Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Pandemia – i co dalej?

13-01-2021 20:46 | Autor: Mirosław Miroński
Już nie mogę doczekać się chwili, kiedy pandemia wreszcie się zakończy. Kiedy znikną jej ostatnie ogniska, kiedy minie zagrożenie i będzie można bezpiecznie poruszać się po kraju, wyjeżdżać za granicę i kiedy wszystko wróci do normy...

No właśnie, do jakiej normy? Co będzie teraz normą? Czy praca zdalna? A może nauka w trybie online? Czy nadal będziemy chodzili w maseczkach ochronnych, stosowali płyny dezynfekujące i zachowywali dystans społeczny. Czy nasze ulice będą opustoszałe, a może zatłoczone bardziej niż przed pandemią? Może ludzie wylegną na ulice, zaczną tłoczyć się w ogromnej liczbie w galeriach handlowych i innych miejscach publicznych. Zapragną odreagować czas zakazów. Jak daleko sięgną skutki pandemii? Czy grozi nam dziura budżetowa, spowodowana lockdownem? Jeśli tak, to jak wielka i czy w związku z tym będziemy zmuszeni do zaciśnięcia pasa?

Te i inne pytania przychodzą mi na myśl, cisną się do głowy, a kolejne relacje z kraju i ze świata jedynie zwiększają niepewność. Niestety, nie ma chyba nikogo, kto potrafiłby na nie odpowiedzieć. A nawet, jeśli ktoś taki by się znalazł, to wszelkie próby odpowiedzi przypominałyby jedynie wróżby, a nie analizy poparte twardymi danymi. Te bowiem wciąż zmieniają się niczym w kalejdoskopie. Krzywa zakażeń w naszym kraju jest wciąż niebezpiecznie wysoka i choć ostatnio utrzymuje się na stałym poziomie, to liczba zgonów jest alarmująca. Nie żyjemy na wyizolowanej wyspie, co w dobie globalizacji sprawia, że tylko wyeliminowanie pandemii na całym świecie gwarantuje pełny sukces. W przeciwnym razie będzie ona wracać. Aby skutecznie zwalczyć koronawirusa, potrzebna jest międzynarodowa solidarność. Z tym jednak bywa różnie.

Koronawirus zafundował wszystkim prawdziwy test na wytrzymałość. Jeśli zaostrzamy rygory sanitarne – cierpi gospodarka. Jeśli luzujemy je – rośnie liczba zachorowań i zgonów. Przypomina to zbliżanie się do ognia. Im bardziej się przysuwamy, tym jest cieplej, ale gdy przybliżymy się za bardzo, możemy się poparzyć.

W cieniu pandemii dokonują się zmiany w polityce światowej. W towarzyszącej wyborom prezydenckim w USA przepychance strony sięgają po niewybredne sposoby skompromitowania przeciwników politycznych. Dochodzi do sytuacji, których nie spodziewali się najbardziej przewidujący analitycy, śledzący to, co dzieje się za oceanem. Właściciele portali społecznościowych dokonali bezprecedensowej blokady kont prezydenta USA, uniemożliwiając mu komunikowanie się z wyborcami i resztą społeczeństwa. Na naszych oczach wyrasta nowa siła, pozostająca poza jakąkolwiek kontrolą społeczną. Giganci internetowi tworzą potężny, międzynarodowy monopol informacyjny. Przypisują sobie prawo do cenzurowania osób i poglądów. Powstaje pytanie, kto im takie prawo przyznał? Wszystko to odbywa się pod hasłem walki o demokrację. Nic dziwnego, że za oceanem, ale też w Europie pojawiają się głosy o potrzebie wprowadzenia odpowiednich regulacji prawnych, dotyczących zasad funkcjonowania firm świadczących tego rodzaju usługi. Mogą one zapobiec próbom wyrugowania niewygodnych, czy też nielubianych osób z życia publicznego. W ocenie wielu polityków europejskich zakusy internetowych potentatów do ograniczania swobody wypowiedzi są dla demokracji i zasad wolnej konkurencji realnym zagrożeniem. Co ciekawe, wielkie firmy internetowe pozwalają sobie na taką swobodę jedynie w krajach demokratycznych, gdzie nic im za to nie grozi. Nie ośmieliłyby się cenzurować kogokolwiek w krajach, w których w których już istnieją odpowiednie przepisy przeciwdziałające takim praktykom. Trudno wyobrazić sobie, aby firmy te zablokowały czyjeś konta w Chinach, czy w Rosji.

Zostawmy jednak wielką politykę, czy też geopolitykę, której odpryskiem jest stosowanie cenzury w Internecie. Skupmy się na sprawach równie ważnych, bliższym warszawiakom. Czas, w którym żyjemy, niesie wiele niewiadomych, dotyczących m.in. szczepień przeciwko koronawirusowi. Wciąż brakuje jednoznacznych informacji co do okresu odporności po szczepieniu. Ba, nie wiemy nawet, kiedy Polska otrzyma odpowiednią liczbę szczepionek, aby wystarczyło dla 70-80 % populacji. Nie wiemy też, którą ze szczepionek nam zaaplikują ani tego, według jakiego klucza będą one rozdzielane. Co, jeśli ktoś zachoruje po pierwszej dawce szczepionki? Informacje na ten temat podawane są rzadko i nie wyjaśniają wszystkich wątpliwości. Dla pełnego sukcesu akcji szczepień warto zadbać o lepszą komunikację z obywatelami. Wciąż jest wielki niedosyt wiedzy w walce z pandemią.

Wróć