Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Nie wszyscy święci idą do nieba...

08-03-2023 20:26 | Autor: Maciej Petruczenko
Na antenie TVN 24 ukazał się kolejny, chyba najbardziej wstrząsający reportaż na temat nadużyć seksualnych, popełnionych przez polskich księży, funkcjonariuszy Kościoła katolickiego. Mojego Kościoła. Autor reportażu z cyklu „Bielmo” w programie „Czarno na białym” Marcin Gutowski, niczym wytrawny detektyw, wykazał ponad wszelką wątpliwość, że Karol Wojtyła, przyszły papież Jan Paweł II, jeszcze jako biskup krakowski, chroniąc dobre imię reprezentowanej przez siebie korporacji, tolerował notorycznych pedofili w sutannach, a nawet blisko się z niektórymi przyjaźnił. Przenoszenie z parafii do parafii po kompromitujących wpadkach albo wysyłanie zwyczajnych łajdaków do służby duszpasterskiej za granicą – to był stały mechanizm reagowania hierarchów na postępowanie tych „co modlą się pod figurą, a diabła mają za skórą„.

Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, autor książki-wywiadu pt. „Kościół ma być przezroczysty” , ujawnił w TVN 24 między innymi, że przyboczny Jana Pawła II kardynał Karol Dziwisz błagał, by w książce nie przywoływać drastycznych konkretów, związanych z przestępstwami księży na tle obyczajowym. W programie przedstawiono też informacje na temat seksualnych zabaw kardynała Adama Sapiehy, który był w latach czterdziestych ubiegłego wieku kościelnym promotorem Karola Wojtyły. W wieńczącej program dyskusji grono osób ściśle związanych z Kościołem zgodziło się co do jednego: hierarchowie zawsze bardziej dbali o interes występnych księży i wizerunek Kościoła, niż o dobro ofiar, a zwłaszcza krzywdzonych dzieci.

Ja sam dobrze pamiętam, jak w roku 1958 usłyszałem puszczoną, o dziwo, przez komunistyczną cenzurę wiadomość w wieczornym dzienniku telewizyjnym o sensacyjnym awansie 38-letniego zaledwie Karola Wojtyły na biskupa. Jeszcze większą sensacją stało się 20 lat później wybranie go papieżem. Mistrz województwa krakowskiego awansował na mistrza świata. Najdziwniejsze jest jednak to, że już jako Jan Paweł II nie tylko tolerował, ale wprost hołubił i wyróżniał przestępców seksualnych. Zwłaszcza meksykańskiego „duchownego” Marciala Maciela Delgado, założyciela zgromadzenia Legioniści Chrystusa, a swoją drogą też mistrza świata, tyle że w dziedzinie...pedofilii. Nawiasem mówiąc, będący największą kompromitacją katolicyzmu polskiego i dyplomacji watykańskiej miłośnik nieletnich chłopców i kolekcjoner pornograficznych nagrań z nieletnimi Józek – nadzwyczaj Wesołowski, były nuncjusz apostolski w Dominikanie, przyjął w 1972 święcenia kapłańskie z rąk kardynała Wojtyły, który już jako Ojciec Święty obdarował go z kolei w roku 2000 sakrą biskupią.

Być może, z kanonizacją i beatyfikacją Karola Wojtyły zwyczajnie się pospieszono. Z jednej strony nie badając gruntowanie jego przeszłości, z drugiej zaś kombinując, ile jeszcze cudów można mu na poczet świętości zaliczyć, bo zdaje się, że była wymagana określona ich liczba. Tak naprawdę jednak trzeba mieć świadomość, że nikt nie jest człowiekiem bez wad i grzechów i często kreowanie na świętego bywa po prostu żałosną farsą. Niemniej, należy pamiętać, że Kościół jest bodaj najstarszą na świecie korporacją, która rządzi się swoimi prawami i „jak już wszedłeś między wrony, musisz krakać jak i one„. Stąd mamy z jednej strony wzniosłe, umoralniające kazania wygłaszane z ambony i jednocześnie codzienną praktykę, jakże daleką od głoszonych ideałów.

Wojtyła wyrósł w epoce, w której – chociażby z uwagi na walkę systemu komunistycznego z religią – interes Kościoła był stawiany ponad interesem jednostki, o czym zdajemy się nie pamiętać. Poza wszystkim zaś Kościół to ogromna machina, ogromny majątek i zaangażowanie w politykę sensu stricto, co widać np. gdy dzisiejsi przedstawiciele rządu wykonują taniec rytualny z tzw. ojcem Rydzykiem. No cóż, polityka z moralnością nie ma w zasadzie nic wspólnego, więc z tego powodu można zrozumieć postępowanie Wojtyły, choć trudno je usprawiedliwić, nawet po tylu latach. Musiał zapłacić wysoką cenę za bycie hierarchą.

Nie można jednak zapominać, że w istotnym stopniu przyczynił się do wyjścia Polski spod jarzma sowieckiego, a w skali międzynarodowej – jak żaden inny papież przed nim i po nim – starał się integrować świat wszelkich religii i uczył młodzież, że klęczenie to nie jest jedyny sport związany z wysiłkiem fizycznym. I zamiast nieustannych modłów zachęcał do wędrówek po górach, jazdy na nartach i pływania kajakiem. Rekomendował radość z życia i wiary w Boga, a nie bezustanne umartwianie, za co kochała go młodzież.

W moich oczach był w gruncie rzeczy po prostu porządnym człowiekiem, który przez całe życie nie zabiegał o dobra materialne, pozostając osobą autentycznie uduchowioną, a co ciekawe – mającą też ciągotki aktorskie i literackie (te ostatnie akurat nie poparte nadzwyczajnym talentem pisarskim). Był też światopoglądowym konserwatystą, godzącym się z tym, że kobiety to istoty drugorzędne i poniekąd automaty do obowiązkowego rodzenia dzieci, niezależnie od tego, kto je zapłodni, co wywołało falę dyskusji, gdy Jan Paweł II przeciwstawiał się aborcjom,choć ciąża następowała w następstwie brutalnego gwałtu w okresie walk na terenie rozpadającej się Jugosławii.

Zaraz po audycji w TVN 24 niektórzy zaczęli napomykać o konieczności obalania pomników Jana Pawła II, a na taki despekt ten wybitny Polak na pewno nie zasłużył, tak samo jak nie zasłużył na upamiętnianie go tak licznym w całej Polsce pomnikowym chłamem, przypominającym w wielu wypadkach wprowadzanie disco polo do filharmonii. Na Ursynowie mamy Park Jana Pawła II, o który akurat władze starają się dbać coraz bardziej. W Miasteczku Wilanów przy ul. kardynała Augusta Hlonda wzniesiono całkiem niedawno Świątynię Opatrzności Bożej, która przedstawiana jest od pewnego momentu jako Centrum Opatrzności Bożej, a także jako Muzeum Jana Pawła II i kardynała Stefana Wyszyńskiego. Myślę, że pycha rozsadziła kogoś naprawdę zanadto, skoro doszedł do wniosku, że Opatrzność Boża ma akurat w Wilanowie swoje centrum, co samego Pana Boga mogłoby tylko zirytować albo rozśmieszyć. Oczywiście, za wszystkimi tymi górnolotnymi nazwami kryje się sprytne wyciąganie ręki po finanse ze strony państwa, które i tak pozwoliło Kościołowi na zagarnięcie przeogromnego majątku, jakiego bodaj nie uzyskał z nadań nawet za czasów kolejnych królów Polski, co jest rzeczą niespotykaną w krajach demokracji zachodniej.

No cóż, sympatia, jaką mimo wszystko będę darzyć Karola Wojtyłę do końca życia, nie powstrzyma mnie jednak od ponownego zacytowania dowcipnej refleksji mojego ulubionego pisarza amerykańskiego Marka Twaina: „Nie zamierzam psuć sobie stosunków ani z niebem, ani z piekłem. Mam bowiem przyjaciół w obu tych miejscach”.

Wróć