Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Zamiast spowiedzi wielkanocnej

23-03-2016 22:14 | Autor: Maciej Petruczenko
Ani nadejście słonecznej wiosny, ani bliskość Świąt Wielkanocnych i tak pożądanej przez dziatwę wizyty zajączka wielkanocnego z koszem prezentów nie wprawiają nas w tym roku w radosny nastrój. W Polsce akurat łatwiej byłoby dziś o ponowne zmartwychwstanie Chrystusa niż zdrowego rozsądku.

 Za granicą mamy dla odmiany wielki dramat walki z Państwem Islamskim, w trakcie której nikt nie może być pewny dnia ani godziny – w każdym momencie jakiś fanatyk może się w niczego nieświadomym tłumie rozerwać na strzępy za pomocą materiałów wybuchowych, powodując jednocześnie śmierć albo ciężkie kalectwo wielu innych osób. A co najgorsze – jak wykazały wydarzenia minionego roku we Francji i Belgii – trzeba się wciąż spodziewać powtórki z rozrywki.

Jeśli chodzi o Polskę, to mamy już ogłoszoną triumfalnie przez nową władzę dobrą zmianę i mnóstwo narastających lawinowo – bardzo złych zmian. Dobra, a w każdym razie niesłychanie potrzebna zmiana to pewne przestawienie akcentów. Do tej pory wyrwana spod sowieckiego buta Polska odnosiła jako całość spektakularne sukcesy w cywilizacyjnym wyścigu państw, lecz – z wyjątkiem najbardziej zaradnej albo uprzywilejowanej części społeczeństwa – miliony obywateli nic z tego nie miały i śmiało mogły narzekać, że nawet za komuny było im łatwiej mimo gospodarczego zacofania i politycznych restrykcji. Jeśli sparafrazować słynne hasło rzucone przez dawnego peerelowskiego przywódcę Edwarda Gierka, to wypadałoby powiedzieć, że wprawdzie ostatnio Polska gwałtownie rosła w siłę, ale niektórym ludziom wcale się w związku z tym nie żyło dostatniej.

Wpadanie z jednej skrajności w drugą nigdy nie jest najlepszym wyjściem. Stare i mądre przysłowie powiada, że umiar jest zaletą bogów. Stąd niemal całkowite zmarnowanie peerelowskiego uprzemysłowienia Polski – było ewidentnym błędem, skazującym na pauperyzację olbrzymie połacie kraju. Gwałtowna likwidacja wielkich i średnich, a nie zawsze nierentownych  zakładów przemysłowych, a także niektórych dobrze prosperujących PGR-ów zabrała chleb milionom Polaków, zmuszonych w wielu wypadkach do emigracji zarobkowej. I nawet przestawiony z socjalistycznych dogmatów KC PZPR na skrajny liberalizm ekonomiczny Leszek Balcerowicz przyznał po latach, że się nieco zapędził, kosząc owe zakłady równo z trawą. W naszym najbliższym warszawskim otoczeniu mamy widoczny przykład z gatunku: zamienił stryjek siekierkę na kijek – widząc jak dawny Służewiec Przemysłowy przekształcił się w bezproduktywny biurowy kołchoz („Mordor”), będący na dodatek komunikacyjną kulą u nogi.

Równowagę rozwoju gospodarczego Polski zamierza przywrócić minister rozwoju w randze wicepremiera – Mateusz Morawiecki, który na szczęście – nie miał wstępu do rządowej kariery na uniwersytetach marksizmu-leninizmu i nie musi koniunkturalnie zmieniać poglądów. Jednym z podstawowych elementów jego planu jest rodzima reindustrializacja kraju przy jednoczesnym popieraniu innowacyjności – żeby już nie lecieć w nieskończoność na cudzych patentach i cudzej kasie. Ale to dopiero melodia przyszłości, bo główny motyw na dziś jest zupełnie inny.

W związku z tragedią, jaką były zamachy terrorystyczne w Brukseli, również w Polsce przedstawiciele władzy stanęli na równe nogi, przypomniawszy sobie o kwestiach bezpieczeństwa. Pan prezydent i pani premier przesłali wyrazy współczucia najwyższym dostojnikom belgijskim, zapewniając zaraz potem naród, że my, Polacy, jesteśmy absolutnie bezpieczni, a niezbędne służby czuwają nad nami nieustannie niczym Anioł Stróż. Szczerze mówiąc, nigdy w takie deklaracje oficjeli nie wierzyłem i nadal nie wierzę.

Już 18 lat trwa bezskuteczne poszukiwanie morderców byłego komendanta głównego policji Marka Papały, który został zastrzelony w naszym sąsiedztwie na Służewcu. Nie trafiono również na trop tych, którzy w Lesie Kabackim zamordowali Jolantę Brzeską, kobietę, która zacięcie walczyła z tzw. czyścicielami kamienic. Gdy parę lat temu zakończyła się (bodaj w Poznaniu) konferencja w sprawie bezpieczeństwa lotów, jej dramatycznym finałem okazało się rozbicie u wrót lotniska w Mirosławcu wojskowego samolotu Casa, którym wracali w domowe pielesze uczestnicy tej ważnej narady. Wkrótce potem sam prezydent RP Lech Kaczyński, bądź co bądź zwierzchnik Sił Zbrojnych, zorganizował wraz z gronem współpracowników podróż do Katynia z lądowaniem pilotowanego – znowu przez wojskowych – samolotu. Lądowanie zaplanowano z całą beztroską na nieczynnym już od długiego czasu i straszliwie zaniedbanym lotnisku na obrzeżach Smoleńska. Prezydent zabrał  na pokład – oprócz kilkudziesięciu czołowych postaci życia politycznego – komplet dowódców wszystkich rodzajów broni. A ci dowódcy, podobnie jak parę dni wcześniej lądujący tam premier Donald Tusk, w najmniejszym stopniu nie przejmowali się tym, że regulamin poruszania się tą rządową maszyną kategorycznie zabrania lądowań w takich czwartoligowych aeroportach jak smoleński Siewiernyj. Winni zaistniałej nie tylko w efekcie mgły katastrofy Tupolewa 154M byli wtedy nie tylko prości funkcjonariusze BOR, ale pociągnięcie do odpowiedzialności największych winowajców stało się li tylko przedmiotem rozgrywki politycznej, w której jeden zakłamany kombinator do dzisiaj wskazuje palcem na drugiego.

Jakby smoleńskiej tragedii było mało, mieliśmy ostatnio kraksę pancernej limuzyny prezydenckiej, do której ktoś z ludzi nominalnie dbających o bezpieczeństwo Andrzeja Dudy założył zjeżdżoną i nie nadającą się już do użytku oponę. Czyli nawet w tak prostych sprawach państwo utrzymuje stan bałaganiarstwa. Zmieniają się partie chwytające władzę, ale cecha zastraszającej nieodpowiedzialności się nie zmienia. Chwalić Boga, islamscy terroryści jeszcze nas nie zdążyli namierzyć. I pewnie dlatego mogę szczerze życzyć Czytelnikom – spokojnych Świąt, bez wybuchowej rozrywki.

Wróć