Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Życząc Ciemnogrodowi – oświecenia...

22-12-2021 21:31 | Autor: Maciej Petruczenko
Rosyjski pisarz Denis Iwanowicz Fonwizin (1745-1792) pozostawał pod wpływem płynących z zachodniej Europy, a zwłaszcza z Francji – idei Oświecenia. I chociaż wiele osób u nas twierdzi, że nie należy słuchać „Ruskich” ani się z nimi bratać, to jednak warto po wielu latach Denisa Iwanowicza zacytować. Onże zaś powiedział między innymi, iż „nauka w rękach zdemoralizowanego człowieka staje się okrutną bronią”. A jakby tego było jeszcze za mało, to stwierdził na dodatek z całą bezczelnością: „Sędzia, który nie bojąc się zemsty ani gróźb osoby silnej, postępuje sprawiedliwie wobec bezradnego, jest dla mnie bohaterem”.

Gdy się dziś rzuci okiem nie tyle na obecny Front Jedności Narodu, lecz na najbardziej wyeksponowanych frontmanów, trudno nie zadać pytania: czy ten Fonwizin nie był jakimś mającym wielce prawdopodobne widzenia prorokiem? Przetłumaczył on na rosyjski dzieło Woltera pt. „Alzire, czyli Amerykanie”, wykazując szerokie zainteresowania najważniejszymi kwestiami międzynarodowymi swojej epoki. Nie wiem jednak, jakim cudem przenikliwy umysł Fonwizina pozwolił mu już w XVIII wieku przewidzieć zdarzenia w systemie polskiej nauki i oświaty 2021, a tym bardziej – umożliwił ocenę dzisiejszej postawy olsztyńskiego sędziego Pawła Juszczyszyna. Zaczynam się coraz bardziej przekonywać, że potoczne powiedzenie „nie ma cudów” jest najwyraźniej błędne, bo z tego, co zrodziło się na linii Fonwizin – Juszczyszyn, wynika, iż cuda się jednak zdarzają.

Jako niewątpliwy cud niektórzy wskazują też dzisiaj nagłą metamorfozę Marianny Schreiber, pięknej żony ministra Łukasza Schreibera, posła na Sejm z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. Bo nawet to władcze ramię nie powstrzymało jej przed ogłoszeniem protestu przeciwko tzw. „Lex TVN”, za którą przecież głosował na Wiejskiej jej ukochany skądinąd mąż. Trudno nie traktować jako zrządzenie losu pewnego zbiegu okoliczności. Otóż fikcyjna postać Marianny stała się najpierw symbolem Rewolucji, a potem Republiki Francuskiej i doczekała się nawet olbrzymiego pomnika w Paryżu. Arcyważne hasło „Wolność – Równość – Braterstwo” Francuzi kojarzą właśnie z Marianną, chociaż uświadamiający nas z wyżyn swojego intelektu wiceminister obrony narodowej Bartosz Kownacki wyniośle stwierdził pięć lat temu, że tych Francuzów to my akurat uczyliśmy, jak się je widelcem. Zatem – do kogo ta mowa? I kto kogo powinien w tej sytuacji pouczać?

Polska Marianna wzięła udział w warszawskiej manifestacji przeciwko „Lex TVN”, a na Instagramie napisała odważnie: „Nie lękaj się, gdy w grę wchodzi walka o Twoją wolność”. Dołączyła więc poniekąd do bodaj najśmielszej i najodważniejszej w stolicy aktywistki ruchu wolnościowego, ursynowianki Sylwii Krajewskiej. Tymczasem małżonek tej pierwszej sprytnie skontrował owo zgromadzenie, zauważając na Twitterze, iż ci, co urządzają tłumne manifestacje, krzyczą jednocześnie o odpowiedzialności rządu za śmierć gromadzących się w ścisku ludzi przez covid. Jak widać, doszło do poważnych rozbieżności w stadle Schreiberów i podobno pani Marianna nie może liczyć w tym roku na wspólną wigilię z rodziną. Nie wątpię jednak, że w niejednym polskim domu znajdzie się dla niej miejsce przy stole jako dla zbłąkanego wędrowca...

Wspomniana „Lex TVN” to uchwalona przez Sejm w wielkim pośpiechu ustawa, która – jeśli ją podpisze prezydent Andrzej Duda – może doprowadzić do sparaliżowania niekochanej przez rząd, realizującej z kolei amerykańskie idee obiektywizmu prywatnej telewizji, a w każdym razie do uniemożliwienia jej naziemnego przekazu. Właśnie TVN pokazywała w ostatnich latach przykłady rażącego łamania przez obecnych wielkorządców naszego kraju – Konstytucji, a także zasad demokracji i trójpodziału władzy, będąc solą w oku Prezesa Polski (ktokolwiek nim jest). Nic dziwnego więc, że zasiedziali na Nowogrodzkiej i w alejach Ujazdowskich politycy chętnie popędziliby kota swoim krytykom z Wiertniczej, rozbijając przede wszystkim znienawidzone Szkło Kontaktowe.

Na razie doszło atoli do sensacyjnej wizyty, jaką w największym w kraju gnieździe oporu przeciwko dzisiejszej władzy państwowej, czyli w ursynowsko-wilanowskim zaścianku złożył sam premier Mateusz Morawiecki, jeden z tych Polaków, którego wolnorynkowa Rzeczpospolita doprowadziła niemal do nędzy. Premier uroczyście otworzył najdłuższy w Polsce tunel, będący fragmentem Południowej Obwodnicy Warszawy i podkreślił, że wbrew pozorom – na tę inwestycję (4,5 mld złotych) dwie trzecie środków poszło z budżetu państwa, a nie z kasy Unii Europejskiej. Jak widać, wykorzystał jeszcze jedną okazję, by dokopać agresywnie zachowującemu się wobec Polski brukselskiemu sprzysiężeniu. Takich ciurów, jak prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski i burmistrz Ursynowa Robert Kempa, organizator fety podobno nie zaprosił. W związku z Bożym Narodzeniem wypada się wprawdzie podzielić z bliźnimi opłatkiem, a chociażby Dobrą Nowiną, ale radość z otwarcia tunelu premier wolał już zachować wyłącznie dla siebie. Dobrze, że pozyskanymi we Wrocławiu wyjątkowo wartościowymi działkami przynajmniej z małżonką się w swoim czasie podzielił i jakoś dzięki temu wiążą do dzisiaj koniec z końcem, nie bazując tylko na premierowskiej pensji, godnej co najwyżej chudopachołka.

Znający się na rzeczy złośliwcy powiadają z ironią, iż można wprawdzie przepisać majątek na żonę, ale już Polski na nią przepisać się nie da, a tym bardziej nie da się przepisać TVN-u na Orlen. Ja akurat byłbym z pozostawienia różnorodności mediów zadowolony. Podoba mi się bowiem sytuacja, w której każde medium prezentuje swój punkt widzenia i z takim samym respektem podchodzę do załogi z Wiertniczej, jak np. do Radia Maryja i tygodnika „Niedziela”. Życząc zarówno przyjaciołom, jak i nieprzyjaciołom – Radosnych Świąt!

Wróć