Trwa rzeź Palestyńczyków – mężczyzn, kobiet i dzieci – w Strefie Gazy. Ludobójstwo nie jest zbrodnią polegającą na zabiciu wielu ludzi, jest to w istocie plan unicestwienia całej grupy etnicznej poprzez fizyczną eliminację substratu biologicznego. A o takim właśnie rozwiązaniu mówił wprost premier Izraela oraz szef sztabu izraelskiej armii. Historia zatoczyła więc koło. Kwestia żydowska była ulubionym dzieckiem Adolfa Hitlera, więc każdy chciał je kołysać. Swoją wysoką pozycję w NSDAP wykorzystał Hermann Göring, marszałek Rzeszy. To on wymyślił termin „ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej w Europie” i nakazał Reinhardowi Heydrichowi, szefowi Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA), realizację Holokaustu. W styczniu 1942 r. Heydrich spotkał się w willi nad jeziorem Wannsee z 14. przedstawicielami partii NSDAP, kilku ministerstw oraz z wysokimi rangą esesmanami, by wprowadzić w życie „ostateczne rozwiązanie” dotyczące zagłady 11 milionów europejskich Żydów. Aż dziewięciu uczestników konferencji miało doktoraty. Czym motywowali „ostateczne rozwiązanie” uczestnicy nazistowskiego spędu? Obawą, że jeśli Niemcy nie zniszczą żydostwa, to Żydzi zniszczą Niemcy. Nawet w Norymberdze większość oskarżonych twierdziła, że Holokaust to była wojna obronna.
Podczas konferencji w Wannsee przewijała się teza, że Żyd to wieczny pasożyt, panoszy się i szkodzi wszędzie tam, gdzie znajdzie podatny grunt, więc rasę tę należy wyeliminować dla bezpieczeństwa przyszłych pokoleń Niemców. Na zapleczu frontu wschodniego operowały cztery tzw. Einsatzgruppen. Zadaniem tej formacji było likwidowanie Żydów zamieszkujących tereny Ukrainy, Białorusi, Litwy, Łotwy i Estonii. Realizację tego zadania powierzono młodym „Akademikern SS”, stanowiącym kadrę dowódczą Einsatzgruppen. Byli to ludzie z interdyscyplinarnym wykształceniem, posiadacze doktoratów z dziedziny prawa, teologii, stosunków politycznych i ekonomii. Wywiązali się z zadania mordując na wschodzie 1,5 mln Żydów i Rosjan. Ludzie ci nawet po klęsce III Rzeszy święcie wierzyli, że działali w dobrej wierze i w obronie ojczyzny przed zagrażającymjej żydostwem. Dzisiaj ci, którzy byli ciemiężeni i zabijani przez Niemców, ciemiężą i zabijają Palestyńczyków, tłumacząc się obłudnie, że Palestyńczycy i inne siły walczące z Izraelem „są częścią mitycznej bitwy, której celem jest zniszczenie narodu izraelskiego i jego Boga. Czynniki te pozwalają na użycie wszelkich środków w celu pokonania wrogów”. Tak ujęli to w swoim opublikowanym w 2015 r. eseju pt. „Współczesna żydowska teologia zemsty” dwaj izraelscy uczeni, Adam i Gedaliah Afterman.
Atakowanie cywilnych celów pod pozorem walki z terrorystami Hamasu to bajeczka, w którą niewielu już wierzy. W Strefie Gazy zginęło jak dotąd około 53 tys. osób, choć wiele szacunków mówi o ponad 100 tys. ofiar, z których ponad połowa to kobiety i dzieci. W ciągu tylko pierwszych sześciu tygodni tej wojny Izrael zrzucił na Gazę 22 tys. bomb. Aby mieć jakieś wyobrażenie o skali ataku należy pamiętać, że całkowita powierzchnia Strefy Gazy wynosi 365 kilometrów kwadratowych, czyli mniej niż połowę powierzchni Berlina. To, co dzisiaj dzieje się w Strefie Gazy, to żadna wojna, to nawet nie ludobójstwo – to eksterminacja. Nie można nazwać tego inaczej, skoro przywódcy Izraela nazwali Palestyńczyków „ludzkimi zwierzętami” i Amalekitami – od biblijnego plemienia, które Bóg nakazał Izraelitom wytępić. Przypomnę, że niemieccy naziści porównywali Żydów do szczurów i tępili ich przy pomocy gazu „Cyklon B”, tak jak tępi się gryzonie – szkodniki. Cóż za uderzające podobieństwo historyczne...
Czy obywatele państwa Izrael to krwiożerczy lud nie przestrzegający cywilizowanych norm i zasad? Nie, ale postępowi Izraelczycy są w mniejszości, podobnie postępowi Polacy w swoim kraju. W maju, w rozmowie z holenderskim serwisem NRC, siedmiu wybitnych żydowskich badaczy ludobójstwa stwierdziło, że wreszcie nabrali przekonania, iż Izrael popełnia ludobójstwo na palestyńskiej ludności w Gazie. „Nie ma nikogo, kogo dorobek naukowy szanuję, a kto nie uważa działań Izraela za ludobójstwo” – powiedział holenderskiemu serwisowi Raz Segal, izraelski badacz ludobójstwa z Uniwersytetu Stockton w New Jersey. Naukowiec Shmuel Lederman z Otwartego Uniwersytetu Izraela sprzeciwiał się etykiecie ludobójstwa do stycznia 2024 r., uznał działania rządu swojego państwa za ludobójcze wtedy, kiedy izraelskie wojsko przejęło kontrolę nad przejściem granicznym w Rafah i zablokowało jedyną drogę, którą docierała pomoc humanitarna. „Te wydarzenia, w zestawieniu z nieustającą destrukcją Gazy, sprawiły, że zmieniłem zdanie. Wcześniej uważałem, że zbrodnie Izraela w Gazie zasługują jedynie na ostre potępienie, jednak od tamtej pory nabrałem przekonania, że łączny efekt wszystkich działań Izraela w Gazie jest ludobójczy w każdym znaczeniu” – napisał Lederman na platformie X. Izraelska armia nadal dręczy i zabija Palestyńczyków używając jako tarczy prawa do samoobrony. To książkowy przykład cynizmu, hipokryzji, demagogii i niepohamowanego kłamstwa, które napędzają kampanię dyskredytowania sprzeciwu wobec izraelskiej napaści na Gazę jako „antysemityzmu”.
W dniu 14 grudnia 2023 r. David North, przewodniczący międzynarodowej redakcji World Socialist Web Site, wygłosił na Uniwersytecie Humboldta w Berlinie wykład, który zatytułował „Faszystowska ideologia państwa izraelskiego i ludobójstwo w Strefie Gazy”. Został oczywiście wściekle zaatakowany przez skrajnie prawicowe środowiska żydowskie i oskarżony o antysemityzm. A North im na to: „Całkowite oddzielenie terminu „antysemityzm” od jego rzeczywistego historycznego i politycznego znaczenia zostało w pełni osiągnięte w jego użyciu przeciwko tym Żydom, którzy tysiącami protestowali przeciwko zbrodniczej polityce izraelskiego reżimu. Używa się wobec nich szczególnie nikczemnego określenia „nienawidzący siebie Żydzi”. Najlepsza jest jednak puenta wykładu Northa: „Ci, którzy twierdzą, że powstanie Izraela było politycznym triumfem, mają osobliwe pojęcie o tym, na czym polega polityczny triumf. Stworzenie państwa, które uświęca nienawiść i zemstę jako podstawę polityki; które systematycznie zmusza własnych obywateli do zabijania i dręczenia ludzi, którym ukradło ziemię; które zmieniło Izrael w najbardziej znienawidzony na świecie, trudno nazwać politycznym triumfem. To polityczna degradacja”.
Izraelczycy pozwolili rządzić skrajnie prawicowym ugrupowaniom oraz oskarżanemu o korupcję Benjaminowi Netanjahu, który w pierwszym rzędzie zabrał się za... reformowanie sądownictwa. Projekty reform zakładały m.in. osłabienie pozycji Sądu Najwyższego i możliwość odrzucania jego weta przez Kneset. Czy reformowanie sądownictwa dla osiągnięcia własnych celów politycznych czegoś nam nie przypomina? Nie pomogły masowe demonstracje sprzeciwu w największych miastach Izraela, premier Netanjahu nadal rządzi twardą ręką, ma gdzieś oskarżenia o korupcję i cały świat, prowadzi krwawą wojnę dokonując eksterminacji narodu palestyńskiego i jest niezatapialny. Doprowadził do tego, że – jak słusznie stwierdził David North – dzisiaj Izrael jest najbardziej znienawidzonym państwem na świecie. Dedykuję dzisiejszy felieton wyborcom skrajnej prawicy oraz szemranego, oskarżanego o oszustwo i sutenerstwo kandydata na prezydenta RP.