Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

To już 160. rocznica wybuchu Powstania Styczniowego

18-01-2023 20:31 | Autor: Prof. dr hab. Lech Królikowski
W nocy z 22 na 23 stycznia 1863 r. wybuchło powstanie, nazwane Styczniowym. Swoim zasięgiem objęło prawie cały obszar byłej Rzeczypospolitej, znajdujący się pod panowaniem Rosji. Było największym zrywem narodowo-wyzwoleńczym w dziejach Polski.

Trwało około półtora roku, a w jego rezultacie kilkadziesiąt tysięcy osób poległo w walkach, około tysiąca osób stracono na mocy wyroków sądów wojenno-wojskowych, prawie czterdzieści tysięcy zesłano (na katorgę lub osiedlenie) na Syberię, a dalszych około 10 tysięcy wyemigrowało. Represjonowanymi, których liczby nie ustalono, byli powstańcy wcieleni do rosyjskiej armii, lub do tzw rot aresztanckich, a starsi – oddani pod nadzór policji. Do strat „osobowych” należy doliczyć straty materialne. Z różnego rodzaju kar administracyjnych „… kilkadziesiąt milionów wypełniło kasy moskiewskie. Obszar ziemi polskiej w granicach dawnej Rzeczpospolitej, wydartej nam przez Moskala drogą gwałtu, wzrósł do olbrzymiej liczby 5 982 000 morgów. (…) W Królestwie skonfiskowano około 1660 majątków, na ziemiach zabranych około 1800”.

Siłą napędową i przeważającą częścią wszystkich oddziałów powstańczych, była szeroko rozumiana szlachta; zarówno ci wpisani do ksiąg heraldycznych, jak też ci, którzy sami uważali się za szlachtę. W powstaniu brali udział mieszczanie, chłopi, Żydzi i inni, ale prawie nigdzie nie stanowili większości wśród powstańców. Rosyjskie represje dotknęły przede wszystkim szlachtę. Podstawowym aktem prawnym była carska reforma uwłaszczeniowa z 1864 r., która sprawiła, że słabsze majątki ziemskie nie miały szans na przetrwanie w nowych warunkach społecznych i ekonomicznych. Znaczna część tych „wysadzonych z siodła” przeniosła się do miast, powoli przekształcając się w grupę inteligencji, a niekiedy – biznesmenów („Wokulski”). Majątki szlacheckie, których właścicielom udowodniono udział w „buncie”, lub wspomaganie powstania – podlegały konfiskacie, a w konsekwencji – (najczęściej) deklasacji. Sprawozdanie komisji przychodów i skarbu z końca 1865 roku zawiera informację, że za przewinienia polityczne po Powstaniu Styczniowym skazano w Królestwie 6491 osób, z czego 6186 na konfiskatę majątku.

Represje popowstaniowe podcięły ekonomiczne podstawy większości szlachty, tym bardziej, że carska polityka nakierowana była na wspieranie chłopów, jako podpory Tronu. Przejęte polskie majątki ziemskie, częściowo spożytkowano na carską reformę uwłaszczeniową, ale znaczną część przeznaczono dla Rosjan. Paweł Andriejwicz Szuwałow (1830-1908), pełniący w latach 1894-1896 funkcję genereł-gubernatora warszawskiego, w corocznym raporcie dla cara opisał i skomentował akcję wprowadzania w Królestwie majoratów i donacji, która była jedną z form rugowania Polaków z majątków i zastępowania ich Rosjanami. Majoraty były formą nagrody i uposażenia wyższych urzędników państwowych lub wysokich rangą wojskowych. Miały status majątków niezbywalnych, co miało uchronić je przed powrotem w polskie ręce. Majoraty zostały zlikwidowane w II Rzeczypospolitej w 1919 roku, a ich mienie przeszło na własność państwa. Majorat zawsze przechodzi na najstarszego w rodzeństwie, najpierw płci męskiej, potem żeńskiej, a w braku potomków jednych i drugich, na linię boczną, zawsze tylko na osoby ze szlachty rosyjskiej wyznania grecko-prawosławnego. Gdyby ród zupełnie wygasł, dobra przechodzą z powrotem na skarb (rosyjski). Dzierżawa takich dóbr była wzbroniona. Ale różnie bywało. Szuwałow – w sprawozdaniu dla cara z 1896 r. – napisał m. in.: „Prawie wszyscy właściciele majoratów rozpoczęli od tego, że obchodząc przepisy, przekazywali darowane im majątki w wieloletnie dzierżawy Polakom i Żydom, a sami powoli zaczęli mieszkać i gospodarzyć w swoich rodzinnych majątkach, nie zaprzestając bynajmniej zabiegać u rządu o nadanie nowych, korzystnych wyłącznie dla nich, przywilejów, zmierzających do jawnego osłabienia w kraju rosyjskiego stanu posiadania, w postaci udzielania im pod zastaw majoratów pożyczek, pozwoleń na sprzedaż majoratów chłopom lub w ostateczności przekazania im tych posiadłości z nieograniczonym prawem własności”.

Rozdawnictwo polskiego mienia przebiegało etapami w latach 1835–1845 i 1865–1869. Było ponad 200 donacji rosyjskich, utworzonych w Królestwie Polskim. Rozdysponowane mienie objęło ok. 6 procent wszystkich osad w Królestwie Polskim. Generał-gubernator Szuwałow, w sprawozdaniu dla cara podał, że w 1896 r. w Królestwie Polskim istniało prawie 260 majoratów o powierzchni 358 tysięcy dziesięcin (1 dziesięcina skarbowa = 10 925m2) gruntów rolnych i 126 tysięcy dziesięcin lasów.

Niezależnie od majoratów istniała formuła donacji. Różnica polegała głównie na mniej korzystnych warunkach przejęcia majątku.

W Cesarstwie Rosyjskim majoraty oraz donacje przybrały formę represji wobec polskiego ziemiaństwa uczestniczącego w ruchu wyzwoleńczym. Rozdawane majątki pochodziły z popowstaniowych konfiskat oraz z zasobów Skarbu Królestwa Polskiego. Warto zauważyć, że jednym z beneficjentów był gen. Sokrates Starynkiewicz – późniejszy prezydent Warszawy, który otrzymał majorat na Podlasiu, a w jego skład wchodziły, m. in.: Zadubie, Dębowa Kłoda, Bednarzówka.

Źródłem dóbr ziemskich w dyspozycji władz carskich były m. in. tzw. majątki poduchowne, które należały wcześniej do Kościoła i duchowieństwa rzymskokatolickiego, a które zostały skonfiskowane w wyniku popowstaniowych (1863) represji (na Ursynowie – Dawidy Poduchowne). Majątki te były sprzedawane na wyjątkowo dogodnych warunkach Rosjanom, głównie personelowi administracji w Królestwie Polskim. Jedynym warunkiem nabycia była zgoda, iż majątki te nie mogą być sprzedane, darowane lub zapisane komukolwiek, poza Rosjanami. Szuwałow ocenił całą akcję następująco: „Początkowo ogłoszone ulgi niebywale skusiły [rosyjski] personel administracyjny Królestwa Polskiego i urzędnicy nieposiadający własnych kapitałów ani też odpowiedniego przygotowania rolniczego, wydali na zakup majątków poduchownych swoje ostatnie oszczędności, a jeszcze częściej pieniądze pożyczone na wysoki procent. W ten sposób kupiono 359 majątków o ogólnej powierzchni przekraczającej 40 tysięcy dziesięcin. (…) W krótkim czasie opłakanym rezultatem wspomnianego zaślepienia stało się to, że zdecydowana większość nabywców znalazła się w sytuacji ludzi, którzy dobrowolnie założyli sobie pętlę na szyję. (…) W związku z tą sytuacją niepoważne jest mówienie o znaczeniu majątków poduchownych jako jądra rosyjskiej własności ziemskiej w tym kraju, gdyż paradoksalnie w chwili obecnej majątki te stały się powodem upadku rosyjskiej własności, czyniąc z ich właścicieli dłużnikami i zakładnikami sytuacji bez wyjścia”.

Stanisław Wiech, który opracował raport i przygotował go do druku, podał w przypisie (nr 17), że w raporcie naczelnika żandarmerii guberni płockiej z 1873 r. znalazła się informacja, że z grona 67 rosyjskich ziemian (w guberni płockiej), posiadających 20 majoratów i 47 majątków poduchownych, tylko dwóch osobiście zarządza majątkiem. Tak więc długofalowa i kosztowna akcja władz rosyjskich zmiany składu etnicznego posiadaczy ziemskich w Królestwie Polski nie przyniosła oczekiwanych rezultatów, o czym generał-gubernator Szuwałow informował Mikołaja II w swoim raporcie.

Szuwałow zwrócił uwagę cara także na inne sztandarowe przedsięwzięcie carskiej administracji – reformę włościańską z 1864 roku. Szuwałow podkreślił, że „… w Przywiślańskim Kraju stan włościański jest główną podporą umacniania naszej dominacji”, ale „już w 1891 r. liczba bezrolnych chłopów powiększyła się prawie czterokrotnie i wzrosła do 880 tys. dusz, zaś liczba małorolnych zwiększyła się do 650 tys. dusz. (…) Kondycja ludności wiejskiej systematycznie się pogarsza, co poświadcza zwiększająca się w czasie poboru liczba przypadków zwalniania rekrutów z przyczyn zdrowotnych. (…) Pod wpływem (…) wrogiej propagandy, pamięć o carskich łaskach, którymi chłopi tak szczodrze zostali obsypani, zaczyna się stopniowo zacierać i rozmazywać”.

Generał-gubernator Szuwałow stwierdził: „Ostatecznie najbardziej skutecznym (…) sposobem walki ze złem, płynącym ze strony małorolnych i bezrolnych chłopów Królestwa Polskiego byłaby regularna organizacja przesiedleń na inne ziemie, poza granice Przywiślańskiego Kraju”. Pewna liczba rodzin polskich chłopów przesiedliła się dobrowolnie do wschodnich guberni Imperium Rosyjskiego, ale nieporównanie większa liczba – około 60 tys. ludzi – wyemigrowało, przy pełnym poparciu ze strony władz rosyjskich, ze wsi Królestwa Polskiego do Brazylii. Szuwałow zwrócił uwagą cara na fakt konieczności popierania emigracji z polskiej wsi, co da nadzieję na uwolnienie Przywiślańskiego Kraju „od obecności źle zabezpieczonego materialnie i z tego powodu ciągle niezadowolonego elementu społecznego”.

Podczas prawie dwuletnich zmagań powstańczych, Warszawa nie brała w nich czynnego udziału. Tu miały siedzibę władze powstańcze i różne struktury podziemnego państwa, tu – w budynku, niesłusznie nazywanym „Pałacem Saskim” – miało siedzibę rosyjskie dowództwo, kierujące tłumieniem Powstania. Warszawa była jednak głównym źródłem ochotników i wszelkiej pomocy dla powstańców. W tym miejscu chcę przypomnieć młodzież warszawskiego Gimnazjum Realnego, która przeniesiona do Puław stanowiła zdecydowaną większość studentów tamtejszego Instytutu Politechnicznego i Rolniczo-Leśnego. Studenci ci (w liczbie ok. 500) w nocy z 22 na 23 stycznia – jak jeden mąż – stanęli w szeregach powstańczych. Na kilka dni zajęli Kazimierz, skąd wyruszyli na bój. W ich szeregach był, m. in. Adam Chmielowski – późniejszy brat Albert oraz Maksymilian Gierymski w przyszłości słynny malarz. Oddział „Puławiaków”, został już 8 lutego doszczętnie rozbity przez rosyjskie wojska we wsi Słupcza, 10 km na północ od Sandomierza. Wspominam o tym epizodzie, albowiem w polskiej historiografii, praktycznie nie istnieje Słupcza i związana z nią tragedia świetnej młodzieży, w dużej części mieszkającej lub związanej z Warszawą.

Z okazji rocznicy, warto przypomnieć ursynowską część tej historii. Związana ona jest z rodziną państwa Karniewskich, których dworek przy ulicy Jana Rosoła 19, jest świadectwem ich związku z naszą dzielnicą. Otóż ich przodek – Karol Julian Karniewski przyznał się przed rosyjskimi władzami do pomocy powstańcom, których w rzeczywistości zaopatrywał w broń ówczesny właściciel Wilanowa – August Potocki. Karniewskiego osadzono w Cytadeli i groziło mu zesłanie na Sybir Świetnie ustosunkowany Potocki, którego żona była frejliną rosyjskiej cesarzowej, doprowadził do uwolnienia Karola Juliana oraz obdarował go folwarkiem, którego dwór zachował się do naszych czasów i należy nadal do Karniewskich. Karol Julian, na pamiątkę szczęśliwego zakończenia powstańczej przygody, po sąsiedzku swojej posiadłości ustawił pamiątkowy krzyż, który także zachował się do naszych czasów.

Wróć