Każdy z miasta ucieka,
Cały rok TRZY DWA czeka,
Żeby wywieźć swą żonę
W PIERWSZE-PIĄTE zielone,
Zbierać CZWARTE WSPAK-SZÓSTE,
Jeść nad morzem langustę,
Robić fotki nad ranem
W PIERWSZEJ-SIÓDMEJ z wulkanem.
Choć czasami na Monte
Marzną im SZÓSTE-PIĄTE,
Wiatr co przywiał na redę
Głowę im CZTERY-SIEDEM,
Czeka laba na kocu,
DRUGA-TRZECIA owoców,
Wina łyk na kolację,
Jednym słowem: wakacje!
A ja życia używam,
Gdy mi TRZY-RAZ-PIĘĆ piwa,
I choć nie wyjechałem,
Miałem CAŁE wspaniałe!