Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Tragedia w trzech przetargach...

10-07-2024 21:21 | Autor: Marcin Tafil
W niedzielę 13 lipca 2014 r. brytyjska piosenkarka Katie Melua swoim koncertem zakończyła bogatą historię starej Sali Kongresowej. Od tamtego dnia na jej deskach zaczęli występować robotnicy i architekci, ale planowany na trzy lata remont trwa już dekadę, a jego końca wciąż nie widać.

PZPR, The Rolling Stones i Euro 2012

Zbudowana na socrealistyczną modłę Sala Kongresowa grała pierwsze skrzypce, jeśli chodzi o kulturowo – widowiskowe miejsca na mapie Warszawy. Oddana do użytku w lecie 1955 r., początkowo spełniała głównie rolę stricte polityczną goszcząc w swoich ścianach polityków Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR), przewodniej wówczas siły narodu, oraz jej satelitów – Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego (ZSL) i Stronnictwa Demokratycznego (SD). Potencjał Sali Kongresowej na organizowanie innych, niekoniecznie upolitycznionych wydarzeń udało się jednak rządzącym dostrzec, co na przestrzeni następnych lat zaowocowało występami gwiazd światowego formatu, nie tylko szeroko pojętej kultury. W Kongresowej dali koncerty m.in. awangardowy, grający progresywnego rock zespół King Crimson ze swoim nieokiełznanym multiinstrumentalistą Robertem Frippem, a wcześniej The Rolling Stones (w 1967 r.), Louis Armstrong i Elton John. Swoje, nomen omen, kongresy miało w niej towarzystwo Nationale – Nederlanden i korporacja Microsoft. Adres Plac Defilad 1 znanny jest też z konkursu Miss World 2006 oraz losowania grup na Euro 2012. Sali Kongresowej nie ominęły także kontrowersje, bowiem w 2007 r. wpisano ją do rejestru zabytków celem uniemożliwienia przebudowy na teatr muzyczny (obiekty znajdujące się w owym rejestrze podlegają szczególnej ochronie prawnej, znacznie ograniczającej stopień ingerencji w jego aranżację i wyposażenie). Rok później wyłączono ją z użytkowania na trzy dni z uwagi na obawy dotyczące stabilności konstrukcji dachu. I chociaż historia Sali Kongresowej nie jest usłana różami, stolica państwa miała przez ponad pół wieku halę widowiskową z prawdziwego zdarzenia.

Finansowe perypetie

Intensywnie eksploatowana Sala Kongresowa zaczęła jednak w pewnym momencie odstawać od podstawowych, nowoczesnych wymogów bezpieczeństwa. Projektowana w latach 50. XX wieku przez radzieckiego architekta Lwa Rudniewa przestała spełniać warunki restrykcyjnych przepisów dotyczących instalacji przeciwpożarowych, czy infrastruktury dostosowanej do osób z niepełnosprawnościami. W 2014 r. zapadła decyzja o jej gruntowej renowacji. Zarząd PKiN podpisał opiewającą na około 40 milionów zł umowę z firmą Mermaid, a ówczesna prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz – Waltz uroczyście obwieściła, iż remont dokona się w ciągu następnych trzech lat. Jak się potem okazało, umowa była dopiero pierwszym etapem finansowej tułaczki, z którą musiał borykać się zarząd miasta. Jesienią 2014 r. ruszyły pierwsze prace. Pokazywano piękne, patetyczne wizualizacje odnowionej Sali, chwalono się nowoczesną, progresywną wizją, która jednocześnie nie zaburzy tradycyjnego wystroju i klimatu całego kompleksu. Wszystko stanęło pod znakiem zapytania już niespełna dwa lata później w momencie, w którym firma Mermaid zbankrutowała, a przeznaczona przez miasto kwota 40 milionów zł okazała się być utopijnie mała. Prace przerwano, robotników wycofano, na wpół obnażona Sala Kongresowa świeciła pustkami, a miasto ponownie pochyliło się nad planami i finansami. Słowa „remont” i „renowacja” to po prostu zaadaptowanie Sali Kongresowej na przestrzeń koncertowo – widowiskową, co brzmiało dumnie, ale wiązało się z wielokrotnym zwiększeniem budżetu na inwestycję. W sierpniu 2018 r. na renowację przyznano aż 183 miliony zł, rok później rozstrzygnięto przetarg, który wygrało konsorcjum firm Doraco i Tetris. Kiedy wydawało się, że tym razem zaplanowana kwota pokryje wszystkie niezbędne wydatki w 2021 r. ponownie wstrzymano realizację przedsięwzięcia podając jako powód – a jakże – zbyt skąpy budżet. Projekt anulowano nie podając nawet przybliżonej daty realizacji inwestycji.

Do trzech razy sztuka

W ubiegłym roku władze Warszawy podjęły trzecią już próbę przywrócenia Sali Kongresowej jej wyblakłego blasku. Ponownie rozpatrzono budżet i ogłoszono przetarg. We wrześniu poinformowano o szczegółach, a 10 listopada finalnie podpisano umowę z kolejną firmą – Adamietz ze Strzelec Opolskich. Jej założycielem jest Rajmund Adamietz biznesowy wizjoner obdarzony ponoć niezwykłą charyzmą, odwagą i intuicją. O ile dziesięć lat temu 40 mln zł mogło wydawać się skąpymi pieniędzmi na tak rozbudowaną i złożoną rekonstrukcję, tak obecnie budżet wzrósł i opiewa od 393 do prawie 550 mln zł! Termin oddania inwestycji wyznaczono na koniec 2026 r. Ustalono również ostateczny zakres prac obejmujący m.in. nowe zaplecze techniczne i sanitarne, renowację pomieszczeń gastronomicznych i konferencyjnych, budowę szachtów windowych i stosowanie nowoczesnych materiałów budowalnych mających za zadanie stworzenie jak najlepszego i efektywnego środowiska akustycznego. Kongresowa zostanie przystosowana do użytkowania najnowszych urządzeń techniki audiowizualnej, pozwalając na zastosowanie szerokiego wachlarza działań oferowanych przez nowe oświetlenie i przebudowaną mechanikę sceniczną. Sala ma również spełniać wszelkie wymogi bezpieczeństwa, włączając w to przepisy przeciwpożarowe, jak również stać się nie tylko przystosowanym, ale i dogodnym miejscem dla osób z niepełnosprawnościami. Zmniejszy się natomiast liczba miejsc z 2880 do 2600, co podyktowane jest przez ogólne zwiększenie komfortu widzów. Remont obejmie łącznie sześć kondygnacji, jak i również poboczne sale (Mickiewicza i Puszkina), które będą pełnić rolę uzupełniającą, oferując przestrzeń multimedialną, działającą osobno lub w koegzystencji z salą główną.

Perła w koronie

Wszystko to brzmi i wygląda pięknie, ale obietnic było bez liku, więc i teraz należy podchodzić do kolejnych z dystansem. Wątpliwości dotyczą także samej funkcji Sali Kongresowej po oddaniu jej do użytkowania. Nowa Sala ma pozwolić na organizację wydarzeń teatralnych, muzycznych, baletowych, operowych, konferencyjnych, wystawowych, także z gatunku szeroko pojętych multimediów i właściwie każdych innych, które nie wymagają rozłożenia na scenie boiska do siatkówki lub koszykówki, co oferuje na przykład nowojorska Madison Square Garden. W latach swojej świetności Sala Kongresowa była jak najbardziej odpowiednim miejscem dla tak szerokiego spektrum imprez, dzisiaj zachodzą uzasadnione obawy, że restrykcyjne, zróżnicowane wymogi (zarówno prawne jak i stricte subiektywne) dotyczące organizacji każdego z wymienionych wydarzeń sprawią, iż perła w kulturowej koronie Warszawy stanie się miejscem zarówno do wszystkiego, jak i do niczego. Popyt i podaż są jednak nierozłączne, a Warszawie brakuje obiektu mogącego spełniać właśnie tak szeroką funkcję. Torwar najlepiej sprawdza się przy okazji wydarzeń sportowych, Stadion Narodowy jest poza zasięgiem znakomitej większości artystów, z kolei akustyka obu obiektów pozostawia wiele do życzenia. Być może, idąc na pewne kompromisy, Sala Kongresowa idealnie wypełni dotychczasową lukę. Pozostaje tylko trzymać kciuki za postępy prac, wypatrywać kolejnych majestatycznych wizualizacji i mieć nadzieję, że przeznaczony budżet w pełni pokryje wszystkie zapotrzebowania, a na początku 2027 r. na jej deskach ponownie zabrzmią barytony i tenory zamiast dudniących odgłosów pracujących młotów pneumatycznych.

Kto czym zarządza i kto za co odpowiada?

Zarząd PKiN Sp. z o.o. jest spółką prawa handlowego powołaną do zarządzania mieniem miasta, czyli Pałacem Kultury i Nauki oraz terenem wokół, w kwadracie ulic Marszałkowska, Al. Jerozolimskie, Emilii Plater i Świętokrzyska. Jej 100 proc. udziałowcem jest Miasto Stołeczne Warszawa. Jak dotąd w renowację obiektu miasto zainwestowało kilkaset milionów złotych. I nic. „Za trzy lata otworzymy nową Salę Kongresową” – zapewnił w listopadzie ub.r. Rafał Krzemień, prezes Pałacu Kultury i Nauki, podczas konferencji zorganizowanej z okazji podpisania kontraktu z firmą Adamietz. Problem w tym, że Krzemień umowę na kilkaset mln zł podpisał, ale nie będzie odpowiadał za jej realizację, ponieważ w marcu br. dostał lukratywną posadę prezesa zarządu w państwowej spółce Totalizator Sportowy. Oby nie był to zły znak dla Sali Kongresowej.

Fot. wikipedia

Wróć