Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Zgładzone w mgnieniu oka

09-10-2024 19:34 | Autor: Tadeusz Porębski
W dniu powstawania dzisiejszego felietonu miało miejsce ważne wydarzenie w moim życiu. Wydawca poinformował mnie, że Biblioteka Narodowa nadała mojej najnowszej powieści identyfikator ISBN i książka jest już w drukarni. To thriller psychologiczny pt. „Zgładzone w mgnieniu oka”, oparty na faktach. Krótkie streszczenie powieści. W jednym z dużych polskich miast pojawił się wyjątkowo wynaturzony przestępca seksualny. Opinie są zgodne – podobny zlepek zaburzeń nie został odnotowany w historii polskiej kryminalistyki. Miasto jest sparaliżowane strachem. Komendant policji powołuje specjalną grupę dochodzeniową, której kierowanie powierza nadkomisarzowi Leszkowi Hermanowi. Wśród podejrzanych znajduje się m. in. były nauczyciel Jaromir Sulima. Herman jest przekonany o jego winie, ale nie jest w stanie zebrać wystarczającego materiału dowodowego. Powoli popada w obsesję na punkcie Sulimy. Panikę w mieście potęguje znalezienie w krótkim odstępie czasu zwłok dwóch kolejnych kobiet. Patolog informuje komisarza, że zabójca to sadysta wyjątkowej próby. Natomiast docent Monika Fiszman, specjalistka profilowania behawioralnego, upiera się, że policja ma do czynienia nie z jednym, lecz z dwoma seryjnymi działającymi w podobny sposób, ale odrębnie. Herman jest sceptyczny, wkrótce pewien na pozór drobny szczegół pozwoli rozwiązać skomplikowaną zagadkę.

Pisałem tę powieść przez ponad 5 lat, zbierając materiały, sprawdzając fakty i czytając fachową literaturę, m. in. „Psychologię kryminalistyczną”, „Kryminologię – teorię i praktykę”, a nawet „Vademecum technika kryminalistyki” pod redakcją Jacka Mazepy. Chciałem być wiarygodny i odróżnić się w ten sposób od autorów tzw. kryminałów, którzy tworzą przy kawie, czerpiąc wenę z chmur. „Zgładzone w mgnieniu oka” to inny typ powieści kryminalnej, bo oparty na wydarzeniach, które miały miejsce w rzeczywistości. Pracę nad powieścią ułatwiało mi to, że od lat amatorsko zajmuję się badaniem zachowań seryjnych zabójców – od Alberta de Salvo po Teda Bundy`ego i Gary`ego Ridgway`a.

Ojczyzną seryjnych i masowych morderców są Stany Zjednoczone, choć w 2011 r. amerykańskich masowych zdecydowanie przebił Europejczyk – Norweg Anders Breivik. W dniu 22 lipca wpierw dokonał zamachu bombowego na siedzibę premiera Norwegii, w którym zginęło 8 osób, a kilka godzin później na wyspie Utoya zastrzelił z karabinu szturmowego 69. uczestników obozu młodzieżówki norweskiej Partii Pracy. Na razie to on dzierży palmę pierwszeństwa w tej ponurej statystyce, ale jest tylko kwestią czasu – kiedy jego „rekord” zostanie poprawiony, najprawdopodobniej właśnie w USA.

Choć ojczyzną seryjnych są Stany, to palmę pierwszeństwa, jak idzie o oficjalnie udowodnioną liczbę ofiar, dzierży nie Amerykanin, lecz Rosjanin. Andriej Czikatiło, zwany „Rzeźnikiem z Rostowa”, zamordował w latach 1982 - 1990 w bestialski sposób 53 osoby. Tylko o jedną ofiarę gorszy jest ukraiński rezun Anatolij Onoprijenko, zwany „Bestią z Żytomierza”, „Terminatorem”, „Ukraińskim Zwierzęciem” oraz „Obywatelem O”. Został skazany na karę śmierci (niewykonaną) za popełnienie 52 morderstw w latach 1989–1996. Zabijał za pomocą samopału. Wybierał samotne domostwa i likwidował wszystkich, łącznie z dziećmi, po czym podpalał dom. Jednak to Amerykanie biją na głowę cały świat w liczbie seryjnych zabójców łącznie – wyliczenie wszystkich nazwisk zajęłoby sporą część tego wydania „Passy”. U nas masowi jeszcze się nie pojawili, ale w naszej spokojnej dotychczas ojczyźnie też powoli budzi się groza. Poczciwy na pozór i niegroźny student umawia się z nauczycielką języka włoskiego w jej mieszkaniu, dźga kobietę wielokrotnie nożem i kawałkuje zwłoki. Kilka lat temu media doniosły o zatrzymaniu w Kołobrzegu eleganta o ujmującym sposobie bycia, podejrzanego o kilka zabójstw kobiet i ukrycie ich zwłok w miejskim parku.

Agresja, przemoc i seryjni zabójcy stają się symbolem naszych czasów. Pojawiający się co kilkanaście lat w Polsce seryjni jak Zdzisław Marchwicki (14 zabójstw kobiet), Paweł Tuchlin (10 zabójstw) i kilku innych, to przysłowiowe cienkie Bolki w porównaniu z amerykańską czołówką. Gary Ridgway (48 zamordowanych kobiet), Ted Bundy (30 zabójstw kobiet) czy John Wayne Gacy (33 uduszonych młodych mężczyzn) przodują w rankingu FBI, jak idzie o liczbę ofiar. Ale jednym z najokrutniejszych i kompletnie zdeprawowanych morderców Ameryki był William Bonin, zwany „Zabójcą z autostrady”. Przez lata uprowadzał młodych chłopców, gwałcił ich i poddawał niewyobrażalnym torturom. Kiedy został zatrzymany na gorącym uczynku dokonywania gwałtu na kolejnym młodym chłopcu śledczy osłupieli, choć w swojej karierze mieli do czynienia z wieloma brutalnymi przestępcami. Furgonetka Bonina przypominała średniowieczną izbę tortur. Dokładna liczba ofiar potwora jest nie jest znana, ale policyjne annały mówią nawet o stu. W poniedziałek 26 lutego 1996 r. Bonin został niczym wściekłe zwierzę uśpiony zastrzykiem z trzech substancji w kalifornijskim więzieniu San Quentin.

Seryjni i masowi zabójcy mają kilka cech wspólnych – są pozbawieni empatii, nie mają poszanowania dla życia ludzkiego i nie odczuwają skruchy. Gdzie szukać trudno dostrzegalnej różnicy pomiędzy zabójcami seryjnymi a masowymi? Masowymi w większości kierują obłąkańcze idee oraz żądza władzy. Seryjni zaś zaspokajają swoje wynaturzone fantazje, a kieruje nimi przede wszystkim gniew i chęć całkowitej dominacji nad ofiarą. Przykładem zabójcy masowego, kierującego się obłąkańczą ideą, jest wymieniony wyżej Anders Breivik. Daleko mu jednak do „cyngla” Stalina, majora NKWD Wasilija Michajłowicza Błochina, urzędującego w podziemiach moskiewskiego więzienia Łubianka, który od 1924 do 1949 roku osobiście wykonał egzekucje na około 50 tysiącach skazańców.

Nasze czasy charakteryzują się rozluźnieniem więzi rodzinnych, a dzieci pozostawiane są same sobie. Rodzice młodocianych zabójców, dokonujących masakr w amerykańskich szkołach, przeoczyli sygnały ostrzegawcze. Nie dostrzegali, że u małolatów, ćwiczących od rana do wieczora gry komputerowe, w których trup pada gęsto, powoli zaciera się granica pomiędzy realem a światem wirtualnym. Z kolei rodzice przyszłych seryjnych zabójców przeoczyli coś, co naukowcy nazywają Triadą McDonalda. Jest to zespół zachowań obejmujący moczenie się w dzieciństwie, piromanię oraz dręczenie zwierząt. Triada McDonalda to wyraźna oznaka rozwijania się u dziecka czy młodzieńca osobowości patologicznej – socjopatii. Stąd tylko krok do popełniania ciężkich przestępstw.

Badania wykazały, że na 10 seryjnych aż 9 doświadczyło w dzieciństwie i młodości przemocy psychicznej lub fizycznej. Wykazały również, że złe instynkty rozwijają się we wczesnej młodości, w określonej sytuacji rodzinnej.

Czy skłonność do przemocy i sadyzmu jest dziedziczna? Któż to wie? Opis modelu cząsteczki DNA, prawdziwego bicza bożego na przestępców, pojawił się już w 1953 r., ale na wykorzystanie go w kryminalistyce trzeba było poczekać ponad 30 lat. Po raz pierwszy uczynili to Anglicy w latach 1985-86 w sprawie zgwałcenia i zabójstwa dwóch kobiet. W Polsce pierwsza ekspertyza genetyczna została wykonana 1989 roku. Od tego czasu wykonaliśmy ogromny krok naprzód. Mamy w kraju nowoczesne Laboratorium IGS, jedno z najlepiej zorganizowanych w Europie, które przeprowadza najbardziej wyrafinowane badania w dziedzinie identyfikacji genetycznej człowieka, a także roślin i zwierząt. Profilowanie DNA to dzisiaj podstawowe narzędzie pracy śledczych na całym świecie. Analiza DNA wyizolowanego z materiału biologicznego (kropla krwi, potu, etc.) prowadzi do uzyskania profilu DNA w postaci elektroforegramu, niepowtarzalnego w wypadku każdego człowieka i używanego do identyfikowania osób, jako dowód w celach śledczo-sądowych.

Dzięki analizie DNA, jak również genealogii genetycznej, udaje się rozwiązać wiele skomplikowanych spraw, w tym mnóstwa brutalnych zabójstw nawet sprzed pięćdziesięciu lat. Genealogia genetyczna to jedna z nauk pomocniczych, zajmująca się badaniem więzi rodzinnych pomiędzy ludźmi poprzez ustalanie pokrewieństwa genetycznego. Akcja mojej powieści „Zgładzone w mgnieniu oka” toczy się w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy metoda profilowania DNA dopiero raczkowała. Zdeprawowanego zabójcę zidentyfikował analityczny umysł głównego bohatera, nadkomisarza Leszka Hermana. Zachęcam do przeczytania.

Wróć