Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

W rocznicę wybuchu wojny…

07-09-2022 21:03 | Autor: Mirosław Miroński
Mijają 83 lata od haniebnej napaści Niemiec na Polskę 1 września 1939. Data ta oznacza początek II wojny światowej. To największa i najstraszniejsza wojna w historii ludzkości. Rozpoczęły ją ataki niemieckie na wybrane miejsca na terenie Rzeczypospolitej, m. in.: nalot na Wieluń, przeprowadzony przez eskadrę 4. Floty Powietrznej generała Wolframa von Richthofena; ostrzał Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte przez pancernik „Schleswig-Holstein” i starcie pomiędzy siłami polskimi stacjonującymi w Tczewie a przebranymi za polskich kolejarzy oddziałami niemieckimi, próbującymi podstępem wedrzeć się do miasta i opanować je. W tym celu Niemcy musieli zdobyć mosty w Tczewie (kolejowy i mostu drogowy). Napastnicy napotkali jednak na zaciekły opór Polaków.

Atak na Polskę odbywał się też wielu innych miejscach, wzdłuż całej wspólnej granicy, zgodnie z dyrektywą „Fall Weiss”. Operacją tą kierowali generałowie: Walther von Brauchitsch, Fedor von Bock oraz Gerd von Rundstedt. Obroną Polski zaś: marszałek Edward Śmigły-Rydz (Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych) oraz generał Wacław Stachiewicz (szef Sztabu Głównego). W przełamywaniu polskiej obrony pomagało Niemcom zastosowanie strategii Blitzkriegu. Wobec przewagi liczebnej niemieckich sił w powietrzu, na morzu i na lądzie Polacy musieli skupić się głównie na działaniach obronnych. W praktyce prawie nie prowadzili działań ofensywnych, poza nielicznymi wyjątkami.

Atak na Polskę poprzedzały liczne akty dywersji i sabotażu ze strony Niemców mieszkających, bądź przebywających w naszym kraju. Porażka Polski stała się nieunikniona wobec przewagi dwóch agresorów. Właściwie trzech, bo do Niemiec i ZSRR dołączyła jeszcze Słowacja, która bez wypowiedzenia wojny zaatakowała Polskę. Udostępniła też swoje terytorium siłom niemieckim. W wyniku tych działań utraciliśmy na rzecz Słowacji część terytorium (770 km²). Po napaści sowietów na nasz kraj 17 września 1939 roku przegrana Polski wydawała się przesądzona.

Agresja na Polskę sprzymierzonych wrogich nam państw była realizacją planu dokonania IV rozbioru Polski, zawartego w załączniku do paktu o nieagresji pomiędzy III Rzeszą i Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich. Chociaż porozumienie to miało podstawy prawne i było czymś zwykłym w ramach stosunków bilateralnych, to już tajny protokół, stanowiący załącznik do ww. dokumentu, był bezprawny. Zakładał de facto rozbiór suwerennych państw: Polski, Litwy, Łotwy, Estonii, Finlandii i Rumunii. Umowa ta znana jest jako pakt Ribbentrop-Mołotow.

Jest ona kluczem do zrozumienia przyczyn wybuchu II Wojny Światowej. Tak naprawdę było to przymierze Hitlera ze Stalinem i deklaracja „bratniej” współpracy w realizacji imperialistycznych zamierzeń. Leżąca między Rzeszą a ZSRR Polska stała temu na przeszkodzie, musiała więc zniknąć z ówczesnych map geopolitycznych. Bierna postawa innych mocarstw, wyczekujących na rozwój sytuacji zamiast udzielenia realnego wsparcia Polsce, ośmieliła agresorów. Brak zdecydowanej reakcji z ich strony pozwolił na zajęcie Polski i uniknięcie większych strat własnych.

Jak potoczyłaby się wojna, gdyby stało się inaczej? Co by było, gdyby Polska otrzymała pomoc zarówno militarną, jak i polityczną od swoich sojuszników? Czy jeden i drugi satrapa zdecydowaliby się na agresję? Zostawmy twórcom historii alternatywnej to, co mogłoby być, gdyby… Tymczasem pozostawiono nas samych w obliczu zmasowanej napaści.

Sama idea zlikwidowania Polski nie była niczym nowym. Wcześniej deklarował ją m. in. Otto von Bismarck – niemiecki polityk, mąż stanu, premier Prus, kanclerz Rzeszy, zwany Żelaznym Kanclerzem. O Polakach wyrażał się w sposób niepozostawiający wątpliwości co do tego, jaki naprawdę jest jego stosunek do naszego narodu. Mówił: „Bijcie Polaków tak długo, dopóki nie utracą wiary w sens życia. Współczuję im w sytuacji, w jakiej się znajdują. Jeżeli wszakże chcemy przetrwać, mamy tylko jedno wyjście – wytępić ich”.

Plan „wytępienia” nas i innych narodów był realizowany przez spadkobierców takich idei przez następne lata. Podejmowali go kolejni „godni” następcy wyznawców pruskiej doktryny. W propagandzie III Rzeszy pojawiały się instruktaże, jak należy traktować Polaków. W oficjalnej dyrektywie nr 1306 Ministerstwa Propagandy Rzeszy z dnia 24.10.1933 roku, nakazującej traktowanie Polaków jako podludzi, czytamy: „Musi stać się jasnym dla każdego w Niemczech, nawet dla ostatniej dojarki, że polskość jest równoznaczna z podczłowieczeństwem… Trzeba to robić do czasu, aż każdy obywatel Niemiec będzie miał zakodowane w swojej podświadomości, że każdy Polak, nieważne – robotnik, czy intelektualista – powinien być traktowany jak robactwo”.

Na marginesie warto zauważyć, że słowa „podczłowieczeństwo” nie ma w słownikach. Widocznie dzisiejsza poprawność polityczna nie przewiduje takich rzeczy.

Wracając zaś do głównego wątku, zauważę, że nie powinno dziwić to, iż Niemcy po zajęciu Polski przystąpili do realizacji wytycznych zawartych w oficjalnej propagandzie z takim zapałem. Wydaje się to zrozumiałe, jeśli mieli w głowach takie idee. Zaczęli od wyniszczenia elit, a z pozostałej reszty usiłowali zrobić bezwolnych niewolników. Takie zarządzanie „podludźmi” wcale nie było dziełem przypadku, a częścią długofalowej, odwiecznej polityki wyniszczania i unicestwienia narodu polskiego. Polska miała być pozbawionym głowy tworem, niezdolnym do samodzielnego bytu oraz rezerwuarem siły roboczej.

Również dziś, w dobie wojen hybrydowych, wroga propaganda stara się wpłynąć na umysły. Mimo że używa różnych środków, od perswazji, hejtu, fake newsów – do podawania oczywistej nieprawdy, cel pozostaje taki sam jak za czasów Otto von Bismarcka – zniewolenie umysłów.

Próby ogłupiania społeczeństwa, a przez to osłabiania go podejmowane są przez różne ośrodki polityczne od wieków. Już car Rosji Mikołaj I Romanow, który tytułował się także królem Polski aż do wybuchu Powstania Listopadowego w 1830 roku i pozbawienia go praw do tronu polskiego, wypowiadał się o Polakach tak: „Znam tylko dwa typy Polaków: tych, którzy się zbuntowali przeciwko mnie, i tych, którzy pozostali mi wierni – jednych nienawidzę, drugimi gardzę”. Hm… Co za niewdzięczność wobec zdrajców.

Jego poniekąd „następca”, jeszcze bardziej bezwzględny satrapa – Stalin – był świadom, że w naturze Polaków nie leży poddaństwo. Tak wynika m. in. z jego wypowiedzi: „Wprowadzenie komunizmu w Polsce byłoby podobne do nałożenia siodła na krowę”.

Trzeba przyznać, że świadczy to o jego dużym poczuciu realizmu politycznego. Najwidoczniej zdawał sobie sprawę, że nawet krowa może zrzucić z siebie swojego oprawcę, może też użyć rogów i kropnąć w d...

Wróć