Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Zmuszać, czy nie zmuszać…

28-07-2021 20:28 | Autor: Mirosław Miroński
Chyba nie ma wśród nas nikogo, kto nie odczułby na sobie skutków pandemii. Udało się zażegnać największy kryzys związany z lawinowo rosnącą liczbą zachorowań i wysokim odsetkiem zgonów z powodu Covid-19, a już przychodzi nam się zmierzyć z kolejną falą infekcji. Dotychczas mieliśmy do czynienia z właściwą większej części społeczeństwa w walce z pandemią. Dzięki temu udało się ją opanować, jednak ostatnio pojawił się duży problem - duża liczba obywateli nie chce się szczepić. Powody tego są różne. Najczęściej są to trudno zrozumiałe obawy przed szczepionką. Część przeciwników szczepień swoją odmowę jako sprzeciw wobec ograniczania swobód obywatelskich. Taką postawę można porównać do podcinania gałęzi na której obok podcinającego siedzą też inni ludzie, ale to ta osoba rości sobie prawo do podcinania gałęzi w imię wolności.

Tymczasem mamy coraz więcej zakażeń indyjskim wariantem koronawirusa Delta. To właśnie on dominuje w Wielkiej Brytanii, gdzie stał się przyczyną wzrostu liczby zakażeń i kolejnej fali epidemii. Również w Izraelu mogącym poszczycić się największym odsetkiem osób zaszczepionych liczba zakażonych tą mutacją rośnie. Skłoniło to tamtejsze władze do przywrócenia niektórych restrykcji m.in. obowiązku noszenia maseczek.

Wariant indyjski jest o 60 proc. bardziej zakaźny, a objawy choroby różnią się od tych, które towarzyszyły wcześniejszym odmianom koronawirusa. Łatwość, z jaką przenosi się wirus, oznacza większą liczbę chorych. Przebieg choroby zależy od wielu czynników, ale jedna prawidłowość jest na tyle wyraźna, aby wyciągnąć zasadniczy wniosek. Otóż, osoby zaszczepione, które uległy zakażeniu przechodzą chorobę nieporównanie łagodniej niż nieszczepione. Wniosek jest jednoznaczny i powinien skłonić wszystkich do podjęcia decyzji o zaszczepieniu się. Tak jednak nie jest. Wciąż duży odsetek obywateli zwleka z decyzją o przyjęciu szczepionki. Odwleka ją lub odmawia z sobie tylko znanych powodów. Trudno to zrozumieć, bo jeśli dzięki szczepieniu można uniknąć ryzyka lub znacznie je zmniejszyć, to po co ryzykować? To pytanie wydaje się retoryczne. Niestety, praktyka pokazuje coś innego.

W Europie i wielu krajach na świecie, rozważane są rozmaite metody ustawowego skłonienia opornych do zaszczepienia się. Budzi to opór u przeciwników szczepień, z drugiej zaś strony znaczna część obywateli poszczególnych krajów skłania się do wprowadzenia bardziej restrykcyjnych zasad postępowania wobec antyszczepionkowców.

W świetle danych naukowych powszechne szczepienia są najlepszym sposobem obrony przed pandemią. Wydaje się, że wraz z rosnącą liczbą zachorowań presja wywierana na antyszczepionkowców będzie się nasilać. Można się spodziewać, że również środowiska biznesu, restauratorzy, branża turystyczna i wszystkie inne gałęzie gospodarki opowiedzą się jednoznacznie po stronie zwolenników szczepień nie mogąc pozwolić sobie na kolejny lockdown i ograniczenia działalności. Wprowadzenie zasady, że z niektórych usług, świadczeń i przywilejów będą mogli korzystać tylko zaszczepieni znajduje akceptację środowisk związanych z gospodarką. Nasuwa się analogia do próby wejścia na łódź bez kamizelki ratunkowej. Nie zakładasz, nie wchodzisz - to zapewne usłyszymy od odpowiedzialnego kapitana. Koniec kropka! Zwolenników twardych i restrykcyjnych rozwiązań przybywa w wielu krajach Europy i świata. Nie brak ich też u nas. Chcesz zachować swoją wolność i prawa obywatelskie do swobodnego wyboru? Dobrze, ale kończą się one tam, gdzie naruszona zostaje wolność pozostałych. Oni, a jest ich większość mają prawo czuć się bezpiecznie w twojej obecności.

Jak ostatecznie zostaną rozstrzygnięte te kwestie przez Ministerstwo Zdrowia i podległe mu jednostki, jeszcze nie wiemy. Należy poczekać na rozwój sytuacji. Najprawdopodobniej rozwój pandemii wymusi na decydentach wprowadzenie nowych przepisów. Pandemia nie ma barw politycznych, nie ulega wpływom ani naciskom innym niż powszechne szczepienia i profilaktyka polegająca na respektowaniu zaleceń służb medycznych. Wskazana jest ostrożność w znoszeniu ograniczeń epidemiologicznych. W naszych rękach leży najbliższa przyszłość i zależy ona od nas samych. Możemy sprawić, że unikniemy załamania lub spowolnienia gospodarczego, a przede wszystkim ryzyka zachorowania na COvid-19 z wszystkimi tego konsekwencjami?

Cieszy fakt, że w wielu dziedzinach życia powracamy do stanu sprzed pandemii. Otwarte zostały sklepy, duże i małe sieci handlowe, restauracje, obiekty sportowe, placówki kultury etc. Widok ludzi odwiedzających te miejsca napawa optymizmem, jednak czy nie przedwczesnym? Jeśli pandemia nasili się, mogą one przyczynić się do szybszej transmisji groźnej mutacji indyjskiej Delta.

Nieraz mam okazję znaleźć się w galeriach sztuki podczas wernisaży, w salach koncertowych etc. Niewiele z obecnych tam osób przestrzega zasad epidemiologicznych, koniecznych, by powstrzymać wirusa. Na bok schodzą wszelkie ograniczenia, nie zachowujemy dystansu, nie nosimy maseczek. A przecież, nie wszyscy obecni są zaczepieni. Niektórzy nawet chwalą się tym podają przy tym powody sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem oraz wiedzą naukową.

No cóż, jeśli nie chcesz się szczepić, to twój wybór. Szanujemy to, ale ty uszanuj nasze prawo do tego, aby w restauracji, na siłowni, w środkach komunikacji, w innych miejscach publicznych obok nas przebywały jedynie osoby zaszczepione z odpowiednim certyfikatem.

Wróć