Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Sensacyjny triumf klaczy Rain and Sun

03-10-2018 21:54 | Autor: Tadeusz Porębski
Trzyletnia Rain and Sun pokonała w gonitwie Wielka Warszawska (2600 m) papierowych faworytów, wpisując się w bogatą historię tego prestiżowego wyścigu. Trener klaczy Janusz Kozłowski potwierdził zaś, że jest najlepszym specjalistą w Polsce od przygotowywania koni do gonitw na długich dystansach.

To był totalny "fuks", bowiem faworytem numer 1 tegorocznej WW okrzyknięty został Fabulous Las Vegas, który w tym sezonie lekko wygrał nagrody Rulera, Derby i St. Leger, stając się koniem "trójkoronowanym". Drugą grą w końskim totalizatorze był czteroletni Magnetic i w kolejności klacz High of Beauty oraz ogier Largo Forte. Dosiadana przez Antona Turgajewa gniada Rain and Sun wraz z Santa Klarą z Michałem Abikiem w siodle były ostatnimi grami, a kończyły wyścig na czele w takiej właśnie kolejności. Miało to oczywiście przełożenie na wypłaty. W totalizatorze pojedynczym za zwycięstwo Rain and Sun płacono 70 zł za bilet pięciozłotowy, w porządkowym za 3 złote wypłacano 179 zł, za "trójkę" 1176 zł, a za "czwórkę" aż 5 tys. złotych. Triumfatorkę tegorocznej Wielkiej Warszawskiej udekorowała na padoku senator Anna Maria Anders – w towarzystwie prezesa spółki Totalizator Sportowy Olgierda Cieślika.

W programie tegorocznej Gali Wielka Warszawska, którą oglądało kilkanaście tysięcy widzów, co jest rekordem frekwencji ostatniej dekady, zaplanowano 9 gonitw dla koni pełnej krwi angielskiej, w tym trzy wyścigi nagrodowe najwyższych kategorii A i B. W sprinterskiej nagrodzie Cardei (1200 m) dla dwuletnich klaczy spektakularne zwycięstwo odniosła Plantea, która nawet nie dała rywalkom powąchać ogona. Styl wygranej i rodowód klaczy każe upatrywać w niej w przyszłym roku poważnej kandydatki do najwyższych laurów. W wyścigu o nagrodę Mosznej (1600 m) triumfował faworyt Xawery, bijąc odradzającego się Kokshe oraz prezentującą systematyczną zwyżkę formy Incepcję. Natomiast prestiżową dla dwuletnich folblutów Nagrodę Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi (Przychówku) pewnie rozstrzygnął na swoją korzyść trenowany we Wrocławiu skarogniady Ophelia`s Aidan. Drugie miejsce wywalczył gość z Węgier ogier Dante`s Peak, a trzecie Salasaman z podwarszawskiej stajni Rosłońce.

Tegoroczna WW to ogromny sukces organizującej galę ekipy pracowników z oddziału Służewiec Wyścigi Konne państwowej spółki Totalizator Sportowy, która od 2008 r. jest trzydziestoletnim dzierżawcą zabytkowego hipodromu. Dziw bierze, że nie mając praktycznie żadnego merytorycznego wsparcia ze strony dyrekcji, której dwie przedstawicielki zostały niedawno odwołane ze stanowisk, młoda ekipa oddziału Służewiec potrafiła ogarnąć logistycznie i zorganizować fantastyczną imprezę. Takich tłumów nie widziano na Służewcu od lat, a mimo to pod względem organizacyjnym wszystko zagrało jak w szwajcarskim zegarku.

Joanna Górska, była już na szczęście dyrektor oddziału Służewiec TS, została powołana wczesną wiosną tego roku, po niespodziewanym odwołaniu Włodzimierza Bąkowskiego, który piastował to stanowisko od 2008 r. Odwołanie w trybie natychmiastowym, bez obowiązku świadczenia pracy w okresie wypowiedzenia, Bąkowski uznał za niesłuszne i złożył stosowny pozew w sądzie pracy. Przewód sądowy trwa. Historia ta znakomicie obrazuje wychwalaną przez PiS tzw. "dobrą zmianę" – zwalnia się fachowców i na ich miejsce powołuje swojaków, nie mających bladego pojęcia o zarządzaniu przydzielonym im obszarem. Przez kilka miesięcy panowania na Służewcu Górska nie zrobiła nic, poza uczestniczeniem w dekoracjach koni na padoku i zatrudnieniem doradcy za jedyne 18 tys. zł miesięcznie. Jej pasywność w zarządzaniu obiektem spowodowała, że nie udało się wykorzystać milionów złotych, które TS przeznaczył w tym roku na remonty stajni, dżokejki, tzw. łącznika oraz budynku dyrekcji. Na szczęście ktoś w zarządzie spółki w porę ocknął się i postanowił podziękować pani dyrektor za dotychczasową współpracę. Tak czy owak, w przyszłości dziękujemy serdecznie za tego rodzaju "dobre zmiany".

Państwowa spółka Totalizator Sportowy znajduje się ostatnio w ogniu ostrej krytyki. Podczas konferencji prasowej w Sejmie poseł Bartosz Józwiak z klubu Kukiz`15 nie zostawił suchej nitki na działalności tego bogatego państwowego podmiotu, którego jedynym właścicielem jest minister finansów. Najmocniej krytykował gigantyczny przerost zatrudnienia oraz chybione zakupy za granicą maszyn o niskich wygranych, które miały przynosić budżetowi państwa miliony, a przynoszą straty. Zdaniem posła, zakupy te pachną kryminałem. Praca w zarządzie państwowej spółki to jak stąpanie po polu minowym. Osoby podejmujące się tak ryzykownej roboty są prześladowane przez prominentnych polityków żądających zatrudniania swojaków. I to bynajmniej nie za 5 tys. złotych. To tyczy nie tylko TS, ale każdej spółki z jednoosobowym udziałem skarbu państwa. Podmioty te stały się rezerwuarem tłustych synekur dla każdej partii politycznej rządzącej naszym krajem. Jednym z podstawowych zadań "dobrej zmiany" powinno więc być zdecydowane ukrócenie tej patologii w ramach naprawy państwa.

TS przejął 137–hektarowy zabytek w 2008 r. Za czasów rządów PO mamiono warszawiaków planami rozwoju Służewca na niebotyczną skalę. Nic z tego nie wyszło. W 2015 r. władzę zdobyło PiS i trzeba przyznać, że nowy zarząd spółki zdołał naprawić siedmioletnie zaniechania. Wyremontowano trybunę honorową i w znacznej części środkową, wydano miliony na remonty zniszczonej zębem czasu infrastruktury technicznej oraz wyścigowej. I... zastopowano. Na wyłączonych spod jurysdykcji konserwatora zabytków 8 ha terenu miał być budowany biurowiec z przeznaczeniem na siedzibę TS. Obecnie spółka płaci miliony złotych za wynajem dwóch obiektów przy ul. Kijowskiej 1 oraz Targowej 25, gdzie mieszczą się biura zarządu i poszczególnych departamentów. Własny biurowiec to oszczędności rzędu kilkudziesięciu milionów zł rocznie. Planowano budowę hotelu w miejscu starego, który spłonął. Praktycznie codziennie przyjeżdżają do centrali urzędnicy z oddziałów wojewódzkich, którym trzeba finansować noclegi. Hotel będący własnością spółki to kolejne poważne oszczędności. Jest na Służewcu miejsce na wybudowanie kompleksu magazynów, które obecnie spółka wynajmuje w kilku miejscach stolicy płacąc miliony. Tu leżą następne oszczędności.

Premier powinien natychmiast zarządzić przeprowadzenie audytu w TS i innych spółkach z jednoosobowym udziałem skarbu państwa, przede wszystkim pod kątem zatrudniania. Najwyższy czas na weryfikację etatów i wydanie rozporządzenia o zakazie zatrudniania w państwowych spółkach kogokolwiek bez kontrasygnaty z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Taki ruch uwolniłby zarządy spółek od setek namolnych telefonów z różnorakimi żądaniami i pozwoliłby im poświęcić się wyłącznie pracy organicznej. To można zrobić stosunkowo małym nakładem sił i środków. Potrzebna jest jednakowoż wola polityczna. Taką wolę mogą wyrazić i wdrożyć w życie tylko dwie osoby w państwie: prezes PiS i premier rządu. Pytanie tylko, czy te dwie osoby rzeczywiście tego pragną.

Wróć