Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Zanim szczęście się odwróci

14-07-2021 20:58 | Autor: Mirosław Miroński
Niedaleko mojego domu zainstalowano bankomat. Niemal codziennie widuję ustawiającą się przed nim kolejkę. Czasem zastanawiam się, co kieruje stojącymi w niej ludźmi, że niezależnie od pogody i pory dnia oblegają prowadzące do niego schody? Sam też korzystam z tego bankomatu, jest to najbliższe takie urządzenie. Pozwala wybierać środki z rachunku bankowego lub wpłacać, zależnie od potrzeby. Ktoś może zapytać - skoro tak, to dlaczego dziwię się innym? To oczywiście, nie do końca tak. Nie dziwi mnie, że ktoś to robi, a jedynie, że dzieje się to w takiej mierze. Fakt, że bankomat jest oblegany permanentnie, może świadczyć o tym, że nie ma innych w pobliżu albo że usługi bankowe dokonywane za jego pośrednictwem są bardzo popularne w naszym społeczeństwie. Jedna i druga ewentualność wydaje się być prawdopodobna.

Dziś trudno znaleźć osoby, które nie mają własnego rachunku bankowego, choć niewątpliwie zdarzają się takie. Widać to przy kasach sklepowych, gdzie zwolennicy płacenia gotówką wyszukują drobniaki, aby zapłacić lub na odwrót, płacą banknotami o dużym nominale, zmuszając tym samym kasjerkę czy kasjera do wydawania reszty. Chociaż klientów „gotówkowych” jest coraz mniej, powodują, że klienci stojący za nimi w kolejce muszą cierpliwie czekać, znacznie dłużej niż przy płaceniu kartą albo aplikacją w smartfonie.

Korzystanie z udogodnień technologicznych staje się coraz powszechniejsze. Nie tylko w kwestii płatności, ale też w wielu innych dziedzinach. Z każdym dniem nasze smartfony obrastają w nowe funkcje. Niektóre aplikacje pełnią rolę gadżetów służących rozrywce, inne zaś ułatwiają nam życie. Trudno więc dziwić się, że są coraz bardziej popularne i szybko zyskują sobie zwolenników. Stosunkowo nowa na naszym rynku aplikacja mObywatel jest używana przez ok. 4 mln osób, podczas gdy jeszcze rok temu było to ok. 1,3 mln. Jest to wyraźny sygnał, że Polacy są otwarci na nowe technologie, że polityka cyfrowa prowadzona w naszym kraju trafia do przekonania odbiorców.

Aplikacje cyfrowe są przydatne w różnych sytuacjach. Pomagają załatwiać codzienne sprawy bez potrzeby wychodzenia z domu i dotarcia fizycznie do tej czy innej instytucji. Aplikacje takie jak mObywatel, które dzięki smartfonom możemy mieć zawsze pod ręką pozwalają na komunikowanie się z naszym profilem zaufanym, korzystanie z dokumentów takich jak: elektroniczna recepty, dowód osobisty, legitymacja studencka, legitymacja szkolna, prawo jazdy, dowód rejestracyjny pojazdu, bilety kolejowe, Polak za granicą, Karta Dużej Rodziny (mKDR). To wszystko wydaje się nieprawdopodobne, ale dzięki tej i podobnym aplikacjom możemy znacznie szybciej i skuteczniej załatwiać sprawy, które jeszcze niedawno wymagałyby od nas znacznie więcej wysiłku, stania w kolejkach, straty czasu i nerwów.

Aplikacje mobilne są pomocne także w walce z koronawirusem. Pozwalają błyskawicznie uzyskać aktualne informacje dotyczące SARS-CoV-2. To tym bardziej ważne, że walka z tym patogenem jeszcze się nie zakończyła. Używając porównań wojennych, można powiedzieć, że wygraliśmy kolejną bitwę, ale przeciwnik ciągle zachowuje siły. Zapewne, zajmie mu niewiele czasu, aby się przegrupować i odbudować swoje zasoby. To oznacza, że może uderzyć z nową siłą już wkrótce. Niektórzy eksperci przewidują, że nastąpi to pod koniec lata albo jesienią.

Dobry strateg powinien brać pod uwagę każdą ewentualność i być gotowy do ataku, jak i obrony. Dotychczasowa wiedza i doświadczenia zebrane na temat koronawirusa pozwalają przewidzieć nadchodzące zagrożenie. Najlepsze, co jako społeczeństwo możemy zrobić, aby się przed nim uchronić, to się zaszczepić. Dowodzą tego badania laboratoryjne i praktyka medyczna. Potwierdzają to także statystyki dotyczące zachorowań i przebiegu choroby covid-19. To wszystko jednak nie wszystkich przekonuje. Niestety, do niektórych żadne argumenty naukowe ani statystyki nie docierają. Wciąż mamy wokół siebie znaczną liczbę osób, które szczepić się nie chcą. Trudno to zrozumieć w obliczu faktów i doświadczeń związanych z pandemią.

Nie da się osiągnąć zbiorowej odporności bez zaszczepienia niezbędnej liczby ludności. Wariant koronawirusa Delta jest bardziej groźny od poprzednich z uwagi na znacznie silniejszą transmisję. To oznacza, że łatwiej się nim zarazić. Najskuteczniejszym sposobem uniknięcia poważnych konsekwencji z tym związanych jest właśnie szczepienie. Lekarze, wirusolodzy i służby odpowiedzialne za zdrowie publiczne zachęcają do szczepień. Wszelkie ułatwienia, loteria z dużą liczbą nagród, wsparcie finansowe dla samorządów biorących udział w programie szczepień mają być czynnikiem motywującym i skłonić niechętnych lub nieprzekonanych do akcji szczepień.

Dobra sytuacja epidemiologiczna, która utrzymuje się od kilku tygodni wydaje się usypiać czujność Polaków. To przekonanie, że wirus został pokonany może okazać się złudne i grozi pojawieniem się kolejnej fali zachorowań. Mamy już ok. 15,2 mln zaszczepionych osób, ale to wciąż za mało. To zaledwie ok. 40 procent populacji. Żeby mówić o sukcesie, musi być szczepień niemal dwa razy więcej. Służby alarmują, że obecnie co piąty zakażony jest w wieku 18-36 lat. Zwykle są to osoby niezaszczepione. Niestety, dla wielu z nich może to być choroba śmiertelna.

Niechęć do szczepienia to coś, jak zabawa w rosyjską ruletkę. Może lepiej wyjąć nabój z rewolweru, zanim szczęście się odwróci, zanim nie będzie za późno.

Wróć