Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Z osiołkiem na salony

15-03-2023 20:55 | Autor: Mirosław Miroński
Noc z 12 na 13 marca czasu polskiego przeszła do historii. Należy dodać, że chodzi o historię kina. Tej nocy odbyła się od dawna oczekiwana gala wręczenia Oscarów w Hollywood. To już 95. gala z rzędu. Oczywiście, to nie tylko historia, ale też teraźniejszość.

Jak co roku to najważniejsze i najbardziej prestiżowe dla całej kinematografii wydarzenie przyciągnęło elitę światowej branży filmowej. To także wydarzenie towarzyskie, które stanowi swoisty fenomen kulturowy, społeczny i biznesowy.

Jak przystało na największy event na świecie, na plan pierwszy wybijały się kwestie nagród. To otrzymane statuetki zdecydują o tym, który z obrazów przyciągnie publiczność i przyniesie oczekiwane dochody producentom. Rozdaniu nagród towarzyszą nie tylko błyski fleszy i światła jupiterów, ale też blask gwiazd. Trudno wyobrazić sobie galę rozdania Oscarów bez ich udziału. To wydarzenie przyciąga śmietankę towarzyską zarówno aktorów, scenarzystów, producentów, kompozytorów etc. Wielu chciałoby ogrzać się w świetle sław, jednak zapraszani są jedynie wybrani goście.

W Hollywood, jak nigdzie indziej, widać wyraźnie, że dla większości Amerykanów związanych z kinematografią film jest produktem, który przede wszystkim trzeba sprzedać. Ba! Film musi na siebie zarobić, inaczej mówiąc – ma być dochodowy. Zdrowe rynkowe podejście do kinematografii amerykańskiej w niczym jej nie umniejsza. Przeciwnie, dobry film łatwiej sprzedać, zwłaszcza gdy zostanie on wyróżniony przez Akademię Filmową Oscarem.

Na rynku amerykańskim te zależności są dobrze widoczne, chociaż pozostają nie do końca zrozumiałe na innych kontynentach. Niezrozumienie tamtejszych prawideł powoduje, że oceny dotyczące poszczególnych filmów w Europie mogą różnić się od tych za oceanem. Być może, to jeden z powodów, dla którego uroczy osiołek z filmu „Io” Jerzego Skolimowskiego, nominowany do nagrody w kategorii „Najlepszy pełnometrażowy film międzynarodowy”, nie znalazł uznania oscarowego jury. Nasz faworyt przegrał z niemiecką produkcją „Na Zachodzie bez zmian” i to pomimo wielkiej empatii społeczeństwa amerykańskiego dla zwierząt. Z jednej strony wszyscy z pewnością cieszylibyśmy się z sukcesu polskiego, skąd inąd znakomitego filmu, z drugiej strony trzeba uznać racje, którymi kierują się hollywoodzcy jurorzy.

No cóż, w tym roku polski film nie zdobył upragnionej statuetki. Już jednak sama nominacja jest wielkim sukcesem, a to nie zdarza się przecież tak często. „Io” miał swoje przysłowiowe pięć minut, stał się hollywoodzką gwiazdą. Pewnie czerwony dywan, który jak wiadomo w tym roku miał kolor szampana, oraz cały Dolby Theatre, w którym odbywała się tegoroczna gala – to nie najlepsze otoczenie dla osiołków. A szkoda… To przecież nie jedyna czworonożna postać filmowa, która znajdzie należne sobie miejsce w historii kina. Na dywan w szampańskim kolorze (wcześniej zalewany podczas ulewy) wkroczyli luminarze kina, znani i podziwiani. Telewizje, tłumy reporterów śledziły pojawiające się gwiazdy. To one stanowią nie mniejszą siłę napędową gali niż same nagrody. Trudno wyobrazić sobie, jak bardzo straciłoby to wielkie wydarzenie, gdyby artyści, celebryci, wszyscy ci, których twarze zdobią strony tabloidów nie pojawili się na oscarowej gali. Ważne jest nie tylko kto się na niej pojawia, ale też jak jest ubrany, z kim u boku etc. No cóż, to wielki świat, wielcy i bogaci ludzie…

Także skandale podkreślają jego rangę, chociaż oficjalnie wszyscy są im przeciwni. Gala rozdania Oscarów to dobre forum dla propagowania pokoju, ratowania zagrożonej zmianami klimatycznymi planety, walki z ubóstwem, rasizmem, przemocą, nietolerancją, wszelką dyskryminacją etc.

Zdecydowanym zwycięzcą okazał nominowany aż w 11 kategoriach film „Wszystko wszędzie naraz”. Główna bohaterka w średnim wieku zmaga się z licznymi problemami, ale postanawia ratować świat. To połączenie komedii, kina akcji i science fiction. Film otrzymał aż 7 statuetek.

Rywal polskiego filmu „Io” – „Na Zachodzie bez zmian” – to dramat wojenny. Zdobył 4 statuetki. Film koprodukcji amerykańsko-niemieckiej pokazuje frontowe perypetie niemieckiego żołnierza w czasie I wojny światowej. Będzie co oglądać!

Wróć