Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Polskie araby górą na Służewcu

24-08-2022 21:59 | Autor: Tadeusz Porębski
Miniona niedziela na Służewcu była świętem koni czystej krwi pod patronatem szejka Zayeda bin Sultana Al Nahyana ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Gwóźdź programu to gonitwa o Nagrodę Europy (2600 m). Jest to prestiżowy wyścig kategorii G3PA z pulą nagród 148.750 zł, w którym uczestniczy elita koni arabskich.

Nagroda Europy rozgrywana jest na Służewcu od 1985 r., ale dopiero po zmianie ustroju w państwie otworzyła się na Zachód. Jej pierwszą edycję zapisał na swoje konto wyhodowany w SK Kurozwęki ogier Złoty Potok. W następnych latach dominowały Anchar, Vatikan i Wospitannik ze słynnej rosyjskiej stadniny Tiersk, a w kolejnych araby hodowli polskiej – Sarmacja, Druid, Esej, Savvannah i Gorec. W 2010 r. Nagroda Europy została włączona do światowego cyklu im. Szejka Zayeda bin Sultana Al Nahyana, założyciela Zjednoczonych Emiratów Arabskich i rozpoczęła się era arabów wyhodowanych w zachodniej Europie. Tę prestiżową gonitwę wygrywali kolejno goście z Francji Muqatil Al Khalediah, który ustanowił niepobity do dzisiaj rekord toru na tym dystansie (2`56,3 sek.), Sartejano i cztery razy z rzędu niemiecki Amaretto. W 2016 r. niespodziewanie triumfował francuskiego chowu, ale trenowany na Służewcu Tefkir, rok później polskiej hodowli klacz Shannon Queen, następnie trenowany we Francji ogier Ijram, Salam Al Khalediah (dwukrotnie) i Shadwan Al Khalediah. W niedzielę pierwszym faworytem była opromieniona doskonałymi występami we Francji i we Włoszech siedmioletnia klacz Amwaj Al. Khalediah ze stajni Macieja Kacprzyka, pod ściągniętym z Wysp irlandzkim dżokejem Tadhg`em O’Shea.

Rywalizowało sześcioro uczestników – pięć ogierów i jedna klacz. Wyścig poprowadziła mocnym, selekcyjnym tempem Amwaj Al Khalediah. Tadgh O`Shea zastosował taktykę jaką stosuje na Wyspach i nad Zatoką Perską, gdzie dosiada koni w sezonie zimowym, czyli ostro na front, by zamęczyć rywali tempem. Na Służewcu taka taktyka nie zdała egzaminu. W połowie końcowej prostej klacz zaczęła słabnąć i wtedy kapitalnym finiszem popisał się wyhodowany w Polsce Han Rastaban pod naszym championem Szczepanem Mazurem, wygrywając wyścig pewnie w bardzo dobrym czasie 2’57,5 sek., tylko o 1,2 sek. słabszym od rekordu toru. Amwaj Al Khalediah utraciła na celowniku drugie miejsce na rzecz ogiera Wielki Dakris ze stajni Adama Wyrzyka. Fakt, że w tak prestiżowej gonitwie dwa pierwsze miejsca zajęły araby wyhodowane w Polsce musi cieszyć. Jest to bowiem wyraźny sygnał, że opóźnienia w hodowli arabów wyścigowych zostały w Polsce w znacznej mierze odrobione. Dotychczas z powodzeniem koncentrowaliśmy się na hodowli arabów pokazowych, które zawojowały cały świat. Han Rastaban został wyhodowany przez spółkę Nessa Arabians, której właścicielką jest pani Jutta Hietscholdt, a wychowywał się w ośrodku Leszka Kowala na Mazurach. Jest on wraz z Patrycją Laskowską, córką trenera Andrzeja Laskowskiego, dzierżawcą tego wyjątkowo utalentowanego araba. Ojcem Han Rastabana jest bardzo dobry „szejkowy” reproduktor Assy, syn epokowego Amera, zaś matką niemieckiej hodowli klacz HN Rana. Ogier Assy daje wartościowe potomstwo, po nim są m.in. świetnie spisujące na Służewcu klacze Medan i Zoi, czy ogier Oficer, który wygrał w niedzielę na dystansie 2200 m.

Rokrocznie podczas Dnia Arabskiego na Służewcu rozgrywany jest Memoriał Bogdana Ziemiańskiego – zasłużonego dla Służewca dżokeja, a następnie trenera. Pan Bogdan mógł cieszyć się w zaświatach, ponieważ memoriał jego imienia wygrał ogier Almared trenowany przez Krzysztofa Ziemiańskiego, syna nieżyjącej służewieckiej znakomitości. Almared został przygotowany do wyścigu perfekcyjnie i zwyciężył w kapitalnym stylu, choć nie był zaliczany do grona faworytów. Podopieczny Krzysztofa Ziemiańskiego pokonał 1800 m w znakomitym czasie 2’02,9 sek., co świadczy o tym, że na dystansach do 2000 m jest groźny dla najlepszych. Hodowcą i właścicielem Almareda jest Zbigniew Górski, wielokrotny laureat plebiscytu na Hodowcę Roku. Znakomity czas w wyścigu Al Khalediah Poland Cup (Listed PA) na dystansie 1600 m „wykręcił” również dosiadany przez Antona Turgajewa wałach Mayar Al Khalediah. Przeprowadzony z wielkim wyczuciem przez jeźdźca siwek pokonał 1600 m w 1’46,5 sek., co na torze elastycznym (3,3) jest dużym wyczynem. Anton Turgajew ma ostatnio świetną passę i zdaje się wracać do formy sprzed lat. Trenerem Mayara jest Michał Borkowski mający własną stajnię na wrocławskich Partynicach. W Nagrodzie Białki (kat. A, 2000 m) triumfował trenowany w Czechach przez Stepankę Myskovą trzyletni ogier Ocean Al Maury, natomiast wyścig dla klaczy o Nagrodę Sabelliny (kat. B, 2000 m) padł łupem dysponującej piekielnym finiszem klaczy Medan ze stajni Cornelii Fraisl. Klacz jest własnością Hassana Ali Al Muhnnadi`ego.

W ostatnich tygodniach tor służewiecki żyje dwoma wydarzeniami bulwersującymi wyścigowe środowisko. W minioną sobotę otwartego złamania nogi doznał znakomicie rokujący, dysponujący świetnym rodowodem pięcioletni ogier Neverland. Tak poważna kontuzja nie dawała szans na wyleczenie i ogier musiał zostać zgładzony. Ojcem Neverlanda jest urodzony w purpurze, wyhodowany w Kentucky i sprowadzony do Polski siwy Ruten, derbista z 2008 r. Potężnej budowy Neverland był koniem późnym i właśnie w tym roku zaczął święcić triumfy. W dzień tegorocznych Derby zwyciężył w pięknym stylu w prestiżowej Nagrodzie Prezesa Totalizatora Sportowego (kat. A), wygrywając dla państwa Laskowskich, swoich właścicieli, 65 tys. złotych. Przed ogierem otwierała się wspaniała kariera, która została zniweczona przez nieszczęśliwy wypadek. To ogromna strata dla polskich wyścigów konnych, ponieważ Neverland był flagowym koniem przeżywającej wyraźny kryzys polskiej hodowli folblutów. Dla właścicieli natomiast jest to nie tylko strata sentymentalna, ale także finansowa, ponieważ tej klasy ogier mógł przynieść im pożytki liczone w setkach tysięcy złotych, a po zakończeniu kariery zająć boks czołowego. Jak mogło dojść do tak tragicznego wypadku? Wytłumaczenie jest prozaiczne – podczas treningu ogier wpadł w dziurę na nieremontowanej od kilkudziesięciu lat lat jednej z bieżni toru roboczego. bieżni. W 2008 r. zabytkowy hipodrom przejął w 30-letnią dzierżawę Totalizator Sportowy, spółka Skarbu Państwa, i od 2008 r. właściciele koni, trenerzy oraz jeźdźcy błagają wręcz zarząd TS o wyasygnowanie odpowiedniej kwoty na remont pokrytej nierównościami i dziurami bieżni treningowej. Bezskutecznie. Może casus Neverlanda da zarządowi państwowej spółki cokolwiek do myślenia, tym bardziej że kilka dni później okulała podczas treningu bardzo dobra klacz Iva Grey. Dopuszczenie do użytkowania tak zrujnowanego obiektu może być potraktowane jako sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób i w przypadku nieszczęścia, którego ofiarą padnie człowiek (jeździec podczas treningu), właścicielowi obiektu grozi odpowiedzialność karna.

Druga sprawa, którą ostatnio żyje Służewiec, dotyczy wizerunku jednej z największych spółek Skarbu Państwa, jakim jest TS, jak również Polskiego Klubu Wyścigów Konnych (PKWK), zwanego Jockey Clubem. Organizująca w Polsce koński totalizator spółka Traf – Zakłady Wzajemne jest spółką grupy kapitałowej TS zajmującą się od 2010 r. sprzedażą zakładów na wyścigi konne, organizowane na trzech polskich torach. W dniu 31 lipca na Służewcu rozegrany został wyścig o nagrodę Kozienic (kat. A, 2000 m). Na celownik prawie równocześnie wpadły dwa ogiery – Night Tornado oraz Kaneshya. Pierwszy jest własnością pań Emilii, Joanny i Magdaleny Traka, zaś drugi Westminster Race Horses GmbH, sponsora toru wyścigowego na Służewcu. O wyniku gonitwy musiał zadecydować foto-finisz. Po wyjątkowo długim badaniu obrazu z celownika Komisja Techniczna orzekła „łeb w łeb”, czyli dwóch zwycięzców. W takiej sytuacji podziałowi „na dwa” ulegają nie tylko nagrody dla zwycięzców, ale także pule zwycięskich zakładów obstawionych przez graczy w danej gonitwie. Na upublicznienie foto z celownika kibice, gracze, właściciele koni i trenerzy musieli czekać aż 10 dni. Elektroniczne foto z celownika z czerwoną linią jest niezwykle precyzyjnym wykładnikiem w sporze, który z koni zwyciężył, a obraz zawsze mówi więcej niż tysiąc słów. Z foto wynika na pierwszy rzut oko, że o nos (mniej więcej 20 cm) wygrał Night Tornado, ale w tak napiętej sytuacji nie wolno pochopnie wyrokować. Należałoby powołać niezależnego biegłego, który wydałby niezależną opinię. To wspólny obowiązek PKWK, którego prezes wybiera i zatwierdza skład Komisji Technicznej, jak również TS, a konkretnie siostrzanej spółki Traf – Zakłady Wzajemne, która organizuje koński totalizator.

To poważna sprawa, ponieważ chodzi o transparentność oraz wizerunek obu tych podmiotów. Tu nie wolno chować głowy w piasek i próbować zamiatać problemu pod dywan, ponieważ w przyszłości mogą padać oskarżenia typu "skoro raz już oszukali ludzi i uszło im to na sucho, mogą tak uczynić po raz wtóry". Sprawa jest skomplikowana i niewdzięczna dla zainteresowanych podmiotów, bowiem gdyby po analizie biegłego okazało się, że jednak wygrał Night Tornado, na co wskazuje foto z celownika, gracze, którzy mieli w zakładach "trójka", "tripla", "kwinta" oraz "septyma" tego konia jako zwycięzcę, mieliby podstawę do pozwania PKWK i Trafu o bezpodstawną utratę korzyści z wygranych zakładów. Miejmy nadzieję, że ten nieprzyjemny zgrzyt bulwersujący środowisko wyścigowe zostanie rychło wyjaśniony.

Foto: Tor Służewiec

Wróć