Właściwie, jeśli się nad tym zastanowić, nie ma czegoś takiego jak dobra albo zła pogoda. Od razu nasuwa się pytanie, dla kogo dobra? Dla rolników i ogrodników najlepsza jest umiarkowanie ciepła i deszczowa. Byle nie w nadmiarze, bo wtedy nic nie urośnie. Jeśli deszcz nie pojawi się w porę, trzeba podlewać, a to kosztuje. Dla pozostałych ludzi, niezajmujących się uprawami, deszcz to raczej utrapienie.
Tak czy inaczej fakt, że żyjemy w klimacie umiarkowanym ciepłym przejściowym daje nam wiele korzyści. Nie mamy ani nadmiernych mrozów, ani nadmiernych upałów. Oznacza to, że nie musimy wydawać tyle pieniędzy co inni z powodu zimna czy gorąca, a przecież koszty z tym związane mogą być niebagatelne. Wie to każdy, kto musi ogrzewać dom albo mieszkanie lub w czasie upałów korzystać z klimatyzacji. Chłodzenie pomieszczeń może być tak samo drogie jak ogrzewanie.
Jednym słowem, położenie naszego kraju to prawdziwy dar od losu. Mamy trochę ciepła, trochę zimna, ale z umiarem. Pod tym względem mieszkańcy wielu innych krajów mają nam czego zazdrościć. Nie mamy takich problemów spowodowanych klimatem, z jakimi borykają się inni np.: Hiszpanie, Grecy, Portugalczycy czy mieszkańcy odległej Australii. Nie występują też u nas żadne poważniejsze kataklizmy, takie jak: trzęsienia ziemi, erupcje wulkanów, niszczycielskie tornada, tajfuny, gigantyczne fale tsunami ani inne równie niebezpieczne zjawiska pogodowe oraz przyrodnicze. Owszem, zdarzają się i u nas powodzie, pożary, susze. Nie są jednak tak dotkliwe, jak w innych krajach. Bywa, że na skutek upałów cierpi polskie rolnictwo, a i nam samym bywa za gorąco, ale skala tych zjawisk jest nieporównanie mniejsza niż gdzie indziej. To co nam dokucza, a w przyszłości może dokuczać w jeszcze większym stopniu, to zmniejszająca się ilość wody. Naukowcy przestrzegają o konsekwencjach tego stanu rzeczy. Konieczne jest podejmowanie środków zaradczych, które ten proces spowolnią lub całkiem wyeliminują. Niemniej, biorąc pod uwagę kłopoty, z jakimi muszą się borykać nasi europejscy sąsiedzi oraz mieszkańcy pozaeuropejskich państw, trzeba przyznać, że żyjemy w całkiem bezpiecznych i komfortowych warunkach klimatycznych.
Patrząc na iście wakacyjną wrześniową aurę, chciałoby się rzec, parafrazując Fausta, bohatera Goethego: trwaj chwilo, o chwilo, jesteś piękną! Ale czy to nie za dużo szczęścia? Czy na dłuższą metę nie znudziłyby nas pogodne cieple dni? A jednak warto docenić ich zalety, zwłaszcza gdy alternatywą są dni deszczowe i wietrzne, lub zawieje śnieżne. Wydaje się, że matka natura miała rację, urządzając wszystko na swój sposób. Każdy to przyzna, widząc żółtozłote liście spadające z drzew. Każdy też ucieszy się na widok pierwszego śniegu, który przykryje wszystko białą puchową kołdrą. Każdy z nas ucieszy się też, kiedy śnieg zniknie, ustępując miejsca wiosennej feerii kwiatów i zapachów, a potem będzie można opalać się na plaży. To prawdziwe cuda. Co więcej, dzieją się one na naszych oczach niczym zmieniające się scenografie w teatrze albo obrazki w kalejdoskopie. Na dodatek, poza niewielkimi wyjątkami, mamy to wszystko za darmo. Wstęp wolny! Jedyne, co musimy zrobić to dbać o nasze otoczenie i troszczyć się o to, aby parki, lasy, jeziora, rzeki, które odwiedzamy, zachować w nienaruszonym stanie.
Dla większości z nas jest to oczywiste, niestety, znajdują się tacy, którzy tego nie rozumieją. Może znajdują przyjemność w zaśmiecaniu i dewastacji takich miejsc?
Zaczynając powyższy felieton od opisywania uroków, jakich dostarcza nam pogodny wrzesień, przeszedłem do spraw mniej przyjemnych i wstydliwych. Wstyd bowiem przynoszą Polakom wszyscy ci, którzy tereny zielone wokół miast i wiosek traktują jak niczyje. Tymczasem, są one nasze, należą do nas wszystkich. Nie znaczy to, że każdy może robić z nimi co mu się podoba, wręcz przeciwnie.
Na pewno wielu z nas wykorzysta te piękne wrześniowe dni na spacery, wycieczki rowerowe etc. Pamiętajmy, że butelki plastikowe, puszki po napojach, opakowania po chipsach nie dodają splendoru miejscom lasom i parkom. Są też niebezpieczne dla fauny i flory. Także muzyczna rąbanka, puszczana przez domorosłych melomanów w miejscach, gdzie inni szukają spokoju i odpoczynku, to coś, na co nie powinno być przyzwolenia. Takie dudnienie słychać jednak często w lasach, rezerwatach czy na plażach nad Wisłą, a to nie miejsca do prezentowania wszystkim swoich gustów muzycznych czy też ich braku. Z kolei przydrożne rowy to nie miejsca do wyrzucania śmieci. Niestety, wciąż ma to miejsce w podmiejskich miejscowościach i wokół nich. Jest to problem ogólnokrajowy. Pokochajmy przyrodę taką, jaka ona jest. Nikt nie powinien jej ozdabiać swoimi śmieciami.