Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Życie przemija, sztuka zostaje

13-04-2022 20:58 | Autor: Mirosław Miroński
Żyjemy w czasach, w których ukształtował się niemały „gwiazdozbiór” osób zasłużonych dla polskiej kultury. Nie chodzi tu o nominatów ani o luminarzy sztucznie kreowanych na potrzeby polityczne lecz o artystów uznanych przez publiczność, przez rzetelnych krytyków, jak też przez środowiska artystyczne. Chodzi o twórców, których zasługi dla kultury są bezsprzeczne i niepodważalne. Jak wiadomo najlepszym krytykiem jest czas, który weryfikuje zarówno wybór, jak też oceny. Chociaż nie jest to obowiązującą regułą, to na ogół w panteonie twórców zachowują się ci, którzy nie zostali zapomniani wraz z upływem czasu.

Jeśli sięgniemy pamięcią wstecz, znajdziemy w naszej kulturze wybitnych aktorów, muzyków, kompozytorów i innych przedstawicieli szeroko pojmowanej sztuki. Wielu z nich zaczynało swoje kariery jeszcze przed II wojną światową. Ci, którym udało się przetrwać lata okupacji niemieckiej i prześladowania komunistycznych władz, podjęli swą misję w Polsce Ludowej. To oni wpływali na młodszych kolegów, to oni w dużej mierze umożliwili kulturową ciągłość. Powojenne pokolenia artystów miały do kogo sięgać, jeśli chodzi o wzorce. Wśród aktorów teatralnych i filmowych, artystów kabaretowych, artystów sztuk plastycznych, kompozytorów, wirtuozów muzycznych, literatów, piosenkarzy, artystów estrady i wielu innych sfer kultury można znaleźć bez trudu prawdziwe gwiazdy. Błyszczały one wyraźnie na artystycznym firmamencie, a niektóre błyszczą do dziś. Publiczność, zwłaszcza żeńska, kochała ówczesnych amantów zaś brzydsza jej część uwielbiała aktorki. Emanowały swym wdziękiem i urodą. Były ozdobą zarówno sceny jak i ekranu.

Wystarczy przypomnieć niektóre nazwiska z kręgu kina, teatru, czy estrady. To one były na ustach licznych rzesz wielbicielek i wielbicieli. To one wypełniały łamy gazet i kronik towarzyskich, to one były przedmiotem nieprawdopodobnego wprost kultu, to ich nazwiska pojawiały się na afiszach i to one wreszcie stawały się przedmiotem licznych plotek ploteczek, anegdot i skandali. To o nich rozmawiano i ekscytowano się szczegółami z ich życia zarówno zawodowego, jak i prywatnego. Można powiedzieć, że ci sławni ludzie byli wybrańcami losu, choć to tylko jedna strona medalu.

Tymczasem druga, skrywała wiele tajemnic. Wyidealizowany obraz rozmijał się z rzeczywistością. Życie, które wiedli, wcale nie było usłane różami, a problemy i kłopoty nie oszczędzały ich, dostarczając zgryzot i nierzadko doprowadzając do prób samobójczych. Ich prawdziwe losy były nie mniej ciekawe niż role, które odgrywali na scenicznych deskach lub na planie filmowym. Za blichtrem, splendorem i pomadą kryły się nierzadko dramaty, o czym postaram się kiedyś napisać w kolejnych felietonach poświęconych tym wybitnym postaciom.

Do pierwszej dziesiątki polskich aktorów międzywojennych niewątpliwie należy zaliczyć Eugeniusza Bodo. Zaczynał karierę aktorską w czasie kina niemego, jednak prawdziwą sławę przyniosły mu filmy udźwiękowione, szczególnie zaś komedie muzyczne, m. in. „Piętro wyżej” . Bodo zaśpiewał w nim niezapomniane do dziś przeboje: „Umówiłem się z nią na dziewiątą” oraz „Seksapil to nasza broń kobieca” . Równie znane były jego romanse m. in: z aktorką szwedzką Elną Gistedt, z Norą Ney i Reri – egzotyczną gwiazdą pochodzenia tahitańskiego, urodzoną na Bora-Bora. Właściwie nazywała się Anna Irma Ruahrei Chevalier. Wystąpiła wspólnie z Eugeniuszem Bodo w filmie „Czarna perła” w 1934 roku.

Kolejną wybitną postacią kina był Aleksander Żabczyński. Uwielbiany przez kobiety. Niektóre posuwały się do tego, że wypisywały swoje wyznania miłosne na klatce kamienicy, w której gwiazdor mieszkał. Musiał więc na własny koszt odmalowywać ściany, aby owe gorące dowody swojej popularności usuwać. Aleksander Żabczyński grywał wspólnie z Tolą Mankiewiczówną, Jadwigą Smosarską (pieszczotliwie zwaną Jadzią), oraz Heleną Grossówną. Choć był żonaty z Marylą Zielenkiewicz, po latach pojawiły się plotki o jego związku z Lodą Halamą.

Niemniej popularny był Józef Węgrzyn, zwany też polskim Rudolfem Valentino. Zasłynął dzięki filmom niemym, m. in.: „Carska faworyta” , „Tajemnica przystanku tramwajowego” , „Księżna Łowicka” . Wybranką jego serca i żoną była znana aktorka Zofia Lindorfówna.

Innym wielkim aktorem, zaczynającym swą karierę w czasie filmu niemego, był Adolf Dymsza. Doskonale odnalazł się w także filmie dźwiękowym. Był lubiany przez szeroką publiczność, którą uwiódł swoją energią i wszechstronnością. Dymsza dawał się lubić, a to głównie za sprawą swoich ról w filmach komediowych. Dzięki nim stał się niezwykle popularny. Wcielił się w rolę warszawskiego chłopaka Dodka, co przyniosło mu wielką sympatię widzów. Emanowała od niego pozytywna energia. Wystąpił m. in. w filmie „Każdemu wolno kochać” , „Dodek na froncie” , „Antek policmajster” . Po wojnie część środowiska bojkotowała go za występy w przedstawieniach teatralnych w czasie okupacji. Wykluczono go nawet z zawodu. Pomimo to zapisał się w historii kina jako najpopularniejszy aktor komediowy tamtych lat.

Kolejną wybitną postacią, prawdziwym gwiazdorem polskiego kina okresu przedwojennego był Franciszek Brodniewicz. Wielką sławę zdobył dzięki melodramatom.W „Trędowatej” (1936) znakomicie zagrał ordynata Waldemara Michorowskiego, zakochanego w Stefanii Rudeckiej, której rolę zagrała Elżbieta Barszczewska. Zagrał też postać rosyjskiego rotmistrza Wiesnicyna w „Wiernej rzece” oraz w produkcjach „Wrzos” i „Ordynat Michorowski” . Był amantem, choć zadebiutował w tego rodzaju rolach po czterdziestce. Uwielbiało go mnóstwo fanek. Niestety, nie przeżył Powstania Warszawskiego.

O kolejnych postaciach i ciekawostkach z życia międzywojennej bohemy, z której nielicznym udało się pozostać w swoim zawodzie również po wojnie, dowiedzą się Państwo z kolejnych felietonów.

Wróć