Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy...

17-11-2021 20:54 | Autor: Maciej Petruczenko
Czasem – nawet w praworządnym skądinąd państwie – bywa tak, że jeśli określone fakty komuś nie pasują, to tym gorzej dla faktów. Wydaje się, że takie zagrożenie stwarza raz za razem pełniący jednocześnie funkcje ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego i polityka stojącego na czele ugrupowania Solidarna Polska – magister prawa i administracji Zbigniew Ziobro. W skali minionych kilkunastu lat dał on wielokrotnie społeczeństwu do zrozumienia, że zgadza się z ową babcią z „Samych swoich”, która głosiła bardzo wygodny jej pogląd: sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie. Z takiej postawy filmowej babci Pawlakowej można było ryczeć ze śmiechu w kinie. Kiedy jednak tego rodzaju podejście do prawa ktoś przejawia w rzeczywistości i to na szczeblu państwowym, naprawdę nie wiadomo: śmiać się czy płakać?

Mgr Ziobro nigdy nie uchodził za autorytet prawniczy na jakimkolwiek szczeblu, ale piastując już po raz drugi dwa newralgiczne stanowiska w państwie, przyzwyczaił się jakby do rozstawiania nawet najszacowniejszych pracowników wymiaru sprawiedliwości po kątach. Sprzyjające mu media chętnie nazywają zastęp dobrze wykształconych i wypraktykowanych prawników – „kastą”, dając temu wyrażeniu podtekst po trosze mafijny. Nic dziwnego więc, że jedno z tych mediów zamieściło ważną informację pod czysto publicystycznym tytułem: „Histeria „kasty” po decyzji Izby Dyscyplinarnej o zawieszeniu znanego sędziego”. A chodzi o zawieszenie w czynnościach i redukcję pensji sędziego Macieja Ferka z Sądu Okręgowego w Krakowie. Życzliwe Ziobrze i jego kompanii medium zawiadomiło opinię publiczną takimi oto słowy: „Przedstawiciele skrajnie upolitycznionego stowarzyszenia sędziowskiego „Iustitia” grzmią o rzekomym złamaniu orzeczeń TSUE (Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej – przyp. red.). To kompletna bzdura. Po orzeczeniach polskiego Trybunału Konstytucyjnego, dotyczącego m. in. postanowienia TSUE oraz Sądu Najwyższego, Izba Dyscyplinarna miała prawo podjąć uchwałę o zawieszeniu sędziego-celebryty, który wielokrotnie podważył status innych sędziów”.

Zachowujące, jak widać całkowity „obiektywizm” i mieszające informację z komentarzem medium wspomina, owszem, o stanowisku zajętym przez Iustitię, poprzedzając cytat z tego stanowiska stwierdzeniem, że „sędziowie z „Iustitii” wpadli w furię”. A zawieszenie sędziego Ferka ocenili jako „jawne złamanie orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości UE nakazujących zaprzestanie działalności (wspomnianej) Izby”, wskazując ponadto, że Małgorzata Manowska, bezprawnie wykonująca funkcję Pierwszego Prezesa SN, nie przedłużyła swojego zarządzenia o zamrożeniu Izby Dyscyplinarnej, zaś jej poprzednie zarządzenie wygasło z upływem czasu, na jaki zostało wydane, tj. 15 listopada 2021 roku.

W resorcie kierowanym przez magistra Ziobrę dochodzi do sensacyjnych rozstrzygnięć, w których ignoruje się oficjalnie naszą przynależność do Unii Europejskiej, mając też za nic europejskie trybunały, które wszak przez lat wiele były dla wielu ewidentnie pokrzywdzonych osób lub instytucji ostatnią deską ratunku. Przekształcając w cyrk polski wymiar sprawiedliwości, Ziobro i jego drużyna nie wstydzą się swojej politycznej proweniencji i wykorzystywania stanowisk do realizacji partyjnych interesów. Zarzucają natomiast innym upolitycznienie, wmawiając społeczeństwu, że Unia jest wrogiem Polski, a oni własnymi piersiami bronią naszej suwerenności, naruszanej przez uzurpatorów z Brukseli i Strasburga.

Idąc tym tokiem rozumowania, można też sądzić, iż dla ziobrzystów nawet niegdysiejsze przyznanie Lechowi Wałęsie Pokojowej Nagrody Nobla było ingerencją w wewnętrzne sprawy ówczesnej PRL – niezależnie od tego, jak się ocenia samego Wałęsę, który tę nagrodę odebrał niejako w imieniu dziesięciomilionowej armii członków NSZZ „Solidarność”.

Sądowi Najwyższemu próbuje się dziś nadać poprzez Izbę Dyscyplinarną charakter instancji inkwizycyjnej, posyłającej na stos tych sędziów i prokuratorów, którzy starają się trzymać litery prawa i nie być li tylko posłusznymi wykonawcami politycznych zleceń. Pomieszanie władzy wykonawczej z sądowniczą mąci w głowie przeciętnemu obywatelowi, który już sam nie wie, kogo słuchać i traci zaufanie do przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości. Mniemam jedynie, że Sędzia Najwyższy, jakim jest Pan Bóg, nie przestraszy się gróźb płynących z alej Ujazdowskich i placu Krasińskich. Chyba że i Pana Boga traktuje się tam pogardliwie jako „sędziego-celebrytę”.

Co ciekawe, przed Ziobrą prokuratorem generalnym, powołanym przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego na wniosek Krajowej Rady Sądowniczej, był Andrzej Seremet, prawnik z bogatym doświadczeniem sędziowskim, niezwiązany z jakimkolwiek stronnictwem politycznym. Pewnie dlatego ani przez chwilę nie uległ naciskom partii walczących o władzę, wykazując w sprawowaniu swojej funkcji (niepołączonej z funkcją ministra sprawiedliwości) – nieposzlakowaną uczciwość.

A jeśli już przywołałem samego Boga, to nie bez zdziwienia wypada przyjąć słowa jednej z założycielek Partii Republikańskiej, czołowej przedstawicielki lobby antyszczepionkowego Anny Marii Siarkowskiej, która dostała się do Sejmu z listy PiS, a teraz kłóci się z kolegami z tej partii, opowiadającymi się za szczepieniem przeciwko covidowi. „Chyba kogoś Bóg opuścił” stwierdziła pani poseł. Z jej podejściem do walki, a raczej do pogodzenia się z pandemią solidaryzują się przynajmniej niektórzy członkowie Konfederacji. Tymczasem liczba zakażeń przy czwartej fali śmiercionośnej zarazy systematycznie rośnie. Zdaje się, że Stadion Narodowy trzeba znowu zamienić na szpital dla zakażonych. Tylko czy wszyscy zgodzą się, żeby taka placówka pozostawała pod boską opieką?

Wróć