Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Symbole są ważne

23-03-2016 22:10 | Autor: Mirosław Miroński
Budowanie podziałów i dzielenie Polaków przez ludzi z obecnej opozycji, powiązanych z obozem dawnej władzy, stało się codziennością w naszym życiu politycznym. Niemal codziennie można słyszeć ich niewybredne ataki na przedstawicieli obecnych władz i tę część Polaków, którzy o jej wyborze zdecydowali. Przedmiotem ataków są zarówno ludzie, jak i wszystkie projekty, decyzje i reformy, niezależnie od tego, że w prowadzą wprost do poprawy warunków ekonomicznych znacznej części polskich rodzin wychowujących dzieci. Można by zrozumieć krytykowanie rządzących, bo taka jest rola opozycji, tu jednak mamy do czynienia ze zjawiskiem, które daleko wykracza poza dyskurs polityczny. Przypuszczany jest atak na polskość, na to, co dla nas ważne, co buduje naszą wspólnotę narodową i kulturową.

Ataki nie są efektem troski o poprawę życia obywateli, lecz cyniczną grą o wpływy i odzyskanie zagrożonych przywilejów, jak wysokie emerytury dla funkcjonariuszy byłego UB. W mediach pojawiają się napastliwe wypowiedzi „funkcjonariuszy” oddelegowanych przez obóz do obrony interesów establishmentu PRL-u. Mają one wprowadzać zamęt i siać zwątpienie w szeregach patriotów, pragnących dobrych zmian dla naszego kraju.

W przeciwieństwie do harcowników, którzy w dawnych czasach musieli wykazać się nie lada męstwem, aby wyjść przed szeregi wroga i się pojedynkować, współcześni „harcownicy” medialni, występujący w przestrzeni publicznej, mogą czuć się w pełni bezpiecznie. Mają za swoimi plecami zaprzyjaźnione koncerny medialne i niezlustrowany aparat sądowniczy, który zawsze ich broni. Za wulgarne, nie mieszczące się w jakichkolwiek kategoriach debaty publicznej prostackie, pełne pogardy wypowiedzi i dowcipkowanie ze zmarłych nie ponoszą żadnej odpowiedzialności. Nie ryzykują życia, ani nie narażają się na żadne konsekwencje. Jedyne, co może ich dotknąć, to ocena moralna i brak akceptacji dla takich postaw.

Antypolskie wystąpienia ze strony byłej władzy i jej apologetów nie są dziełem przypadku. To część przemyślanej strategii wywodzącej się z wieloletnich doświadczeń systemów totalitarnych, polegającej na niszczeniu symboli i wartości narodowych. Ich doktrynerzy wiedzą od dawna, jak wielka jest siła symboli i wartości wyznawanych przez każdy naród. To wokół symboli i wartości skupiają się ludzie, którym zależy na przywróceniu tożsamości Polsce i Polakom. Silne, niepodległe i sprawiedliwe państwo, rodzina – to wartości dla większości z nas najważniejsze. Osób, które zdają sobie z tego sprawę, przybywa. Zwłaszcza teraz, kiedy mamy do czynienia z odsłanianiem niechlubnych faktów z przeszłości PRL i III RP.

Nadszedł odpowiedni czas do odbudowania utraconej tożsamości narodowej i kulturowej. Zmiany, które obecnie zachodzą w naszym kraju pod rządami nowej ekipy, przypominają efekt kuli śniegowej. Im dłużej się toczy, tym staje się większa i porywa ze sobą coraz więcej. To samo dzieje się z ludźmi. Jeśli raz poczują powiew wolności, trudno ich zatrzymać w dążeniu do niej. Malkontenci i dawna nomenklatura postrzegają zmiany zachodzące w Polsce jako zagrożenie dla siebie i swoich interesów. Powtarzają swój wyświechtany argument – przecież w czasach PRL zbudowano domy, szkoły, drogi… To prawda, ale nie dzięki temu, że był PRL, czy III RP, a pomimo to. Gdyby nie okupacyjna władza, nietroszcząca się ani o ludzi, ani o ekonomię, zbudowano by znacznie więcej. Jakim krajem moglibyśmy być, gdyby nie komunizm, łapówki, korupcja, nepotyzm, milionowe pensje i odprawy dla szefów spółek skarbu państwa? Ile miejsc pracy zlikwidowano wskutek antypolskiej polityki prywatyzacyjnej? Wystarczy rozejrzeć się dookoła. Zobaczyć jak rozwijały się inne kraje, które nie doświadczyły wpływów sowieckich. Mieliśmy jeszcze do niedawna przykład dwóch państw niemieckich – RFN i NRD. Nie słyszałem o choćby jednym przypadku, żeby zdrowy na umyśle obywatel pierwszego z nich uciekł do drugiego. W drugą zaś stronę uciekło lub próbowało uciec wielu. Niektórzy chęć wydostania się z ogrodzonego drutem kolczastym „raju” przypłacili życiem. Historia, jakiej doświadczyły okupowane narody, wciąż skrywa wiele tajemnic. Nie dla wszystkich jest do końca znana. Dla wciąż licznej (niestety) części naszego społeczeństwa jest to prawda niewygodna. Prawda, którą trzeba tuszować, o której lepiej nie mówić, a już na pewno nie myśleć o niej patrząc w lustro.

Dla „wyznawców” PRL i III RP najważniejsze jest odzyskanie utraconej władzy. Może pomogą im w tym ich zagraniczni mocodawcy? Warto próbować...

I robią to, próbują za pośrednictwem instytucji unijnych lub zaprzyjaźnionych międzynawowych mediów. W Polsce i za granicą. Nie pierwszy to raz w dziejach Polski, kiedy z naszego kraju płyną prośby o pomoc do sąsiadów. Warto przypomnieć sprowadzenie Krzyżaków przez księcia Konrada Mazowieckiego, czy choćby konfederację targowicką, kiedy to zdrajcy zwracali się o pomoc militarną do carycy Rosji Katarzyny II.

Niech więc nikogo nie dziwią dzisiejsze zabiegi o obcą interwencję w walce z obecnym rządem. Każdy sposób jest dobry, jeśli pozwala osiągnąć cel, jak twierdził Niccolò Machiavelli (1469–1527) – prawnik, filozof, pisarz, historyk i dyplomata florencki. Ten sam Machiavelli mawiał – „Ludzie prędzej puszczą w niepamięć śmierć ojca niż utratę ojcowizny”. I zapewne nie chodziło mu jedynie o wartość materialną tejże. Warto to również dziś wziąć do siebie.

Twierdził też – „Ludzie szkodzą z bojaźni lub przez nienawiść”. Mogłoby to tłumaczyć zachowanie rozmaitych „nowoczesnych” polityków i ich otoczenia, którzy (abstrahując od nienawiści do wszystkiego, co polskie), mają się czego obawiać. A obawiają się przede wszystkim prawdy. Prawdy o nich samych, o ich korzeniach politycznych, o ich związkach z dawną komunistyczną władzą i wzajemnych między nimi powiązaniach. Wciąż mają za sobą aparat sądowniczy, którego reforma, polegająca na oczyszczeniu z upolitycznionych sędziów i prokuratorów, to proces dłuższy niżby się mogło wydawać. Bezkarnie mogą zatem szargać symbole narodowe, religijne etc. W ich szeregach nie brak rozmaitych „farbowanych lisów”, udających patriotów, nawołujących do obrony demokracji. Mimo że sam fakt, iż mogą to robić bez przeszkód ze strony , świadczy właśnie o jej istnieniu.

Zbliża się Wielkanoc – najstarsze i najważniejsze święto chrześcijańskie (na pamiątkę Zmartwychwstania Jezusa). To czas, kiedy towarzyszące mu symbole zagoszczą w większości polskich domów. One także stanowią część naszej tożsamości. Nie dajmy sobie tego odebrać.

Wróć