Nie wszyscy jednak będą mogli cieszyć się z wyjazdów. Dotyczy to zarówno rodziców, jak i ich pociech. Warszawa jest miastem, w którym większość mieszkańców jest napływowa. Nieco pogardliwe określenie „słoik”, w tym przypadku ma swoje dobre strony. Mają oni możliwość wyjazdu do miejsc, z których pochodzą. Często więc młodzież i dzieci spędzają lato u rodziny na wsi. Będąc „słoikiem”, można czerpać z tego liczne korzyści. Można np. wyjechać do miejsca pochodzenia. Zwykle jest to wieś lub małe miasteczko. Nawet jeśli jest to większe miasto, to i tak dla osób mieszkających w stolicy jest to odmiana.
W podobnej sytuacji jest wielu warszawiaków. W wakacje mogą odwiedzić rodzinne strony, co odbywa się z korzyścią dla dzieci. Taki wyjazd to pomysł praktykowany przez wielu mieszkańców Warszawy nie z urodzenia, a z wyboru. Często zdarza się, że jedni i drudzy pomagają w gospodarstwie, pracując na roli, przy żniwach etc. To dobra okazja, aby zapoznać się z wiejskim życiem. Dzieci z miasta mogą przekonać się naocznie, skąd bierze się mleko, jak dojrzewa zboże, z którego wypiekane są smaczne bułeczki, bochny chleba czy inne dobra dostępne na półkach sklepowych. Niektórzy z nas wykorzystują miesiące letnie, aby wyjechać, oderwać się od codziennej rutyny, do czego zresztą gorąco zachęcam przy każdej okazji. Jest naprawdę wiele ciekawych miejsc, które warto z różnych względów odwiedzić.
Dla tych, którzy siedzą wciąż w stolicy, pozostają atrakcje miejskie. Tych na szczęście nie brakuje. Przeciwnie, miasto dostarcza ich w wielkiej liczbie. Można powiedzieć, że aż w nadmiarze. Także ich różnorodność robi wrażenie. O niektórych z nich pisałem już w poprzednich numerach tygodnika Passa. Pozostaje jednak sporo innych, równie interesujących miejsc oraz obiektów, które nie tylko warto odwiedzić, ale nawet trzeba.
Jedną ze sztandarowych pozycji na mapie stolicy są Łazienki Królewskie. Jest to zespół pałacowo-ogrodowy z XVIII wieku, założony przez Stanisława Augusta Poniatowskiego. Od 1960 utworzono tu Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie. Nazwa pochodzi od barokowego pawilonu Łaźni, wzniesionego w latach 80. XVII wieku przez Stanisława Herakliusza Lubomirskiego. Pawilon został następnie przebudowany przez Stanisława Augusta Poniatowskiego na pałac Na Wyspie. Cały kompleks stanowią budynków, pawilony, rzeźby wolno stojące oraz cztery ogrody: Królewski, Romantyczny, Modernistyczny, Chiński. Przez ten ostatni przebiega aleja, która została ozdobiona stylowymi lampionami chińskimi. Ich światło wprowadza po zmroku niepowtarzalny orientalny nastrój. Można poczuć się, jak w państwie środka.
Zwiedzając Łazienki Królewskie, warto sięgnąć do historii tego miejsca. Jest ona nie mniej ciekawa niż sam obiekt. Imponująca jest tu nie tylko architektura, ale też rozległy park położony na pofałdowanym terenie porośniętym starymi drzewami. Nie brak tu także uroczych stawów, po których pływają kaczki, łabędzie i gondole pod baldachimem. Przejażdżka czy też rejs w tak uroczych okolicznościach stanowi dla turystów niezapomniane przeżycie. W średniowieczu na terenie późniejszych Łazienek znajdował się zwierzyniec, w którym polowali książęta mazowieccy. W XVII wieku właściciel tego terenu, marszałek wielki koronny Stanisław Herakliusz Lubomirski, polecił wybudować tu dwa pawilony. Jednym z nich był Ermitaż, drugim zaś bogato zdobiony pawilon Łaźni. Obydwa były dziełem znanego architekta przez Tylmana z Gameren.
O tym, co jeszcze ciekawego w stolicy, napiszę w kolejnym numerze.