Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Ursynowskie potańcówki dla wszystkich

24-08-2022 22:09 | Autor: Bogusław Lasocki
Sobotnie leniwe popołudnie. Delikatne dźwięki muzyki, jakby w tle, słychać było zaraz po wyjściu ze stacji metra Natolin. Po prawej Lasek Brzozowy, to jakby tam. Podążając alejkami w kierunku dźwięku, widać ostatnie drzewa parku, za nimi wyłania się ogródek gastronomiczny. Kilka stolików zajętych, kilka wolnych. Sporo leżaków, w większości z leżącymi ludźmi. Ale w głębi, jakiś ruch. No tak, to oczywiście parkiet taneczny. A na deskach zadziwiająca aktywność, jak na środek sezonu urlopowego i środek weekendu. Sporo par dorosłych, ale również tańczący single, sporo dzieci. Wszyscy tańczą w swoisty sposób - jak kto potrafi. Ale w pobliżu parkietu też sporo się działo.

Atrakcje letniego popołudnia

Placyk obok zadrzewień Lasku Brzozowego ponownie przyciągnął licznych ursynowian. Dzień gorący, ale żar nie był szczególnie dokuczliwy. Słońce już zaczęło się chować poza okoliczne domy, a poza tym obecność wielu drzew i bujnej zieleni powodowały, że temperatura aż tak bardzo nie przeszkadzała. Właśnie w pobliżu tych drzew rozstawiono wystawę fotogramów i reprodukcji zdjęć z okresu poprzedzającego powstanie znanego nam Ursynowa i początków jego budowy. Zdjęcia wywoływały spore zainteresowanie. Nic dziwnego, dla dużej części starszego pokolenia początki budowy to jakby całkiem niedawno. Choć czas płynie przecież szybko, starsze obrazy trwają w pamięci dosyć długo. - O, popatrz, tory kolejki do Piaseczna - zwrócił się mocno siwy pan Jan do również leciwego kolegi. - I tu, tu jest ulica Macieja Wierzbięty. Dzisiaj jej nie ma, ale kiedyś prowadziła z Puławskiej w kierunku obecnej Surowieckiego. To już chyba z pięćdziesiąt lat minęło! - zafrasował się pan Jan. Do zdjęć co chwila ktoś podchodził, czasem jakaś grupka chwilę dyskutowała, ale zaraz znów udawała się w kierunku parkietu albo ogródka gastronomicznego.

Ogródek gastronomiczny cieszył się sporą frekwencją. Zapewniał zestaw standardowy, czyli kiełbaski z grilla, różne napoje, lody, słodycze - jak na taki upał okazał się wystarczający. Na leżakach i pod daszkami siedziało całkiem dużo osób, ale nie tylko tych spragnionych posiłku. W sumie tańce, dostosowane do upodobań, umiejętności i jakichś stylów indywidualnych, w letnie popołudnie wymagało sporo wysiłku, a odpoczywający byli głównie w wieku dojrzałym i innym senioralnym. Na leżaczkach można było pogawędzić, a poza tym popatrzeć na znajomych jak tańczą i samemu poddać się błogiemu relaksowi. Tym bardziej, że nie było przecież obowiązku konsumpcji, a woda do picia była dostępna bez ograniczeń.

Organizatorzy imprezy wyszli naprzeciw potencjalnym spragnionym, zapraszając beczkowóz z "warszawską kranówką". To był strzał w dziesiątkę Warszawskich Wodociągów. Do smacznej wody, i to za darmochę, chwilami stała spora kolejka. - Mama, ja chce lać wodę, ja chce lać, mama!!! - domagał się niewiele ponad dwuletni Jacuś, stojąc na paluszkach z wyciągniętymi rączkami z kubkiem jednorazowym, nie pomny, że do kranów dosięgnąć może, ale odkręcić już nie potrafi. Wyrozumiała mama zdecydowała się na kompromis. Odkręciła kran i dopilnowała, żeby woda nie przelała się. Odchodząc Jacuś skomentował: "Ja sam nalałem, sam nalałem!", i wszyscy byli już zadowoleni. Wypił kilka łyków, postawił kubek na trawie i pobiegł w kierunku zjeżdżalni dla dzieci.

Nadmuchiwana, plastikowa, kolorowa zjeżdżalnia na dmuchanym zamku była absolutnym hitem dla licznej dzieciarni. Po schodkach, również nadmuchiwanych, trzeba było wejść wysoko i stamtąd bardzo bezpiecznie zjechać z prawej lub lewej strony, żeby nie było kolizji z wchodzącymi. Prawie cały czas stała kolejka, gdyż ze względów bezpieczeństwa obsługa wpuszczała jednorazowo tylko po kilkoro dzieci. Już sam fakt konieczności poczekania w kolejce pogłębiał emocje i radość w trakcie szaleńczego zjazdu. Zjeżdżanie i do kolejki, zjazd i do kolejki, i tak sporo razy. A potem znów na parkiet, poskakać przy muzyce, albo nawet tylko podreptać przy mamie lub tacie.

Tańce ponad wszystko

Parkiet taneczny był czasem luźniejszy, czasem prawie przepełniony, ale ani razu nie świecił pustką. Już od samego początku, gdy tylko rozbrzmiały dźwięki muzyki, najpierw pojawiły się dzieci, potem pierwsze osoby dorosłe, wreszcie sporo par. No i po kilku minutach deski były wypełnione tańczącymi. Nikt nie narzucał stylu i poprawności kroków, ważne było zachowanie odpowiedniego dystansu od sąsiadów, żeby się nie podeptać, a poza tym - jak kto chciał i jak umiał. Technikalia muzyczne skutecznie obsługiwał didżej. Organizatorzy zadbali by pojawiła się również swoista wartość dodana potańcówki. Była nią nauka tańca prowadzona przez instruktorkę panią Karolinę ze szkoły Paso, wraz z asystującą panią Arleną, zajmującą się również konferansjerką.

Właśnie rozpoczynała się nauka tańca dla dzieci. Pani Karolina z mikrofonem w ręku zachęcała maluchów, trochę jakby speszonych czymś nowym na deskach: - Zaraz będziemy bawić się razem, będziemy tańczyć. Liczę do dziesięciu i zaczynamy - dziesięć, dziewięć, osiem, ... Kilkoro same, kilkoro z tatusiem czy mamusią za rączkę, nawet pojawiło się kilka osób dorosłych bez dzieci. No a co, nauka tańca to poważna sprawa i umiejętność, a uczyć się z dziećmi może być nawet łatwiej. -Rączki do przodu, rączki z powrotem, rączki do góry i z powrotem. Świetnie, bardzo dobrze - dopingowała pani Karolina. - Teraz nogi - proszę do przodu i w bok, do przodu i w bok... Stopniowo udawało się coraz lepiej i to samo odczuwały maluchy, bardzo ochoczo ćwicząc ruchy. A po nauce nagrody! Dzieci otrzymały drobne upominki i maskotki, więc były dodatkowe powody do zadowolenia. No i świadomość, że nauczyły się tańczy!

A swoją drogą, taneczna aktywność dzieci jest swoistym fenomenem. Podczas wszystkich dotychczasowych folkowych imprez Muzycznego Lata na Ursynowie obserwuję zadziwiającą aktywność taneczną maluchów, nawet tych ledwo chodzących, oczywiście z zachętą rodziców, prowadzeniem za rączkę. Ale widać jak znakomicie uczą się nawzajem od siebie, naśladując ruchy innych dzieci. Poza tym, są "bez obciachowe" - na imprezach wchodzą jako pierwsze na parkiet, czekają wręcz na muzykę, nie widać jakiegokolwiek skrępowania czy wstydu przed jakby to nie było występem publicznym. U trochę starszych widać, że całkiem skutecznie podpatrywały rodziców czy jeszcze starsze rodzeństwo, próbując odtwarzać nieraz całkiem udanie bardziej zaawansowane ruchy i gesty taneczne.

Podczas całej imprezy wszyscy - mniej lub więcej - tańczyli. A po zmroku, gdy już zrobiło się nieco chłodniej, zabawa stałą się jeszcze bardziej intensywna. To zasługa zarówno prowadzących imprezę, jak i świetnej muzyki do tańca. Znane i ukochane przeboje robiły swoje. A Abba, Michael Jackson, liczne polskie przeboje, również utwory najnowsze, rozgrzewały wszystkich bardzo skutecznie.

Wszyscy chętnie tańczą

Rozmawiam z panią Arleną, która podczas sobotnich tańców zajmowała się konferansjerką, ale również asystowała przy nauce tańców. - W tym roku prowadzę tańce na Ursynowie pierwszy raz, poprzednio był tu nasz kolega - wyjaśnia pani Arlena. - W ogóle na Ursynowie prowadziłam już imprezy, choćby w ubiegłym roku. A publiczność jest świetna. Są stali bywalcy, są tacy, których znam już z widzenia. I seniorzy i rodzice z maluchami, sporo młodych par. Ogólnie jest bardzo dużo ludzi, to zdecydowanie na plus. Aż dziw bierze, że tak gorąco, a tyle ludzi przychodzi. Widać, że inicjatywa tej imprezy się sprawdza. Ludzie przychodzą, jest ich bardzo dużo i tańczą do samego końca, wręcz nie chcą wychodzić. Naprawdę polecam, uważam, że każdy powinien tu wpaść na taką imprezę. Muzyka jest taka, żeby dobrać dla każdego i każdy zdecydowanie znajdzie coś dla siebie. A poza tym, że jest sam taniec w sobie, każdy może się poruszać, to mamy jeszcze naukę tańca, mamy animację dla dzieci. Dzisiaj uczyliśmy dzieci jak tańczyć cza cza i bardzo im się to podobało.

- A jak ocenia pani zainteresowanie starszych nauką tańca ?- dopytuję. - Różnie to bywa. Są tacy, którzy wolą w tym czasie usiąść i odpocząć sobie chwilę, ale są i tacy, którzy dzielnie na naukę tańca przychodzą. Zdarzają się nawet osoby, które mówią, że kilkadziesiąt lat temu trenowały jakiś tam taniec, i są szczęśliwi, że tutaj jeszcze mogą pokazać swoje umiejętności. Naukę prowadziła dzisiaj Karolina, ja tylko przy tym asystowałam. Również dla dorosłych była cza cza, rock and roll, pochodząca z Dominikany zmysłowa bachata. Zainteresowanie bardzo duże i przekrój wiekowy tak samo, i dzieciaki i starsi. A w ogóle na Ursynowie jest znakomita atmosfera. Uważam, że ze wszystkich potańcówek jakie są organizowane w Warszawie, to stuprocentowo można powiedzieć, że tu jest najlepsza zabawa. Ursynów jest aktywny i widać, że osoby, które tu mieszkają chętnie korzystają z dostępnych atrakcji. Nie jest tak, że tylko gdzieś siedzą z boku i się przyglądają, choć również są też i tacy, ale generalnie - przychodzą, żeby aktywnie uczestniczyć w zabawie. Naprawdę, takie potańcówki polecam dla każdego - zachęcała pani Arlena.

Zabawa chyba dla wszystkich była przednia, zwłaszcza że każdy mógł znaleźć coś dla siebie - poczynając od pikniku gastronomicznego, poprzez podziwianie starych ursynowskich zdjęć, spotkania i porozmawiania ze znajomymi, no i przede wszystkim taniec, taniec, taniec. Stałe grono bywalców to wie. A osoby, które przyszły po raz pierwszy, na pewno będą zachęcone, by znów przybyć na ursynowską potańcówkę. Najbliższa okazja już wkrótce - 10. września w Sadku Natolińskim w tych samych godzinach 17 - 21.30. Zapraszamy!

Wróć