Aby postawić przysłowiową kropkę nad "i" musimy mieć w rękach potwierdzenie od prezesa Sądu Apelacyjnego oraz od Izby Notarialnej, że niejaki Zygmunt Anyżewski nie figuruje w spisie asesorów sądowych z lat powojennych. Ministerstwo Sprawiedliwości poinformowało nas w swoim czasie, że w archiwach resortu nie odnaleziono teczki osobowej asesora o takim nazwisku. Jednakowoż rzecznik MS zwrócił się z prośbą do prezesa Sądu Apelacyjnego oraz Izby Notarialnej, jako ostatnich instancji, o ponowne gruntowne przeszukanie archiwów.
Dlaczego Zygmunt Anyżewski jest aż tak ważną personą w sprawie reprywatyzacji nieruchomości przy ul. Narbutta 60? Ponieważ decyzja "zwrotowa" wydana w maju 2014 r. przez stołeczne Biuro Gospodarki Nieruchomościami opiera się na akcie notarialnym sporządzonym przez tę osobę w dniu 27 stycznia 1947 r. w piwnicy jednego ze zrujnowanych budynków na Mokotowie. Zygmunt Anyżewski podał się w preambule aktu jako zastępca notariusza Bronisława Czernica, mającego kancelarię przy ul. Kapucyńskiej 4. Dokument ze stycznia 1947 r. sporządzony w piwnicznej izbie, choć można go było to zrobić w cywilizowanych warunkach w ciepłej i dobrze oświetlonej kancelarii przy ul. Kapucyńskiej, już na pierwszy rzut oka wzbudza podejrzenie co do jego autentyczności. Jednak urzędnicy BGN wydali decyzję o zwrocie publicznego majątku wielomilionowej wartości, nie zwracając zupełnie uwagi na liczne znaki zapytania. Podpisał ją zastępca dyrektora BGN Jerzy Mrygoń.
Policjantka umarza...
W sierpniu 2014 r. wspólnie z dwoma lokatorami budynku Narbutta rozpoczęliśmy dziennikarskie śledztwo mające na celu wykazanie, że decyzja "zwrotowa" ma wyjątkowo kruche podstawy, obarczona jest wadą prawną, zawiera dane niezgodne ze stanem faktycznym i opiera się na akcie notarialnym sporządzonym pokątnie, w mocno podejrzanych okolicznościach, prawdopodobnie przez osobę do tego nieuprawnioną. Prokuratury mokotowska i śródmiejska, jak również funkcjonariusze pionu dochodzeniowo - śledczego w mokotowskiej komendzie policji, odwrócili się od nas plecami taśmowo, umarzając powierzchownie i niechlujnie prowadzone postępowania wszczynane w wyniku naszych doniesień o możliwości popełnienia przestępstw z art. art. 231 i 271 kk przez urzędników samorządowych. Byli głusi i ślepi na dostarczane przez nas dowody. Ostatnio sąd nakazał wznowienie umorzonego przez funkcjonariuszkę KRP II i zadekretowanego przez mokotowską prokuratorkę postępowania w sprawie niedopełnienia obowiązków służbowych przez Jerzego Mrygonia.
Widząc inercję organów ścigania, dwóch lokatorów budynku Narbutta 60 zdecydowało się poprosić o wsparcie szefa partii rządzącej państwem. Odpowiedź przyszła bardzo szybko. Prezes Jarosław Kaczyński poinformował lokatorów na piśmie, że "z uwagi na podniesione przez Panów wątki prawno - karne zgodnie z kompetencją wystąpił z interwencją do Ministra Sprawiedliwości, Prokuratora Generalnego". Z interwencją, a nie zwyczajową prośbą o zbadanie sprawy. Co to może oznaczać? Na pewno to, że teraz prokuratorzy będą zmuszeni zbadać podnoszone przez nas wątki wyjątkowo rzetelnie i od podstaw. Lokatorzy poprosili o zamieszczenie pisma od Jarosława Kaczyńskiego na naszych łamach.
Wątków, które należy szczegółowo zbadać, jest kilka. Najważniejszy dotyczy aktu notarialnego i ustalenia ponad wszelką wątpliwość, czy został on sporządzony przez osobę do tego uprawnioną. Tu wyręczyliśmy organy ścigania i wystarczy jedynie poczekać na odpowiedź z Sądu Apelacyjnego oraz Izby Notarialnej. Jeśli instytucje te potwierdzą, że Anyżewski nie figuruje w spisie powojennych asesorów sądowych, prokurator, który w każdym postępowaniu jest na prawach strony, będzie zobowiązany do wszczęcia procedury mającej na celu unieważnienie decyzji "zwrotowej" z 2014 r. o reprywatyzacji nieruchomości przy Narbutta 60. Będzie miał również podstawę do postawienia zarzutów urzędnikom BGN z art. 231 kk, czyli niedopełnienia obowiązków służbowych. To oni bowiem, a nie dziennikarz lokalnej gazety i lokatorzy, powinni gruntownie prześwietlić akt notarialny z 1947 r. pod kątem jego autentyczności. W grę wchodziło bowiem przekazanie w prywatne ręce majątku komunalnego wielkiej wartości.
Ewidentna fałszywka...
Kolejne wątki związane są z urzędem dzielnicy Mokotów. Należałoby ustalić, kto personalnie w ZGN przy ul. Irysowej powołał w skład zarządu Wspólnoty Mieszkaniowej Narbutta 60... spadkobierców ubiegających się o zwrot tej nieruchomości, oddając im tym samym prawo dysponowania 72 proc. udziałów we wspólnocie. Osoby te nigdy nie mieszkały w tym budynku i nie mieszkają tam. To dzięki takiemu ruchowi objęta roszczeniem kamienica została gruntownie wyremontowana z publicznych środków.
Wątek następny to ewidentna "fałszywka" wystawiona przez Waldemara Geryszewskiego, starszego specjalistę w mokotowskiej delegaturze BGN. Pan Geryszewski potwierdził na piśmie, w urzędowym dokumencie, że budynek przy Narbutta 60 został wybudowany przed 1945 r., co jest nieprawdą, ponieważ wszem i wobec wiadomo, że powstał on dopiero w 1955 r. Różnica jest taka, że gdyby przyjęto wersję Geryszewskiego, miasto musiałoby zwrócić spadkobiercom nie tylko grunt pod budynkiem, ale także 10 mieszkań komunalnych i prawdopodobnie zapłacić im ekwiwalent za 4 mieszkania już wykupione. Ewidentne poświadczenie nieprawdy w dokumencie urzędowym nie zainteresowało ani prokuratury, ani policji na Mokotowie, która błyskawicznie umorzyła wszczęte postępowanie, a mnie, osobie informującej o fałszerstwie, uniemożliwiła wgląd do akt i zażalenie do sądu na wydane postanowienie.
I na koniec wątek wyjątkowo bulwersujący, a mianowicie operat szacunkowy mający na celu określenie wartości 10 mieszkań komunalnych w budynku przy Narbutta 60, które miasto miało sprzedać spadkobiercom byłego właściciela gruntu pod tym budynkiem. Na zlecenie urzędu dzielnicy Mokotów sporządziła go w marcu 2013 r. rzeczoznawca majątkowy Wiesława Rejment - Zajączkowska. Warto zwrócić uwagę na daty – operat sporządzono w marcu 2013 r., a decyzję reprywatyzacyjną wydano rok później w maju, choć powinno być na odwrót – wpierw decyzja o zwrocie gruntu i dopiero w następstwie operat szacunkowy, a na jego podstawie akt notarialny sprzedaży spadkobiercom 10 lokali mieszkalnych.
Na pierwszej stronie operatu widnieje foto budynku przed remontem elewacji, dlatego dom wygląda nieciekawie, choć został wyremontowany dach z rynnami podobnie jak wnętrze – wyremontowano klatkę schodową, wymieniono wszystkie piony, okna, parapety, drzwi wejściowe i odnowiono elewację od podwórza. Jednak w operacie wykorzystano foto nie nowej elewacji, lecz starej, wymagającej remontu, tej od strony ulicy. Nawiasem mówiąc, również i ta elewacja została wyremontowana, tyle że kilka miesięcy po sporządzeniu operatu, jesienią 2013 r. Ale to wszystko jest przysłowiową pestką w porównaniu z wyczynem pani rzeczoznawcy majątkowej, która raczyła wycenić 10 lokali mieszkalnych o łącznej powierzchni 465,85 mkw, w kompleksowo zmodernizowanym kameralnym budynku, zlokalizowanym w jednym z najbardziej prestiżowych miejsc w stolicy państwa, na, uwaga! – 1.885,090 zł. Wychodzi na to, że dzięki wycenie pani Rejment - Zajączkowskiej i akceptacji urzędników samorządowych państwo spadkobiercy mogliby kupić metr kwadratowy mieszkania na Starym Mokotowie po 4 tys. złotych.
Nawet nie mrugnęli okiem
Operat został bez szemrania przyjęty przez urzędników. Żaden z nich jakoś nie zauważył, że za 4 000 zł za mkw. nie kupi się w Warszawie nawet altanki położonej na dalekich peryferiach. Może tyle kosztuje metr piwnicy w rejonie Narbutta, ale nie lokalu mieszkalnego. Rynny i bramy wejściowe do budynków oblepione są kartkami z napisem "Kupię mieszkanie w tym rejonie". Wystarczy poczytać ogłoszenia na stronach internetowych, by już po kilku minutach wiedzieć, że przy Narbutta i w najbliższej okolicy kupno mieszkania o pow. 50-60 mkw., w budynku podobnym do opisanego w niniejszej publikacji, to wydatek rzędu 500-600 tys. zł.
Kiedy zakończymy temat reprywatyzacji nieruchomości przy ul. Narbutta 60, weźmiemy się za wyjaśnienie fenomenu majątkowego, jakim było wycenienie metra kwadratowego mieszkania tamże na 4 tysiące złotych. Pani rzeczoznawca majątkowy będzie musiała wytłumaczyć, jakimi kryteriami, algorytmami(?) i szacunkami kierowała się sporządzając dokument. Bo takich cen, jakie zamieściła w swoim operacie, po prostu nie ma. Poprosimy o wyrażenie opinii w tej kwestii Polską Federację Stowarzyszeń Rzeczoznawców Majątkowych oraz Ministerstwo Budownictwa, Gospodarki przestrzennej i Mieszkaniowej, które – po zniesieniu i podzieleniu ministerstwa transportu, budownictwa i gospodarki morskiej – wydaje rzeczoznawcom uprawnienia.
Wszystkie wyżej wymienione wątki związane z reprywatyzacją nieruchomości przy ul. Narbutta 60 powinny zostać gruntownie zbadane przez prokuraturę, ponieważ procedura przekazywania majątku komunalnego w prywatne ręce musi być poza wszelkimi podejrzeniami niczym żona Cezara. I na takie gruntowne zbadanie nadal liczymy.