Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Teatralna mapa Warszawy na luty

25-01-2023 20:47 | Autor: Katarzyna Nowińska
W lutym w związku z feriami zimowymi część z nas opuści Warszawę udając się na wypoczynek poza stolicę. Tych z Państwa, którzy nie planują wyjazdu, a będą mieli trochę więcej wolnego czasu zachęcamy do przyjrzenia się ofercie warszawskich teatrów. W lutym na stołecznej scenie będzie ciekawie.

Erotycznie na 6. Piętrze...

Czasem będzie też sexy. Tak, tak, a to za sprawą spektaklu „Bliżej” w reżyserii Eugeniusza Korina, który w dniach 13, 14 i 15 lutego będzie można zobaczyć w Teatrze 6. Piętro. Spektakle na podstawie międzynarodowego hitu autorstwa Patricka Marbera z 1997 roku wystawiane były w ponad 100 miejscach na całym świecie. W 2004 roku autor dokonał adaptacji swojej sztuki na potrzeby kina i tak powstał obsypany nagrodami film o tym samym tytule, w którym zagrali Natalie Portman, Julia Roberts, Jud Law oraz Clive Owen. Sztuka opowiada o złożoności relacji pomiędzy kobietą i mężczyzną – o miłości, o seksie, poczuciu samotności i niezrozumienia, o potrzebie odnalezienia bratniej duszy i bycia szczęśliwym. Bohaterami są dwie pary – Dany i Alice oraz Larry i Ann. Obie się kochają i zdradzają jednocześnie. Na scenie w Teatrze 6. Piętro aż kipi od emocji, a to za sprawą znakomitej gry Aleksandry Popławskiej, Poli Gonciarz, Michała Żebrowskiego i Mateusza Damięckiego. Całość utrzymana jest w znakomitym tempie i od samego początku wciąga widza. Ze względu, iż sztuka w sposób otwarty porusza kwestie seksu i erotyki, a tekst zawiera wulgaryzmy, jest ona przeznaczona tylko dla widzów powyżej 18 roku życia.

Gorki bez marksizmu

Kto dotychczas nie widział „Letników” w Teatrze Narodowym, w dniach 15 i 16 lutego będzie miał ostatnią możliwość, gdyż spektakl schodzi ze sceny. Dramat Maksyma Gorkiego sprzed stulecia za sprawą doskonałej reżyserii Macieja Prusa zaskakuje aktualnością. Reżyser, przede wszystkim, dokonał istotnego adaptatorskiego zabiegu, polegającego na usunięciu z utworu Gorkiego drętwych marksistowskich tez. „Letnicy” to sztuka o dylematach targających inteligencję, o ludziach nieszczęśliwych, którzy zatracili gdzieś swe ideały. Bohaterów łączą relacje zawodowe, przyjacielskie i uczuciowe. Ich życie upływa na wspólnych herbatkach i spacerach, podczas których dyskutują i plotkują, kłócą się i zwierzają się sobie nawzajem, wyznają sobie miłość i rozstają się, przeżywając rozczarowania. W inscenizacji Macieja Prusa są oni w ciągłym ruchu, wkraczają na scenę, by za chwilę z niej zejść. Ten zbiorowy portret rosyjskiej inteligencji z początku ubiegłego stulecia stał się dla twórców spektaklu w Teatrze Narodowym pretekstem do gorzkiej refleksji na temat współczesnej polskiej inteligencji, która w pogoni za sukcesem finansowym, za stanowiskami i przywilejami zatraciła gdzieś swe ideały oraz dobro całego społeczeństwa.

Panienka lekkich obyczajów

Z kolei w Teatrze Ateneum czeka nas premiera sztuki znanego na całym świecie izraelskiego dramatopisarza Hanocha Levina „Wzrusz moje serce”. Inscenizacje dzieł tegoż autora od lat niczym magnez przyciągają widzów do teatru. Levin jak mało kto potrafi łączyć szalony humor i fantazję z goryczą i przyziemnym tragizmem. Tak też jest i w dramacie „Wzrusz moje serce”, który opowiada historię pewnego mało atrakcyjnego mężczyzny, pałającego płomiennym uczuciem do pewnej pięknej i frywolnej kobiety, zupełnie niezdolnej do odwzajemnienia tegoż uczucia. Ślepa miłość Lamki do śpiewającej w nocnym klubie panienki lekkich obyczajów Lalalali jest aż irytująca. Para spotyka się raz w tygodniu w każdą sobotę o ósmej wieczorem. Podczas tych spotkań on nieustannie mówi, a ona wpuszcza jednym uchem, a wypuszcza drugim to, co mówi adorujący ją mężczyzna. Mimo, że Lalalala prowadza się z coraz to nowymi absztyfikantami, nawet nie starając się tego ukrywać, to te sobotnie spotkania i ta ślepa miłość nadają cały sens życiu Lama. Sztukę reżyseruje Artur Tyszkiewicz, który ma już na swym koncie kilka bardzo udanych spektakli opartych na dziełach Levina. Na scenie zobaczymy znakomitych aktorów – Łukasza Simlata, Julię Kijowską i Grzegorza Damięckiego. Spektakl będzie grany od 18 do 23 lutego, ale ponieważ sztuki w Teatrze Ateneum od lat cieszą się ogromnym uznaniem i zainteresowaniem widzów, już dziś warto kupić bilety.

Alicja w krainie... świateł

W repertuarze „Ateneum” warto też w lutym zwrócić szczególną uwagę na niezwykle oryginalny spektakl, jakim jest adaptacja „Alicji w krainie czarów” w reżyserii Wawrzyńca Kostrzewskiego. Adresatem tej sztuki, jak czytamy na stronie teatru, jest nastolatek. Rzeczywiście, ta inscenizacja to zdecydowanie nie jest słodka bajeczka z kochanym Białym Króliczkiem, na którą można by zaprosić małe dzieci. Spektakl jest mroczny, a momentami wręcz przerażający, ale jednocześnie niezwykle wciąga nastoletnią widownię. Biały Królik, który jest przewodnikiem Alicji po świecie snu, nosi upiorną maskę z wyszczerzonymi zębami ludzkiej trupiej czaszki. Niezwykły efekt dają zastosowane w przedstawieniu multimedialne projekcje, które w znakomity sposób budują odczucie błądzenia w jakimś nierzeczywistym świecie, w którym Alicja jest bardzo osamotniona, mimo że wokół niej pojawiają się rozmaite postaci. Na początku bohaterka stara się przeciwstawić temu dziwnemu i nieznanemu światu, nie chce zaakceptować rządzących nim reguł. W końcu jednak całkowicie ulega tej zaskakującej logice. Ta trudna podróż Alicji i zmiany dokonujące się w jej psychice mają być metaforą dojrzewania – przejścia ze świata dzieciństwa do świata dorosłości.

Spektakl ze swym dynamicznym tempem oraz zastosowaniem spektakularnych efektów multimedialnych doskonale wpasowuje się w styl życia współczesnej młodzieży. Listopadowa premiera zachwyciła krytyków i widownię, a od tamtej pory niewiele było okazji, aby sztukę zobaczyć. W dniach od 2 do 6 lutego „Alicja w krainie czarów” powraca na afisze. Uwaga, twórcy spektaklu ostrzegają, że zastosowane efekty wizualne, a przede wszystkim migoczące światła, mogą wywołać ataki padaczki lub utraty przytomności. Jeśli ktoś z Państwa lub ktokolwiek z Państwa rodziny wykazywał kiedykolwiek objawy epilepsji w warunkach migoczącego oświetlenia, powinien skonsultować się z lekarzem przed obejrzeniem sztuki.

Śląsk kontra „warszawka”

Fani twórczości Szczepana Twardocha powinni w lutym (25 i 26) wybrać się do Teatru Studio, gdzie wystawiany będzie „Byk”. Sztuka jest nie tylko oparta na tekście Twardocha, ale jest też przez niego współreżyserowana. W twórczym dziele towarzyszy mu inny wybitny Ślązak - aktor, reżyser, dyrektor Teatru Śląskiego – Robert Talarczyk, który reżyseruje wraz z Twardochem, jak również wciela się postać bohatera monodramu – Roberta Mamoka. Nic więc dziwnego, że spektakl jest na wskroś śląski. Opowiada o tym, czym jest Śląsk, na czym polega jego specyfika etniczna, obyczajowa i językowa oraz o tym, co go odróżnia od reszty Polski. Robert Mamok to silny mężczyzna z pogmatwaną tożsamością i trudną przeszłością. Czuje się po części Polakiem, a po części Ślązakiem. Jego dziadek służył w Wehrmachcie, a babkę zgwałcili Rosjanie, którzy „wyzwalali” nasz kraj i ciotka Mamoka urodzona w 1945 roku jest owocem tegoż gwałtu. Mamok czuje, że śląski rodowód i wychowanie w śląskiej tradycji miały kluczowe znaczenie dla tego, kim jest. Jakaś część jego samego nienawidzi tego faktu, a jakaś część jest z tego samego dumna. Z jednej strony deklaruje, że nienawidzi Polaków nie-Ślązaków, z drugiej jednak strony zajadle stara się zademonstrować, że sam jest wzorowym Polakiem. W tekście jest wiele różnych ciekawych refleksji i spostrzeżeń – na temat roli religii katolickiej w życiu człowieka czy na temat męskości. Pojawiają się komentarze do pozycji, którą Szczepan Twardoch, jako znany pisarz, ale i znany zdeklarowany Ślązak, odgrywa w polskim i śląskim dyskursie. Jest też w końcu mocno artykułowana przez bohatera w kluczowej scenie niechęć czy wręcz pogarda wobec tak zwanej "warszawki". Przynależność do tej „warszawki” nie jest jednak definiowana poprzez miejsce urodzenia, ale raczej poprzez styl życia i system poglądów. Chodzi mianowicie o współczesną liberalną obyczajowo i lewicującą gospodarczo elitę intelektualną. Talarczyk w roli Mamoka wypada niezwykle wiarygodnie i mimo, że tak bluzga na tę „warszawkę”, to po spektaklu jest przez jej przedstawicieli na widowni oklaskiwany na stojąco.

Wróć