Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Uchodźcy bez seksu, czy bez sensu?

04-11-2015 21:13 | Autor: Tadeusz Porębski
Na początku października Biuro Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców (UNHCR) poinformowało, że w 2016 roku do Europy przez Morze Śródziemne dotrze dodatkowo 1,4 mln uchodźców. Wcześniejsze szacunki mówiły o 850 tysiącach.

Frontex (Europejska Agencja Zarządzania Współpracą Operacyjną na Granicach Zewnętrznych Państw Członkowskich Unii Europejskiej) potwierdziła, że zewnętrzne granice UE przekroczyło w tym roku już ponad 700 tys. migrantów. Według wiceprzewodniczącego KE Fransa Timmermansa aż 16 mln ludzi na świecie przemieszcza się w poszukiwaniu międzynarodowej ochrony. – Europa nie jest w stanie wszystkich przyjąć – powiedział. Rychło w czas...

Niemcy poniewczasie wprowadzają kontrole graniczne. Decyzję o czasowym przywróceniu kontroli na granicach niemieccy komentatorzy odczytali jako przyznanie się Angeli Merkel do błędu w polityce wobec uchodźców. Taką samą decyzję rozważa Austria. Kodeks Graniczny Schengen pozwala na czasowe przywrócenie kontroli na granicy w szczególnych sytuacjach, związanych z zagrożeniem bezpieczeństwa publicznego. Wielka Brytania i Dania od początku odmawiały udziału w procesie relokacji uchodźców. Twardo podtrzymują swoje stanowisko i jakoś nikt nie krytykuje przywódców tych państw. Liberalne europejskie media wściekle natomiast zaatakowały węgierskiego premiera Viktora Orbána, który jako pierwszy podjął radykalne kroki w celu zastopowania fali uchodźców zalewających Europę. Dzisiaj – w obliczu skutków ekonomicznych, gospodarczych i społecznych, które może wywołać na naszym kontynencie masowy exodus z Bliskiego Wschodu i Afryki – krytyka zaczyna powoli cichnąć.

Stanowisko Orbána poparł słowacki premier Robert Fico, który szykuje pozew do Trybunału Sprawiedliwości w Strasburgu przeciwko decyzji UE w sprawie obowiązkowego podziału kwot uchodźców. Decyzja została podjęta na konferencji ministrów spraw wewnętrznych państw członkowskich UE, gdzie obowiązuje system kwalifikowanej większości głosów. Do przyjęcia decyzji potrzebna jest zgoda 55 proc. państw członkowskich, które ponadto muszą reprezentować co najmniej 65 proc. całej ludności UE. Państwa Grupy Wyszehradzkiej (Czechy, Słowacja i Węgry), wsparte przez Rumunię, głosowały przeciw przyjęciu kwot uchodźców. Nie wystarczyło to jednak do zablokowania decyzji. Polska, choć jest czwartym członkiem Grupy, wyłamała się w głosowaniu i nie poparła sąsiadów.

Dzisiaj wiadomo już, co było powodem politycznej wolty. Robert Fico twierdzi, że decyzja w sprawie kwot powinna zostać podjęta nie na posiedzeniu ministrów spraw wewnętrznych, lecz na konferencji przywódców unijnych państw. Wtedy Fico miałby prawo weta i samodzielnie mógłby zablokować decyzję, z którą jego kraj się nie zgadza. Pośrednio oskarża o matactwo w tej sprawie Donalda Tuska, bowiem to Tusk jako szef Rady Europejskiej podjął w sposób arbitralny decyzję o tym, aby głosowanie nad sprawą podziału kwot uchodźców przenieść ze spotkania unijnych przywódców, które miało odbyć się w środę 23 września, właśnie na posiedzenie unijnych ministrów spraw wewnętrznych dzień wcześniej.

Kanclerz Angeli Merkel grunt zaczyna palić się pod nogami. Pojawiają się nawet głosy o postawieniu jej przed Trybunałem Konstytucyjnym. Premier Viktor Orbán przyjechał ostatnio z oficjalną wizytą do Bawarii na zaproszenie premiera tego landu Horsta Seehofera, który jest także przewodniczącym CSU, partii od zawsze blisko związanej z CDU, ugrupowaniem Angeli Merkel. Oba ugrupowania tworzą od 1949 roku frakcję działającą w niemieckim Bundestagu. Na spotkaniu Orbán ostro zaatakował kanclerz Merkel. Zarzucił jej uprawianie "moralnego imperializmu" w kwestii polityki wobec azylantów. Premier Węgier podkreślił swoje zasługi w powstrzymaniu fali szturmujących od południa Europę uchodźców – poprzez wprowadzenie przyspieszonych procedur sądowych za nielegalne przekraczanie granicy, jak również wybudowanie zasieków i muru na granicy z Serbią.

Stanowisko zaprezentowane przez premiera Węgier zostało ciepło przyjęte przez niemieckie media, szczególnie przez wpływową „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Na łamach tego dziennika Orbán napisał: "Każdy europejski polityk, który robi imigrantom nadzieję na lepsze życie i zachęca ich do porzucenia całego dobytku, aby ryzykując życie uciekać do Europy, postępuje nieodpowiedzialnie. Ochrona granic zewnętrznych UE stała się palącą koniecznością, dlatego tak ważny jest mur na granicy z Serbią. Nie robimy tego dla zabawy, lecz dlatego, że jest to konieczne". W opinii węgierskiego polityka, rządy krajów UE prowadzą w kwestii uchodźców politykę niezgodną z wolą większości swoich obywateli, co może doprowadzić do poważnych niepokojów społecznych.

W porównaniu z charyzmatycznym i odważnym premierem Węgier nasi przywódcy wypadają wyjątkowo blado. Są posłuszni Brukseli, zdyscyplinowani, w głosowaniu dopuszczają się zdrady wobec partnerów z Grupy Wyszehradzkiej, czyli najbliższych sąsiadów, i nie mają własnego zdania. Nowa władza w postaci PiS daje pewną nadzieję, że w relacjach z Brukselą Polska pójdzie śladem Węgier i wreszcie zaproponuje UE partnerstwo na każdym polu, wykluczające dyktat. Stawiając tezę, że rządy krajów UE prowadzą w kwestii uchodźców politykę niezgodną z wolą większości swoich obywateli, Orbán ma rację. Liczba ataków na obozy migrantów w zachodniej Europie systematycznie rośnie, a pewien filmik z jednego z takich obozów stał się ostatnio hitem w Internecie.

Dziennikarka zapytała kilku mężczyzn, jakie są ich największe problemy w obozie. Odpowiedź może szokować – każdy z nich stwierdził bowiem, że jego największym problemem jest... brak seksu oraz warunków do jego uprawiania. Mogłoby wydawać się, iż powinni być szczęśliwi wyłącznie dlatego, że mają co jeść, nad ich głowami nie świszczą pociski, nie rozrywają się bomby, a bezlitośni bojownicy Państwa Islamskiego są daleko. Tymczasem największym problemem tych ludzi jest przymusowa abstynencja seksualna... Cóż, może dobroduszna UE, z Merkel na czele, pochyli się rychło nad tym palącym problemem. Ale nie tylko nad tym. Zachodni dziennikarze coraz częściej donoszą, że w wielu obozach uchodźcy protestują, ponieważ... nudzą się, nie smakuje im jedzenie i otrzymują zbyt mało pieniędzy na papierosy. Uważam, że jest to skandaliczne zaniedbanie kierownictwa UE, które należy naprawić bez zbędnej zwłoki. Zakup u Fidela kilkuset tysięcy cygar Cohiba, Montecristo, czy choćby nieco gorszych jakościowo Romeo y Julieta i rozdanie markowego towaru cierpiącym na niedosyt nikotyny palaczom z Afryki oraz Bliskiego Wschodu nie byłby dla budżetu Unii żadnym obciążeniem. Można też pomyśleć o wynajęciu panienek z agencji i zakupie lepszego jedzenia, wszak powszechnie wiadomo, że mieszkańcy Syrii, Libii, Etiopii, Afganistanu i Pakistanu mają wyrafinowane podniebienia i w odróżnieniu od Europejczyków ciężko trawią kichę, frankfurterki oraz badziewie w postaci topionych serków czy makaronów. Przecież w ramach europejskiej solidarności musimy pomagać biedniejszym nacjom, prawda?

Wróć