Aliści w kwietniu ubiegłego roku mieszkańcom Lesznowoli znudziły się kilkunastoletnie rządy wójt Jolanty Batyckiej – Wąsik. Na przestrzeni ostatniej dekady liczba mieszkańców wiejskiej gminy powiększyła się o ponad 10 tys. i osiągnęła poziom ponad 37 tys. osób zameldowanych. To właśnie nowi mieszkańcy gminy walnie przyczynili się do klęski wyborczej urzędującej od 1998 r. wójt. Trzeba przyznać, że dokonali zmian w sposób bardzo sprawny, choć dochodziły nas sygnały, że stosowano wobec Batyckiej – Wąsik tzw. czarny piar. Jednoosobowo zajmowałem się w gazecie kontaktami z Lesznowolą i po zmianie władzy w gminie postanowiłem nie przeszkadzać nowej wójt w kontynuowaniu dobrej passy Lesznowoli. Grupa lesznowolskich harcowników, stanowiąca trzon prącego do władzy ugrupowania Inicjatywa Gmina Lesznowola (IGL), uderzała we mnie bardzo mocno nazywając sprzedajnym dziennikarzem, który za pieniądze z reklam robi Batyckiej – Wąsik dobrze. Prawda jest taka, że ani mnie grzeje, ani ziębi, czy w Lesznowoli rządzi wzmiankowana Batycka – Wąsik, nieznana mi Maciejak, Chińczyk Li, Żyd Apfelbaum, czy Murzyn Makumba. Współpracowałem z Lesznowolą, tak jak współpracujemy z Mokotowem, Ursynowem, Wilanowem, spółdzielniami mieszkaniowymi, Biedronką i wieloma innymi podmiotami.
Doskonale znam Lesznowolę. Jako młody chłopak jeździłem tam rowerem po próchnicę do domowych kwiatków i pamiętam, że było to dechami zabite zadupie, dierewnia, gdzie jeszcze w latach 90. konna fura wyładowana sianem nie była rzadkością. Jolanta Batycka – Wąsik wszystko zmieniła. Przez ponad 20 lat rządów uczyniła z biednej zacofanej Lesznowoli jedną z najbogatszych gmin w Polsce o statusie wiejskim. Bo dzisiejsze bogactwo tej gminy nie wzięło się znikąd, to efekt ciężkiej pracy radnych kolejnych kadencji tamtejszego samorządu. Bezcenne grunty po dawnym gospodarstwie rolnym w Mysiadle też nie spadły z nieba. W lipcu 2011 r. lokalny „Kurier Południowy” pisał: „W ubiegły piątek wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski przekazał na ręce wójt Jolanty Batyckiej – Wąsik decyzję stwierdzającą nieodpłatne nabycie przez Lesznowolę gruntów po byłym KPGO w Mysiadle. Tym samym gmina otrzymała nieruchomość o powierzchni ponad 83,5 ha. Jest to ogromny sukces gminy, ale przede wszystkim wójt Jolanty Batyckiej – Wąsik, która o przejęcie gruntów w Mysiadle starała się od 2005 r.”. Grunty w Mysiadle, szacowane dzisiaj na pół miliarda zł, osobiście „wychodziła” więc u wojewody Batycka – Wąsik. Czy ten znamienny fakt znany jest mieszkańcom gminy, którzy osiedlili się w Lesznowoli po 2011 r.?
Wrócę do lesznowolskich harcowników, którzy kryjąc się pod pseudonimami mieszali ludziom w głowach, a mnie nazywali sprzedajnym. Informuję ich niniejszym, że od 1994 r. aż 13 razy stawałem przed sądami oskarżany przez burmistrzów, radnych, prezesów spółdzielni mieszkaniowych, zarządy spółek Skarbu Państwa o znaczeniu strategicznym, a nawet samą prezydent Hannę Gronkiewicz – Waltz o naruszenia dóbr osobistych bądź zniesławienia. Przegrałem tylko raz – zaocznie, bo zawiadomienie o wokandzie wysłano na adres, pod którym od lat nie mieszkałem, a sędzia oddaliła mój wniosek o przywrócenie terminu. Zawadiacy powinni też wiedzieć, że po ponad trzyletnim medialnym boju na śmierć i życie z osławionym złodziejskim Biurem Gospodarki Nieruchomościami w stołecznym ratuszu i mokotowską prokuraturą, zdołałem wstrzymać wykonanie prawomocnej decyzji o reprywatyzacji budynku przy ul. Narbutta 60. To jedyny taki przypadek w Warszawie. Dzięki mojemu uporowi nie udało się urzędnikom – złodziejom wyrzucić mieszkańców na bruk i przekazać wydrwigroszom budynek w prestiżowej lokalizacji wyremontowany za publiczne pieniądze.
Tak więc po zmianie władzy w Lesznowoli w kwietniu ub.r. postanowiłem nie niepokoić nowej wójt, a jedynie przyglądać się poczynaniom jej oraz radnych z ugrupowania IGL. Milczałem przez 8 miesięcy zadowalając się statusem dziennikarza obserwatora. Jednakowoż po przeczytaniu ostatnio publikacji pana Aleksandra Mamaka i obejrzeniu krytycznego materiału na kanale www.youtube.com/@LesznowolaTV moje dalsze milczenie już nie wchodzi w grę. Pan Aleksander Mamak pisze w publikacji pt. „Prawni Hunwejbini w Lesznowoli? Czy to możliwe?”, zamieszczonej na swoim profilu publicznym, że rządzący gminą radni ugrupowania IGL mają za nic status gminy i uczynili z lokalnego prawa papier toaletowy. Fragmenty sesji Rady Gminy Lesznowola zamieszczone jako materiał poglądowy na www.youtube.com/@LesznowolaTV mogą świadczyć o tym, że w tamtejszym urzędzie gminy utworzyła się grupa trzymająca władzę, na której czele wcale nie stoi nowa wójt Marta Maciejak, lecz kilkoro radnych, w tym przewodniczący rady Łukasz Grochala (IGL) oraz przewodniczący klubu radnych IGL Wojciech Adynowski. Mamak pisze: „Pani wójt Maciejak zgłosiła szybką potrzebę zwołania nadzwyczajnej sesji i powtórzenia głosowania uchwał Rady Gminy... Te uchwały w czasie 10. skandalicznej sesji zostały masowo zdjęte z porządku obrad… Cała reszta sesji jest już trudna do zrozumienia, bowiem głosowanie uchwał 11. sesji bez opinii komisji merytorycznych rady obarczone jest sporym ryzykiem błędu prawnego, o czym radni zostali poinformowani na sesji przez dział prawny. To już kolejny raz w tej kadencji, gdy radni głosują bez takich opinii… Takich przypadków było kilkanaście. Nasza nowa RG zrobiła ze statutu papier toaletowy”.
W dalszej części publikacji czytamy: „Widzimisię i brak konsekwencji. Dał temu wyraz w swojej wypowiedzi radny Klimaszewski oraz opozycja wstrzymując się od głosu we wszystkich głosowaniach, za co zresztą została zbesztana przez radnego Adynowskiego z IGL, że jak mają tak głosować niech lepiej wyjdą z sali”. Co ja słyszę? Narzekano na autorytarne rządy Batyckiej – Wąsik, miało być lepiej, transparentnie, demokratycznie, z poszanowaniem głosu mieszkańców, a tu nagle pan radny rządzącego ugrupowania beszta kolegów za to, że ośmielają się mieć odmienne zdanie? Kim jest Adynowski, który beszta radnych opozycji? Wojciech Adynowski to inżynier budownictwa i „twórca cyfrowy”, cokolwiek to znaczy. Jako człowiek wykształcony powinien wiedzieć, że uchwały podjęte przez samorząd bez opinii merytorycznych komisji rady faktycznie warte są tyle, co rolka papieru toaletowego. Na ostatniej sesji okazało się, że pan inżynier – budowlaniec, „cyfrowy twórca” i „kandydat polityczny” nie ma bladego pojęcia o procedurach obowiązujących podczas sesji samorządu, jak również o ustawie z dnia 8 marca 1990 r. o samorządzie gminnym, która w sposób przystępny i przejrzysty informuje o prawach i obowiązkach państwa radnych.
Opozycja powinna poskarżyć się do wojewody, który posiada narzędzia niezbędne do okiełznania lokalnych czynowników rozbuchanych poczuciem władzy. Najwyraźniej coś zaczyna zgrzytać w świetnie naoliwionym od 1998 r. mechanizmie sterującym pracami samorządu gminy Lesznowola. Nie można dopuścić, by grupa butnych radnych zmarnotrawiła dorobek swoich poprzedników - samorządowców poprzednich kadencji i narażała na szwank wizerunek oraz prestiż tej bogatej gminy. Po kwietniowych wyborach postawiłem w redakcji tezę, że nie minie pół roku jak liderzy wyborczego pospolitego ruszenia rzucą się do gardła nowo wybranej wójt, by móc realizować własne interesy. Tak właśnie się dzieje. Z przebiegu kolejnych sesji wynika, że wójt Marta Maciejak to kobieta rozsądna, która może okazać się twardym orzechem do zgryzienia dla coraz bardziej ekspansywnych harcowników IGL usiłujących "trzymać władzę" w gminie. Czy poradzi sobie z nie szanującą zapisów statutu i ustawy grupą radnych harcujących w łonie własnego klubu?