Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Putin i jego drużyna

04-05-2022 21:12 | Autor: Tadeusz Porębski
Mówi się, że człowiek może wyjść ze wsi, ale wieś z człowieka nigdy i choćby słoma w butach była ze złota, to i tak zawsze będzie to słoma. Po przeżyciu sześciu dekad w komunie, realnym socjalizmie i demokracji zgadzam się z taką tezą w całej rozciągłości. Podobnie jest z ludźmi pracującymi w tajnych służbach. Jak już raz wdepniesz w to pozbawione wszelkich hamulców moralnych towarzystwo, mają cię do końca życia. W GRU, rosyjskim wywiadzie wojskowym, przy którym osławione KGB to organizacja dobroczynna, obowiązuje bezwzględnie przestrzegana zasada: „Rubel za wejście, dwa ruble za wyjście”. To oznacza, że GRU posiada drzwi wejściowe, ale nie ma tam drzwi wyjściowych. Warto przypomnieć, że za dokonanymi na terenie Wielkiej Brytanii spektakularnymi zamachami na życie rosyjskich dysydentów Aleksandra Litwinienki i Siergieja Skripala oraz jego córki stoją właśnie agenci GRU, a za ich plecami Władimir Władimirowicz Putin. Odziany w garnitury od Armaniego, buty od Manolo Blahnika, z zegarkiem na przegubie za ćwierć miliona euro pan Putin, owszem, formalnie wyszedł z KGB, gdzie pracował w latach 1975-90 i na pozór stał się cywilizowanym Europejczykiem, ale mentalnie pozostanie czekistą do ostatniego dnia życia.

Dla młodszych Czytelników kiepsko skumanych z historią, czekista to funkcjonariusz Wszechrosyjskiej Komisji Nadzwyczajnej do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem, zwanej potocznie „Czeka”. Jej twórcą był nasz rodak Feliks Edmundowicz Dzierżyński. Ile milionów Rosjan „Czeka” posłała do piachu, wie tylko jeden Bóg. W sierpniu 1918 r. czekiści rozpoczęli realizację tzw. czerwonego terroru, co pozwoliło na stosowanie masowych egzekucji i tortur na niespotykaną do tej pory skalę. Trzeba przyznać, że katalog tortur nie był specjalnie wyrafinowany – np. przepiłowywano ofiarom kości; umieszczano nagie ofiary w nabijanych gwoździami beczkach, które potem toczono; miażdżono czaszki zaciskając wokół głów ofiar skórzany pas z żelaznym sworzniem; przymocowywano do tułowia ofiar klatkę ze szczurami i ją podgrzewano, tak że rozjuszone zwierzęta wgryzały się w jelita szukając drogi ucieczki; przykuwano ofiary łańcuchami do desek i powoli wsuwano do pieca albo zbiornika z wrzątkiem. Natomiast zimą nagie ofiary oblewano wodą dopóty, dopóki nie zamieniły się w żywe lodowe posągi. Często też grzebano ofiary żywcem albo wkładano do trumien z cudzymi zwłokami i zakopywano.

Z upływem lat sowieckie tajne służby przybierały kolejne nazwy – GPU, OGPU, NKWD, MWD, MGB, KGB, a po „pierestrojce” MB i FSK przekształcona w 1995 r. w FSB. Od 1919 r. siedzibą rosyjskich tajnych służb jest Łubianka – okryty ponurą sławą budynek na placu Łubiańskim w Moskwie. Nad drzwiami głównego wejścia do gmachu FSB nadal widnieje płaskorzeźba z godłem ZSRR. Władimir Bukowski – dysydent mieszkający na stałe w Wielkiej Brytanii, uważa, że FSB nie zrezygnuje z ideowego patronatu Dzierżyńskiego. Portrety „Krwawego” Feliksa wiszą w gabinetach funkcjonariuszy, a rok temu w moskiewskiej Dumie Miejskiej pojawił się pomysł przeprowadzenia referendum lokalnego w sprawie powrotu zlikwidowanego w 1991 r. pomnika Dzierżyńskiego na pl. Łubiańskim. We wrześniu 2021 r. FSB uczciła 144. urodziny komunistycznego oprawcy, odsłaniając jego pomniki w Krasnodarze i w Symferopolu na Krymie. Służba prasowa FSB poinformowała, iż „Żelazny” Feliks jest nie tylko symbolem walki z kontrrewolucją, ale także z nędzą i biedą. Dzięki niemu „odbudowano dwa tysiące mostów, naprawiono prawie trzy tysiące parowozów i dziesięć tysięcy kilometrów torów kolejowych”. W uroczystości odsłonięcia popiersia w centrum Symferopola wzięli m. in. udział podchorążowie ze szkoły nr 4, której patronat objął krymski wydział FSB.

Zupełnie nieprawdopodobnego patrona dla FSB wymyślili w Irkucku. Tamtejszy portal poinformował, że zdaniem części obywateli, FSB powinna zastąpić dotychczasowego patrona, czyli nie zawsze pozytywnie odbieranego przez Rosjan towarzysza Dzierżyńskiego, kimś lepiej odbieranym i cieszącym się szacunkiem Rosjan – mianowicie Malutą Skuratowem, o dziwo, podobnie jak „Krwawy” Feliks z pochodzenia Polakiem. Co to za postać? Naprawdę nazywał się Grigorij Bielski i jest jedną z najbardziej złowrogich postaci rosyjskiej historii. Można bez ryzyka założyć, że Skuratow był pierwowzorem ludzkich bestii z „Czeka” i NKWD, takich jak Dzierżyński czy Jeżow. W lipcu 1570 r. car Iwan IV Groźny spędził mieszkańców Moskwy na krwawy spektakl. Carska gwardia przywlekła na miejsce kaźni 300 torturowanych uprzednio członków ówczesnych elit państwa – ministrów, wysokich urzędników, duchownych oraz bojarów Dumy i dowódców armii. Na rozkaz cara rozpoczęła się masakra. Maluta wraz z pomocnikami szedł od ofiary do ofiary ścinając klęczącym głowy. Kiedy znudził się monotonią egzekucji zadawał toporem straszne rany, by okaleczane ofiary umierały długo i w męczarniach. Nazwisko Skuratowa wryło się w zbiorową świadomość Rosjan przysłowiem: „Nie taki car straszny, jak jego Maluta”. Stało się też synonimem okrucieństwa i ślepego wykonywania rozkazów „po trupach do celu”.

Część Polaków i mieszkańców zachodniej Europy wierzy, że wraz z narastającą presją gospodarczą związaną z sankcjami Rosjanie sprzeciwią się działaniom Kremla. Nic bardziej mylnego. Trzymane od setek lat pod knutem i butem rosyjskie społeczeństwo nauczyło się zgadzać z każdą decyzją władzy. W Izraelu do dzisiaj istnieje przekaz, że ofiary Holocaustu zamiast walczyć szły niczym owce na rzeź. Do roku 1961 ocalałych z Zagłady nazywano tam pogardliwie „mydłem”, ale Rosjanie niczym się od nich nie różnią. Filmy z czasów stalinowskich „czystek” pokazują, że miliony karnie stawały przed plutonami egzekucyjnymi „Czeki” bądź NKWD, karnie maszerowały kilometrami do łagrów, karnie pracowały tam ponad siły i karnie umierały szepcząc pod nosem „такая судьба” (taki los). Po wojnie aż do „pierestrojki” kolejne lata terroru, propagandy w sowieckim stylu, prania obywatelom mózgów i panoszenia się tajnych służb. Nie dziwmy się zatem, że choć w Rosji mieszka ponad 140 mln osób, demonstracje przeciwko „operacji specjalnej” na Ukrainie gromadziły zaledwie od kilkunastu do kilkuset osób. Ten, kto liczy na to, że Rosjanie chwycą za widły i sprzeciwią się Putinowi z powodu sankcji i pozbawienia ich dóbr konsumpcyjnych, liczy gruszki na wierzbie. Nadchodzący kryzys gospodarczy jest już piątym w ostatnich 30 latach. Rosjanie są przyzwyczajeni do "kartoflanej gospodarki", czyli jedzenia tego, co wyhoduje się w ogródku.

Ostatnio nowożytny car, pan życia i śmierci wszystkich Rosjan, były oficer KGB i szef FSB, łaskaw był przemówić do ludu w swoim carsko – sowieckim stylu:

„Zachód postawi na tzw. piątą kolumnę, na zdrajców narodowych. Na tych, którzy tu z nami zarabiają, ale tam żyją – nie w geograficznym znaczeniu tego słowa, lecz zgodnie ze swoim niewolniczym umysłem. Nie osądzam tych wszystkich, którzy żyją w Miami, czy mają wille na francuskiej Riwierze i nie mogą obejść się bez foie gras, ostryg i tzw. wolności genderowej. Problem w tym, że wielu z tych ludzi mentalnie osadza się tam, a nie tu. Nie z naszym narodem, nie z Rosją. Oni byliby w stanie sprzedać własną matkę, byleby tylko wpuścili ich do przedsionka, gdzie żyje zachodnia wyższa kasta. Ale naród rosyjski jest w stanie sobie z tym poradzić i oddzielić prawdziwych patriotów od szumowin i zdrajców".

W przededniu wybuchu wojny Putin przekonywał, że upadek Związku Radzieckiego był tak naprawdę ograbieniem ich państwa z Krymu i Ukrainy. Mówi też ciągle o „Wielkiej Rosji”, dając do zrozumienia, że każdy, kto sprzeciwia się „operacji specjalnej”, jest na usługach Zachodu i nie może nazywać się Rosjaninem, bo wspiera siły dążące do zniszczenia ojczyzny.

Wprowadzenie w grudniu 2020 r. ustaw ograniczających działalność organizacji pozarządowych, swobodę zgromadzeń publicznych oraz cenzury w mediach pokazało, że Putin porzucił pozorowanie procedur demokratycznych na rzecz zwiększonej kontroli i represji. Do połowy kwietnia zatrzymano ponad 15 tysięcy osób biorących udział w antywojennych demonstracjach. To kropla w morzu 140-milionowej populacji. Dlatego Putin będzie w tym społeczeństwie wiecznie żywy, niczym jego imiennik Lenin, a wojna na Ukrainie potrwa jeszcze wiele miesięcy.

Wróć