Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Potrzebny klimat do wysokich lotów

04-05-2022 21:13 | Autor: Maciej Petruczenko
Lepiej późno niż wcale. I dlatego z dużym zadowoleniem powitałem na dwu lotniskach kilkoro krewnych i znajomych, którzy mając pilną potrzebę przybycia do Polski samolotem, wreszcie dopięli celu. A stało się to możliwe tylko dlatego, że Polska Agencja Żeglugi Powietrznej – po wielotygodniowych targach – podpisała wstępne porozumienie z przedstawicielami Związku Zawodowego Kontrolerów Ruchu Lotniczego, gremialnie odchodzących z pracy. Przyczyny odejść pracowników bodaj najbardziej newralgicznej ze służb, witających przybyszów z zagranicy, stały się tajemnicą poliszynela. Dyrekcja PAŻP, w związku ze znacznym obniżeniem swoich przychodów w okresie zarazy covidowej, uznała, że trzeba poczynić maksymalne oszczędności. Z jednej strony próbowała więc, przynajmniej okresowo, obniżyć kontrolerom pensje, z drugiej zaś zmuszała ponoć ich, by funkcje, jakie trzeba wykonywać we dwóch lub we trzech – wykonywali pojedynczo. A to groziło rychłym spowodowaniem katastrofy lotniczej i ewentualnym pociągnięciem pracownika, który nie podołałby zadaniu rozdwojenia się lub roztrojenia – do odpowiedzialności karnej.

Trudno było nie pamiętać, że na skutek zlekceważenia procedur przez wyższej i niższej rangi mocodawców doszło do dwóch katastrof, spowodowanych wyłącznie lekkomyślnością i niedbalstwem. W styczniu 2008 roku rozbił się lądujący w Mirosławcu wojskowy samolot transportowy Casa C-295 M. Zginęło 4 członków załogi i 16 pasażerów, którymi byli oficerowie wracający – jak na ironię – z 50. Konferencji Bezpieczeństwa Lotów Lotnictwa Sił Zbrojnych RP. Lądowanie bez widoczności ziemi przy niedopuszczalnym wyłączeniu sygnalizacji dźwiękowej, ostrzegającej przed zderzeniem z ziemią i na dodatek dezinformacji ze strony kontrolerów i niesprawności ILS – skończyło się tragedią. A jednak nie zadbano o to, żeby się ona nie powtórzyła i 10 kwietnia 2010 roku podobna próba lądowania doprowadziła do katastrofy rządowego tupolewa pod Smoleńskiem, w następstwie której zginęło 96 osób, w tym prezydent RP i Pierwsza Dama. W pewnym stopniu do upadku maszyny przyczynili się rosyjscy kontrolerzy na – w zasadzie już wyłączonym z użytku, mocno zniszczonym wojskowym lotnisku Siewiernyj. Jak wykazał jednak raport komisji ekspertów, znacznie więcej zaniedbań i błędów było po stronie polskiej, jakkolwiek i w tamtej sytuacji niemało można było zarzucić lotniskowym „naprowadzaczom”, nie mówiąc już o beznadziejnym wyposażeniu technicznym Siewiernego. Tym bardziej więc należało zrozumieć, dlaczego w naszych portach lotniczych kontrolerzy zdecydowali się na strajk względnie odejście z pracy. Władze znowu wiele ryzykowały, zmuszając ich do grożącej, spowodowaniem wypadku obsługi. Na razie dogadano się z naprowadzaczami na okres dwóch miesięcy. Mam nadzieję, że po tym czasie dojdzie do takiego porozumienia, że z góry wykluczy się wspomniane niebezpieczeństwo. A że w trakcie negocjacji mnóstwo lotów było opóźnionych lub zawieszonych, Polska zyskała opinię kraju, z którym połączenia powietrzne mogą być zawsze pod znakiem zapytania. Na odbudowanie dobrej opinii trzeba będzie pracować latami.

Tymczasem chciałoby się życzyć i Polsce w ogóle, i poszczególnym jej przedstawicielom – wysokich lotów. Również w przenośnym tego słowa znaczeniu. Z wysokimi lotami spotykałem się kiedyś, jeśli chodzi profesorów prawa z Uniwersytetu Warszawskiego, trafiających do prestiżowych gremiów międzynarodowych. Obecnie jednak wysoka klasa profesorska staje się u nas pojęciem rozumianym cokolwiek inaczej niż dawniej. Dowodzi tego niezwykle wyczerpująca i precyzyjna odpowiedź sędzi Trybunału Konstytucyjnego, doktorki habilitowanej Krystyny Pawłowicz na prośbę posła Lewicy Tomasza Treli o zrealizowanie wynikającego z przepisów prawa obowiązku ujawnienia oświadczeń majątkowych przez członków tego zacnego gremium. Szanowna Pani Profesor sformułowała otóż replikę w formie swego rodzaju inwokacji, jakiej sam Adam Mickiewicz zapewne by się nie powstydził: „Lewacki poseł Trela chce ujawnienia mego stanu majątkowego... Ty chamie! Łobuzie! Dziadu kalwaryjski! Udowodnij najpierw, że brałam łapówki!V ruska kolumno! Łachu jeden! Albo na kolana, pod stół i odszczekać! Was ucieszy tylko seria w nasze plecy..” – zakomunikowała na Twitterze była posłanka na Sejm, znana z nieposkromionego apetytu, a także z piastowania na warszawskim uniwerku stanowiska profesora nadzwyczajnego. Ten ostatni przymiotnik jest w tym wypadku wyjątkowo trafny, albowiem zacytowana wypowiedź też do zwyczajnych nie należy. Gdyby żył Wojciech Młynarski, pewnie by teraz nieco zmienił tekst jednej ze swoich najpopularniejszych piosenek na słowa: „A panna Krysia, panna Krysia, królowała na mównicach nie od dzisiaj...”. Bo aż się prosi o poetyckie upamiętnienie tak wybitnej postaci naszego życia publicznego. Gdyby – z jakichkolwiek powodów – trafiła ona pod sąd, zapytałby on najprawdopodobniej z wielką troską nie tylko o stan majątkowy pozwanej (oskarżonej, świadka...), lecz również o stan psychiczny.

Na koniec zaś, obracając się wciąż w wyższych sferach, pozwolę sobie na przywołanie związanego po części z naszą okolicą wątku sportowego. Kiedyś podziwialiśmy otóż szkolących młodzież w akademii ursynowskiego SEMP-a Marka Śledzia i Jacka Mazurka, których porwały z czasem zawodowe kluby. SEMP został założony przez byłego trenera Legii Rudolfa Kaperę, a szkolenie dzieci i młodzieży rozwinęli na Koncertowej wspomniani dwaj specjaliści, za którymi zaczęła w pewnym momencie uganiać się cała piłkarska Polska. Marek Śledź ostatnio zbudował młodą kadrę zdobywcy Pucharu Polski Rakowa Częstochowa, głównego kandydata na mistrza kraju 2022. Być może, nigdy nie przyszłoby mu do głowy, żeby wyjeżdżać z Warszawy, ale w naszym mieście głównym problemem stał się od pewnego czasu zwyczajny brak boisk. Najbardziej ucierpiała na tym piłkarska Legia. Podobno jednak Śledź powróci, by wspomóc ten klub, który wreszcie urządził właściwy ośrodek w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego. Czy czasy wielkiej Legii również powrócą?

Wróć