Urocze ale niebezpieczne
Te piękne rośliny, sprawiające radość naszym oczom podczas spacerów, to często bardzo groźni i niepożądani goście. Znaczna ich część to gatunki inwazyjne, stanowiące zagrożenie nie tylko dla rodzimych roślin pól i łąk, ale nawet drobnych zwierząt. Niszczą rodzimą roślinność, która była tu zawsze, tworzyła spójny ekosystem z innymi roślinami i licznymi zwierzętami żyjącymi w symbiozie i zapewniając bioróżnorodność.
Jako rośliny inwazyjne określa się gatunki, które nie są rodzime dla lokalnych ekosystemów. Nie są to tylko rośliny przeniesione w jakiś sposób z odległych regionów, ale również niektóre uprawowe gatunki, nawet z względnie pobliskich okolic. Jeżeli dla danego gatunku nowe środowisko jest wystarczająco podobne do ich rodzimego, gatunek ten może przetrwać i rozmnażać się, uzyskując przewagę nad dotychczas dominującymi tam roślinami. Nie napotykając naturalnych wrogów lub innych ograniczeń, gatunek może wyprzeć gatunki rodzime.
Bujne złociste łany, tak licznie występujące na nieużytkach Zielonego Ursynowa czy obrzeżach Lasu Kabackiego to nawłoć kanadyjska. Wspaniałe gęste zakrzaczenia, sięgające nawet 3 metrów wysokości z pięknymi zielonymi liśćmi i baldachami białych kwiatostanów na szczytach łodyg to rdestowce, szczególnie obficie występują w rejonie Skarpy Ursynowskiej. Coraz liczniej spotykany jest chmiel zwyczajny, obrastający krzewy i drzewa w wielu enklawach Skarpy Ursynowskiej i Lasu Kabackiego.
Trudno odpowiedzieć, skąd te rośliny przybyły. Niektóre zostały przywleczone w sposób nieświadomy – nasiona czasem przyczepiają się do pojazdów, czasem przenoszą ptaki lub inne zwierzęta. Często same się rozsiewają. Inne, jak rdestowce, zostały sprowadzone jako rośliny ozdobne, a barszcz Sosnowskiego jako tania pasza dla zwierząt.
Niszczycielski dywan badyli
Rdestowiec japoński wraz z rdestowcem sachalińskim, są kolejnymi negatywnymi bohaterami inwazyjnymi. Bardzo rozpowszechnione w Polsce południowej i zachodniej, w Kampinosie. W ubiegłym roku spotkałem wysoko w Sudetach. W rejonie Ursynowa najłatwiejszy do obejrzenia przy ulicy Arbuzowej i licznych rejonach Skarpy Ursynowskiej. Z roku na rok występuje coraz liczniej. Posiada bardzo ładne kwiatostany i dekoracyjne pędy, nawet gdy jesienią zrzucą liście na ziemię.
Uważany jest za gatunek niezwykle niebezpieczny, gdyż zagraża sąsiadującym roślinom. Zabierając im światło i miejsce, znacznie hamuje ich rozwój. Suche łodygi z poprzednich lat bardzo trudno ulegają rozkładowi, tworząc grubą warstwę nie przepuszczającą światła, uniemożliwiając kiełkowanie innym roślinom. Pod ziemią funkcjonuje potężny system korzeniowy, który daje ogromną masę odrostów. To świat, którego my nie widzimy, nie znamy, ale który bardzo intensywnie funkcjonuje. Stanowi specyficzny mózg korzeniowy i zarazem wielką bombę witalności, gotową przeniknąć do „świata zewnętrznego” czyli na powierzchnię ziemi. Wyrastające młode rdestowce wypierają wszystkie inne gatunki miejscowe.
Jednak mimo swej szkodliwej natury, rdestowiec kryje w sobie cenne właściwości. Zawiera substancje wspomagające hamowanie procesów autoagresji immunologicznej, wspierając zmagania się z reumatyzmem, atopowym zapaleniem skóry, łuszczycą, bielactwem, artretyzmem czy cukrzycą. Nie zmienia to faktu, że bilans strat i zagrożeń jest dużo wyższy korzyści.
Pożyteczny szkodnik
Piękne złote łany na nieuprawianych polach to nawłoć kanadyjska. Nasza rodzima nawłoć pospolita, będąca zresztą cennym zielem leczniczym, jest przez przybysza bardzo skutecznie wypierana. Najłatwiej odróżnić gatunki na podstawie wysokości. Krajowa nawłoć pospolita sięga metra wysokości, a więc do pasa. Nawłoć amerykańska zazwyczaj przekracza półtora metra czyli do wysokości piersi. Rozrastając się intensywnie, zacienia i przydusza nasz gatunek rodzimy.
Nawłoć rozprzestrzenia się za pomocą lekkich nasion rozsiewanych na znaczne odległości, a następnie rozrasta się na zajętych siedliskach za pomocą kłączy. Rozprzestrzenianie gatunku związane jest ze szlakami komunikacyjnymi: drogami i liniami kolejowymi. Nawłoci sprzyja także dostępność siedlisk, gdzie nieregularne koszenie i wydeptywanie ograniczają wzrost gatunków rodzimych. Sadzona jest również celowo w ogrodach przydomowych, a przez pszczelarzy uważana za dobre źródło późnego pożytku. Nawłoć kanadyjska tworzy gęste połacie i hamuje kiełkowanie i wzrost innych gatunków. Skutecznie odciąga owady zapylające od gatunków rodzimych. Wydziela również związki chemiczne zatruwające glebę i hamujące wzrost innych roślin.
Przewagę uzyskuje dzięki efektywnemu rozmnażaniu się – poprzez szybki rozrost kłączy i duże ilości nasion, kiełkujących niejednocześnie podczas praktycznie całego sezonu. Ponieważ jest to bylina, to nawet niewielkie rośliny mogą przetrwać zimę i w następnym roku bujnie rozwijać się, dając kolejne pokolenia. Czyli faktycznie - pożyteczny szkodnik.
Radość piwoszy
Tak, to chmiel. Pnące się, silne pędy oplatają siatki ogrodzenia i wszystko, co daje szansę wspiąć się jeszcze wyżej, do światła, z dorodnymi, zielonymi liśćmi i licznymi żółto zielonymi szyszeczkami ,to widok radosny dla każdego piwosza. Ale chmiel rosnący w środku miasta i okolicznych rezerwatowych terenach nie napawa optymizmem.
Chmiel zwyczajny na polach ursynowskich pojawił się nie widomo skąd. W warunkach uprawowych rozmnażany jest wegetatywnie poprzez sadzonkowanie. Natomiast w warunkach naturalnych z wiatrem przenoszone są lekkie szyszki, wypełnione dojrzałymi nasionami. Jest to roślina wyjątkowo trudna do zwalczenia. Bardzo plenna, silnia witalnie, potrafi niezwykle bujnie rosnąć dając nawet kilkanaście metrów rocznego przyrostu pędów. Jeśli nie ma po czym piąć się do góry, wypuszcza pędy płożące się po ziemi. Dla chmielu nie ma znaczenia czy spotka krzew, czy małe lub większe drzewo. Natychmiast wspina się do góry oplatając bardzo mocnymi pędami łodygi i gałęzie, wypuszczając jednocześnie liczne liście o dużej powierzchni. Jako bylina, nad ziemią zamiera na zimę, ale wiosną się odradza. I po tych ubiegłorocznych pędach, jak po drabinie, jeszcze szybciej się wspina. To wszystko dzieje się na drzewach, które po pewnym czasie mają problem z utrzymaniem tej masy obumarłego i nowo rozwijającego się chmielu. Nie są w stanie również wygrać wojny o światło z okrywą z liści chmielu. Tak więc również chmiel może stwarzać poważne zagrożenie.
Co dalej robić?
Plenność, bujne rozrosty i wielka żywotność roślin inwazyjnych stanowi wielki problem. W dużej mierze za ich rozprzestrzenianie odpowiadamy my sami. Wraz z ziemią usuwaną z nieużytków, kłącza i odrosty przenoszone są w inne miejsca, tworzące z czasem nowe siedliska. Kontrola rozprzestrzeniania jest trudna, zwłaszcza że nie chcemy używać chemii. Deweloperzy zabetonują każdy skrawek ziemi. Rolnicy wielkoobszarowi swoimi herbicydami wytrują nie tylko chwasty, ale wszystko co żywe. A ochrona metodami mechanicznymi jest kosztowna i daje mierne wyniki. Statystyki mówią, że blisko 40% europejskich gatunków zwierząt i roślin zniknęło na skutek wyniszczenia przez gatunki inwazyjne. Pozostaje chyba tylko wiara w dalekosiężną mądrość przyrody.