Nie zagłębiając się więc w głębszą analizę przyczyn tego stanu rzeczy, można jedynie stwierdzić, że są one złożone i nie zawsze zależą od nas samych. Sytuację wewnętrzną kształtują głównie dwa czynniki. Jednym z nich jest pandemia. Tutaj możliwe są różne scenariusze. Eksperci w tej dziedzinie zapowiadają szybki wzrost liczby zakażeń. Należy się go spodziewać w najbliższych tygodniach i nie są to bynajmniej prognozy bez pokrycia. Patrząc na to, co dzieje się w innych krajach, trudno nie dostrzec, że nowy wariant koronawirusa – omikron – wypiera dotychczasowy wariant – Omega. Podobnie dzieje się też u nas. Okazał się on bardziej zakaźny od poprzednika, lecz na szczęście nieco mniej zjadliwy. Jak będzie na dłuższą metę? Wkrótce przekonamy się o tym sami. Być może i Omikron ewoluuje? Należy zakładać, że tak będzie, nie wiemy tylko jak.
Tak czy inaczej, w walce z nim mamy dwa argumenty. Jednym z nich jest możliwość zaszczepienia się, drugim zaś przestrzeganie zaleceń sanitarnych, m. in. noszenie maseczek ochronnych i zachowywanie dystansu do innych. Jeśli chodzi o szczepienia, to wciąż jest to jedynie możliwość, a nie obowiązek. Niezależnie od tego jest to szansa, aby w razie zakażenia koronawirusem przechorować łagodniej i bez ciężkich powikłań. Jest w interesie nas wszystkich, żeby z dobrodziejstwa szczepionki z skorzystało jak najwięcej obywateli naszego kraju.
Gdy się położy na jednej szali własne życie i zdrowie, a na drugiej możliwe negatywne skutki spowodowane szczepieniem, korzyści zdecydowanie przeważają. Potwierdzają to światowe statystyki. Zbierane są na ogromnej liczbie ludności, w skali globalnej. Ewentualne powikłania stanowią jedynie śladową jej część. Szczepienia są więc skuteczne w walce z pandemią. Podobnie, jak maseczki, które też spełniają swoją rolę. Przekonał się o tym pewien amerykański lekarz, który zakaził się omikronem. Od dwóch lat miał styczność z osobami zakażonymi COVID-19. Przez cały ten czas unikał zakażenia dzięki używaniu maseczek – jak twierdzi. Nosił je konsekwentnie, przy każdym kontakcie z pacjentami. Gdy jednak zrezygnował z maseczki podczas spotkania rodzinnego – zachorował. To zdarzenie wiele go nauczyło. Wyciągnął z niego kilka wniosków, którymi podzielił się z internautami. Jednym z nich jest konieczność zasłaniania nosa i ust przy pomocy maseczki. Drugi wniosek dotyczy szczepień przeciwko koronawirusowi. O ich skuteczności przekonał się sam i od tej pory stał się ich wielkim orędownikiem.
Podobnymi spostrzeżeniami mogłoby się podzielić wiele osób także naszym kraju. U nas mamy o tyle dziwną sytuację, że zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy szczepionek stoją konsekwentnie na swoich pozycjach. Trudno o przekonanie nieprzekonanych do szczepień, podobnie jak zdecydowanych oponentów. Społeczeństwo podzieliło się w istocie mniej więcej na połowę (z niewielką przewagą zaszczepionych). Po stronie zaszczepionych są badania naukowe poparte praktyką medyczną. Są też doświadczenia zebrane w skali niemal całego globu. Po stronie oponentów są jedynie mgliste, negatywne wizje malowane na forach społecznościowych przez ludzi, którzy wykorzystują niewiedzę i lęk ludzi niezdecydowanych.
Równie silne podziały tworzą się w kwestii przymusowych szczepień i konsekwencji dla osób, które z różnych względów nie mają zamiaru tego robić dobrowolnie. Żadne argumenty, np. to że od tego zależy zdrowie całej naszej populacji, nie trafiają do nich i wszystko wskazuje na to, że nie trafią.
Osobiście jestem zwolennikiem szczepień z własnego wyboru, jednak osoby niezaszczepione powinny liczyć się z niektórymi ograniczeniami. Trudno się dziwić, że znaczna część społeczeństwa nie chce ryzykować kontaktu z osobami stanowiącymi dla nich potencjalne zagrożenie.
Ochrona zdrowia to nie jedyny problem, z jakim przychodzi nam zmierzyć się w tym roku. Poważne zagrożeniem jest polityka zagraniczna naszych sąsiadów. Atmosfera międzynarodowa staje się coraz mniej stabilna, a to źle wróży na przyszłość. Również unijna polityka energetyczna jest dla nas coraz bardziej problematyczna. To z kolei rzutuje bezpośrednio na wysokość opłat za energię i gaz, paliwo. To czynniki bardzo istotne dla gospodarki i dla poszczególnych obywateli. Koszty energii przekładają się na ceny niemal wszystkich towarów i usług. Przyczyniają się też w dużej mierze do wzrostu inflacji, podnoszą koszty produkcji. W sposób oczywisty oddziałują na naszą kieszeń. Co będzie dalej? To pytanie do wróżki. Niewielu analityków ekonomicznych jest w stanie pokusić się o dokładne prognozy. Za dużo zmiennych w tej układance.