, albo NFZ zwraca pieniądze za wizytę prywatną.

Zgodnie z tradycją politycy wszystkich ugrupowań prześcigają się w rzucaniu obietnic, ale nie informują, skąd wezmą pieniądze na ich realizację. To dotyczy także polityków „Trzeciej Drogi”. Wierzyć partiom, czy nie wierzyć? To w przededniu wyborów bardzo dobre pytanie. „Rzepa” podaje, że aż 22,9 proc. Polaków nie wierzy w obietnice wyborcze. Tak wynika z opublikowanego ostatnio przez rp.pl badania SW Research. Jako najbardziej wiarygodną partię wskazano Prawo i Sprawiedliwość (21,9 proc.), tuż za nim uplasowała się Koalicja Obywatelska (19,1 proc.) i w odstępie kolejno Konfederacja (9,2 proc.), Nowa Lewica (7,8 proc.), Polska 2050 (4,1 proc.) oraz PSL (1,9 proc.). Sondaż wiarygodności partii mniej więcej pokrywa się z przeprowadzanymi sondażami poparcia dla poszczególnych ugrupowań. Prawybory w Wieruszowie bywają zbliżone do wyników ogólnopolskich wyborów parlamentarnych, przynajmniej tak było w 1997, 2001 i 2019 roku. Wyborcy nie głosują tam na konkretnych kandydatów, lecz na partie polityczne, a w dniu głosowania nie obowiązuje cisza wyborcza. Jak było w tym roku?

Prawybory w Wieruszowie wygrała Koalicja Obywatelska (34,08 proc. głosów), PiS (32.32 proc.), „Trzecia Droga” (11,94 proc.), Konfederacja (6,64 proc.) i Nowa Lewica (6,35 proc.). Wiarygodność prawyborów zaburza jednak niska frekwencja (19,27 proc.), więc wyniku nie można uznać za miarodajny. Natomiast w ostatnim sondażu londyńskiej Kantar oddanie głosu na PiS zadeklarowało 37 proc. ankietowanych, na KO 31 proc., na Konfederację 9 proc., na „Trzecią Drogę” 8 proc. i na Nową Lewicę 6 proc.

Sondaż Kantar potwierdza tezę stawianą przez coraz większą liczbę komentatorów politycznych, że jeśli koalicyjne Polska 2050 i PSL nie przekroczą wymaganego progu 8 proc. i nie wejdą do Sejmu, PiS ze wsparciem nowego koalicjanta w postaci Konfederacji weźmie władzę w Polsce na kolejne cztery lata.

Fot. wikipedia

Wróć