Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Ursynów okiem cudzoziemca

01-03-2017 20:08 | Autor: Rafał Kos
We wtorek, 7 marca, o godzinie 18.00 w Domu Sztuki SMB „Jary” zostanie otwarta wystawa fotograficzna „Nie ma to jak w domu. Ursynów w obiektywie Olivera Buhliga” zorganizowana z okazji czterdziestolecia Ursynowa. Rozmawiamy z autorem zdjęć.

PASSA: Panie Oliverze, czy zechciałby Pan przedstawić się bliżej naszym czytelnikom?

OLIVER BUHLIG: Zrobię to z przyjemnością. Mam 30 lat, jestem niemieckim artystą fotografikiem.

Ależ mówi Pan całkiem płynnie po polsku

Z przerwami mieszkam w Polsce od czterech i pół roku. Moja dziewczyna jest Polką. Miałem więc czas i możliwości, żeby choć w pewnym stopniu przyswoić sobie język polski.

Przed skierowaniem obiektywu na Warszawę, konkretnie: Ursynów, fotografował Pan Kraków, Legnicę i Wrocław. Jak Pan przygotowuje się do zdjęć konkretnego miasta?

Chcę wiedzieć o nim jak najwięcej, zanim pierwszy raz nacisnę spust migawki. W mieście, które mam fotografować, staram się spędzić przedtem dużo czasu, poznać jego historię, architekturę. Kraków, Warszawa i Wrocław to trzy wielkie miasta, ale bardzo różne. Każde wymagało ode mnie odmiennego podejścia do fotografowania.

Dlaczego w Warszawie pański wybór padł na Ursynów?

To był nie tyle wybór, ile naturalna kolej rzeczy: na Ursynowie mieszka moja dziewczyna… Przyznaję, że początkowo postrzegałem tę dzielnicę jako pasmo klocków, klocków, klocków, czyli bloków mieszkalnych, za którymi był już tylko Las Kabacki. Nie pojmowałem, jak jej mieszkańcy mogli uznać ją za swoją małą ojczyznę. Musiałem pomieszkać tu pół roku, porozmawiać z ludźmi, żeby przekonać się, że to jest możliwe. Jeśli ktoś urodził się, spędził dzieciństwo i swoich pierwszych przyjaciół poznał na Ursynowie, poczuje, że jest to jego miejsce na ziemi. Zresztą zawsze, kiedy mam wątpliwości, sięgam po aparat fotograficzny, który rozwiewa je na zdjęciach. To w nich odkryłem Ursynów.

Co konkretnie?

Że tu kwitnie życie, że mimo gęstej zabudowy jest miejsce na sentymentalną atmosferę. Po prostu Ursynów ma coś w sobie. Trudno mi to wyrazić słowami, mam nadzieję, że udało mi się tego dokonać obiektywem.

Jak doszło do zorganizowania wystawy Nie ma to jak w domu. Ursynów w obiektywie Olivera Buhliga w Galerii Domu Sztuki?

Najpierw trafiłem z tym projektem do Wydziału Kultury dla Dzielnicy Ursynów, gdzie spotkałem się z bardzo życzliwym zainteresowaniem. Uznano, że spojrzenie kogoś z zagranicy na Ursynów w roku jego czterdziestolecia może być ciekawym akcentem jubileuszowym. W Wydziale Kultury dowiedziałem się o Domu Sztuki, który też podszedł do pomysłu z dużą otwartością i zaangażowaniem.

Pytam z ciekawości: jakim cyfrowym aparatem fotografował Pan Ursynów?

Cyfrowym? Pan żartuje! Większość zdjęć robię po staremu, na taśmie światłoczułej. Obraz z aparatu cyfrowego jest zero-jedynkowy. Wszystko, co zawiera się pomiędzy zerem i jedynką: subtelności oświetlenia i kontrastu oraz emocję towarzyszącą naciśnięciu na spust może całkowicie wydobyć tylko taśma.

To w takim razie, jaką barwną taśmę miał pan w aparacie, wędrując z nim po Ursynowie?

Barwną? Głównie czarno-białą! Kolor czasem się przydaje, ale często też rozprasza odbiorcę. Zdjęcie czarno-białe pozwala lepiej skupić się na tym, co w sfotografowanym motywie jest najważniejsze.

Nie mogę doczekać się otwarcia wystawy i dziękuję za rozmowę.

 

„Nie ma to jak w domu. Ursynów w obiektywie Olivera Buhliga”.

Galeria Domu Sztuki, Wiolinowa 14, 7-31 marca.

Wystawa sfinansowana ze środków Dzielnicy Ursynów m. st. Warszawy.

Wróć