Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Z czym w nowy rok…

04-01-2022 20:51 | Autor: Mirosław Miroński
Koniec roku skłania do refleksji i podsumowań. Większość z nas zastanawia się, co udało się osiągnąć, a co nie. Wspominamy sukcesy i porażki. Myślimy o tym, co mogliśmy zrobić lepiej, inaczej, a czego nie powinniśmy robić wcale. Takich pytań i wątpliwości pod koniec roku powstaje wiele. Najczęściej oceniamy siebie i innych według systemu wartości, które są dla nas ważne. Zazwyczaj są to wartości, które obowiązują powszechnie. Dotyczą więc nie tylko nas. Nie żyjemy na bezludnej wyspie, więc jeśli nie chcemy się wyalienować, powinniśmy stosować się do przyjętych norm i zasad. Niektóre normy wydają się oczywiste. Nie kwestionujemy faktu, że kradzież lub krzywdzenie innych to zachowania złe i naganne, podobnie jak tego, że nie należy jeździć po spożyciu alkoholu. Z drugiej strony staramy się w takich sytuacjach szukać usprawiedliwienia dla takiego postępowania, mimo że burzy to wspomniany system wartości.

Jeśli chodzi o ocenę kończącego się właśnie roku zależy ona od wielu czynników. Inaczej go ocenią tzw. zwykli ludzie, a inaczej ludzie zajmujący uprzywilejowane pozycje w społeczeństwie. Inne spojrzenie będą mieli ekonomiści, inne politycy, a jeszcze inne służby medyczne, czy – jak kto woli – ochrona zdrowia. Swoje zdanie będą mieli zapewne komentatorzy sportowi. Sport to wielkie emocje, a sukcesy na tym polu mają swój konkretny wymiar. Zwycięstwa i porażki przekładają się na puchary, medale a czasem na niemałe pieniądze. W oczywisty sposób zależą one od ilości i jakości zdobywanych trofeów. Wymierną skalę stanowi jakość kruszcu, z których je wykonano. Liczy się także ranga poszczególnych trofeów.

Z trofeami oraz z nagrodami mamy do czynienia również w obszarze szeroko rozumianej kultury. Tu jednak sprawa jest nieco bardziej złożona i nie tak łatwa do oceny jak w sporcie. W kulturze i sztuce nie ma wspólnej miary, ani uniwersalnej skali ocen (i dobrze). Tu wszystko jest intuicyjne i zależy od uznania. Brakuje prostych zasad, według których można uznać daną rzecz, czy dzieło za wartościowe, dobre albo złe. Nawet gdyby takim było i tak budziłoby to kontrowersje i spory. Dla żyjących twórców pocieszające może być to, że finalna ocena nie należy do uczonych gremiów wydających „wyrok” w odniesieniu do danego dzieła, ale należy ona do historii. To upływający czas jest sędzią ostatecznym w odniesieniu do literatury, filmów, sztuk teatralnych, do sztuk wizualnych. Na ocenę składa się wiele elementów, nie tylko samo dzieło. Liczy się kontekst społeczny i historyczny, czasem obowiązująca moda. Ba, nawet osobowość poszczególnych twórców: kompozytorów, pisarzy, poetów, reżyserów, malarzy, rzeźbiarzy aktorów, śpiewaków, piosenkarzy etc. To także decyduje o tym, jak długo zachowa się pamięć o artyście. Czy przetrwa ona długo, czy okaże się jedynie efemerydą i szybko przeminie. Chociaż w świecie kultury trudno jest o oceny, to są pewne kryteria ułatwiające krytykom i odbiorcom usystematyzowanie dokonań artystycznych. To jednak temat na inną, szerszą dyskusję. Niemniej, są takie dokonania artystyczne, co do których większość osób jest zgodna, jeśli chodzi o ich ocenę. Przykładem są nagrody w Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina. Wprawdzie wszyscy mieliśmy swoich faworytów, ale ostateczny podział nagród w tegorocznych zmaganiach wykonawców nie budził aż tak wielkich kontrowersji, jak można byłoby się spodziewać. Inaczej jest w przypadku selekcjonera naszej reprezentacji piłkarskiej. Jeszcze w styczniu tego roku można było mieć nadzieję, że wybór portugalskiego trenera Paulo Manuela Carvalho de Sousy przełoży się na sukces polskiej drużyny. Tymczasem okazało się to jedną wielką porażką. I to porażką zarówno dla zawodników, jak i kibiców. No cóż, takie rzeczy dzieją się i to na naszych oczach. Piłka jest okrągła (a tak naprawdę kulista), jak mawiał klasyk. Jako taka nie straci swoich wielbicieli. Co najwyżej, przez jakiś czas wśród kibiców dominować będą minorowe nastroje. Czas i wybór nowego szkoleniowca dla biało-czerwonych ukoi nieco żal i rozgoryczenie.

Tegoroczny bilans, aby mógł być miarodajny i rzetelny, musi zawierać zestawienie przychodów i strat. Z pewnością po stronie przychodów możemy wpisać doświadczenia zdobyte w walce z pandemią. Do tej samej rubryki trzeba dodać doświadczenia zdobywane na granicy z naszym wschodnim sąsiadem. Ta wyjątkowa sytuacja nauczyła nas wiele, ale to jeszcze nie koniec. Sprawa pozostaje wciąż otwarta, a konflikt graniczny może przybrać ostrzejszą formę, czego chyba nikt z nas by sobie nie życzył.

Po stronie strat należy wpisać koszty pandemii i jej najbardziej dotkliwy wpływ na zdrowie i życie Polaków. W tej rubryce dopiszmy jeszcze wzrost cen, zwłaszcza energii. Tu nie można liczyć na szybki spadek. Jest to ponoć skutek unijnej polityki klimatycznej, od której jesteśmy uzależnieni, a decyzje w tej kwestii zapadają w Brukseli. Paradoksalnie, zimą trzeba się ogrzewać, a to zdaniem eurobiurokratów powoduje globalne ocieplenie.

Wróć