Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Powstańcze zwycięstwo w Kabatach

02-08-2023 21:01 | Autor: Jacek Latoszek
W Kabatach na początku Powstania Warszawskiego miała miejsce bitwa, która zakończyła się polskim zwycięstwem. Tu, 2 sierpnia, powstańcy pokonali Niemców i odnieśli pełny sukces. Z okazji rocznicy Powstania często przypomina się starcia zakończone porażkami, a to jedyne zwycięstwo na terenie obecnej dzielnicy Ursynów pozostaje w cieniu, a właśnie ono powinno być szczególnie pamiętane i nagłośniane, ponieważ zarówno wtedy podnosiło morale, jak i dziś jest powodem do dumy.

Latem 1944 roku, gdy front wschodni zbliżał się do Warszawy, Niemcy przygotowali wokół miasta system obrony przeciwlotniczej. Tworzyły go baterie artylerii pplot. oraz współpracujące z nimi reflektory. Na południe, począwszy od Czerniakowa po Chylice, co około 3,5 kilometra rozmieszczone były stanowiska reflektorów. Wraz z zapadnięciem zmroku obsługa cyklicznie zapalała je, omiatając wolno niebo. Gdy jeden reflektor wyłapał i oświetlił samolot nadlatujący pod osłoną nocy, wtedy kolejne reflektory natychmiast krzyżowały na nim swoje strumienie światła, wskazując w ten sposób cel dla artylerii. Baterie dział przeciwlotniczych, stacjonowały w Wolicy, przy skarpie pod Wilanowem i w Klarysewie, nieopodal Jeziorny.

W Kabatach, między obecnymi ulicami Relaksową, Kuny i Jeża, na początku lipca 1944 roku Niemcy ustawili reflektor przeciwlotniczy, w specjalnie przygotowanym stanowisku. Jak wspominał jeden z mieszkańców „W niedzielę, gdy z kościoła zdążyliśmy przyjść, wpadli Niemcy do domu i wygarnęli do kopania tych stanowisk. Niemiecki żołnierz, który nas nadzorował mówił, po polsku ze śląskim akcentem „Tu jest dużo lasów, chyba niedługo będzie gorąco” . Ale nic na to nie odpowiadaliśmy.” Obsługę, tego ważącego 2 tony urządzenia stanowiła siedmioosobowa załoga.

Niemieccy żołnierze zamieszkali w pobliskich zabudowaniach gospodarstwa Józefa i Katarzyny Karaszewskich. Tak się złożyło, że troje z piątki ich dzieci, to jest Józef (nosił to samo imię co ojciec), Edward i Adela już od 1942 roku brali czynny udział w konspiracji. Działali w składzie plutonu 1706 Armii Krajowej, który grupował młodzież z Kabat, Powsina, Bielawy i Klarysewa. Dowódcą plutonu był ppor. Henryk Rybarczyk „Jesion” z Wilanowa.

Kabaty w strukturach terenowych Armii Krajowej znajdowały się w obrębie 5 Rejonu „Gątyń”, który wchodził w skład VII Obwodu „Obroża”, otaczającego pierścieniem całą Warszawę. W chwili wybuchu Powstania powstańcy mieli zebrać się w Lesie Kabackim, by po połączeniu z innymi oddziałami sformować batalion AK Krawiec. Jednym z zadań w pierwszej fazie powstania było zdobycie stanowisk reflektorów przeciwlotniczych. Działania te miały przynieść zdobycz w postaci broni i amunicji oraz ułatwić bezpieczne przejęcie oczekiwanych alianckich zrzutów lotniczych z pomocą dla powstańców.

W Kabatach dowódcą placówki AK i instruktorem tutejszych drużyn był kapral inż Romuald Zakrzewski „Wiktor”, który był jednocześnie leśniczym Lasu Kabackiego. Na jego rozkaz, we wtorek 1 sierpnia 1944 roku, jeszcze przed godziną „W”, Władysław Bieliński „Orzeł”, Aniela Warszywka-Janek „Łza” i Kazimiera Pyzel-Gołębiewska „Bez” wyruszyli konną furmanką do Klarysewa, gdzie na terenie Lecznicy Zwierząt przy ul. Mirkowskiej, w pomieszczeniach kuźni, ukryty był zakonspirowany magazyn broni plutonu 1706. Udało im się bezpiecznie przewieźć wydzieloną część przechowywanej tam broni, amunicji, środków opatrunkowych i żywności do Kabat. Zostało to ulokowane na terenie leśniczówki przy ul. Rydzowej i nieistniejącej już gajówki przy ul. Trakt Leśny. W gajówce mieszkał z rodziną kapral Władysław Kabański „Długi”, który oprócz funkcji gajowego był jednocześnie dowódcą drużyny AK w Kabatach. Właśnie tam, po godzinie 17.00 zaczęli przybywać powstańcy z różnych oddziałów.

Pierwszego sierpnia około godziny 22 zaczął padać ulewny deszcz i padał do rana dnia następnego. Powstańcy nocowali w gajówce i jej zabudowaniach gospodarczych. W tym czasie w Kabatach, jak wspominała Eugenia Kiełbiewska-Zakrzewska „Niki”: „W domu rodziny Warszywków w Kabatach znajdował się punkt szycia biało-czerwonych opasek powstańczych. Nocą razem z Zofią Warszywką (Zofia Warszywka-Gilniewska „Kruszyna”) robiłyśmy te opaski, które przekazywałyśmy dowódcom”. Trzeba pamiętać, że na początku powstańcy nosili cywilne ubrania i tylko biało-czerwone opaski były jednolitym symbolem. Dopiero w trakcie walk ubierano zdobyczne elementy niemieckiego umundurowania.

W tym samym czasie, późną nocą dotarli do Kabat powstańcy z Wilanowa, część plutonu 1707. Było ich 25, a dowodził podporucznik Henryk Maciejewski „Lech”. Mieli za sobą nieudaną próbę ataku na wielokrotnie silniejszy oddział niemiecki stacjonujący w Pałacu i parku wilanowskim. Zmęczeni i przemoczeni schronili się przed deszczem w stodołach stojących blisko Lasu Kabackiego. „Lech” z częścią oddziału w gospodarstwie Józefa Pyzla, a pozostali u Józefa Janka. I tam spędzili noc.

Następnego dnia, 2 sierpnia w okolicy gajówki i leśniczówki już od świtu gromadziła się młodzież. Zebrało się ok. 250 osób pełnych chęci do walki, ale uzbrojenia było o wiele za mało. Wzięto do niewoli dwóch wartowników. Jednak świetnie uzbrojeni Niemcy, którzy przebywali na podwórku Karaszewskich, podjęli skuteczną obronę. Było ich prawie dwudziestu, czyli niemal trzykrotnie więcej niż zwykła obsada, a murowane budynki dawały dobrą osłonę. Gdy kilku powstańców zostało rannych, z uwagi na szczupłość sił i brak amunicji ppor. Henryk Maciejewski „Lech” dał rozkaz do odwrotu. Potłukli jeszcze szybę reflektora i prowadząc 2 jeńców oraz trochę zdobytej broni wrócili na kwaterę.

Kolejny atak poprowadził podporucznik Stanisław Milczyński „Gryf”, który sam zgłosił się do wykonania tego zadania. Do akcji sformowany został oddział 40 powstańców, specjalnie dobranych i jak na możliwości powstańcze dobrze uzbrojonych. Wśród nich wielu mieszkańców Kabat dobrze zorientowanych w terenie. Wyruszyli do akcji w południe.

W tym czasie „Gryf” z pięcioma ochotnikami okrążył stanowiska wroga, przechodząc drogą pod skarpą, obecną ul. Gąsek. Zachodząc od strony Natolina, weszli na skarpę i znaleźli się naprzeciw stanowisk nieprzyjaciela, oddaleni zaledwie ok. 130 metrów. W tej grupie był Józef Karaszewski „Wicher”. Doskonale znając okolicę, poprowadził oddział „Gryfa” do ataku na Niemców okupujących jego własne podwórko. Przemieszczając się, zostali zauważeni przez ukrytą czujkę Niemców, którzy oddali w ich kierunku kilka strzałów. Niespodziewanie ranny w łokieć został „Gryf”, ale na szczęście rana okazała się lekka i nie wyeliminowała go z walki. Zajmując stanowiska, natknęli się na dwóch żołnierzy niemieckich, którzy naprawiali przeciętą wcześniej przez Polaków linię telefoniczną. Gdy zobaczyli powstańców usiłowali się ukryć, ale ostrzelani przez Polaków poddali się do niewoli. „Wicher” ich poznał i potraktował przyjaźnie.

Zgodnie z wcześniej wydanym rozkazem „Gryfa” około godziny 13.00 powstańcy otworzyli ogień. Oddział „Cichego” posuwał się od strony lasu i skupił na sobie uwagę przeciwnika. Niemcy nie dali się zaskoczyć, ale też nie bronili już samego stanowiska reflektora. Zabarykadowali się w zabudowaniach i stamtąd prowadzili ogień, skutecznie odpierając ataki Polaków. Powstańcy z grupy „Gryfa” uzbrojeni w pistolety maszynowe Sten oraz karabin maszynowy Spandau, którego celowniczym był Józef Karaszewski „Wicher”, ostrzeliwali stanowiska wroga zmuszając do rozdzielenia sił, a jednocześnie odcięli Niemcom drogę odwrotu.

Od początku ataku Niemcy kilkakrotnie wzywali pomocy i wystrzeliwali rakiety sygnalizacyjne. Jedna z nich spadając trafiła w stającą niedaleko drewnianą stodołę Feliksa Penconka. Mimo że słomiany dach był wilgotny po nocnej ulewie, rozżarzona raca przebiła go i wpadła do środka w suchą, niedawno przywiezioną słomę. Stodoła wraz zbożem spłonęła.

Tymczasem Niemcy, ukryci w budynkach gospodarczych i domu, chronieni murowanymi ścianami stawiali skuteczny opór i bronili się zaciekle. Atakujący mieli trudności z ich zdobyciem. Drugi karabin maszynowy, który mieli powstańcy udało im się ustawić na dachu pobliskiej stodoły Stefana Latoszka, robiąc wcześniej otwór w słomianym poszyciu. Mieli stąd dobry widok i ostrzeliwali skutecznie podwórko Karaszewskich.

Gdy Polacy zorientowali się, że atakując od góry z dachów, powoli zyskują przewagę, weszli na kolejny dach domu na sąsiedniej posesji i celnie strzelali w okna pomieszczeń, gdzie byli Niemcy. Kontynuując ten manewr, ci którzy nie mieli już amunicji, przynieśli drabinę, wspięli się od tyłu na dach budynku letniej kuchni Karaszewskich, nad głównymi stanowiskami Niemców. Mieli granaty, które udało im się z góry celnie wrzucić w okna i pod drzwi. Atak okazał się skuteczny. Eksplozja spowodowała, że wśród Niemców byli zabici, ranni i ogłuszeni. Dopiero wtedy widząc, że są już bez szans, wysunęli owiniętą na karabinie białą chorągiew. Niedługo później poddali się również ci, którzy bronili się w budynku mieszkalnym stojącym po przeciwległej stronie podwórka. Wyszli bez broni z podniesionymi rękami.

W trakcie walki doszło do tragedii. Podczas ataku na własne podwórko zginął Józef Karaszewski „Wicher”. Miał 24 lata. Gdy walka już dogasała i żołnierze niemieccy wywiesili białą flagę, „Wicher” wychylił się zza osłony i przebiegał między budynkami gospodarstw położonych naprzeciwko własnego siedliska. Wtedy otrzymał śmiertelny postrzał w brzuch, w okolicy paska. Kula przebiła ciało i wyleciała trochę wyżej. Strzały padły z okien jego domu, w którym jeszcze byli Niemcy. Zgiął się gwałtownie i wyszeptał: „O rany, chłopaki...”. Po tym upadł na ziemię. Mimo prób ratunku i owijania rany bandażami robionymi z pościeli, zaraz zmarł. Gdy do gajówki przybiegła łączniczka z wiadomością, że zginął „Wicher”, początkowo nie powiedzieli o tym jego siostrze „Burzy”. Natychmiast jednak wyruszył ze wsparciem kolejny oddział ok. 40 powstańców.

Śmierć Józefa Karaszewskiego „Wichra” była szokiem dla pozostałych powstańców. Chcieli wtedy w złości pomścić go i rozstrzelać pojmanych jeńców, ale dowódca akcji ppor. Stanisław Milczyński „Gryf” kategorycznie tego zabronił. Bitwa zakończyła się 2 sierpnia około godziny 15.00. Gdyby nie celny atak granatami, Niemcy mogliby się długo bronić, ponieważ mieli jeszcze dużo zapasów. Powstańcy zdobyli karabin maszynowy z celownikiem przeciwlotniczym, 2 pistolety maszynowe, 12 karabinów Mauser, 19 pistoletów, kilka skrzynek amunicji, kilkanaście granatów i dwie rakietnice z rakietami sygnalizacyjnymi. Oprócz tego środki opatrunkowe, lornetki, aparaty fotograficzne i kable telefoniczne. Wszystko to zostało zabrane do lasu. Sam reflektor został rozbity granatami przeciwpancernymi.

W trakcie ataku zostało rannych trzech powstańców. „Gryf” oraz dwóch żołnierzy z oddziału „Cichego”, to jest Roman Seliga „Sokół” i Tadeusz Guz „Piorun”. Rannemu, który pochodził z Dąbrówki, seria obcięła dłoń. Na miejscu podczas akcji były cały czas sanitariuszki: podporucznik Maria Gabryszewska-Perdzyńska „Mała” komendantka łączności batalionu Krawiec i Zofia Warszywka-Gilniewska „Kruszyna”. Opatrywały one nie tylko rannych powstańców, ale też rannych Niemców.

Ogółem powstańcom poddało się 17 żołnierzy niemieckich. Gdy ich pytano, dlaczego nie poddali się wcześniej, mówili, że spodziewali się pomocy od jednostek niemieckich z Wolicy, Wilanowa lub Klarysewa. Musieli wykopać, nieopodal miejsca akcji, grób dla dwóch żołnierzy niemieckich, którzy zginęli w tej walce i zostali tam na miejscu pochowani. Pięciu rannych Niemców ppor. Stanisław Milczyński „Gryf” rozkazał przetransportować do Klarysewa, do jednostki niemieckiej stacjonującej w Domu ks. Boduena. Zostali ulokowani na furmance konnej rolnika z Kabat Stanisława Pyzla, który został wyznaczony do wykonania tego zadania. Odwiózł rannych i niezatrzymywany wrócił do domu. m

Po powrocie z akcji do gajówki na utrudzonych walką powstańców czekał świeży krupnik, który ugotowały łączniczki zgrupowane teraz w sekcji gospodarczej. Przygotowywały i rozdzielały posiłki dla wszystkich zgrupowanych w lesie. Wśród nich sekcyjna Eugenia Kiełbiewska-Zakrzewska „Niki” i Adela Karaszewska-Kopyt „Burza”, siostra poległego Józefa Karaszewskiego „Wichra”.

Ranni powstańcy zostali opatrzeni w punkcie sanitarnym, który został utworzony w leśniczówce przy ul. Rydzowej, w której mieszkał nadleśniczy Nadleśnictwa Kabaty inż. Zdrójkowski. Jego żona była dentystką, a rannymi opiekowały się też ich dwie córki. Jedna z nich Gryzelda była również łączniczką. W tym czasie zaszła zmiana na stanowisku dowódcy batalionu „Krawiec” i dowództwo objął kapitan Marian Bródka-Kęsicki „Grzegorz”, dotychczasowy komendant 5 Rejonu „Gatyń”.

Stanisław Milczyński „Gryf” wspominał: „Po powrocie z akcji ustawiłem kompanię w dwuszeregu, a przed jej frontem ułożyliśmy zdobytą broń. W odstępie, stali pod strażą niemieccy żołnierze-jeńcy. Po krótkim przemówieniu kpt. „Grzegorz” ceremonialnie wręczył mi pistolet dowódcy załogi reflektora, sierżanta Wehrmachtu, jako nagrodę za dobrze wykonaną akcję bojową. Podkreślił również, że zdobycie reflektora w Kabatach było pierwszym zwycięstwem oddziału z Batalionu Krawiec, które znacznie podniosło morale powstańczych żołnierzy i okolicznej ludności. W akcji wyróżnili się szczególną odwagą plut. pchor. „Cichy” Janusz Radomyski, st. strz. „Sokół” Roman Seliga, st. strz. „Lipa” Florian Węgrzyn, strz. „Wicher” Józef Karaszewski. Pod wieczór zarządziłem odpoczynek i porządkowanie kompanii po akcji.”

Jedna z mieszkanek Kabat wspominała: „Gdy rozpoczęło się Powstanie najpierw usłyszeliśmy strzały i schowaliśmy się do piwnicy. Nie wiedziałyśmy wtedy, że to atak na Niemców, którzy pilnowali i obsługiwali te reflektory. Dopiero później przyszedł Felek Krupiński ubrany w wojskową kurtkę i zwykłe spodnie, z karabinem na ramieniu i powiedział: Zdobyliśmy reflektor, jest zwycięstwo. Z tej radości myśleliśmy wtedy, że wojna już się skończyła.”

Według zachowanych dokumentów archiwalnych, w tym spisanej listy uczestników akcji, zarówno w ataku bezpośrednim, jak też w działaniach osłonowych, a także w Wojskowej Służbie Kobiet wśród biorących udział byli następujący mieszkańcy Kabat: Romuald Zakrzewski „Wiktor”, Władysław Kabański „Długi”, Karol Kiełbiewski „Notesik”, Józef Karaszewski „Wicher”, Tomasz Janek „Żbik”, Władysław Janek „Lew”, Tadeusz Bednarczyk „Beda”, Józef Dąbrowski „Wierzba”, Stanisław Maciejewski „Sosna”, Józef Sawicki „Niedźwiedź”, Tadeusz Uśniacki „Wir”, Tadeusz Bogdan „Król”, Feliks Krupiński „Sztafeta II”, Władysław Szymanek „Bzik”, Stanisław Szymanek „Lis”, Jan Słabik „Nygus”, Stefan Osuch „Las”, Józef Janek „Zamek” oraz Eugenia Kiełbiewska-Zakrzewska „Niki”, Zofia Warszywka-Gilniewska „Kruszyna”, Aniela Warszywka-Janek „Łza”, Kazimiera Pyzel-Gołębiewska „Bez” i Adela Karaszewska-Kopyt „Burza”.

Wróć