Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Prezes jednak nie spłynął...

04-11-2020 19:56 | Autor: Maciej Petruczenko
W maju 1926 roku tak dziwnie się porobiło, że w Warszawie Polak zaczął strzelać do Polaka, premier Wincenty Witos podał się do dymisji, a prezydent Stanisław Wojciechowski złożył urząd. W walkach ulicznych, jakie stoczyli jedni polscy żołnierze z innymi polskimi żołnierzami, zginęło w sumie 379 osób. Taka była cena słynnego zamachu majowego, którego inspiratorem okazał się uchodzący skądinąd za zbawcę narodu Józef Piłsudski.

Dzisiaj niektórzy twierdzą, że – nie w skali miesiąca wprawdzie, ale paru lat – znowu dokonano w Polsce zamachu na legalne instytucje państwowe, co w końcu wzbudziło społeczny opór. Na ulice mniejszych i większych miejscowości w całym kraju wyległa młodzież, głównie płci żeńskiej, no i zaczynają się rodzić obawy, czy w następstwie mających podtekst polityczny starć – akurat w warunkach pandemii covidowej – znowu nie poleje się krew.

Babski strajk, spowodowany nieakceptowanym społecznie wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego w kwestiach aborcyjnych, zaskoczył nie tylko siły porządkowe, lecz również obecnych wielkorządców Polski, którzy – widząc niepewność policji – posłali jej na pomoc żandarmerię wojskową. Na dodatek zaś nieoficjalny Naczelnik Państwa w randze wicepremiera wezwał do obrony kościołów, w których zdeterminowne młódki jęły demonstrować niechęć do zaglądających im między nogi księży. Na reakcję dzisiejszych krzyżowców nie trzeba było długo czekać...

Smakowity opis działań Straży Narodowej dał nam tygodnik „Sieci”.

„Gdy grupa obrońców Kościoła (św. Krzyża w Warszawie – przyp. red.) podjęła modlitwę – tłum oszalał. Gdy w furiackim ataku protestujący wyrywali kabel nagłośnienia podającego modlitwę, trzeba było reagować, zastawiać agresywnym ludziom dostęp do świątyni, sprzętu, modlących się ludzi. Na nagraniach z wydarzenia widzimy skowyt i krzyki protestujących proaborcjonistów. Tak na nich działa odmawianie różańca”.

Reporter „Sieci” odsłania kulisy owego Bractwa Różańcowego, zwącego się między innymi Bractwem Przedmurza: „Za nami świetnie zorganizowane zaplecze – herbata, słodkie bułki roznoszone przez panie, postawni mężczyźni obstawiają schody po obu stronach wejścia do świątyni”.

Jak na ironię, druga strona konfliktu określa owych „postawnych mężczyzn” terminem „bycze karki”. W cytowanym reportażu autor nie ukrywa, że chodzi po prostu o kibiców („fanów Legii”), na co dzień wszakże znanych społeczeństwu jako kochający rozróby i ustawki kibole. Jeden z nich – na zdjęciu opublikowanym w mediach społecznościowych – prezentuje nie tylko bogaty tatuaż górnych części ciała, lecz również napis na białej koszulce: „Bóg, honor, ojczyzna”. Takich to mamy współcześnie obrońców Krzyża, rycerzy, odbywających coroczne pielgrzymki pod Jasną Górę i niosących w wielu wypadkach wulgarne transparenty, tak teraz krytykowane, gdy zaczęły z nimi występować zdesperowane dziewczyny, które nie mogą już zdzierżyć pospólnych działań opresyjnych Kościoła i państwa.

Konflikt dwu sił społecznych nie słabnie i widać, że sprawdza się stare porzekadło: gdzie diabeł nie może, tam babę pośle, bowiem – wbrew szumnym zapowiedziom – grupa trzymająca władzę nie odważyła się na opublikowanie 2. listopada owego wyroku, wydanego przez kwestionowany od strony legalnej Trybunał. Prezydent Andrzej Duda wystąpił tymczasem z kompromisową propozycją złagodzenia ograniczeń aborcyjnych, co jednak znalazło u adresatów, a zwłaszcza adresatek – mizerny odzew. Na prezydencką inicjatywę najmocniej zareagował niezawodny w takich sytuacjach bezdzietny ojciec Tadeusz Rydzyk, który uważa się chyba za kogoś ważniejszego od głowy państwa. Poprzez swoje media – Radio Maryja i Telewizję Trwam – ten lubiący głosić Złą Nowinę redemptorysta zarzuca Dudzie lawirowanie wokół trybunałowego wyroku. Prezydencki projekt ma – wedle tych mediów – dopuszczać „zabijanie dzieci nienarodzonych”. W podobnym guście wypowiedział się przewodniczący Episkopatu Polski – arcybiskup Stanisław Gądecki, którego zdaniem, Duda proponuje po prostu nową formę eutanazji...

Jak widać, społeczny dialog przybiera teraz zgoła nieoczekiwaną formę i raczej nie budzi nadziei na rychłe porozumienie stron. Kilka lat temu dziewczyny popędziły kota naczelnikowi Jarosławowi Kaczyńskiemu czarnymi parasolkami. Obecnie zasypały jego kompanię lawiną wulgaryzmów, z których najtrafniejszy zapewne brzmi: „Kot może zostać, reszta – wypie.......ać”. Cierpliwość młodych dam wreszcie się wyczerpała i można przypuszczać, że nie ustąpią pola. A trudno sobie wyobrazić, że policja – na spółkę z żandarmerią – zechce bić się na ulicy z kobietami, bo głupio byłoby stróżom porządku zasłużyć na miano damskich bokserów.

O skali babskich (i nie tylko babskach) protestów przekonuje długa lista miejscowości, w których dziewczyny postawiły się władzy kościelnej i państwowej. Obok największych metropolii – Warszawy,Wrocławia, Krakowa, Poznania, Łodzi, Gdańska – od protestującej płci pięknej zaroiły się m.in. ulice: Kluczborka, Kraśnika, Iławy, Piotrkowa Trybunalskiego, Nysy, Ostrzeszowa, Rybnika, Lipna, Otwocka, Lubaczowa, Parczewa, Gołdapi, Leska, Przasnysza, Łomży, Wołomina... Zaprotestował również – akurat nie tylko siłami młodzieżowymi – niezastąpiony w obronie swobód obywatelskich Ursynów z burmistrzem Robertem Kempą na czele.

W sytuacji, gdy przedmiotem publicznej dyskusji pozostają wyższe kwestie moralne, w najważniejszym dziś w Polsce miejscu na warszawskiej ulicy Mickiewicza pojawił się całkiem prozaiczny problem – pęknięcie wodociągu. Woda nagle wypełniła jezdnię. Na wiele osób padł blady strach. Okazało się jednak, że prezes Polski bynajmniej nie spłynął.

Wróć