Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Wiosna, nie dla wszystkich radosna...

12-05-2021 20:59 | Autor: Maciej Petruczenko
Właśnie siedzę sobie pod Warszawą, termometr za oknem wskazuje w słońcu... plus 46 stopni. Te majowe dni bardziej przypominają lato niż wiosnę. Człowiek od razu ma lepsze samopoczucie i większą chęć do życia. Ale mój błogostan zostaje nagle przerwany. Dowiaduję się oto, że o krok od domu, w którym przebywam, na ulicy Głównej w Krupiej Wólce zginęła jadąca na rowerze i uderzona przez samochód siedmioletnia dziewczynka. Taka wiadomość ścina z nóg nie tylko rodziców ofiary.

I od razu przychodzi na myśl: czy ta śmierć nastąpiła na pewno z winy nieostrożnego kierowcy? Czy rodzice powinni pozwalać takiemu dziecku na włączanie się do ruchu na jezdniach, gdzie – pomimo ograniczeń prędkości – większość prowadzących pojazdy samochodowe pędzi ponad normę? Znam dobrze Krupią Wólkę. Nie jest to wieś o dużym natężeniu ruchu drogowego, ale od paru lat tak się porobiło, że niemal wszyscy w okolicy mają samochody i właśnie tam muszę niejednokrotnie dość długo czekać, żeby wjechać ze spokojniejszej uliczki w ulicę Główną. Po wspomnianym wypadku w myślach przemianowuję sobie Krupią na Trupią Wólkę.

Gdy zacząłem bywać w tych stronach, po drogach całkiem często jeździły jeszcze pojazdy konne albo jeźdźcy poruszali się wierzchem. Teraz dużo się zmieniło i zimą próżno wyglądać sań, które swoimi dzwoneczkami sprawiały, że wokół było sielsko-anielsko. Być może, z tamtych, spokojniejszych czasów pozostało przyzwyczajenie, że na tym terenie poruszanie się każdym rodzajem pojazdu jest w pełni bezpieczne.

Faktem jest również, że zajęci pracą zawodową rodzice z okolicznych wiosek posyłają swoją małoletnią dziatwę rowerem do szkoły w sąsiednim Zalesiu Górnym, gdzie już na dwóch skrzyżowaniach – wobec codziennego przejazdu całej falangi pojazdów – trzeba było zainstalować światła sygnalizacyjne. Budzi często moje zdziwienie, a nawet przerażenie, gdy widzę, jak kilkuletnie małolaty na rowerkach albo skate-boardach zanurzają się w gęsty ruch samochodowy. No cóż, lekkomyślność dorosłych bywa często zasadniczym źródłem nieszczęścia. Mądry Polak po szkodzie...

Już od lat statystyki wykazują, że Polska należy do krajów, w których ginie na drogach relatywnie dużo dzieci i młodzieży. Cztery lata temu notowaliśmy ponoć największą na świecie liczbę zgonów powypadkowych młodych ludzi w wieku 18-24 lata – na 1 milion mieszkańców. Bierze się to w dużym stopniu stąd, że te właśnie pokolenia wciąż jeszcze mało doświadczonych kierowców wsiadają albo za kierownicę bardzo szybkich aut, albo jeszcze szybszych motocykli i nierzadko łączą młodzieńczą brawurę z upojeniem alkoholowym. Kiedyś był to stały fragment drogowej (czytaj – śmiertelnej) gry młodych wiejskich motocyklistów. Dziś – znacznie częściej jest to syndrom nazbyt pewnego siebie kierowcy samochodowego.

Sam staram się maksymalnie szanować innych uczestników ruchu drogowego i nie zdarzyło mi się jeszcze, żebym potrącił psa, kota albo jakiekolwiek zwierzę leśne, choć bardzo często wskakują mi one prosto pod koła. Mam satysfakcję z nieprzejechania przedreptowującego drogę jeża albo przebiegającej skokami wiewiórki. Któregoś roku znajomy potrącił swoim autem pieska, który nagle wybiegł z posesji, bo ktoś zapomniał o zamknięciu furtki. Znajomy obsobaczał – skądinąd słusznie – właścicielkę psa, ale jako sprawcy kolizji zadałem mu pytanie: – A jakbyś się czuł, gdyby w takiej samej sytuacji pod koła wybiegło ci dziecko???

To samo pytanie zadaję wielu mamom, babciom lub nianiom, które bez należytej ostrożności wchodzą na przejście dla pieszych, pchając przed sobą wózek z dzieckiem. Ileż to razy widziałem, że taka mama lub babcia nawet nie spojrzała w lewo czy prawo, będąc pewna, że jako piesza ma w tej sytuacji pierwszeństwo i wszystkie nadjeżdżające pojazdy na pewno zatrzymają się przed „zebrą”. Tymczasem w praktyce może się zdarzyć i tak, że ktoś się jednak nie zatrzyma, nawet wtedy, gdy piesi mają zielone światło. Coraz częściej taka sytuacja zdarza się, gdy mamy do czynienia z karetką Pogotowia Ratunkowego albo wiozącym jakiegoś politycznego ważniaka autem Służby Ochrony Państwa. Kierowcy SOP już sobie zdążyli wyrobić markę najbardziej niebezpiecznych użytkowników dróg w Polsce. Fachowcy oceniają, że na kierowców tej służby angażuje się po prostu miernych ale wiernych. Efekty ich jazd są, jak dotychczas, opłakane. Nie słyszałem jednak, żeby kryteria angażu szefostwo SOP zamierzało zmienić.

W Warszawie i wokół niej robi się na drogach coraz bardziej niebezpiecznie. Wiem już z doświadczenia, że poranne kroniki przynoszą codziennie wieści o wypadkach na obwodnicy warszawskiej i innych arteriach przelotowych. A już poranny wyjazd z Bródna lub Targówka do centrum przynosi obowiązkowo mniejsze lub większe zderzenia. Jazdy zakorkowanymi ulicami się nie uniknie, więc kto ma rozum w głowie, ten woli używać metra. A już ci, którzy nade wszystko lubią spokój i przebywanie na odludziu, najchętniej uciekają do lasu. I ja to robię bardzo często. Tym bardziej więc się denerwuję, gdy coraz częściej widzę maszyny ścinające drzewa, a może jeszcze bardziej irytuje mnie ryk quada, pomykającego w gęstwinie. Taki pojazd z silnikiem spalinowym to nie tylko na łonie natury zwyczajnym skandal. Od kiedy się te pojazdy pojawiły, nie mogę zrozumieć – po co ktoś takie cudactwo wymyślił. Jak na złość jednak, radość z rozkwitającej wiosny psują mi w lesie właśnie quady, które uważam za rodzaj samochodowego zboczenia, więc niech mi wybaczy Rafał Sonik, nasz wielki mistrz, który na quadzie wygrał w 2015 rajd Dakar, w2014 był drugi, a w 2020 trzeci. Ja bym mu bram triumfalnych nie stawiał...

Wróć