Muszę się przyznać. Ze mną koniec.
Na dobre już podpadłem żonie.
Głowę mi suszy i narzeka,
Że wciąż na lepsze czasy czekam.
Wciąż wypomina i powtarza:
Pomyślałbyś o apanażach.
I żeby przetrwać czas kryzysu,
Mógłbyś zapisać się do PiS-u.
Masz tylu kumpli na świeczniku,
A ty wciąż nic, nieudaczniku!
Niejeden wkręcił się do mafii.
A ty, fajtłapo, nie potrafisz!
Choć wielu dało się przekupić,
Ty, gapo, nie! Oj, głupiś, głupi.
Bez sensu piszesz wciąż do Passy,
A z tego nie ma żadnej kasy!
Nie mam co włożyć dziś do garnka,
A mógłbyś willę mieć od Czarnka.
Muszę się gnieździć na Puszczyka,
Bo męża mam, nieudacznika,
A gdybyś tylko miał Fundację,
Dostawał granty i dotacje,
Jeśli ustawiałbyś przetargi,
Nie słuchałbyś dziś mojej skargi.
A gdybyś nie był taką ciapą,
Mógłbyś interes ubić z Glapą
I trochę złota na Ursynów
Sprowadzić razem z nim z Londynu.
Mógłbyś też, czując co jest grane,
Skumać się z Żalkiem lub Bielanem.
Z Sasinem, Suskim, Zbyszkiem Zero.
To byś obłowił się dopiero.
Wystarczy kumpel z górnej półki,
By wziął cię do państwowej spółki.
Na przykład ktoś w KGHM-ie,
Albo znajomy wójt w Orlenie.
Gdybyś miał tylko lepkie ręce,
Mógłbyś szmal zgarnąć w Ostrołęce,
Albo partycypować w zysku,
Choćby w Radomiu na lotnisku.
Zaplanuj zysk na większą skalę,
Pokręć się trochę przy Horale.
Jeśli masz ciut oleju w głowie,
Wejdź do zarządu w Baranowie.
Mów, zasługując na oklaski,
Że odbudujesz Pałac Saski.
Zacznij, bo takie są wytyczne,
Stawiać ławeczki patriotyczne.
Mógłbyś też importować zboże,
Dodając tylko: W imię Boże!
A może nawet do tej pory
Dostarczałbyś respiratory.
Jest jeszcze przekop na Mierzei,
Lecz przyznam, nie mam już nadziei.
Mógłbyś się bawić granatnikiem,
A jesteś kim? Nieudacznikiem!
Inni potrafią bez skrupułów
Przebijać dno i warstwę mułu.
Gdy na machlojki ktoś się godzi,
Każdy kant płazem mu uchodzi.
Mógłbyś w najbliższy poniedziałek
Przepisać na mnie kilka działek.
Siostrę zatrudniłbyś w Trzebnicy…
Lecz wy… Brak słów! Nieudacznicy!
Gdybyś miał choć poselską dietę,
Niejedną uwiódłbyś kobietę.
Mógłbyś w efekcie swych przekrętów,
Trafić do europarlamentu.
Lewe pieniądze prałbyś w pralni,
A potem zwiałbyś do Albanii.
A ja potwierdzę jako wdowa,
Że trzeba było cię skremować.
Dość! Denerwują mnie te słowa.
Mam wszelkie zło zaakceptować?
Żeby się pławić w dobrobycie,
Mam się zeszmacić? Zhańbić życie?
Możesz mi wierzyć lub nie wierzyć,
Lecz ja się nie chcę sprzeniewierzyć.
Brzydzę się takim politykiem.
Już wolę być… nieudacznikiem.
© MKWD (Muzyczny Kabaret Wojtka Dąbrowskiego)