Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Nie wszyscy bogowie umierają młodo

25-08-2021 22:02 | Autor: Tadeusz Porębski
Fani na całym świecie są w żałobie. W miniony wtorek przed południem odszedł w wieku 80 lat Charlie Watts, perkusista legendarnej formacji rockowej The Rolling Stones. Jak podaje Reuters, przyczyną śmierci był złośliwy nowotwór krtani.

Ringo Starr, były perkusista The Beatles, opisał Wattsa jako "piękną ludzką istotę". Charlie grał na wszystkich 30 albumach grupy i na każdej trasie koncertowej. W dniu 4 sierpnia Stonesi ogłosili, że ich perkusista wycofuje się z planowanej trasy koncertowej "No Filter" po USA, ponieważ potrzebuje czasu na powrót do zdrowia po "nieokreślonej procedurze medycznej". Była to prawdopodobnie seria naświetlań.

Zakłócona pandemią koronawirusa trasa "No Filter" ma rozpocząć się 26 września koncertem w St. Louis. Do środy nikt oficjalnie nie potwierdził tej daty. "Charlie Watts był najlepszym perkusistą w całej historii rock and rolla. Poza tym był to najbardziej stylowy i najlepiej ubrany człowiek naszej branży" - napisał na Twitterze Elton John. Rzeczywiście, trudno by znaleźć lepszego bębniarza. Skład jego perkusji był bardzo skromny w porównaniu z innymi słynnymi zespołami. Zapytany kiedyś czemu nie rozbuduje swojej sekcji odparł: "Nie widzę takiej potrzeby. Zagram na trzech bębnach to, na co inni potrzebowaliby sześciu lub więcej". Był również dandysem, ale bez zbytniej przesady, bardzo dbał o higienę i jako niespełniony projektant graficzny także o właściwy dla jego figury oraz aparycji dobór strojów.

Charlie jako perkusista zapewniał The Rolling Stones "bicie serca". Najlepiej słychać to bicie w piosence "Paint It, Black", gdzie jego prosta gra na bębnie, bez zbędnych ozdobników, tworzyła niebywale harmonijny podkład do tego pięknego utworu. Kiedy doda się do tego niepokojący i subtelny dźwięk indyjskiego instrumentu sitar, obsługiwanego przez niezapomnianego Briana Jonesa, trudno dziwić się, że singel "Paint It, Black" dotarł na pierwsze miejsce amerykańskiej listy Hot 100 oraz na szczyt brytyjskiej listy przebojów. Utwór doczekał się wielu przeróbek, swoją wersję „Paint It, Black” nagrali m.in. Eric Burdon&War, U2, London Symphony Orchestra, Omega, czy Deep Purple. Piosenka ukazała się także w kilku wersjach językowych: po francusku („Marie douceur, Marie colère” w wykonaniu Marie Laforet), włosku („Tutto nero” Cateriny Caselli), niemiecku („Rot und schwarz” Karela Gotta), czy serbsku („U crno obojeno” Dragana Kojicia Keby). To jednak nie było to. Nikt nie jest w stanie powtórzyć wyczynów Wattsa na perkusji i Jonesa na sitarze. Brian Jones - jeden z założycieli The Rolling Stones - był muzykiem wyjątkowo uzdolnionym, grał na gitarze, fortepianie, harmonijce ustnej, mandolinie, organach, klawesynie, sitarze, saksofonie, flecie, cytrze, oboju i klarnecie. Niestety, zgubiły go narkotyki. W nocy z 2 na 3 lipca 1969 r. został znaleziony martwy we własnym basenie. Miałby dzisiaj 79 lat.

Zanim Mick Jagger i Keith Richard zaprosili Charliego Wattsa do stałej gry w zespole, grywał wieczorami z Blues Incorporated, pierwszą brytyjską formacją R&M prowadzoną przez Alexisa Cornera, u boku Jacka Bruce`a, przyszłego basisty supergrupy Cream. Kiedy odszedł do Stonesów, zastąpił go na perkusji Ginger Baker, także przyszły członek Cream. Watts kochał przede wszystkim jazz. Jeszcze przed wstąpieniem do The Rolling Stones znajdował czas na granie z kilkoma jazzowymi bandami. Będąc już Stonesem stworzył 32-osobowy zespół Charlie Watts Orchestra, grał także z pianistą Ianem Stewardem w grupie Rockets 88. W latach dziewięćdziesiątych Charlie Watts Quintet wydał kilka albumów jazzowych, w tym jeden będący hołdem dla ikony jazzu Charliego Parkera. W 2004 r. kwintet rozszerzył skład i stał się Charlie Watts and the Tentet. Podczas kiedy jego koledzy z The Rolling Stones oddawali się hulankom i zabawiali na epicką skalę "gruppies", Charlie oddawał się kompulsywnemu nawykowi szkicowania każdego nowego pokoju hotelowego, który zajmował podczas tras koncertowych.

Miał chwile słabości w latach osiemdziesiątych, kiedy nadużywał alkoholu i narkotyków próbując uporać się z kryzysem wieku średniego, ale stosunkowo szybko wyszedł z klinczu. "Był to dla mnie krótki okres, ponieważ w ogóle mi to nie pasowało" - opowiadał w 2012 r. dziennikarzowi gazety Daily Mirror. To wtedy podczas jednej z tras koncertowych uważany za niebywale spokojnego lalusia Charlie miał nieoczekiwanie pokazać wielką charyzmę i lwi pazur. Rankiem czynił codzienną toaletę, na którą to czynność potrzebował zdecydowanie więcej czasu niż pozostali koledzy. W pewnym momencie zadzwonił telefon, przerywając toaletową celebrę. Charlie był poirytowany, bo wszyscy wiedzieli, że rano nie należy mu zawracać głowy. Dzwonił Mick Jagger ze swojego hotelowego apartamentu na końcu korytarza. Był na potężnym kacu i prawdopodobnie zawiódł go mechanizm obronny, bo wykrzyczał do słuchawki: "Gdzie, do k... nędzy jest mój perkusista?! Mam go zacząć szukać?". Charlie nic nie powiedział. Na pół ubrany zapukał do apartamentu Micka, a kiedy ten otworzył drzwi, centralnie walnął go pięścią w nos. Osłupiały ze zdumienia Mick zwalił się na podłogę, a Charlie stanął nad nim i nie podnosząc głosu, bez żadnych emocji oznajmił: "Zapamiętaj sobie po wsze czasy, sukinsynu, że to nie ja jestem twoim perkusistą, lecz ty moim solistą". I spokojnie wyszedł, by kontynuować poranną toaletę. Był nałogowym palaczem papierosów, zerwał z nałogiem dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych. W 2004 r. zdiagnozowano u niego raka krtani.

Charlie Watts miał kilka miłości, jak jazz, perkusja, grafika i The Rolling Stones, ale najważniejsze w życiu były trzy jego kobiety - żona Shirley, z którą przeżył aż 57 lat, córka Seraphina oraz wnuczka Charlotte. Charlie poślubił Shirley Ann Shepherd w październiku 1964 r., którą poznał jeszcze zanim The Rolling Stones zdobyli popularność. W marcu 1968 r. na świat przyszła ich jedyna córka Seraphina. Wnuczka Charliego, dzisiaj 24-letnia Charlotte Watts, została modelką i projektantką, ma na koncie współpracę z takimi markami jak Topshop, Christopher Kane, Bimba y Lola oraz Rag&Bone. Żona – Shirley Watts – jest jednym z największych hodowców koni arabskich czystej krwi na Wyspach. Przez wiele lat wraz z mężem odwiedzała Janów Podlaski, gdzie brali udział w pokazach Dni Konia Arabskiego. Bywali także na torze służewieckim i raz w życiu miałem okazję spotkać się twarzą w twarz z Charliem Wattsem. Jednak na początku 2016 r. stosunki stadniny z panią Shirley uległy znacznemu pogorszeniu. Wpływ na to miała sytuacja z 17 marca, gdy padła warta około miliona złotych klacz Preria. Kilka tygodni później podobny los spotkał klacz Amrę. Sprawą zajęła się prokuratura, a pani Watts zabrała swoje konie z Janowa Podlaskiego. Angielka zapowiadała podjęcie kroków prawnych przeciwko stadninie, jednak w 2017 r. doszło do ugody z szefostwem SK Janów Podlaski.

Istnieje powiedzenie, że bogowie umierają młodo. Jest w nim sporo prawdy, ale w przypadku Charliego Wattsa nie sprawdziło się. I całe szczęście, bo ten wyjątkowy facet oraz jego koledzy Mick Jagger, Keith Richards, Bill Wyman, Ron Wood i przedwcześnie zmarły Brian Jones leli kilku pokoleniom Polaków, w tym mojemu, miód na nasze skołatane za komuny serca. Kiedy 13 kwietnia 1967 r. Stonesi zagrali pamiętny koncert w Warszawie, za co otrzymali od organizatorów wynagrodzenie w postaci wagonu towarowego wypełnionego wódką Wyborową, byli wówczas dla nas nastolatków jutrzenką wolności. To było wydarzenie historyczne. W Sali Kongresowej zgromadziło się blisko 5 tysięcy fanów, podczas gdy jej pojemność to 2,5 tysiąca miejsc.

Dzięki Ci, Charlie, z całego serca za wszystko! Dzięki wielkie także Twoim kolegom z The Rolling Stones. Za to, że przez tyle dekad byliście ze mną.

Fot. wikipedia

Wróć