Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Sztuka patologii

03-02-2016 21:14 | Autor: Mirosław Miroński
Współczesna sztuka to temat nie dla wszystkich przejrzysty. Trzeba mieć dostateczny zasób wiedzy, aby móc wyrobić sobie o niej własny pogląd. Nikogo nie dziwią więc opinie w rodzaju – nie rozumiem, nie znam się etc. Dotyczy to głównie odbiorców sztuki, jednak sami artyści również gubią się w gąszczu zawiłości towarzyszącym sprzedaży i promocji ich dzieł. O rozmowę na temat sztuki w Polsce, a zwłaszcza rynku (jeśli takowy istnieje?), poprosiłem panią Monikę Małkowską – krytyka sztuki, publicystkę wyróżnioną kilka dni temu przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich za tekst „Mafia bardzo kulturalna” opisujący patologie w polskim rynku sztuki opublikowany w „Rzeczpospolitej „Plus Minus”.

MIROSŁAW MIROŃSKI: Sztuka to materia niewymierna. Gdyby Pani mogła podać kilka kryteriów ułatwiających jej ocenę.

MONIKA MAŁKOWSDKA: Nie ma kryteriów. Kiedyś były – choćby warsztat. Poza tym, znaczenie, przesłanie dzieła. Tudzież oryginalność, indywidualne podejście, własna prawda. Dziś każdy odbiorca może mieć swoje kryteria, bo sztuka jak nigdy dotąd przenika się z życiem. Postkonceptualne trendy (sztuka krytyczna, społeczna, sztuka życia) nie podlegają żadnym zasadom ani tradycyjnemu wartościowaniu.

Istnieje opinia, że dzieło sztuki jest tyle warte, ile ktoś chce za nie zapłacić. Czy środowiska opiniotwórcze wywierają wpływ na potencjalnego klienta, by przekonać go do konkretnego dzieła? Czy ten wpływ bywa skuteczny?

Tak, merytokracja (ciało decydenckie) wywiera presję na potencjalnych klientów. Firmy doradcze działają w powiązaniu z prywatnymi galeriami. Kuratorzy lansują mody i artystów, współpracują z marszandami, udzielają się w mediach. To marketing, a nie popularyzacja czy edukacja. Wykluczono z mediów krytykę sztuki, co pomaga w manipulowaniu odbiorcami.

Mamy w Polsce instytucje odpowiedzialne za kulturę. Czy wywiązują się one ze swego zadania?

Instytucje odpowiedzialne za kulturę nie są bezstronne ani subiektywne. Nie spełniają więc swojej roli. Tu także działają układy – towarzyskie bądź oparte na wspólnocie interesów.

Czy istnieją mechanizmy zabezpieczające potencjalnego nabywcę dzieła sztuki przed kupnem czegoś, co z punktu widzenia krytyka lub historyka sztuki jest pozbawione wartości artystycznej?

W Polsce rynek sztuki nie istnieje – tym samym nie można mówić o jakiejkolwiek sytuacji w tym obszarze. Większość galerii prywatnych utrzymuje się dzięki zakupom do kolekcji publicznych czy miejskich. Czyli – nie indywidualni nabywcy, lecz instytucje budżetowe.

Jakie rozwiązania w obszarze sztuki mogłyby poprawić sytuację?

Nie ma takich rozwiązań. Przecież nie da rady wywalić wszystkich z publicznych placówek sztuki, z mediów (z redakcji kulturalnych), z urzędów i instytucji kulturalnych. A jedyna szansa na uzdrowienie sytuacji – to rozerwać sieć interesów i powiązań. Kto jest władny podjąć się tego? Na razie nowy minister pozbawia (częściowo) wpływów Andę Rottenberg i Małgorzatę Omilanowską. Ale to wierzchołek góry lodowej. Życzę mu siły, wiedzy i wytrwałości.

 

Fot. Wanda Hansen

Wróć