Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Święto Bożego Narodzenia: historia, tradycja, sentyment...

22-12-2015 23:14 | Autor: Rafał Kos
Obchodzenie 25 grudnia Święta Bożego Narodzenia bodaj w największym stopniu utrwala ciągłość chrześcijaństwa, jakkolwiek nie ma nic wspólnego z datą narodzin Jezusa Chrystusa. Za to jednoczy do dzisiaj ogromną część ludzkości.

Kiedy dokładnie urodził się Jezus, nie wiadomo, dlatego ograniczamy się tylko do podawania roku, w którym przyszedł na świat, a było to 2015 lat temu i od tego momentu datuje się w ujęciu historycznym nowa era, nasza era. Znawcy początków chrześcijaństwa twierdzą, że najpierw rozwijało się ono w miastach. Stąd w terminologii apostołów zrodził się termin „poganie”, odpowiadający terminowi „wieś, pole”, bo w warunkach rustykalnych nowa wiara jeszcze nie znajdowała miejsca. Pogan trzeba było stopniowo nawracać, co odbywało się metodą szlachetnej perswazji, zanim w późniejszych wiekach nie zaczęto tego czynić ogniem i mieczem, nad czym potem bolał papież Jan Paweł II.

Pierwsi apostołowie chrześcijaństwa musieli się obracać ze zrozumiałych względów w kręgu „pogańskich” wierzeń i pogańskich świąt. Idea obchodzenia święta Bożego Narodzenia zaczęła kiełkować w Rzymie najwcześniej po dwóch wiekach rozwoju chrześcijaństwa – właśnie w kontrze do tego, co celebrowali poganie. A chodziło między innymi o związane po części z przesileniem zimowym Saturnalia, czyli dziękowanie bogu rolnictwa w dniach 17-23 grudnia. Innym wytłumaczeniem jest nawiązanie do Dnia Mitry, bóstwa słonecznego, którego kult rozpoczął się jeszcze w drugim tysiącleciu przed naszą erą. Dopiero w czwartym stuleciu n. e. Kościół Rzymski zainicjował obchodzenie Bożego Narodzenia. Jako pierwszy z cesarzy rzymskich na chrześcijaństwo przeszedł Konstantyn – ten, który powołał stolicę Cesarstwa Wschodniego (Bizancjum, Konstantynopol), a w w 313 wydał edykt mediolański, proklamujący swobodę wyznawania tej religii.

W późniejszych wiekach, gdy katolickiemu odłamowi chrześcijaństwa przeciwstawili się protestanci, świętowanie Bożego Narodzenia było przez nich przez pewien czas zakazane (rządy Olivera Cromwella w Anglii). Zwyczaj obdarowywania się prezentami z okazji Bożego Narodzenia wiąże się na ogół z naśladowaniem Mędrców ze Wschodu, czyli„trzech króli” – Kacpra, Melchiora i Baltazara, którzy mieli przywieźć w darze nowo narodzonemu Jezuskowi – złoto, kadzidło i mirrę.

Jeśli chodzi o bożonarodzeniową choinkę, to jej tradycja jest dużo późniejsza od samego powstania chrześcijańskiego święta i wywodzi się ją z Niemiec XVI albo nawet XV wieku, jakkolwiek uczeni niemieccy są zdania, iż jest to kontynuacja świątecznego przystrajania domu zielenią, przejęta od Rzymian, którzy z kolei naśladowali pod tym względem starożytnych Egipcjan i Babilończyków.

U nas chrześcijaństwo i święto Bożego Narodzenia (przyjęto mówić święta z uwagi na dzisiejsze dwudniowe celebrowanie poprzedzone Wigilią) stały się narodową ostoją, która pozwoliła przetrwać 123 lata zaborów i do dzisiaj jednoczy Polaków na całym świecie. Bożonarodzeniową tradycję podtrzymują również niewierzący. Przełamywanie się opłatkiem, zapominanie krzywd i serdeczne życzenia kierowane do bliźnich są tej pięknej tradycji najbardziej ekspresyjnym wyrazem, podobnie jak pospólne chodzenie na pasterkę.

Co ciekawe, Boże Narodzenie często jednoczy nawet wrogów na polu walki, skłonnych w dniu tego święta do zawieszenia broni i chrześcijańskiego zbratania. Bodaj najlepszym tego dowodem było podczas pierwszej wojny światowej zdecydowane w spontanicznym odruchu przerwanie wymiany ognia pomiędzy wojskami niemieckimi i brytyjskimi, żeby żołnierze obu stron mogli wymienić się podarkami i... rozegrać improwizowany mecz piłkarski. Może i nasi politycy pójdą śladem tamtych żołnierzy i – w imię Chrystusa – przerwą chociaż w dniu takiego święta wymianę niewybrednych epitetów? A dokopać sobie i tak zdążą już po świętach.

Wróć