Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Ursynowskie rzeźby – dekoracja i pamiątka

11-08-2021 21:19 | Autor: Katarzyna Nowińska
Część mieszkańców Ursynowa nawet nie wie o ich istnieniu, a one stanowią integralny element krajobrazu dzielnicy praktycznie od momentu jej powstanie w 1977 roku – ursynowskie rzeźby. Latem 1977 roku, zaledwie sześć miesięcy po tym, gdy na Ursynowie pojawili się pierwsi mieszkańcy, a coraz to nowi lokatorzy wprowadzali się do wymarzonych i wyczekiwanych od dawna mieszkań, Związek Polskich Artystów Plastyków zorganizował na terenie dzielnicy plener rzeźbiarski. Komisarzem pleneru został mianowany wybitny polski rzeźbiarz – Ryszard Stryjecki, którego dzieła można dzisiaj podziwiać w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie, w Poznaniu, we Wrocławiu, w Płocku, w British Museum w Londynie, w Watykanie, w Muzeum im. Puszkina w Moskwie, w muzeach niemieckich w Stuttgarcie, Marbach i Ludwigsburgu oraz w zbiorach wielu prywatnych kolekcjonerów w Europie i w Stanach Zjednoczonych.

Sam pomysł zorganizowania pleneru był jedną z wielu kolejnych prób podejmowanych przez władze PRL-u w celu pozyskania sympatii i przychylności artystów oraz inteligencji po fali strajków i protestów, które przetoczyły się przez nasz kraj latem 1976 roku. Owe niepokoje społeczne były reakcją na zapowiedziane przez rząd Piotra Jaroszewicza drastyczne podwyżki cen urzędowych na wiele artykułów konsumpcyjnych.

Większość rzeźb, które powstały podczas letniego pleneru 1977 roku na Ursynowie, została wykonana w wapieniu, gdyż w tamtym okresie był to najłatwiej dostępny dla artystów surowiec. Autorami prac poza Stryjeckim byli Edmund Majkowski, Nina Mirecka, Władysław Trojan, Stanisław Sieklucki, Stefan Wierzbicki oraz Marek Moszyński. Rzeźby wykonane zostały w stylu realistycznym, pół-realistycznym i awangardowym. Artyści pracowali w specjalnie przygotowanej dla nich pracowni, która mieściła się w jednym z nowych bloków na terenie Ursynowa Północnego.

Pierwszym dziełem, które powstało podczas pleneru był „Lew – ojciec i syn”, którzy obecnie dzielnie strzegą Szkoły Podstawowej nr 81 przy ulicy Puszczyka 6. Następnie spod dłuta Marka Jerzego Moszyńskiego wyłonił się „Herkules walczący z Anteuszem” – rzeźba, którą oglądać możemy przy ulicy Koncertowej 11. W sumie powstało dwanaście prac, z których największą i zarazem najbardziej znaną jest „Chłopiec na koniu” Władysława Trojana znajdujący się u podnóża Kopy Cwila. Podobno rzeźba ustawiona została w miejscu, gdzie swego czasu nagle spod ziemi trysnęła woda i utworzyła strumyk płynący w stronę pobliskiej rzeki Smródki. Mieszkańcy Ursynowa mieli wielkie nadzieje, że oto u podnóża wzniesienia będzie biło źródełko i kto wie może jego wody mają jakieś lecznicze właściwości. Nadzieje te jednak po kilku dniach okazały się płonne, gdy ekipa pogotowia wodociągowego zrobiła wykop w ziemi i okazało się, że to nie żadne źródełko, a jedynie wyciek z pękniętej rury.

Jednak większość rzeźb ma charakter bardziej kameralny aniżeli wspomniany „Chłopiec na koniu” spod Kopy Cwila i wydaje się ukrywać pomiędzy ursynowskimi blokami i drzewami. Taki jest na pewno „Paw” na małym skwerku przed blokiem przy ulicy Wiolinowej 5. Ptak ten zdaniem wielu mieszkańców sąsiadujących bloków wcale pawia nie przypomina. Biedaczysko stało się nawet obiektem żartów i najczęściej nazywane bywa "jajem z dziurką”. Warto dodać, że prawie identyczna rzeźba również dłuta Stefana Wierzbickiego znajduję się w berlińskim Treptower Park. Ursynowianie czynią sobie również żarty z rzeźby „Gołąb” przy ulicy Koński Jar, nazywając ją pieszczotliwie „wróbelkiem”.

Mamy aż dwie rzeźby przedstawiające rodzinę. Pierwsza z nich to po prostu „Rodzina”, która rozgościła się na podwórku przy ulicy Nutki. A druga to „Rodzina muzykująca”, znajdująca się w prywatnym ogródku przy ulicy Puszczyka 10. W przeciwieństwie do większości rzeźb pochodzących z pleneru 1977 roku, które są wapienne, „Rodzina muzykująca” jest rzeźbą ceramiczną. Przy Pięciolinii 5 schowani pomiędzy drzewami przytulają się do siebie „Zakochani”, tyle, że tacy z wapienia, oczywiście, i w tym uścisku zamarli tak już od czterdziestu czterech lat. Jest też jeszcze jedna rzeźba, która skrzętnie się ukrywa przed okiem przechodniów. To niedokończony „Obelisk” – praca autorstwa Ryszarda Stryjeckiego, która stoi wśród gęstych zarośli przed blokiem na Dunikowskiego 12, a zauważyć ją można właściwie tylko pomiędzy kwietniem a listopadem, gdy sąsiadujące drzewa i krzewy wokół tracą swe liście.

O ile o „Obelisku” można powiedzieć, że pojawia się i znika, to jest jedna rzeźba, a w zasadzie była, która zniknęła na dobre. Chodzi mianowicie o metalową pracę „Oko”, zwaną przez niektórych mieszkańców osiedla „Radarem”. Rzeźba znajdowała się na cokole przed blokiem na ulicy Wiolinowej 1 i była reprezentantką nurtu, tak zwanej, abstrakcji geometrycznej. Praca była szczególnie interesującej ze względu na ruchome elementy znajdujące się w jej wnętrzu. Rzeźba wyszła spod dłuta Tadeusza Siekluckiego, który jest również autorem jednej z prac znajdujących się w najbardziej chyba znanym warszawskim parku rzeźb na Woli, na skwerze między ulicami Wolską i Kasprzaka. Rzeźba przed swym tajemniczym zaginięciem zdążyła jeszcze nawet zagrać w filmie dokumentalnym „Skupisko” o Ursynowie w reżyserii Józefa Gębskiego z 1980 roku. „Oka” można dopatrzeć się też na wielu zdjęciach Ursynowa z końca lat 70-tych. Jednak nie można się go już dopatrzeć przed blokiem na Wiolinowej 1. Niektórzy twierdzą, że rzeźba została usunięta, ponieważ podczas wiatru i podczas deszczu wydawała przeraźliwe dźwięki, niczym z horroru, które uprzykrzały życie mieszkańcom sąsiadujących bloków.

W 2018 roku wszystkie rzeźby powstałe podczas pleneru latem 1977 roku zostały poddane renowacji i gruntownemu wyczyszczeniu. Prace rewitalizacyjne prowadzone były pod ścisłym nadzorem dwóch autorów rzeźb – Ryszarda Stryjeckiego i Stefana Wierzbickiego. Wszystko sfinansowane zostało w ramach Budżetu Partycypacyjnego. Projekt odświeżenia dzieł sztuki na Ursynowie, zgłoszony przez Danutę Frączak, uzyskał ponad tysiąc głosów. Na pewno było warto, bo ursynowskie rzeźby są nie tylko ciekawym elementem i urozmaiceniem osiedlowego krajobrazu, ale także i cenną pamiątką z czasów narodzin dzielnicy.

Wróć