Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Uwaga, zbiórka – nie zawiedźmy Jurka

13-01-2021 20:48 | Autor: Maciej Petruczenko
Bogaci nie troszczą się o nikogo oprócz samych siebie; tylko biedni współczują i pomagają biednym. To celne zdanie wygłosił amerykański dziennikarz, literat, a przede wszystkim satyryk – Mark Twain, metrykalnie zarejestrowany jako Samuel Langhorne Clemens. Owa teza Twaina pasuje wszakże jak ulał do najbardziej znanego mieszkańca Ursynowa – Jurka Owsiaka, który na początku lat dziewięćdziesiątych stał się idolem polskiej młodzieży jako niezrównany piewca muzyki rockowej i liberał, który w II Programie Telewizji Polskiej rzucił chwytliwe hasło – „Róbta co chceta”. Było ono zapewne swoistą reakcją na długoletnią indoktrynację, prowadzoną przez propagandystów PRL, wzbudziło jednak od razu nieufność lubiącego również indoktrynować Kościoła i moralistów wszelkiej maści.

Owsiak wcale się tym nie przejmował i jego entuzjazm sprawił, że 3 stycznia 1993 Program II TVP wyemitował audycję „Róbta co chceta” z finałem akcji charytatywnej pod nazwą Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Na potrzeby Centrum Zdrowia Dziecka zebrano wtedy aż 1,5 miliona dolarów. No i tym sposobem ruszyła ogólnopolska machina dobroczynności, kierowana od marca 1993 przez założoną przez małżeństwo Owsiaków i ich przyjaciół Fundację WOŚP. Owsiak zaczął organizować zaraz potem festiwal rockowy „Przystanek Woodstock” (przemianowany później na „Pol'and'Rock Festival”). WOŚP zyskała od razu ogromne poparcie społeczne i nie bacząc na krytykę wspomnianych gremiów, kontynuuje do dziś wspaniałą akcję charytatywną, istotnie wspomagając naszą służbę zdrowia, na której potrzeby – poprzez zbiórki armii wolontariuszy z puszkami i datki online – zgromadzono od 1993 roku i wydatkowano na szlachetne cele już ponad miliard złotych!

Trzeba tu zdecydowanie podkreślić, że wszystko to były pieniądze od serca, niewyciągane bynajmniej z publicznej kasy, lecz wpłacane z wielką chęcią przez obywateli. Wielokrotnie atakowani przez przeciwników politycznych Owsiak i spółka rozliczali się dokładnie z każdej złotówki, więc ich działalność kontrastowała z tym, co robił w Toruniu wyszarpujący ciężkie miliony od Skarbu Państwa sprytny redemptorysta Tadeusz Rydzyk. Działalność ursynowskiego społecznika sprawiła, że nawet krytykującym go politykom było wstyd i mimo wszystko wpłacali jakieś kwoty na potrzeby WOŚP. Tym sposobem niejako ośmieszało się hipokrytów.

WOŚP zakupiła dla wielu szpitali w Polsce kosztowną aparaturę medyczną i prawdę mówiąc, przyczyniła się do uratowania niejednego życia ludzkiego.

Zbiórka prowadzona przez Wielką Orkiestrę staje się czymś wyjątkowo ważnym i potrzebnym w obecnej sytuacji, gdy pandemia koronawirusa paraliżuje mechanizm gospodarki i wprost nieprawdopodobnie obciąża służbę zdrowia. Mam nadzieję więc, że w tym roku nikt Owsiaka nie będzie się czepiał. Tak jak nikt nie czepia się tych księży i sióstr zakonnych, którzy organizują akcje charytatywne, wspomagając ludzi biednych i chorych – tak jak to robi chociażby ksiądz Adam Zelga, proboszcz parafii bł. Edmunda Bojanowskiego na Ursynowie.

A tak Bogiem a prawdą, trudno nie zauważyć, że w przeciwieństwie do tego, co robi Jurek Owsiak albo ksiądz Adam, funkcjonuje w Polsce dosyć bezwstydne przelewanie całkiem sporej państwowej kasy na rozmnożonych nagle pod politycznym parasolem kapelanów, których funkcjonowanie w takich dziedzinach jak skarbówka budzi co najmniej zdumienie społeczeństwa w sytuacji, gdy pandemia rozwala gospodarkę, powoduje bankructwa przedsiębiorców i powiększa w błyskawicznym tempie bezrobocie. W tej sytuacji trzeba nie mieć sumienia, żeby chapać po sześć tysięcy złotych z tytułu bycia kapelanem w miejscu, gdzie taka funkcja jest naprawdę zbędna. Sam wielokrotnie z obrzydzeniem pisałem o takich duchownych – jak chociażby Leszek Sławoj Głódź, którzy nie wstydzili się przyjmować wysokich stopni oficerskich w wojsku (w tym wypadku bodaj generała dywizji) i związanych z tym apanaży, choć nigdy nie powąchali prochu (a co najwyżej wódkę). I czy ktoś słyszał, żeby otaczający się luksusem za państwowe i samorządowe pieniądze Głódź przekazywał swoje generalskie uposażenie na ludzi biednych? Bo ja nie słyszałem. Jako syn powstańca warszawskiego, pamiętającego bohaterską postawę wielu księży podczas wojny, nie mogę się pogodzić z dzisiejszym tolerowaniem kapelanów-wydrwigroszy.

Inna sprawa, że o zatrudnianiu tego rodzaju amatorów obłowienia się w sektorze publicznym decydują konkretni funkcjonariusze państwowi. I przecież wie o tym doskonale premier Mateusz Morawiecki, który wciąż wznosi oczy ku niebu i zapewnia, w jak wielkim stopniu rząd stara się pomagać przedsiębiorcom, których firmy stanęły na skraju bankructwa z powodu koronawirusowego lockdownu. Jak jednak pan premier spojrzy w oczy chociażby 50 pilotom i 150 stewardessom, zwalnianym właśnie przez PLL LOT, skoro jest kasa dla armii kapelanów? Wspomniany dziewiętnastowieczny mądrala Mark Twain miał już w swoim czasie świętą rację, twierdząc, że gdyby Chrystus zstąpił znowu na obecny ziemski padół, to nie chciałby być chrześcijaninem. Tym bardziej, że dochodzą kolejne kompromitujące wieści z centrali, czyli z Watykanu, gdzie papież Franciszek musiał powyrzucać przewalaczy potężnej kasy.

Wszystkie te kwestie poruszam w kontekście WOŚP, która w tym roku stosunkowo późno – bo dopiero w niedzielę 31 stycznia – zagra swój finał. Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zdążył już zaoferować na potrzeby WOŚP-owej licytacji sympatyczny gadżet. Jest nim megafon, którego używał do przemówień, jeżdżąc po Polsce jako kandydat na prezydenta RP. Mam nadzieję, że z pomocą tego megafonu Wielkiej Orkiestrze uda się w ostatnim dniu stycznia dotrzeć najpierw do uszu, potem do serc i wreszcie – do kieszeni wszystkich Polaków.

Wróć