Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

PRAWDA CZY ŚCIEMA – wokół „Bazarku na Dołku”

23-09-2015 22:20 | Autor: Iwona Wesołowska
10 sierpnia br. p. Piotr Karczewski, prezes Stowarzyszenia Kupców i radny PO Dzielnicy Ursynów w jednej osobie, udzielił w „Halo Ursynów” megaobszernego wywiadu, w którym roztacza przed nami swoją wizję nowoczesnego bazarowiska przy ul. Polaka, a przy okazji szeroko rozwodzi się o swojej misji i roli radnego, który forsując lokalizację bazaru przy ul. Polaka – pomimo wielu protestów mieszkańców, różnych środowisk i organizacji społecznych - właśnie wypełnia swoje wyborcze obietnice.

Ponieważ temat jest wciąż gorący, może warto dokładniej wczytać w tę wypowiedź, aby uzmysłowić sobie, co tak naprawdę mówi p. Karczewski, oraz jakie grożą nam – mieszkańcom ul. Polaka - konsekwencje wynikające z ewentualnej realizacji wizji pana radnego.

Otóż planuje on dwa targowiska. Jedno – zapowiadane i szeroko prezentowane - na pętli autobusowej, wzdłuż ul. Płaskowickiej, drugie – zaledwie wspomniane w wywiadzie - bliżej ronda wzdłuż Al. KEN, gdzie przewiduje „miejsca dla handlu sobotnio-niedzielnego z warzywami i owocami itd.”

Na pętli autobusowej teren ma być ogrodzony, staną nowe pawilony modułowe, objęte całodobowym monitoringiem, ma być czysto i estetycznie, bo to bardzo ważne dla kupców. Pan radny Karczewski jest przekonany, że taki piękny bazar nikomu przecież nie będzie przeszkadzał, w pobliżu jest tylko jeden blok (wyjaśniam: Polaka 1 – ok. 300 lokatorów), a okoliczni mieszkańcy powinni być wręcz zadowoleni z takiego rozwiązania, ponieważ – jak mówi – „pojawienie się naszego targowiska ucywilizuje to miejsce… tym bardziej że teraz jest nieciekawie – wokół sklepów monopolowych kręcą się różni ludzie” itd.

No cóż, wizja jak wizja, wiele by mówić, a głupiemu radość. Dlatego chciałabym zastanowić się raczej nad tym, czego p. Karczewski nie powiedział, a powinien.

Po pierwsze: pętla autobusowa nie jest dla mieszkańców ul. Polaka ani tak uciążliwa, ani nieucywilizowana, jak to sugeruje p. Karczewski; w soboty i niedziele, w dni przeznaczone dla odpoczynku, raczej zamiera, co wynika ze świątecznego rozkładu jazdy „aż dwóch” linii autobusowych. Bazar przeciwnie, otwierany od 6 rano w sobotę do 16 w niedzielę, z tłumem kupujących z pewnością dla okolicznych mieszkańców nie będzie już takim luksusem, tym bardziej że w dni powszednie będą zmagali się z hałasem i uciążliwościami związanymi z budową trasy S2.

Po drugie: to prawda, że przy pętli autobusowej są aż dwa sklepy monopolowe, wokół których wieczorami, i nie tylko, zalegają alkoholicy i bezdomni. Ma z nimi kłopot policja, straż miejska i mieszkańcy. Ale p. Karczewski przecież nie mówi, że te sklepy zostaną zamknięte, a „podejrzane typy” wyprowadzone daleko stąd. Owszem, ogrodzi i uporządkuje, ale tylko swój teren, a bezdomni i alkoholicy chętnie przeniosą się obok, na nasze podwórka. W pobliskim ogródku dla dzieci znajdą sobie nowe, fajne ławki do przespania się, a okoliczne trawniki i śmietniki obsadzone krzakami świetnie nadadzą się na miejsca popijaw i pijackich awantur. P. Karczewski zatem mówiąc, że „ucywilizuje” to miejsce, że rozwiąże problem bezdomnych i alkoholików „zadomowionych” na pętli autobusowej, zwyczajnie ściemnia. Czy zwracał się w tej sprawie do właściwych służb? Jako radny już teraz powinien wykazać zainteresowanie przede wszystkim tym problemem, a nie zamiatać go na nasze osiedle! Bo niby dlaczego z powodu kaprysu prezesa Karczewskiego mamy czuć się źle i niekomfortowo na własnych podwórkach, dlaczego mamy się bać pijanych osobników, rozłażących się po całym osiedlu?

Po trzecie: p. Karczewski dużo mówi o estetyce: „estetyka jest bardzo ważna, dlatego przykładamy do niej dużą wagę”. Pytanie aż ciśnie się na usta: jakiż to stopień cywilizacji i estetyki osiągnął prezes Karczewski zarządzając od blisko dziesięciu lat tymczasowym bazarem, i co ma na myśli, gdy mówi o estetyce kolejnego „tymczasowego targowiska”? Kto uwierzy w te słowa, patrząc na kilkanaście lat istnienia „Bazarku na Dołku”? Bo niby dlaczego miałoby być inaczej? Cóż, estetyka  kosztuje, no i trzeba ją czuć, mieć w sobie i dbać o nią na co dzień, już teraz…

Na temat drugiego targowiska, sobotnio-niedzielnego, p. Karczewski mówi bardzo enigmatycznie i pokrętnie. Dlatego też trudno się w tym połapać. Raz mówi, że „zmienił swoje plany, dotyczące ul. Polaka, proponując pętlę autobusową i udowadniając tym, że jesteśmy w stanie ustępować, zadowolić tych mieszkańców”, po czym – w tym samym wywiadzie - stwierdza, że targowisko będzie usytuowane od ronda ul. Płaskowickiej wzdłuż Al. KEN. Z jakichś planów zamieszczonych przez kupców w Internecie można się dodatkowo dowiedzieć, że wjazd dla samochodów dostawczych zaplanowano od Al. KEN na wysokości bloku Polaka 1. Będą one wjeżdżały na obecną tzw. górkę i zajmowały wykupione uprzednio miejsce. Z kolei od strony ul. Polaka ma powstać wjazd na parking dla klientów, który, wg radnego Karczewskiego „rozwiąże problemy z parkowaniem, a jednocześnie zabezpieczy przed rozmnażaniem się miejsc do handlu”.  I to wszystko.

Czego zatem nie mówi p. Karczewski, a łatwo się domyślić? Nie mówi, że każdy, kto otrzyma pozwolenie w Urzędzie Gminy na handel, będzie mógł w sobotę i niedzielę rozstawić się wzdłuż Al. KEN ze swoim samochodem, szczęką, stolikiem, łóżkiem polowym, płachtą. Jeśli zdarzy się, że handlujących będzie dużo więcej niż wyznaczonych miejsc na targowisku, automatycznie będą oni zajmowali każde wolne, dostępne miejsce: na trawnikach, alejkach, placykach, przesuwając się w stronę naszych bloków, i nikt nie będzie miał prawa im tego zabronić. P. Karczewski nawet nie zająknął się o jakimś ogrodzeniu tego targowiska, nie mówiąc już o monitoringu, estetyce i czystości. Może w poniedziałek ktoś wynajęty przez kupców sprzątnie teren niby wyznaczony na targowisko, a alejki i trawniki pod naszymi oknami? I tak będzie w każdy weekend, nie wspominając już o tłumach kupujących, spalinach, zgiełku i hałasie od szóstej rano w sobotę do czwartej po południu, lub dłużej, w niedzielę. Ponadto parking, o którym wspomina p. Karczewski, nawet na 150 miejsc (w co wątpię), nie zaspokoi potrzeb wszystkich klientów, których z pewnością będzie dużo więcej, tym bardziej że będzie on służył również niektórym handlującym. Co prawda p. Karczewski nigdy nie wymienił nawet orientacyjnej liczby klientów bazaru sobotnio-niedzielnego, ale można przypuszczać, że dla wszystkich z pewnością miejsc parkingowych nie wystarczy. A zatem ci, co się nie załapią, będą parkować gdzie popadnie, blokując lokalne uliczki, stwarzając różne niebezpieczne sytuacje drogowe, zaliczając mandaty z powodu parkowania w niedozwolonych miejscach itp. Czy p. Karczewski o tym nie wie? Ależ skąd, wie, i to bardzo dobrze, bo jak sam stwierdza, na bazarze zna się jak nikt inny, w teorii i praktyce. Tyle że cały ten chaos, jaki wywoła, jeśli zrealizuje swoją wizje, to już nie jego broszka… byle handel szedł, bo to robi kasę. Dlatego tym zmotywowany, już zaciera ręce podwójnie zadowolony: jako prezes i jako radny.

W wywiadzie stwierdza: „Nie wyprę się bazarku i będę walczył o niego. (…) Wypełniam rolę, którą obiecałem wyborcom. Na mojej ulotce wyborczej to był punkt nr 1”. Piękne słowa, ale o co tak naprawdę walczy radny Karczewski i z kim walczy. Któż tak bardzo sprzeciwia się istnieniu bazaru na Ursynowie? Okazuje się, że NIKT! Przeciwnie, wszyscy – od burmistrza po ostatniego mieszkańca ul. Polaka - chcą, aby bazarek funkcjonował i służył mieszkańcom Ursynowa. A zatem wcale nie o bazar tu chodzi, nie o bazar tak zaciekle walczy radny Karczewski, co próbuje nam wmówić, ale tylko i wyłącznie o jego lokalizację przy ul. Polaka, ponieważ uznał, że jest to w interesie prezesa Karczewskiego. A dla zmylenia naiwnych upolitycznia całą sprawę: „Chcą zlikwidować bazarek tylko dlatego, że jego prezesem jest członek Platformy Obywatelskiej”. Prawda czy ściema, a może paranoja? I pewnie bym się nawet z tego uśmiała, gdyby nie przerażenie, które ogarnia mnie na myśl o kondycji moralnej i etyce niektórych ludzi, którzy doszli do władzy.

Chciałabym jeszcze na chwilę zatrzymać się nad zadziwiającą niewiedzą p. Karczewskiego na temat roli radnego, którą pełni już od roku. W udzielonym wywiadzie w związku z zarzutem konfliktu interesów radny Karczewski m.in. pyta: „Jak będę walczył o dodatkowe światła na Belgradzkiej, bo w tej okolicy mieszkam – to czy to będzie konflikt interesów?” Odpowiadam: Jeśli Pan nie będzie pobierał myta od przechodniów i przejeżdżających samochodów, to z całą pewnością nie będzie to konflikt interesów.

Wróć