Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Pyskować – tak, a robić nie ma komu...

21-12-2016 23:01 | Autor: Maciej Petruczenko
Pojechałem trochę Ferdynandem Kiepskim w tytule, żeby stałym zwrotem ze znanego telewizyjnego sitcomu jak najlepiej trafić do Czytelnika, karmionego na co dzień serialową sieczką. Taki czas bowiem, że więcej się gada niż robi, a gdy się siedzi z założonymi rękami, to najłatwiej przybierać profesorski ton. Bo nawet w równorzędnej na pozór dyskusji jeden by najchętniej pouczał drugiego.

Tu od razu przypomina się stary dowcip o zasadniczym podziale Polaków na dwie grupy: nauczycieli („Ja pana nauczę!”) i tajnych agentów ( „Pan mnie nie zna!” albo „Pan nie wie kim ja jestem!”). 

Kilka miesięcy temu nawet Kościół – w zasadzie namawiający do darzenia bliźniego szacunkiem – nie protestował, gdy osoba będąca ustami rządu plotła, że Sąd Najwyższy to jest  zwykła „grupa kolesi”, a obrady Trybunału Konstytucyjnego należy traktować jako niezobowiązujące spotkanie przy kawie i ciasteczkach. Ostatnio zaś sam marszałek Sejmu, w całym swoim majestacie, dał do zrozumienia nielubianemu posłowi – paszoł won i zamknij pysk, bo ja tu rządzę. Jednocześnie na forum sejmowym doszło nawet do fizycznych starć i ponoć są dowody, że po konfrontacji posła Pawła Olszewskiego z posłem Markiem Suskim (sztuka walki typu full contact) ten drugi poszedł na deski. Przy okazji były prezydent RP Bronisław Komorowski wyraził satysfakcję, iż jedna z posłanek partii rządzącej czmychała z Sejmu pod eskortą policji państwowej. Nic to jednak, skoro skaczących sobie do oczu parlamentarzystów i chociaż po części usatysfakcjonowanego Bronisława Komorowskiego stojący pod Sejmem tłum zapewniał wielokrotnie, że jeszcze Polska nie zginęła. Nie ma więc się co martwić, chociaż starszym przedstawicielom mass mediów przypomniała się w tych dniach obowiązkowa i niesłychanie bezwzględna weryfikacja dziennikarzy w stanie wojennym, wprowadzonym w grudniu 1981 przez Wojciecha Jaruzelskiego i spółkę. A wszystko przez to, że w minionym tygodniu panom i paniom redaktorom straż marszałkowska w Sejmie zamknęła nagle drzwi przed nosem, by otworzywszy je trzy dni później, wpuszczać już tylko niektórych.

Biedni funkcjonariusze w mundurach, zmuszani do przepędzania a to pętających się po kuluarach sejmowych żurnalistów, a to posłów, których pan marszałek (albo inne naczalstwo) nie darzy akurat sympatią – sami wpadali w histerię, tłumacząc chociażby dziennikarskiej hołocie przy kamerach, że w Polsce pracuje się tylko od poniedziałku do piątku. Bo w sobotę i niedzielę to już tylko siusiu, paciorek i spać? – chciałoby się zapytać takich mędrców. Myślę jednak, że jeszcze nie jest tak źle. Na razie bowiem odsuwa się na bok pojedynczych dziennikarzy, a Jaruzelski bynajmniej się w 1981 nie opierniczał i po prostu zamykał całe redakcje.

Postęp techniczny jest braci dziennikarskiej na rękę. Ostatnie wydarzenia sejmowe dowiodły, że nawet po usunięciu profesjonalnych mikrofonów i kamer można przeprowadzać całkiem udane bezpośrednie transmisje za pomocą telefonów komórkowych, co pokazała sprawnie zastępująca reporterów grupa posłów opozycji, która okopała się w głównej sali obrad, protestując przeciwko samodzierżawiu Pana Marszałka. Przy okazji ci posłowie dowiedli słuszności „deregulacyjnych” inicjatyw niedawnego ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina. Przypomnę, że reprezentujący jeszcze rząd całkiem innej opcji niż obecna Jarosław Mądry doprowadził do otwarcia co najmniej kilkudziesięciu zawodów, od trenera sportowego po prawnika – a już profesja dziennikarska była klasycznym przykładem wymykania się jakiejkolwiek regulacji i to się potwierdziło w całej rozciągłości właśnie teraz. Podobno po brawurowej transmisji „komórkowej” z Sejmu TVN chce dać posłance Joannie Musze stałą reporterską fuchę, ponieważ to kobita wystarczająco ładna i wygadana, a do tego obcykana w obsłudze smartfona nawet lepiej niż Adam Michnik w nagrywaniu przyjaciół zwykłym magnetofonem.

Jakoś tak się porobiło, że idąc za przykładem z sejmowej góry, zaczęli sobie skakać do oczu również ursynowscy radni. Niezależnie od oficjalnego podziału politycznego potworzyły się nowe koterie i kliki, a w zawieszeniu pozostaje odwołanie Teresy Jurczyńskiej-Owczarek z funkcji ogarniania stada radnych i w tych warunkach nawet nie ma się komu w ratuszu przy alei KEN 61 porządnie odszczeknąć. Współczuję burmistrzowi Robertowi Kempie, który – na szczęście – zamiast oglądać się na polityczne rozgrywki, po prostu robi swoje. Co ciekawe, wzięła się również ostro do roboty pani prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz. Po pozbyciu się zasłaniającego jej horyzont wielkim brzuchem Jarosława Jóźwiaka już nie próbuje się zastępować we wszstykim podległymi sobie urzędnikami (zrobię wszystko, tylko dajcie mi ludzi) i dobrze, że rozgoniła np. ekipę Biura Gospodarki Nieruchomościami na cztery wiatry. Tyle że wyrządzonych przez BGN wielomilionowych (a chyba nawet miliardowych) szkód już nie da się naprawić. No cóż, mówiliśmy po dobroci przez tyle lat, że twierdzenia szefów BGN, iż reprywatyzacja w Warszawie postępuje zgodnie z prawem, można między Bajki włożyć...

Tymczasem jednak w stolicy robi się nerwowo nie tylko z uwagi na polityczne zamieszanie, demonstracje i strajki, lecz przede wszystkim z powodu skumulowania różnego rodzaju modernizacji i remontów. Miasto jest zakorkowane na amen, a już główny wyjazd na południe, czyli Puławska i mająca po jednym pasie ruchu w każdą stronę, bezwstydnie wąziutka Droga Krajowa nr 79 ku Górze Kalwarii doprowadzają kierowców do rozpaczy. Panie były burmistrzu Piaseczna Józefie Zalewski! Już w 2002 gwarantował pan, że w ciągu najdalej pięciu lat za pieniądze unijne powstanie tam nowoczesna dwupasmówka. A tu wciąż mamy drogę jak za króla Ćwieczka.

Mimo wszystko – życzę wszystkim radosnych świąt Bożego Narodzenia, a co do Nowego Roku, to mam po trosze dwuznaczną propozycję: odkorkować!

Wróć