Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

W tym roku mija 20 lat od wybudowania hospicjum im. świętego Krzysztofa na Ursynowie

20-04-2016 20:59 | Autor: Katarzyna Brudnias
Kilka dni temu w ogrodzie ursynowskiego hospicjum zakwitły setki żonkili. Żonkil to symbol nadziei. A nadzieja w człowieku umiera ostatnia. To miejsce tej nadziei nie odbiera nigdy. To miejsce tętni życiem aż do samego końca... To miejsce niezwykłe. Hospicjum im. Św. Krzysztofa w niczym nie przypomina szpitala, a tym bardziej przytułku dla odrzuconych i bezdomnych. Bardziej przypomina dom.

Hospicjum mieści się w kameralnym budynku o ciepłej architekturze, położonym w pięknym ogrodzie. W środku jest przytulnie, jasno i bardzo, bardzo kolorowo. Hospicjum dysponuje jedno-, dwu-, trzy- i czterosobowymi pokojami, każdy z własną łazienką. Pacjenci i ich rodziny mają do dyspozycji przestronną świetlicę, windę oraz pokoje gościnne dla bliskich. Latem pacjenci, nawet ci leżący, mogą wypoczywać w łóżkach w zadaszonym patio, w którym stoją pergole i rosną kwiaty. Słychać głośne rozmowy i śmiech. Tu naprawdę chce się żyć!

Odczarować hospicjum

„Hospicjum to nie jest miejsce, gdzie się umiera. Hospicjum to powrót do domu”. Właśnie w myśl tej idei już ponad 25 lat temu jeden z głównych założycieli Fundacji dr Jerzy Jarosz z zespołem innych ochotników – lekarzy i pielęgniarek – objęli opieką hospicyjną około 10 ursynowskich domów. Była to zupełnie spontaniczna, dobrowolna i bezpłatna działalność. – Chodziłem od domu do domu, od pacjenta do pacjenta. Byłem takim jednoosobowym hospicjum. Ta praca była oczywiście bardzo piękna i pozytywna, tylko że skala jej działania – minimalna – opowiada dr Jerzy Jarosz.

Podobnie było z zakresem udzielonej pomocy, gdyż większość ludzi, która opiekowała się chorymi nie miała nic wspólnego z medycyną. – I właśnie wtedy powstała myśl, żeby chorymi opiekowali się fachowcy, którym będzie się płacić za pracę, bo ma być to praca na najwyższym poziomie. Wolontariusze są mile widziani i mogą wspierać fachowców w kwestiach pozamedycznych – mówi dr Jarosz.

I tak na kanwie tych przemyśleń powstała Fundacja Hospicjum Onkologiczne św. Krzysztofa. Historyczny przełom, jaki nastąpił w 1989 r. umożliwił sformalizowanie tej działalności. W 1990 r. trójka lekarzy: dr Jerzy Jarosz, doc. dr Halina Hattowska oraz dr Hanna Tchórzewska (rehabilitant) wspólnie z specjalistami (socjologii – dr Jerzy Drążkiewicz, wybitny znawca ruchu hospicyjnego, prawa – mec. Roma Perestaj, architektury – Jerzy Górnicki i inżynierii – Witold Ignaczuk, Marek Kos) powołali do życia Fundację Hospicjum Onkologiczne. Kolejnym i wieloletnim prezesem został dr Ryszard Szaniawski. – Wszystko od początku mieliśmy przemyślane od „A” do „Z”. Dobór tych osób nie był przypadkowy. Hospicjum miało być profesjonalną instytucją – mówi dr Jarosz.

Twórcy Hospicjum chcieli wyjść naprzeciw oczekiwaniom i potrzebom chorych – tych najmniej spełnianym. – Na pierwszy plan wysuwała się potrzeba szacunku, potrzeba niesprawiania kłopotu rodzinie oraz potrzeba kontaktu z głównym nurtem medycyny – mówi dr Jarosz.

Spełniliśmy życzenia chorych

W 1991 r. pojawiły się pierwsze pieniądze na budowę hospicjum. W dużej mierze były to datki przekazane przez mieszkańców Ursynowa. W 1996r. ukończono budowę hospicjum stacjonarnego dla 23 pacjentów. W 2009 r. nastąpiła rozbudowa hospicjum. Pierwszego pacjenta przyjęto do Hospicjum dokładnie 3 sierpnia 1996 roku. Dziś opieką objętych jest 38 chorych. Każdego roku fachową opieką paliatywną otoczonych jest 1000 chorych (hospicjum stacjonarne) i 2000 (hospicjum domowe). Pacjentami są na ogół ludzie starsi, ale przybywa coraz więcej młodszych. Dzisiaj chorymi opiekuje się wykwalifikowany zespół złożony z 10 lekarzy, 60 pielęgniarek, 5 psychologów, 3 rehabilitantek, 7 sanitariuszek, blisko 20 wolontariuszy i duszpasterza. Wszyscy walczą o każdy dzień, o każdy uśmiech chorego. Dają szansę na pokonanie bólu i godne pożegnanie z życiem. – Staramy się być słonecznym promyczkiem w zmaganiu się z ciężką, nieuleczalną chorobą – mówi Dorota Jasińska, prezes Fundacji.

Misją Fundacji jest poprawa komfortu życia pacjentów oraz uświadomienie ludziom potrzeby istnienia hospicjów. – Nie chcemy, by były one postrzegane wyłącznie jako miejsca związane ze śmiercią – mówi pani prezes.

Pobyt w hospicjum nie oznacza rezygnacji z fachowej opieki lekarskiej. Dzięki medycynie paliatywnej, pomocy psychologicznej i duchowej, pacjenci są w dalszym ciągu leczeni i żyją bez bólu. Żyją godnie przez resztę swego życia, bez względu na to, ile im tego życia pozostało. – Staramy się zwalczać stereotypy. Poznają nas pacjenci, ale i ich rodziny i przyjaciele, którzy tutaj przychodzą. Staramy się też wychodzić do ludzi. Nie zamykać się za murami naszej fundacji. Pokazujemy, że tutaj dalej tętni życie. Życie – mamy nadzieję – najlepszej możliwej jakości. Organizujemy pikniki, paradę bożonarodzeniową i wiele innych imprez. Robimy to po to, żeby pokazać, że jesteśmy. Tu, na Ursynowie. Chcemy, żeby z każdym rokiem przyłączyło się do nas coraz więcej mieszkańców – dorosłych i dzieci – mówi pani prezes.

Pomagać za jeden uśmiech

Założenie ursynowskiego hospicjum nawiązuje do tradycji Cicely Saunders, która hospicjum Św. Krzysztofa założyła w Londynie. Tą angielską pielęgniarkę uważa się za twórczynię współczesnej medycyny paliatywnej. To właśnie Saunders zwróciła uwagę środowiska medycznego na pewien problem. Mimo że możliwości medycyny w połowie XX wieku znacznie się rozwinęły to niezależnie od tego ludzie nadal umierają. A kiedy nie było szansy na wyleczenie, pacjent pozostawiony był bez pomocy. Cicely Saunders mówiła: „Nigdy nie mów choremu, że nic nie możesz dla niego zrobić. Nie zawsze możesz go wyleczyć, ale pomagać, dbać o to, by żył godnie do końca, możesz zawsze”.

– Kiedy człowiek dowiaduje się, że jest nieuleczalnie chory wali mu się cały świat. Nagle „wyskakuje” ze swojej roli społecznej – mówi dr Ewa Bochner, ordynator hospicjum stacjonarnego i lekarka zajmująca się na co dzień chorymi. – A oni chcą być dalej częścią życia.

Dlatego w codziennej pracy fachowców wspierają ludzi dobrej woli. To wolontariusze. Robią to za darmo, z potrzeby serca. Pomagają w bezpośrednim kontakcie z pacjentami, biorą udział w akcjach organizowaniu koncertów i innych imprez, kolportowaniem materiałów promocyjnych o fundacji, kwestach itd.

Obecność innych ludzi jest chorym bardzo potrzebna. – Pacjentów hospicjum trzeba traktować nie jak chorych, ale tak jak wszystkich innych ludzi. Nie zawsze trzeba rozmawiać. Czasem wystarczy sama obecność. Nawet jeśli chory śpi, to można po prostu przy nim posiedzieć, bo on wyczuwa obecność. A to jest bardzo ważne. Jestem piosenkarzem. Od czasu do czasu organizuję dla pacjentów koncerty muzyki włoskiej. Wszyscy bardzo je lubią. Co mi daje wolontariat w hospicjum. To naprawdę wielka satysfakcja widzieć, że na twarzy osoby, z którą rozmawiasz czy dla której śpiewasz, pojawia się uśmiech. To daje dużo bardzo pozytywnych emocji – opowiada jeden z wolontariuszy.

Niech cały czas kwitną żonkile

Właśnie trwa akcja „Pola nadziei”, w której ursynowskie Hospicjum bierze udział. Program ten realizowany wyłącznie przez hospicja polega na sadzeniu cebulek żonkili. Kiedy zakwitną wiosną, są rozdawane w ulicznych kwestach. Program zapoczątkowany został przez Fundację Marie Curie Cancer Care z Edynburga w Wielkiej Brytanii. Fundacja powstała w latach 40-tych ubiegłego wieku. Dziś jest wiodącym wśród specjalistycznych ośrodków opieki paliatywnej w Wielkiej Brytanii. Zadaniem kampanii jest nie tylko pozyskiwanie pieniędzy na rzecz hospicjów, lecz także propagowanie idei niesienia bezinteresownej pomocy.

Żonkil w czasach starożytnych był symbolem nadziei na nowe życie – odrodzenie. W tradycji chrześcijańskiej żonkil symbolizuje triumf poświęcenia nad egoizmem, miłości nad śmiercią, miłości niebiańskiej nad ziemską. Kwiat poprzez swoją subtelność, barwę i zapach uświadamia nam wyższe cele istnienia, symbolizując kruchość i ulotność życia, przemijanie – stałą metamorfozę.

To znak przypominający o ludziach chorych, cierpiących, oczekujących pomocy w najtrudniejszych chwilach życia. Kwiat jest wezwaniem do niesienia bezinteresownej pomocy. Coraz więcej osób na całym świecie sadzi żonkile. Dla wielu cebulka jest wspomnieniem bliskich, którzy odeszli.

„Pola Nadziei” kwitną na miejskich rabatkach, w parkach, przed szkołami, przedszkolami, urzędami, szpitalami, w każdym dogodnym miejscu.

Potrzeby finansowe Hospicjum cały czas rosną. Ursynów się starzeje. Przybywa chorych, a w hospicjum jest brak miejsc, o czym świadczy długa kolejka oczekujących. Pracownicy Hospicjum chcieliby pomóc wszystkim, ale na razie ze względu na warunki jest to niemożliwe. Dlatego sensowna wydaje się rozbudowa działalności Fundacji, zwiększenie personelu i zakup specjalistycznego sprzętu technicznego, który umożliwi również opiekę nad pacjentami nieonkologicznymi jednak wymagającymi całodobowej opieki medycznej.

Kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia i dotacje z Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy pokrywają około 55 proc. rzeczywistych kosztów leczenia i opieki. Brakującą część środków (ok. 45 proc.) Fundacja pozyskuje dzięki ofiarności wszystkich, którzy rozumieją potrzebę pomagania i ich rodzinom. Są to firmy, ale i indywidualni darczyńcy (m. in 1 proc. od podatku). Urząd Dzielnicy Ursynów wspiera działalność Fundacji, a burmistrz Ursynowa Robert Kempa i Łukasz Ciołko odwiedzają czasem hospicjum osobiście i na bieżąco interesują się tym co się tutaj dzieje. Pracownicy zbierają datki także podczas corocznej akcji „Odczarować Hospicjum”.

Niestety, to wszystko kropla w morzu potrzeb. Dlatego potrzebna jest każda złotówka.

– Mamy nadzieję, że społeczność ursynowska nie pozostanie obojętna na losy naszych  podopiecznych. Podstawową cechą społeczeństwa obywatelskiego jest świadomość jego potrzeby wspólnoty, zainteresowanie sprawami społeczności oraz poczucie odpowiedzialności za jego dobro – mówi Paulina Kasperska, odpowiedzialna w Fundacji za szukanie funduszy na rozwój Hospicjum. 

Wróć