Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Śmieciowy chaos w stolicy nadal nie do opanowania

19-01-2022 21:19 | Autor: Tadeusz Porębski
Po trzykrotnym uchyleniu przez sądy i Regionalną Izbę Obrachunkową tzw. uchwał śmieciowych, podjętych przez Radę Warszawy, sprawa naliczenia opłat za wywóz odpadów po raz czwarty powróciła w grudniu pod obrady samorządu. Zgodnie z ustawą, opłata za gospodarowanie odpadami może być naliczana według czterech metod: od liczby osób zamieszkujących w lokalu, od powierzchni lokalu, od ilości zużytej wody i od gospodarstwa domowego.

Miasto odeszło od naliczania opłaty za gospodarstwo domowe według liczby mieszkańców w nim zamieszkujących z uwagi na częste przypadki zaniżania faktycznych danych oraz braku podstaw prawnych do skutecznej weryfikacji składanych w tym zakresie oświadczeń. Liczba osób malała, a koszty gospodarowania odpadami zwiększały się. W roku 2019 Rada Warszawy zadecydowała o naliczaniu jednakowej stawki ryczałtowej w wysokości 65 zł dla każdego gospodarstwa domowego. Uchwała była powszechnie krytykowana jako niesprawiedliwa społecznie. Została ostatecznie unieważniona przez sąd. W międzyczasie radni Warszawy podjęli decyzję o naliczaniu opłat według zużycia wody, co również spotkało się z krytyką, ponieważ tego rodzaju rozliczanie prowadziło do szeroko opisywanych w mediach przypadków naliczania zbyt niskich (po kilka lub kilkanaście zł), bądź wręcz absurdalnych opłat rzędu kilkuset złotych, a niekiedy nawet więcej.

W spółdzielni SM Służew nad Dolinką najwyższa opłata, skalkulowana według zużycia wody, wyniosła… 2272 zł miesięcznie! W rezultacie takich absurdów wysokość maksymalnej opłaty wreszcie ograniczono ustawą. Od 1 stycznia 2022 r. nie mogłaby ona być wyższa niż 150 zł. W międzyczasie uchwały Rady Warszawy zostały unieważnione przez Wojewódzki Sąd Administracyjny. Miasto złożyło wprawdzie kasację od wyroku, ale postanowiło równocześnie po raz kolejny zmienić metodę naliczania opłat. W listopadzie ubiegłego roku zadecydowano o naliczaniu opłaty od gospodarstwa domowego, ale w powiązaniu z metrażem lokalu. Od 01.01.2022 r. miesięczne stawki opłat miały wynosić: lokale o powierzchni do 30 mkw. – 52 zł, od 30,01 do 40 mkw. – 77 zł, od 40,01 do 60 mkw. – 88 zł, od 60,01 do 80 mkw. – 94 zł i powyżej 80 mkw. – 99 zł.

Przyjęte przez stołeczny ratusz stawki opłat dla poszczególnych przedziałów powierzchniowych lokali spotkały się ze sprzeciwem wielu spółdzielni mieszkaniowych. Ciężar finansowy miał być bowiem przeniesiony przede wszystkim na właścicieli małych i średnich lokali, którymi często są osoby samotne i niezamożne. Właściciele tych najbardziej reprezentatywnych lokali w Warszawie mieliby zapłacić w przeliczeniu na 1 mkw. powierzchni użytkowej lokalu więcej, niż użytkownicy lokali o większym metrażu. Opłaty w przeliczeniu na 1 mkw. lokalu miały wynosić dla przykładowych lokali: o pow. 16,5 mkw. – 3,15 zł/mkw. (najmniejsza znana powierzchnia mieszkania), 30 mkw. – 1,73 zł/mkw., 30,01 mkw. – 2,56 zł/mkw., 42 mkw. – 2,10 zł/mkw., 65 mkw. – 1,45 zł/mkw., 80 mkw. – 1,17 zł/mkw., 100 mkw. – 0,99 zł/mkw., 120 mkw. – 0,82 zł/mkw., 150 mkw. – 0,66 zł/mkw. Mając na uwadze uwarunkowania ustawowe, przedstawiciele kilkunastu dużych spółdzielń mieszkaniowych, w tym również SM Służew nad Dolinką, zaproponowali, by opłatę naliczać według jednakowej stawki za 1 mkw. – proporcjonalnie do powierzchni użytkowej lokalu mieszkalnego – w wysokości1,30 zł/mkw., z zastrzeżeniem jednakowoż, iż maksymalna miesięczna opłata nie może być wyższa niż 130 zł/mkw.

Miasto w zasadzie bez żadnej dyskusji odrzuciło tę propozycję, a żaden z radnych nie zwrócił się nawet o przedstawienie analiz porównawczych. Zdaniem spółdzielców, podjęte uchwały uderzyłyby przede wszystkim w osoby mniej zamożne, samotne i w emerytów. Trudno nie zgodzić się z tą tezą. Przykładowo, osoba samotna zamieszkująca lokal o powierzchni 42 mkw. miałaby zapłacić w przeliczeniu na 1 mkw. znacznie więcej niż na przykład rodzina wytwarzająca o wiele więcej odpadów i zamieszkująca lokal stumetrowy (stawka będzie ponaddwukrotnie większa w przeliczeniu na 1 mkw.). W przekonaniu spółdzielców, takie różnicowanie stawek za 1 mkw. lokalu, w postaci stawki ryczałtowej dla poszczególnych przedziałów metrażowych lokali, naruszałoby przepisy ustawy, które stanowią, iż stawka za 1 mkw. powierzchni użytkowej lokalu nie może być wyższa niż 1,54 zł za metr kwadratowy. Regionalna Izba Obrachunkowa podzieliła wątpliwości spółdzielców i w grudniu unieważniła uchwałę. Już następnego dnia radni miasta podjęli w ekspresowym tempie czwartą z rzędu uchwałę śmieciową. Nosi ona znamiona starego polskiego przysłowia „zamienił stryjek siekierkę na kijek”.

Wprowadzono mianowicie jedną stawkę dla wszystkich lokali mieszkalnych, naliczaną od każdego gospodarstwa domowego (w tym jednoosobowego), w wysokości 85 zł, bez względu na powierzchnię lokalu, liczbę osób zamieszkujących lokal, czy zużycie wody z danego lokalu. Tak więc pomimo posiadanych kompetencji i możliwości różnicowania opłat za gospodarkę odpadami w zależności od różnych czynników, stołeczni radni wprowadzili kolejny przepis skutkujący przeniesieniem ciężaru ponoszenia bardzo wysokich opłat za gospodarowanie odpadami na mieszkańców Warszawy będących właścicielami lokali mieszkalnych o niewielkiej powierzchni, przy jednoczesnym zastosowaniu bardzo preferencyjnych stawek dla lokali mieszkalnych o dużych i bardzo dużych powierzchniach. Ponadto uchwalenie nowej metody ustalania wysokości opłat za gospodarowanie odpadami nie zostało poprzedzone żadnymi konsultacjami społecznymi, w tym w szczególności ze środowiskiem działających na terenie Warszawy spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych. Uchwalenie nowych zasad pobierania opłat nie zostało również poparte żadnymi rzetelnymi kalkulacjami ekonomicznymi, uzasadniającymi ich wprowadzenie.

Wprowadzona przez Radę Warszawy miesięczna stała opłata dla wszystkich lokali mieszkalnych ustalona na poziomie 85 zł jest zupełnie nieadekwatna do rzeczywistej ilości wytwarzanych odpadów z lokali mieszkalnych o powierzchni od 120 do 150 mkw. – zamieszkałych przez 4 czy 5 osób – w stosunku do lokali o powierzchni od 30 do 40 mkw. zamieszkiwanych często przez jedną osobę.

Ustawa z 13 września 1996 r. „O utrzymaniu czystości i porządku w gminach” daje organom miasta w art. 6 upoważnienie do różnicowania stawki opłaty od dowolnie przyjętych mieszanych kryteriów, m. in. powierzchni lokali, rodzaju zabudowy, zużycia wody, liczby mieszkańców nieruchomości, a także dopuszcza stosowanie więcej niż jednej metody ustalania opłat na obszarze gminy. Pomimo wyposażenia Rady Warszawy w ustawowe narzędzia, pozwalające na ustalanie mieszanej metody opłaty za gospodarkę odpadami, która odzwierciedlałaby rzeczywistą ilość generowanych odpadów z danego lokalu mieszkalnego i prawdopodobne koszty miasta związane z gospodarką tymi odpadami (uzależnionej od powierzchni lokalu, liczby mieszkańców, zużycia wody) – radni z niezrozumiałych względów zdecydowali o wprowadzeniu jednej stawki dla wszystkich lokali mieszkalnych w wysokości 85 zł, bez względu i niezależnie od jakichkolwiek innych parametrów, takich jak powierzchnia lokalu, liczba osób zamieszkujących lokal czy zużycie wody.

Nie można oprzeć się wrażeniu, że wprowadzona w Warszawie od 1 stycznia 2022 r. metoda śmieciowej „urawniłowki” jest przykładem działania niepoprzedzonego żadnym namysłem czy analizą. Stanowi także dowód na brak po stronie Urzędu m. st. Warszawy jakiejkolwiek koncepcji w zakresie racjonalnego sposobu zarządzania systemem gospodarki odpadami. Jako pierwsza przejętej w grudniu metodzie sprzeciwiła się mokotowska SM Służew nad Dolinką. W dniu 12 stycznia br. zarząd spółdzielni złożył w RIO wniosek o stwierdzenie nieważności dwóch uchwał śmieciowych podjętych przez Radę Warszawy w dniu 17 grudnia ubiegłego roku, w tym uchwały o wprowadzeniu jednej stawki dla wszystkich lokali mieszkalnych w wysokości 85 zł. Wkrótce Izba rozstrzygnie, kto ma rację. Zdaniem spółdzielców, Rada Warszawy doszła do błędnych wniosków, że zawarte w art. 6, pkt. j, ust. 2 ustawy „O utrzymaniu czystości i porządku w gminach” upoważnienie do podjęcia przed radę gminy uchwały o wysokości stawki za gospodarkę odpadami od gospodarstwa domowego, stanowi jednocześnie jedną z dostępnych metod ustalania wysokości tej opłaty. Natomiast prawidłowa wykładnia art. 6 nakazuje, zdaniem spółdzielców, dojść do wniosku, że wyżej wymieniony przepis stanowi jedynie podstawę do ustalenia wysokości stawki jako elementu koniecznego do wyliczenia opłaty.

Spółdzielcy z SM Służew nad Dolinką twierdzą we wniosku do RIO, że wprowadzając w listopadzie ub. roku zakwestionowaną przez Izbę metodę ustalania opłaty od gospodarstwa domowego, która nie została w ustawie w ogóle przewidziana jako możliwa i dostępna, Rada Warszawy działała wbrew treściom ustawy. Wprowadzenie zaś mocą grudniowych, zaskarżonych przez SM Służew nad Dolinką uchwał, stawki opłaty od gospodarstwa domowego w wysokości 85 zł, stanowi dalsze konsekwencje błędnych i niezgodnych z prawem postanowień wspomnianej wyżej poprzedniej uchwały Rady Warszawy z dnia 18 listopada 2021 r., która wprowadziła w życie metodę ustalania opłaty za gospodarkę odpadami nieznaną ustawie. Poza tym spółdzielcy zarzucają uchwale Rady Warszawy obowiązującej od 1 stycznia br. rażące naruszenie art. 2 Konstytucji RP ustanawiającego zasadę sprawiedliwości społecznej oraz art. 32 ustanawiającego zasadę równości wobec prawa. Jest rzeczą oczywistą, że każda z ustawowych metod naliczania opłaty nie jest idealna i budzi wątpliwości oraz zastrzeżenia. Jednak przy podejmowaniu decyzji w tak kluczowym zagadnieniu, jak opłaty za wywóz śmieci, radni powinni dążyć do zapewnienia jak największej racjonalności i sprawiedliwości w obciążaniach mieszkańców stolicy kosztami gospodarki odpadami.

Spółdzielcy z SM Służew nad Dolinką stoją na stanowisku, że przygotowując uchwały śmieciowe należy przeprowadzać więcej analiz i symulacji opłat, tak by przyjęte rozwiązania nie uderzały w osoby mniej zamożne, samotne i w emerytów. Niestety, z dyskusji z przedstawicielami ratusza, a także z dyskusji na sesji Rady Warszawy wynika, że podstawowym celem warszawskich decydentów jest wprowadzenie systemu, który będzie się bilansował (czytaj: mieszkańcy pokryją całkowite koszty gospodarki odpadami), niezależnie od kosztów społecznych. Środowisko spółdzielcze zawnioskowało do rządu i ministerstwa klimatu o zmianę przepisów, by można było naliczać opłaty stałe i zmienne: stałe uzależnione na przykład od powierzchni użytkowej lokali, a zmienne na przykład od zużytej wody, ale według wskazań wodomierzy lokalowych, a nie wodomierza głównego w budynku (z jednoczesnym ograniczeniem maksymalnej opłaty). Wydaje się, że taki sposób obciążania opłatami za gospodarowanie odpadami byłby racjonalny, bardziej sprawiedliwy, akceptowalny przez mieszańców i uniemożliwiający unikanie opłat.

Podobne regulacje stosowane są przy dostawie mediów. Opłaty za energię elektryczną, cieplną i gaz wnosimy jako składowe opłaty stałej i zmiennej. Opłatę stałą za tak zwaną „gotowość”, zmienną za zużycie. Podobnie mogłoby być w opłatach za gospodarowanie odpadami. Część kosztów związanych z gospodarką odpadami jest całkowicie niezależna od mieszkańców (utrzymanie części wspólnych). Środowisko spółdzielcze zapowiada, że nadal będzie działać, by ustawowo zmienić zasady naliczania opłat. Będzie też chciało rozmawiać z warszawskimi radnymi, przedstawicielami stołecznego ratusza, a szczególnie z prezydentem Rafałem Trzaskowskim, by przedstawić mu punkt po punkcie błędy popełniane przez ratusz podczas przygotowywania uchwał dotyczących gospodarowania odpadami. Na razie prezydent jest głuchy na prośby spółdzielców o spotkanie. Może jednak wysłucha w końcu spółdzielczego vox populi wychodzącego z gardeł kilkuset tysięcy osób. Może wysłucha dobrych rad zawodowców, które raz na zawsze zracjonalizowałyby system opłat za warszawskie śmieci.

Wszystko wskazuje jednak na to, że problem śmieciowy w Warszawie nie zostanie szybko rozwiązany. Cieniem kładą się na stolicy zaniechania, jakich dopuściły się kolejne ekipy rządzące miastem od 1989 r. Przez trzy dekady nie zdołano wypracować spójnej polityki dotyczącej gospodarowania odpadami. Brakuje tego, co osiągnął już Białystok, który jako jedno z nielicznych miast wojewódzkich może pochwalić się jedną z pierwszych w kraju instalacji termicznego przekształcania odpadów. Dzięki ich termicznemu przekształcaniu powstaje energia elektryczna i ciepło systemowe, które trafiają do mieszkańców miasta. Dzięki zastosowanej technologii możliwe jest wytworzenie rocznie około 45 tys. MWh energii elektrycznej oraz około 360 tys. GJ ciepła systemowego, które trafia do miejskiej sieci ciepłowniczej. Tak więc nowoczesna miejska spalarnia odpadów to nie tylko oszczędności na ich utylizacji. W procesie spalania śmieci można też uzyskać ciepło systemowe, tani produkt zapewniający ogrzewanie oraz ciepłą wodę dostarczaną do budynków przez systemy miejskie. Jest to szczególnie ważne w dobie galopującej inflacji.

W wielkich miastach zachodniej Europy od dawna coraz mniej mówi się o spalarniach i spalaniu śmieci, a coraz więcej o recyklingu i segregacji. Będąc ostatnio w Madrycie, zainteresowałem się jak tam rozwiązano problem śmieciowy. Tamtejsza rada miejska zdecydowała o zaprzestaniu spalania odpadów już w roku 2025. W stolicy Hiszpanii chcą także zbierać selektywnie sto procent odpadów organicznych. Inny wytyczony przed laty cel, czyli podniesienie poziomu recyklingu z 19,6 proc. do 50 proc., został w pełni zrealizowany w 2020 r. W ramach walki ze zmianami klimatycznymi oraz dla poprawy jakości powietrza władze Madrytu postanowiły otoczyć miasto zielonym murem w postaci 75-kilometrowego lasu z niemal pół milionem drzew, który nazwano „El Bosque Metropolitano” (Las Metropolitalny). Ten potężny pas ekologiczny ma składać się nie tylko z ogromnej liczby drzew, ale również z nowych parków, terenów rekreacyjnych i zielonych mostów nad głównymi autostradami miasta. Według założeń, las ma pochłaniać rocznie 175 tys. ton dwutlenku węgla. Całe 600 hektarów „El Bosque Metropolitano” ma kosztować 75 mln euro, a jego realizacja potrwa 12 lat. Tymczasem w Warszawie tereny zielone są systematycznie zabudowywane przez deweloperów za zgodą władz miasta.

Segregowanie odpadów „u źródła” wprowadzono w Wiedniu już na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Do 1999 r. system ten objął całe miasto. W stolicy Austrii funkcjonują trzy rusztowe spalarnie odpadów komunalnych. Spittelau wyposażona w dwie linie technologiczne, każda z kotłem zintegrowanym z paleniskiem rusztowym, o łącznej przepustowości 250 tys. Mg/rok. Druga spalarnia – Pfaffenau, o mocy przerobowej 250 tys. Mg/rok, także posiada dwa kotły rusztowe. Ostatnia instalacja termicznego przekształcania odpadów to Flötzersteig mogąca w ciągu roku spalić 200 tys. Mg śmieci. Jest to najstarsza z wiedeńskich spalarni, która posiada trzy linie z kotłami rusztowymi. Uzupełnieniem trzech spalarni opartych na technologii rusztowej jest czwarta wyposażona w kocioł fluidalny o wydajności 70 tys. Mg/rok, w której obok odpadów resztkowych spalane są także komunalne osady ściekowe. W Pfaffenau znajduje się instalacja do fermentacji bioodpadów o docelowej mocy przerobowej 34 tys. Mg/rok. Aktualnie przetwarza się tu rocznie około 10 tys. Mg bioodpadów z gospodarstw domowych, około 2 tys. Mg z targowisk i około 10 tys. Mg z restauracji, stołówek i ze szpitali. Odpady organiczne pochodzące z gospodarstw domowych i targowisk mają konsystencją stałą, a z restauracji – ciekłą.

To tylko dwa przykłady stworzenia przez samorządy znakomicie funkcjonującej gospodarki miejskimi odpadami. W całej Unii Europejskiej jest ich mnóstwo, na terenie naszego kraju również. Jakże nędznie wygląda pod tym względem Warszawa. Przez ponad 30 lat nie zrobiono nic na tym niebywale ważnym dla miasta i warszawiaków obszarze. W Polsce w latach 2011-2018 powstał szereg instalacji termicznego przekształcania zmieszanych odpadów komunalnych, współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko. Instalacje powstały w Koninie (94.000 ton/rok frakcji resztkowej z przetwarzania odpadów komunalnych), Rzeszowie (100.000 ton/rok), Białymstoku (120.000 ton/rok), Szczecinie (150.000 ton/rok), Bydgoszczy (180.000 ton/rok), Poznaniu (210.000 ton/rok) i w Krakowie (220.000 ton/rok). Jakiego miasta brakuje w tym zestawieniu? Największego. Obecnie w fazie projektowania znajduje się instalacja w Gdańsku o planowanej przepustowości 160.000 ton/rok. Co z Warszawą? Instalacja o przepustowości 305.000 ton/rok znajduje się dopiero w fazie postępowania przetargowego. Jeszcze dużo wody upłynie w Wiśle zanim zostanie oddana do użytkowania.

Czym grozi zapaść w śmieciowej gospodarce miasta? Nie tylko stałymi podwyżkami, chaosem i zatruwaniem środowiska naturalnego, ale także epidemią. W Madrycie wystarczyło kilkunastodniowe nagromadzenie śmieci podczas styczniowej śnieżycy w ubiegłym roku, nieprzejezdne drogi uniemożliwiły wówczas sukcesywny wywóz odpadów. Natychmiast pojawił się problem z gryzoniami. Na stacji pociągów podmiejskich Mendez Alvaro grupa młodzieży sfilmowała z wnętrza wagonu ogromne stada szczurów wspinających się na drzewa i balustrady w pobliżu stacji. Władze stolicy Hiszpanii do dzisiaj walczą z gryzoniami. Szczur śniady osiąga duże rozmiary i bardzo szybko się rozmnaża. Może przenosić choroby. Miejskie służby sanitarne rozkładają na terenie madryckiej aglomeracji pułapki i karmniki z produktami chemicznymi. Wokół drzew w pobliżu stacji metra instalowane są śliskie platformy. Szczur bardzo dobrze wspina się bowiem po drzewach. W poszukiwaniu pożywienia często przedostaje się jednak do budynków mieszkalnych, co grozi epidemią.

Skąd u warszawskich decydentów ta granicząca z nieudolnością niemoc w opracowaniu spójnej polityki gospodarowania miejskimi odpadami? Czemu nie bierze się przykładu od sąsiadów oraz stolic innych państw zrzeszonych z nami w Unii Europejskiej? Dlaczego nie zwrócimy się z prośbą o radę do władz Wiednia, Berlina, czy Madrytu? Prawdopodobnie chętnie by nam pomogli, ponieważ ogarnięcie problemu śmieciowego jest w interesie wszystkich krajów Wspólnoty Europejskiej. Czemu wreszcie warszawscy radni w ogóle nie wsłuchują się w głos kilkuset tysięcy spółdzielców? Jak długo jeszcze będziemy musieli znosić śmieciowy chaos i śmieciową drożyznę?

Rządząca stolicą od lat Platforma Obywatelska powinna poważnie pochylić się nad tym problemem, bo może on stać się balastem, który w kolejnych wyborach samorządowych pociągnie tę partię na dno.

I na koniec: dotychczas byliśmy jedynym krajem na świecie, gdzie państwo mimo posiadania monopolu na gry hazardowe nie tylko nie zarabia na hazardzie, ale do niego dopłaca. Teraz staliśmy się jedynym państwem, które nie ogarnia tak dochodowego rynku jak śmieciowy. Jest to wszędzie wyjątkowo lukratywny biznes, w wielu krajach tworzą się nawet mafie śmieciowe walczące ze sobą o dostęp do rynku. U nas nie ma śmieciowej mafii walczącej o rynek, wywóz odpadów nie jest przedsięwzięciem lukratywnym, a raczej piątym kołem u wozu dla władz centralnych i samorządowych, przez co nieustannie cierpi przeciętny zjadacz chleba. Biedny to kraj, gdzie niemoc, brak wyobraźni, przeświadczenie o wszechwiedzy na każdym obszarze gospodarki i zwykła głupota decydentów godzą w podstawowe interesy obywatela, drenują jego kieszenie i generują niezadowolenie oraz społeczne niepokoje.

Wróć