"Skutecznie można zwalczać jedynie to, co się zna doskonale, gdyż tylko rozpoznanemu niebezpieczeństwu można zawczasu zapobiec" Taką uwagę Stefan Rowecki umieścił w swojej przedmowie do książki Ferdynanda Touhy´ego "Tajemnice szpiegostwa", wydanej w 1921 roku. Jej trafność znalazła tragiczne potwierdzenie 22 lata później w odniesieniu do samego jej autora, jako komendanta głównego AK. Bliższy wgląd w wydarzenia związane z okupacyjnymi losami generała ukazuje bowiem rażące braki w zakresie rozpoznania grożących ze strony okupanta niebezpieczeństw i zapewnienia ochrony przez wywiad i kontrwywiad dowodzonej przez niego formacji konspiracyjnej. Dezawuuje także, w znacznej mierze, slogany o zwartości i szczelności szeregów oraz patriotycznej bezkompromisowości wszystkich jej ludzi. Dotyczy to bezpieczeństwa tak newralgicznych ogniw, jak: lokal konspiracyjny Komendy Głównej AK, Biuro Studiów Oddziału II KG AK, służba ochrony tych agend (Gestapo zdołało umieścić w nich swoją agenturę).
W szponach Gestapo
Spektakularna sekwencja dramatu generała "Grota" rozegrała się 30 czerwca1943 roku rano. Policyjne i gestapowskie oddziały obstawiły wtedy gęsto strefę ul. Spiskiej 14 w pobliżu placu Narutowicza na Ochocie. O 10.00 gestapowcy wyprowadzili z tego domu mężczyznę skutego kajdankami. Był to "Grot", (jego tożsamość miał potwierdzić agent siedzący w zaparkowanym obok samochodzie). Przesłuchanie "Grota" w urzędzie Gestapo w Warszawie trwało kilka godzin. Uczestniczyli w nim: Ludwik Hahn – szef policji bezpieczeństwa, Walther Stamm – szef tutejszego Gestapo, Alfred Spielker – szef referatu IV AS Gestapo. Wkrótce więźnia przewieziono samolotem do Berlina. Konwojentem był Hahn. W Berlinie podczas długiego śledztwa w Gestapo na Prinz Albert Strasse przesłuchiwali go Spielker i Harro Thomsen, kierownik referatu ds. polskich (IV D2) w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy 1. Następnie, 16 lipca 1943 generała umieszczono w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen.
Tutaj generał przebywał w specjalnie strzeżonym bunkrze Isolator Zellenbau, przez więźniów nazywanym Ring i Prominentenblau. Był to budynek w kształcie litery T, wokół którego wznosił się wysoki mur, przed którym rozciągnięta była zapora z drutu kolczastego, w nocy podłączana do prądu. Było tam około 80 cel. Więziono w nich m. in.: kpt. Alfonsa Jerzego Jakubiańca – "Kubę", oficera działającej w Trzeciej Rzeszy (w tym w Berlinie) siatki wywiadu polskiego, kierowanej przez mjr. Michała Rybikowskiego – "Petera Iwanowa", dziennikarzy Mieczysława Ettingera i Kazimierza Kobryńskiego. Spośród więźniów innych narodowości – Besta i Stevensa, oficerów wywiadu brytyjskiego, porwanych w 1939 r. przez wywiad niemiecki w Holandii, kanclerza Austrii Schuschniga, byłego kanclerza Rzeszy dr. Luthera, szefa rumuńskiej "Żelaznej Gwardii" Sima, francuskiego ministra Ivona Dubosa, radzieckiego komisarza Kokorina, ukraińskich działaczy politycznych (m. in. Stećkę i Stachiwa).
Więźniom uniemożliwiono wszelką łączność ze światem zewnętrznym. Nawet do lekarza obozowego wyprowadzano ich pod strażą. Niektórych, w tym Stefana Roweckiego, pozbawiono i tej sposobności leczenia, mimo że "Grot" cierpiał z powodu kamicy żółciowej. Lekarzowi także nie wolno było wchodzić do jego celi. Gdy generał zaniemógł, "badanie", a w rzeczywistości swoista konsultacja, odbywała się w ten sposób, że pod osłoniętym koszem oknem celi stawał ukraiński lekarz-współwięzień Łapyczak i zadawał pytania. Na podstawie uzyskanych odpowiedzi stawiał diagnozę. Generałowi pozwolono na posiadanie w celi przyborów do pisania (pracował nad swoimi wspomnieniami z czasów walk o niepodległość w okresie I wojny światowej). Niekiedy przekazywano mu listy i paczki od żony. Z pism niemieckich dawano więźniom do czytania "Völkischer Beobachter" i "Das Reich" (tygodnik Goebbelsa).
Nawet w tych wyjątkowo trudnych warunkach wywiad AK na Niemcy dotarł do generała "Grota". Zaplanowano nawet jego ucieczkę, niestety nieudaną. Plan ucieczki przygotował i przekazał mu powiadomiony o umieszczeniu tu szefa Armii Krajowej oficer z siatki Rybikowskiego, A.J. Jakubianiec – "Kuba". Według ustaleń Staniasława Strumpha-Wojtkiewicza: "Komunikując się z generałem przez ukraińskiego dziennikarza i działacza politycznego Włodzimierza Stachiwa, który miał celę niemal obok celi Roweckiego, "Kuba"przekazał generałowi berliński adres ambasady Mandżukuo (twór państwowy Japonii, którego ambasada w Berlinie stanowiła oparcie dla działalności wywiadu polskiego w Trzeciej Rzeszy – S.A.) i adresy niektórych swoich berlińskich przyjaciół, m. in. "rodaczki z Oszmiany", a redaktor Stachiw narysował dla Roweckiego szkic Potsdamer Platz i jego okolicy. Jednakże zamierzona ucieczka okazała się na razie niemożliwa, bo generała i Stachiwa przeniesiono do innych, oddalonych od siebie separatek. Mimo to Jakubianiec znalazł sposób na dalsze utrzymywanie kontaktu z generałem. (...) Ucieczkę projektowano w związku z obiecaną przez Müllera (szef Gestapo – S.A.) podróżą generała Roweckiego do Berlina, cierpiał on bowiem na kamicę żółciową i zbadać go miał, względnie poddać operacji, wybitny berliński specjalista. Kapitan Jakubianiec projektował wyzyskanie swoich berlińskich stosunków, a przede wszystkim kobiet, dla zapewnienia generałowi bezpiecznego schronienia, zanim podjęte zostaną inne kroki i Rowecki znajdzie się na szlaku tajnych przerzutów do Polski lub do Szwajcarii względnie Szwecji. (...) Jednakże generał Rowecki odjechał do Berlina pod strażą aż dwunastu esesmanów i plan "Kuby" spełzł na niczym, a po powrocie do Zellenbau więzień osadzony został w celi nr 50 położonej obok kancelarii, gdzie bez przerwy czuwały straże"2
Przesłuchujący generała "Grota" gestapowcy Spielker i Thomsen regularnie zdawali raporty Müllerowi i Kaltenbrunnerowi. Ci z kolei przedkładali je Himmlerowi. Według zeznań Thomsena, złożonych w prokuraturze niemieckiej w latach 1948 i 1967-1968, Stefan Rowecki podczas tych przesłuchań i rozmów nie pozostawił żadnych wątpliwości co do własnej oceny wojennych szans niemieckich. Tłumaczył jemu i Spielkerowi, że Trzecia Rzesza wojnę przegrała, a wszystkie "propozycje, inicjatywy i rozważania są dowodem, że my (tj. przesłuchujący – S.A.) jesteśmy tego samego zdania"3. Thomson zeznał w 1967 r., że generał zgodził się na przedłożony mu plan, w którym Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy zobowiązywał się umożliwić mu ucieczkę z obozu koncentracyjnego i powrót do Warszawy, a tu na utrzymywanie ściśle zakonspirowanego, luźnego kontaktu ze Spielkerem, służącego jedynie celom politycznym. Do czasu tak zaplanowanej ucieczki "Grot" miał przebywać w obozie koncentracyjnym, jako więzień honorowy (Ehrenhäftling), korzystający z licznych udogodnień. Thomson miał zwrócić się do Müllera o aprobatę planu, a ten poszedł z tym do Himmlera. Ale takie przedsięwzięcie wymagało zgody samego Hitlera, który jednak "zdecydował, że taka współpraca jest niemożliwa, a Roweckiego należy rozstrzelać"4.
Za wiarygodnością pokrętnych w wielu przypadkach zeznań Thomsena może przemawiać notatka Himmlera z 10 lipca1943 r. Wtedy – 10 dni po aresztowaniu generała "Grota" i 6 dni po śmierci Władysława Sikorskiego w katastrofie gibraltarskiej – Himmler ponownie udał się do Hitlera z propozycją nawiązania współpracy z największą organizacją polskiego podziemia. W przywoływanej notatce Himmler napisał: "Po przeczytaniu życiorysu gen. Stefana Roweckiego poruszyłem kwestię, czy nie należałoby rozważyć możliwości pozyskania gen. Roweckiego dla neutralizacji polskiego ruchu oporu, który z jednej strony jest antybolszewicki, z drugiej czuje się opuszczony przez Anglię i śmiertelnie zagrożony przez Niemców. Führer zastanowił się nad tym pytaniem, zdecydował jednakże, że podobny eksperyment byłby zbyt niebezpieczny, gdyż Rowecki bez wątpienia jest osobowością przywódczą i zbyt łatwo sami konstruowalibyśmy wielkie niebezpieczeństwo. Wskazał na przykład Piłsudskiego. Następnie Führer generalnie omówił kwestię Polenpolitik w znanym mi i w zupełności akceptowanym sensie"5.
Thomsen stwierdził także, że rozstrzelanie generała Roweckiego (na rozkaz Himmlera, wydany z polecenia Hitlera) miało miejsce bezpośrednio po wybuchu Powstania Warszawskiego. Wobec odrzucenia przez Hitlera szerszych koncepcji pozyskiwania lub neutralizowania Armii Krajowej, powrócono do praktykowanych już wiosną 1943 r. elementów pseudopolitycznych, tj. do nasilania propagandy antykomunistycznej i manipulowania poszczególnymi organizacjami podziemia polskiego przez agenturę Gestapo i wykorzystywania sprzeczności między nimi 6. Taką politykę okupanta umożliwiały: aresztowanie generała "Grota" i paraliżowanie aktywności znaczących ogniw konspiracyjnej struktury AK, równoległe aresztowanie pierwszego komendanta Narodowych Sił Zbrojnych, płk. Czesława Oziewicza (jego wyeliminowanie otwierało możliwości nastawionym skrajnie antylewicowo kolaborantom, co stało się widoczne zwłaszcza na terenie V Radomsko-Kieleckiego Okręgu NSZ), śmierć premiera i Naczelnego Wodza, Władysława Sikorskiego.
Agent "Gens" i inni
Miejsce i czas aresztowania generała "Grota" nie budzą wątpliwości. Niejasności, mimo licznych dociekań w tym przedmiocie, istnieją odnośnie tego, przez kogo i w jaki sposób został on bezpośrednio rozpracowany i zadenuncjonowany oraz kto potwierdził jego tożsamość po zatrzymaniu 30 czerwca 1943 roku. Tadeusz Szarota, autor najbardziej chyba pełnego opracowania o życiu i działalności Stefana Roweckiego, zaznaczył: "Szczegóły tego wydarzenia, a przede wszystkim jego kulisy wciąż jeszcze pozostają bądź nieznane, bądź nie w pełni wyjaśnione". Stan wiedzy na ten temat, jakim cytowany autor dysponował w 1985 r., mógł również uzasadniać domniemanie, że "w świetle tych materiałów, aresztowanie dowódcy AK nastąpiło na skutek fatalnego zbiegu okoliczności i zwykłego przypadku"7. Za przypadkowym aresztowaniem "Grota" mogły przemawiać powojenne zeznania Ireny Chmielewiczowej, byłej sekretarki referatu IV A Gestapo w Warszawie, Ludwika Kalksteina-Stolińskiego – zdrajcy, który jako zaufany funkcjonariusz KG AK został pozyskany do współpracy przez Gestapo, Stefana Rysia – "Szymona", byłego zastępcy dowódcy oddziału likwidacyjnego Wydziału Bezpieczeństwa i Kontrywiadu KG AK. Zeznania te wskazują bezpośrednio na zdrajcę i agenta Gestapo, Eugeniusza Świerczewskiego – "Gensa", sprawującego przed wojną funkcję sekretarza Towarzystwa Krzewienia Kultury Teatralnej.
Z zeznań Ireny Chmielewicz (21.07.1945):
"Wówczas zostało strasznie dużo Polaków przytrzymanych, których wsypał niejaki Ludwik Kalkstein-Stoliński, funkcjonariusz pewnej tajnej organizacji, której nazwy nie znam. Kalkstein stał się później najwybitniejszym współpracownikiem warszawskiego gestapo, które – aby upozorować jego śmierć – kazało go zapisać na Pawiaku w księdze umarłych. Mieszkał on potem w więzieniu domowym, aż do wypowiedzenia wszystkiego o tej organizacji, w której podobno grał główną rolę. Później został wypuszczony na wolność, otrzymał kennkartę Volksdeutscha i mieszkanie pod Warszawą. (...) Siostra Kalksteina była słynną artystką teatralną, żoną krytyka teatralnego, (...) wiem, że nie żyła z nim. Pierwszy mąż siostry Kalksteina (ów krytyk teatralny, Eugeniusz Świerczewski - S.A.) również był za namową Ludwika Kalksteina konfidentem i on to wydał w ręce gestapo generała Roweckiego, u którego podobno był adiutantem podczas wojny polsko-bolszewickiej w 1919-1920 roku"8.
Ludwik Kalkstein-Stoliński zeznał w 1954 r.: "W końcu czerwca 1943 r. Świerczewski po wyjściu z domu spotkał Roweckiego na Solcu i zaczął prowadzić za nim obserwację. Tramwajami dojechał za Roweckim do placu Narutowicza i tam Rowecki skręcił w jedną z ulic – o ile pamiętam w ulicę Spiską, i skrył się w jednym z domów. Świerczewski wówczas telefonicznie powiadomił gestapo, które w kilka minut później obstawiło dom i przy udziale Świerczewskiego rozpoczęło przeprowadzać rewizję. Grot miał w tym domu swój lokal konspiracyjny w mieszkaniu zamelinowanym na jego fałszywe nazwisko. Po stwierdzeniu przez Świerczewskiego, że jest to faktycznie "Grot", został zabrany na Aleję Szucha"9.
Według Stefana Rysia – "Szymona", w czerwcu 1944 r. otrzymał on od uwięzionej na Pawiaku pracownicy Oddziału II KG AK, Krajewskiej, gryps, że ona i mjr Pawłowicz zostali wydani Gestapo przez Eugeniusza Świerczewskiego – "Gensa", kuriera Oddziału II na Wschód. W związku z tym, zwabiono go pod pozorem spotkania organizacyjnego do piwnicy warsztatu stolarskiego na ul. Krochmalnej 74, przesłuchano i wykonano na nim wyrok śmierci przez powieszenie na haku od lampy (zadanie zostało wykonane pod kierownictwem Stefana Matuszczaka – "Porawy", dowódcy oddziału likwidacyjnego Wydziału Bezpieczeństwa i Kontrwywiadu KG AK). Za dowody winy uznano: znalezioną u "Gensa" legitymację gestapo, wystawioną na jego nazwisko, pistolet należący uprzednio do osadzonego na Pawiaku oficera Oddziału II KG AK, ppłk. Mariana Drobika – "Dzięcioła" (co dowodziło, że to właśnie "Gens" wydał jego, a także innych pracowników tej jednostki AK); wydanie Niemcom Biura Studiów Oddziału II KG AK przy ul. Marszałkowskiej 1 i zadenuncjowanie generała "Grota" ("Szymon" stwierdził: "Roweckiego Świerczewski przypisywał sobie", do czego miał się przyznać także podczas przesłuchania przez "Porawę").
Andrzej Gass w zakończeniu swej publikacji z 1984 r. zaznaczył: "Niestety, Stefan Ryś nie żyje, nie żyje też Stefan Matuszczak. (...) Być może żyją jeszcze dwaj pozostali żołnierze, którzy wtedy (w czasie przesłuchania i stracenia "Gensa" – S.A.) znajdowali się w piwnicy przy ul. Krochmalnej 74. Może oni byliby w stanie wyjaśnić, co naprawdę zeznał Świerczewski. Czy mówił coś o generale "Grocie""10.
Spośród związanych ze Świerczewskim agentów gestapo, zdrajców konspiracji polskiej, Ludwik Kalkstein-Stoliński został w 1954 r. skazany wyrokiem Sądu Wojewódzkiego dla m. st. Warszawy na dożywocie; w 1956 r. obniżono mu karę do 12 lat więzienia, a w 1965 r. zwolniono z odbywania reszty kary. Blanka Teresa Kaczorowska, żona Kalksteina, w 1953 r. skazana została wyrokiem tego samego sądu na dożywocie za to, że wydała gestapo za pośrednictwem męża pracowników Biura Studiów Oddziału II KG AK w Warszawie (sama była zatrudniona w tym biurze). Sąd Najwyższy, na jej wniosek, obniżył wkrótce jej karę do 15 lat więzienia, a Sąd Wojewódzki zwolnił ją w 1958 r. od odbycia kary, wyznaczając okres próbny do 23.12.1962 roku. Potem wyemigrowała do Francji.
"Wanda-Zemsta", agentka "Lisa z Radomia"
Wątpliwości, co do tego, kto wydał w ręce Gestapo generała Roweckiego, nadal pozostają nierozstrzygnięte, m. in. na skutek informacji zawartych w publikacjach emerytowanego oficera kontrwywiadu, Jerzego Bronisławskiego. Autor ten, w oparciu o dokumenty i doświadczenia z własnej pracy, stwierdza, że do rozpoznania działalności "Grota" i innych wysokich funkcjonariuszy KG AK i rządu londyńskiego wybitnie przyczyniła się "Wanda-Zemsta" vel "Krystyna-Zemsta", agentka "Lisa z Radomia", czyli SS-Hauptsturmführera Paula Fuscha, szefa Gestapo na dystrykt radomski. To ona, ukryta w samochodzie (przyznała się do tego podczas przesłuchania w 1955 r.), miała potwierdzić tożsamość "Grota", gdy wyprowadzono go z budynku przy ul. Spiskiej 14 w Warszawie 11.
"Lis z Radomia", podobnie jak zaangażowany potem w przesłuchiwanie "Grota" jego odpowiednik z Warszawy, SS-Hauptsturmführer Alfred Spielker, miał, jako wybitny specjalista od zwalczania polskiego ruchu konspiracyjnego, uprawnienia Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy do prowadzenia roboty operacyjnej w całym GG. Właśnie on, w znacznej mierze, przyczynił się do rozpoznania agend KG AK w Warszawie. W odniesieniu do generała "Grota", istotną rolę odegrali podlegli "Lisowi z Radomia": Rauch-Novak, łódzki Volksdeutsch, oficer do zleceń specjalnych i tłumacz, oraz Krystyna B., której, jako swojej agentce w konspiracji akowskiej, nadali pseudonimy "Wanda-Zemsta" vel "Krystyna-Zemsta" oraz numer ewidencyjny V-168.
Krystynę B. SS-mani zmusili do współpracy w Końskich, posługując się szantażem. Ta niespełna 17-letnia w 1939 roku dziewczyna była przybraną córką rodziny D. Na początku okupacji znalazła się w środowisku konspiracji na tym terenie, a Gestapo dążyło do pozyskania źródła informacji z jej otoczenia. Aresztowało i umieściło w obozie koncentracyjnym jej przybraną matkę i siostrę. Aresztowano także ojca. Ratując ich życie, została konfidentką Gestapo. Istotne znaczenie w tym przedsięwzięciu okupanta miał fakt, że Krystyna B. była narzeczoną działającego w tym czasie na Kielecczyźnie oficera ZWZ-AK, porucznika "Zbyszka". Kiedy chciała wycofać się ze współpracy, SS-mani zagrozili, że ją zdekonspirują przed narzeczonym, z którym – oczywiście bez jego wiedzy – wiązali nadzieje na swoje działania operacyjne. Następnie doprowadzili do poślubienia przez nią "Zbyszka". "Wanda-Zemsta" wkrótce wydała hitlerowcom 23-osobowy oddział partyzancki. Po jego likwidacji Komenda Główna AK, nieświadoma jej roli, przerzuciła "Zbyszka" na Lubelszczyznę. Tutaj także – za sprawą swojej agentki – Niemcy dokonali aresztowań i likwidacji członków ruchu oporu. Natomiast "Zbyszek", już w randze kapitana, przeniesiony został do Warszawy, gdzie pełnił znaczącą funkcję w oddziale ochrony KG AK. Za pośrednictwem Rady Głównej Opiekuńczej i przy tajnym udziale Fuchsa, małżonkowie uzyskali mieszkanie po byłym oficerze Wojska Polskiego, przy zbiegu Mokotowskiej i Wilczej. Był to lokal niemal idealny: dom miał dwa wyjścia i możliwość przedostania się po dachach kamienic do ul. Kruczej. KG AK przyjęła więc to mieszkanie, jako jeden ze swoich ważnych lokali konspiracyjnych. Spotykali się w nim i odbywali narady czołowi konspiratorzy krajowi i emisariusze rządu londyńskiego: gen. Stefan Rowecki, gen. Grzegorz Pełczyński, płk Kazimierz Iranek-Osmecki, delegat rządu na kraj Stanisław Jankowski, dowódcy poszczególnych okręgów AK.
W mieszkaniu był zainstalowany podsłuch (o czym ochrona KG AK nie wiedziała), z punktem odbioru w kuchennej spiżarce. "Wanda-Zemsta" informowała Fuscha o mających się odbyć zebraniach przywódców polskiej konspiracji. "Otrzymałem wtedy rozkaz wyjazdu do Warszawy, skontaktowania się z właścicielką mieszkania, która lokowała mnie w kuchennej spiżarce, gdzie był zainstalowany punkt odbioru podsłuchu. Stenografowałem przebieg prowadzonych rozmów i omawiane przeciwko nam plany akcji. Kiedy moja obecność była niemożliwa, zastępował mnie ktoś z tłumaczy Spielkera z warszawskiej Sipo. Wiem, że w mieszkaniu tym bywał dowódca polskiej AK, generał "Grot" oraz londyńscy emisariusze – zeznał po wojnie gestapowiec z Radomia, Rauch-Novak12.
Niemcy mieli zatem wiarygodne, pochodzące bezpośrednio z narad głównego kierownictwa podziemia informacje o ważnych planach konspiracji. I właśnie dlatego podwójnie konspiracyjne mieszkanie przy zbiegu Mokotowskiej i Wilczej funkcjonowało, w takim samym charakterze, również po aresztowaniu generała "Grota". Korzystał z niego, jako z pewnego lokalu, także kolejny komendant główny AK, generał Tadeusz Komorowski -"Bór", co wybitnie ułatwiło pracę operacyjną "Lisowi z Radomia" i jego mocodawcom, a także możliwość dotarcia do generała "Bora" i odbycia z nim rozmowy. Spotkanie Fuscha z "Borem" miało miejsce w lipcu 1944 r., w lesie pod Józefowem koło Warszawy. Oto wypowiedź Fuscha z 1954 r.: "Spotkanie odbyło się z naszej inicjatywy. Wiedzieliśmy od swoich agentów, że Polacy przygotowują powstanie. Chcieliśmy go uniknąć, a następca "Grota" wydawał nam się rozsądniejszy. Nie chodziło już o wspólną walkę, lecz o neutralność" 13.
Rauch-Novak zeznał także: "Ostatnie spotkanie z agentką ("Wandą-Zemstą" – S.A.) odbyłem na polecenie Fuscha w lipcu 1944 r. w wagonie kolejki dojazdowej do Milanówka. Wręczyłem jej wówczas fałszywe dokumenty osobiste, pieniądze i rozkaz wyjazdu z miasta, w którym rychło będzie gorąco. Powiedziała, że uda się do Częstochowy, gdzie miała znajomych" 14. "Wanda-Zemsta", jak i tłumacz spotkania Fuscha z generałem "Borem" w lesie józefowskim, niejaki E.M., mogliby chyba istotnie uzupełnić wiedzę o tamtych wydarzeniach. Jeszcze w 1994 r. ta była agentka "Lisa z Radomia" mieszkała w Warszawie, a E.M., według wieści z 1998 r., także żył w Polsce 15.
Określenie liczby konfidentów niemieckich służb policyjnych w Generalnej Guberni, jak również niektórych najbardziej groźnych spośród nich dla polskiego ruchu oporu, wciąż jest bardzo trudne. Wyższy dowódca SS i policji Wilhelm Koppe zażądał na początku 1944 roku rozbudowy sieci agenturalnej do 50 tysięcy osób. Zwykle uważa się, że był to zamysł niemożliwy do zrealizowania. Fragmentaryczne dane dowodzą, że liczba agentów wzrastała w miarę nasilania się walki z podziemiem polskim, a zwłaszcza z jego lewicowymi oddziałami partyzanckimi. Pewną orientację może stanowić powojenna relacja jednego z gestapowców, odpowiedzialnego za sprawy konfidentów. Mówił on, że w tym czasie policja bezpieczeństwa na dystrykt radomski "odprawiała" (to znaczy pozyskiwała) 80 konfidentów miesięcznie 16.
1 Tomasz Szarota, "Stefan Rowecki-"Grot". Warszawa 1985, s. 221; Włodzimierz Borodziej, "Terror i polityka. Policja niemiecka a polski ruch oporu w GG 1939-1944". Instytut Wydawniczy Pax. Warszawa 1985, s. 75
2 Stanisław Strumph Wojtkiewicz, "Tiergarten". Książka i Wiedza. Warszawa 1974, s. 265.
3 Borodziej, dz. cyt., s. 75.
4 Tamże, s. 76.
5 Tamże, s. 76.
6 Tamże, s. 71, 76, 77.
7 Szarota, dz. cyt. s. 222.
8 Tamże, s. 222.
9 Andrzej Gass, "Kto wydał Niemcom generała "Grota". Dzień zdrady", "Przegląd Tygodniowy" 1982 nr 33.
10 Andrzej Gass, "Przegląd Tygodniowy" 1982 nr 37.
11 Por. Jerzy Bronisławski, "...i kontrwywiad". Oficyna Wydawnicza "SPAR". Warszawa 1997, s. 68; tenże, "Kulisy aresztowania gen. "Grota"-Roweckiego. Tajemnica "Wandy-Zemsty" ", "Przegląd Tygodniowy", 31.07.1996.
12 Bronisławski, "...i kontrwywiad", s. 67
13 Tamże, s. 347.
14 Tamże, s. 67.
15 Jerzy Bronisławski, "Niewygodna prawda (raz jeszcze)", "Trybuna", 12-13.09.1998.
16 Borodziej, dz. cyt., s. 86-87.