Właściwie należałoby mówić o duecie pozascenicznym, gdyż akcja „Piosenek…” dzieje się w garderobie teatralnej i koncentruje na wzajemnych relacjach dwóch osób, które w trakcie przedstawienia teatralnego pozostają za kulisami, mając nierzadko pełne ręce roboty. Chodzi o garderobianą oraz inspicjenta. Rzeczone relacje między nimi, i zawodowe, i prywatne – są bowiem… małżeństwem, można streścić przysłowiem „Kto się czubi, ten się lubi”.
Słowa sympatii, miłości albo… urazy i dąsy przekazują sobie w dialogach, wierszach i tytułowych piosenkach. Całość spektaklu została oparta na tekstach Stefanii Grodzieńskiej i wyreżyserowana przez Ewę Kornecką, pianistkę, która ponadto akompaniowała aktorom.
Beata Malczewska brawurowo zagrała garderobianą, pokazując zabawnie liczne metamorfozy swojej bohaterki, która była przeciwieństwem flegmatycznego inspicjenta w interpretacji Andrzeja Słabiaka. Śpiewali oboje fantastycznie, a do tego na niewielkiej przecież scenie Domu Sztuki udało się wyczarować garderobę pełną barwnych kostiumów i rekwizytów.
Uroczy spektakl, nie pozbawiony przy tym odcienia refleksyjnego (czy życie jest teatrem…?), wprawił widzów w doskonały nastrój. Kiedy dobiegł końca, powstali z miejsc, które wcześniej zajęli do ostatniego i zgotowali artystom zasłużoną owację na stojąco.
Przedsięwzięcie zostało sfinansowane ze środków Dzielnicy Ursynów m. st. Warszawy.